Niestety, już na pierwszej rundzie zakończyła się przygoda Sebastiana Białeckiego na jego pierwszych w karierze mistrzostwach świata. 19-latek długo trzymał tempo dwa razy starszego Jima Williamsa, ale w najważniejszym momencie dał się przełamać. Przegrał z Walijczykiem 2:3 i pożegnał się z turniejem.
Mecz dobrze rozpoczął się dla debiutującego w mistrzostwach świata 19-latka z Polski. Sebastian Białecki wykorzystał niemoc Jima Williamsa na podwójnych wartościach i szybko go przełamał. Wygrał pierwszego seta nie przegrywając przy tym żadnego lega.
Po przerwie poziom wzrósł, ale tym razem karty rozdawał rywal. Przy swoim liczniku nie dał się przełamać, a do tego wygrał czwartego lega, którego zaczynał Białecki. Po dwóch setach był zatem remis 1:1.
Trzeci set lepiej układał się dla Polaka, który dał nawet w pewnym momencie nadzieję na rzucenie "dziewiątej lotki" (najszybsze możliwe skończenie wartości 501). Szósty rzut nie trafił jednak w "sześćdziesiątkę". Białecki pewnie szedł za ciosem i przy swoim liczniku wygrał seta schodząc z wartości 136. Skończył partię ze znakomitą średnią ponad 112!
W kolejnych podejściach do tarczy to jednak Walijczyk był o klasę lepszy od Polaka. Wygrał czwartego seta w cuglach doprowadzając tym samym do partii decydującej o awansie do drugiej rundy.
A niestety piąty set zaczął się od przełamania po trafieniu Williamsa w środek tarczy. Białecki potrzebował wówczas wygranego licznika rywala, żeby dalej liczyć się w walce o awans. Przełamanie jednak nie nastąpiło. Walijczyk wygrał z Polakiem 3:2, co oznacza, że dla Białeckiego pierwsze w karierze mistrzostwa świata zakończyły się w pierwszej rundzie. 19-latek nie ma jednak absolutnie czego się wstydzić. Zakończył mecz ze średnią 90,32 i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.
Komentarz:
Jakub Łokietek, Jarosław Kowalczyk