{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Freak fight. Ile zarabiają najwięksi influencerzy i zawodowi sportowcy?
Influencerzy pojawiający się w świecie freak fightów nie narzekają na brak gotówki. Podobnie mają zawodowi sportowcy, którzy zdecydowali się spróbować tam sił. Kwoty zwalają z nóg, a eksperci są przekonani, że to dopiero początek wielkich zarobków.
Hit! "Pudzian" zawalczy ze Szpilką?! "Powiedział, że jest na tak"
Czytaj też:
MMA. Zaskakująca deklaracja byłego trenera Mariusza Pudzianowskiego: ja go przyjmę jak najbardziej
Kontrakty opiewające na setki tysięcy złotych. Sektory w największych polskich halach wypełnione po brzegi. Blask fleszy i ogromne zainteresowanie generowane w świecie social media. Brzmi jak idealny scenariusz kariery zawodowego sportowca. Nic bardziej mylnego. Tak prezentuje się rzeczywistość gwiazd Internetu, które zdecydowały się wejść w środowisko freak fightów. Pieniędzy „produkowanych” przez największe federacje mogą pozazdrościć prezesi większości innych dyscyplin. Nietrudno się zatem dziwić, że coraz więcej profesjonalistów ze sportów walki – i nie tylko – podpisuje umowy z myślą o zgarnięciu wielkich sum.
– Kwoty są zdecydowanie lepsze niż w profesjonalnym sporcie. Ta tendencja zostanie podtrzymana. Coraz więcej pięściarzy, kickboxerów, zawodników MMA pójdzie tą drogą. Światy profesjonalnego sportu i freaków naturalnie się wymieszają. Najlepsi z grona influencerów być może w przyszłości zawitają do gal sportowego MMA, natomiast sportowcy wykorzystają okazję i zostaną freakami. Zawodowcy podpytują mnie o szczegóły. Są bardzo ciekawi, jak żyje się w tym środowisku. Jakie są gaże. Gdy słyszą te liczby, od razu mówią, że po zakończeniu sportowej kariery i oni zawitają w tym świecie – mówi Ewa Piątkowska, była mistrzyni świata WBC w boksie zawodowym.
Pieniężny Mount Everest
Gdy 30 czerwca 2018 roku startowała pierwsza edycja FAME MMA, niewiele osób zakładało, że federacja w przyszłości będzie miała tak duży wpływ na postrzeganie świata przez dzieci, nastolatków i osoby od 20. do 30. roku życia. Zainteresowanie walkami zdecydowanie wzrosło, co widać między innymi na salach treningowych. – Pojawia się nawet o 200 procent więcej osób w porównaniu z poprzednimi latami. To naprawdę szok. Trzeba się cieszyć i pokazywać, że ciężkie treningi się opłacają – przekazuje Marcin "Polish Zombie" Wrzosek, były międzynarodowy mistrz KSW w wadze piórkowej, który na dobre związał się z freakami.
Jak to często bywa w świecie influencerów, tematem tabu pozostają ich zarobki. Nie zmienia to jednak faktu, iż od czasu do czasu pojawiają się wpadki na wizji i ktoś zdradzi kilka szczegółów. Tak było w przypadku Marcina Dubiela. YouTuber i jeden z najbardziej rozpoznawalnych użytkowników polskiego Instagrama (2,4 miliona – stan na 1 grudnia) na jednym z live'ów na Twitchu zdradził, że jego umowa opiewała na kwotę oscylującą w granicach 500-800 tysięcy złotych za jedną walkę. Robi wrażenie. Ten przypadek to akurat Mount Everest możliwych zarobków, ale inni celebryci nie mogą narzekać na biedę. Normą są kontrakty podpisywane na 100-300 tysięcy złotych. Nie brakuje głosów z zawodowego sportu, iż momentami zakrawa to o skandal.
Czytaj też:
XTB KSW 77. Patryk Kaczmarczyk po znokautowaniu Pascala Hintzena: obiecuję wam, że pewnego dnia zdobędę pas
– W sportach olimpijskich brakuje pieniędzy. Jest trudno. Niby najlepsi mają zabezpieczenie, ale nie są to kwoty porównywane do piłkarzy czy tenisistów. U mnie nawet po dwudziestu sezonach harowania niekoniecznie jest tyle gotówki, że można leżeć i nie robić nic. Dużo zależy od tego, czy wywalczy się medal w trakcie igrzysk. Potem dostaje się emeryturę. To ułatwia funkcjonowanie. Można liczyć na około trzy tysiące złotych. We freakach na bieżąco pojawiają się nowe pseudogwiazdy i influencerzy.
Błyszczą, robiąc patologię. Zawsze będą mieli oglądalność. Trudno będzie to zakończyć. Dzieci będą szły za nimi. Pay-per-view znakomicie się sprzedaje, a oglądalność jest ogromna. Trzeba przyjąć na klatę takie realia. Nie zamierzam się tym przejmować. Robię swoje. Sportowcy powinni edukować młodzież. Pokazywać, że to, co dzieje się w trakcie konferencji, nie jest normą. W pewnym momencie każdy do tego dojrzeje. Pewnych granic się nie przekracza. Nie można ubliżać, a potem się cieszyć – twierdzi Daniel Rutkowski, zawodnik KSW, który na początku października wygrał pojedynek w trakcie gali PRIME MMA 3.
Małpie zachowanie
Wyzwiska, bluźnierstwa, bójki i groźby? Dzień jak co dzień u freaków. Profesjonalni sportowcy coraz częściej podkreślają, że rozpoznawalne osoby są na scenie jak "małpy w cyrku". Z jednej strony zawodowcy grzmią w wywiadach, że takie zachowanie powinno być karalne, bo ogłupia młodzież. Z drugiej nie mają kłopotu, by na dłuższą metę reklamować własną twarzą freakowe produkty. Te docierają do setek tysięcy Polaków – również tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z "gwiazdami" sieci.
– Gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Około dwudziestu profesjonalistów w sportach walki żyje z samych pojedynków. Reszta musi godzić pasje z prozą życia. Prowadzą kluby, udzielają treningów personalnych. Pieniędzy na co dzień jest mało. Gaże są oczywiście większe w trakcie gal transmitowanych przez telewizję. Można mówić o kwotach rzędu 10 tysięcy. Tę sumę należy podzielić na przygotowania przez trzy miesiące. Poza tym trzeba jeszcze żyć. Dlatego coraz bardziej popularne stają się freaki. Tam nie trzeba się martwić o egzystencję... – przekonuje Sławomir Cypel, prezes Polskiego Związku Mieszanych Sztuk walki.
Z ustaleń kanału Dla Pieniędzy wynika, że honoraria zawodników na galach Fame MMA są szokująco wysokie. Za trwającą 47 sekund walkę z Esmeraldą Godlewską Marta Linkiewicz zarobiła ponad... 200 tysięcy złotych. Godziwie opłacanymi gwiazdami największej organizacji były też Natalia "Natsu" Karczmarczyk, Sergiusz "The Nitrozyniak" Górski, Marek "Lord Kruszwil" Kruszel czy Aniela "Lil Masti" Bogusz. Przedostatni z wymienionych na wygranej walce z Mateuszem "Mini Majkiem" Krzyżanowskim miał zarobić około 300 tysięcy złotych. Natomiast pani Bogusz, pokonując Linkiewicz, zgarnęła około 450 tysięcy złotych.
– Na początku było duże oburzenie co do tych kwot. Trzeba pamiętać, że jako sportowcy z krwi i kości nie jesteśmy zniesmaczeni federacjami. Po prostu najczęściej nie podobają się nam "zawodnicy" na siłę szukający problemów, wyzywający innych. Większość robi tam z siebie pajaców i głupków. Nie dają młodzieży dobrego przykładu. Można też w inny sposób napędzić publiczność. Nie jestem zwolennikiem dymów i wyzwisk. Bardzo źle wygląda to na obrazku. Nie zmienia to jednak faktu, iż gale są przygotowywane na światowym poziomie. To kusi zawodowców, nawet jeśli mają walczyć w innych limitach wagowych czy stylach. Dla niektórych sportowców takie walki to dobre wyzwanie przed zbliżającą się emeryturą. Rekompensata za resztę wymagającej kariery. Ja zaryzykowałem. Opłaciło się. Zacząłem zarabiać więcej pieniędzy. Zapasy nie gwarantowałyby mi tego. Poprawiłem jakość życia. Zadbałem o zabezpieczenie rodziny. Odbiłem sobie poprzednie lata, w których nie dorobiłem się kokosów – komentuje Damian Janikowski, zawodnik KSW i brązowy medalista igrzysk olimpijskich z Londynu z 2012 roku.
To się kiedyś skończy?
Gale freak fightów w Polsce to maszyna do robienia pieniędzy. Trzeba pamiętać, że zawodnicy oprócz podstawowej gaży (należy opłacić podatek) otrzymują również 2 złote za każdy sprzedany reflink z pay-per-view. – Średni zawodnik zarabia za walkę 100 tysięcy. Ktoś 200, ktoś 300. Wydaje mi się, że topowi mogą dostać milion za walkę minus podatki – tłumaczył "Nitro" w Kanale Sportowym. Na występ w tego typu przedsięwzięciu zdecydował się także Artur Szpilka. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych byłych pięściarzy nie krył, że żałował tej decyzji. Po wygranej z Denisem Załęckim był po prostu zażenowany. Mimo to jego konto bankowe po raz kolejny w karierze otrzymało spory zastrzyk gotówki.
– Dostałem tyle samo, ile zarobiłem za walkę w KSW (około 250 tysięcy złotych – przyp. red.). Nie ma żadnej różnicy. Walkę we freakach potraktowałem jako nowe, ciekawe doświadczenie. Nie chciałem siedzieć na dupie. Nie lubię gnić w miejscu. Wolę, jak coś wokół się dzieje i jestem w treningu. Niekoniecznie mam ADHD, ale wiem, że żyję, gdy jestem skupiony. Praca w czasie od walki do walki to najprzyjemniejsze, co się może wydarzyć podczas przygotowań. Nie wiem, czy inni profesjonalni sportowcy będą się tu pojawiać. Jeśli tak, to liczę, że coś dla siebie zyskają – skomentował zawodnik mieszanych sztuk walki.
Coraz więcej osób próbuje zatrzymać freakową karuzelę, ale niewiele wskazuje na to, że to możliwe. Kibice muszą się przyzwyczaić, iż ich ulubieńcy systematycznie będą pojawiać się na kartach walk. Powód? Chęć szybkiego, często bezbolesnego, zarobku. Po raz kolejny bardzo aktualna jest wypowiedź śp. Janusza Wójcika z 1994 roku. Gdy został zapytany o powód odejścia z Legii i rozpoczęcia kariery w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, powiedział wprost: "Kasa, misiu, kasa...".