27 grudnia w wieku 63 lat zmarł Andrzej Iwan. W rozmowie z TVPSPORT.PL wspomina go przyjaciel z boiska w drużynie Wisły Kraków oraz reprezentacji Polski, Marek Motyka. – Wielokrotnie go pytałem, czy nie dałby rady wytrzymać dłużej na trzeźwo. Odpowiadał: Marcyś, ja to kocham, nie umiem żyć bez alkoholu – wyznaje.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Kiedy dowiedział się pan o śmierci dobrego przyjaciela z boiska?
Marek Motyka: – Rozmawiałem przez telefon z kolegą o sprawach świątecznych. W tle miałem włączony jeden z kanałów informacyjnych. Nagle zobaczyłem pasek. "Andrzej Iwan nie żyje". Prawie mi telefon wypadł z ręki. Rany boskie, co się dzieje. Andrzej Iwan? Czy oni się nie pomylili? Niestety, informacja okazała się prawdziwa. Rozłączyłem telefon i zobaczyłem dwadzieścia wiadomości od kolegów. Każdy chciał wiedzieć, co się stało. Ale na razie sam tego nie wiem.
– Nie jest tajemnicą, że Andrzej Iwan zmagał się z różnymi problemami zdrowotnymi. Do tej pory jednak z nich wychodził.
– Zawsze mu się udawało. Dlatego ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. To przecież jeszcze młody człowiek, o rok młodszy ode mnie. Mógł jeszcze wiele zrobić dla sportu i wiele na jego temat powiedzieć.
– Kiedy po raz pierwszy miał pan z nim styczność?
– Miałem okazję go poznać w Kętach, na centralnym zgrupowaniu reprezentacji Krakowa. Byłem jeszcze piłkarzem Koszarawy Żywiec, a on już był w Wiśle i grał z takimi piłkarzami jak Adam Nawałka, Krzysztof Budka, Michał Wróbel i Leszek Lipka. Miałem okazję przyjrzeć się im z bliska. Zawsze kibicowałem Wiśle i jako młody chłopak z Żywiecczyzny, marzyłem żeby tam grać. Andrzej już wtedy robił z piłką, co chciał. I powiem szczerze, że tak wyszkolonego piłkarza w tak młodym wieku nigdy nie widziałem! To, co robił obiema nogami, jak był skoczny, dynamiczny, świetnie dryblował i grał głową robiło na mnie wrażenie. Był ogromnym talentem! Nie był to przypadek, że już jako siedemnastolatek grał z dorosłymi. A wtedy, żeby zaistnieć w Wiśle, trzeba było być "kozakiem".
– W tamtym czasie nie stawiano tak bardzo na młodzież. Nastolatek, żeby się przebić, musiał grać lepiej niż wielu starszych zawodników.
– To prawda, tym bardziej w Wiśle, w której pełno było reprezentantów. A jednak Andrzej znalazł sobie miejsce obok Kazimierza Kmiecika, Zdzisława Kapki, Antoniego Szymanowskiego, Henryka Maculewicza i Stanisława Goneta. W jego roczniku też było sporo utalentowanych piłkarzy, ale to on jako pierwszy dostał szansę. To świadczyło o jego wielkiej klasie i świetnej technice. Nawet w pierwszej reprezentacji nie widziałem tak zdolnego zawodnika. Może Mirek Okoński był porównywalnym talentem, ale nikt więcej.
– Czy wykorzystał swój potencjał?
– Uważam, że nie. Może gdyby w wieku dwudziestu lat wyjechał z Krakowa i poszedł do Lecha albo Widzewa, skąd miał propozycje i uciekł z krakowskiego środowiska, osiągnąłby więcej. W Krakowie jednak był tak uwielbiany i popularny, że każdy chciał z nim posiedzieć, porozmawiać, wypić kielicha. Był świetnym rozmówcą – wesoły, uśmiechnięty, sprawiający wrażenie zadowolonego z życia. Niewątpliwie, był świetnym kompanem do imprez. I nie odmawiał trunków, co sprawiło, że jego talent nie został wykorzystany. Przyszły problemy z treningami... Potem sam się przyznał w książce, że zamiast zdobywać co roku mistrzostwo, wywalczył je tylko raz. Potem w Bochum grał na tyle dobrze, że interesowali się nim działacze Bayernu. Gdyby nie kontuzja, może nawet transfer doszedłby do skutku.
– Wspomniał pan o książce "Spalony", której Andrzej Iwan był autorem wspólnie z Krzysztofem Stanowskim. Jak koledzy z drużyny zareagowali na jego wyznania?
– Niektórzy mieli pretensje, bo były sprawy, których nie powinno się wynosić z szatni. Ale Andrzej miał łatwość do wychwytywania różnych ciekawostek z szatni i z życia, a potem często opowiadał je w towarzystwie, za co był bardzo lubiany. Wspomniał jednak także o sprawach prywatnych. Między innymi o próbach samobójczych, o których nie wiedziałem, choć znaliśmy się przez wiele lat. Otworzył oczy na kilka spraw, które nie były zauważalne.
– Nie każdy jednak umie sobie pozwolić na tak odważną autorefleksję na temat swojego życia.
– Był szczery i nie krył swoich problemów. Mogło się wtedy wydawać, że to go pogrąży. A okazał się człowiekiem, który umie podnieść się z kolan. Za to kibice Wisły ponownie go pokochali. I stał się idolem także młodszej części kibiców.
– Czy pod względem charakteru zmieniał się w trakcie kariery piłkarskiej?
– Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na meczach, zgrupowaniach i treningach. Ale po meczach Andrzej często szedł w swoją stronę. Były wspólne imprezy i wyjazdy, jednak kręcił się głównie w swoim towarzystwie, także między ludźmi bogatymi, którzy go lubili. I niestety często mu stawiali. Sam też był honorowy i stawił innym. Alkohol go pogrążył. Jego ojciec też był zresztą znany z zamiłowania do trunków. Kiedyś Andrzej mi powiedział: martwię się tym, że bez alkoholu nie umiem żyć – to już będzie mi ciążyło do końca życia. Dodał także, że zdaje sobie sprawę z tego, że kiedyś może zapić się na śmierć. Często tak mówił, a ja mu odpowiadałem, żeby nie mówił głupot.
– Jego uzależnienie było widoczne jeszcze gdy był młodym piłkarzem?|
– Gdy gdzieś jeździliśmy, ja zwykle byłem kierowcą. Kolegom jednak zawsze proponował wypić na stacji benzynowej małego "sznapsika". Gdy mu odmawiali, sam szedł pić. Było widoczne, że Andrzej coraz bardziej błądzi i nie może się z tego wyzwolić.
– Po latach panowie wrócili do Wisły Kraków, pracując tam w jednym czasie. Jaki był Andrzej Iwan jako trener?
– Świetnie się spisywał pracując z Adamem Nawałką. Czuł się swobodnie i bardzo trafnie oceniał zawodników, szybko weryfikując ich umiejętności. Dobrze analizował przeciwników, dzięki czemu bardzo pomagał Adamowi w ustalaniu taktyki na mecze. Gdyby nie alkohol, mógł z nim stworzyć duet trenerski na długie lata. Tym bardziej, że Adam próbował go odciągać od imprezowego towarzystwa. Niestety Andrzej nie umiał odmówić. A pracując z zawodnikami trzeba być świeżym, wypachnionym, ogolonym. Wielokrotnie go pytałem, czy nie dałby rady wytrzymać na trzeźwo. Odpowiadał: Marcyś, ja to kocham, nie umiem żyć bez alkoholu. Wszyscy próbowaliśmy go z tego wyciągnąć, ale nikt nie dał rady.
– W ubiegłym roku otrzymał pomoc od Wisły, w której przez krótki czas był zatrudniony jako skaut.
– To była wielka sprawa. Zazwyczaj, jeśli ktoś jest kojarzony z częstym obcowaniem z alkoholem, nie może dostać pracy w klubie. Wisła jednak doceniła jednak to, co zrobił dla niej, ale także zwrócono uwagę na jego fachowość. Każdy się obawiał, że może być różnie, zaufano mu. Niestety Andrzej szybko zrezygnował z tej szansy. Szkoda, bo mogła to być dla niego szansa. Później jeszcze dostał szansę z Wieczystej – od Wojciecha Kwietnia, który lubił go prywatnie i kilka razy pomagał mu w życiu. Wcześniej na meczach Wisły często pytał, gdzie jest Ajwen. Myślę, że Andrzej do końca życia mógł mieć tam spokojną pracę i szacunek właściciela. Tej szansy jednak także nie wykorzystał.
– Jakie ostatnie wspomnienie związane z Andrzejem Iwanem przychodzi panu na myśl?
– W ostatnim czasie nie wiedzieliśmy się często, bo pracowaliśmy w innych miejscach. Widzieliśmy się przy okazji meczów charytatywnych. Andrzej zawsze był chętny, żeby innym pomóc. Najbardziej jednak pamiętam, jak widzieliśmy się na stypie po śmierci Adama Musiała wraz z innymi byłymi zawodnikami. Mówiliśmy: szkoda, że w tak fajnym gronie spotykamy się tylko przy okazji pogrzebów.
– Jakiego Andrzeja Iwana pan będzie wspominał?
– Piłkarzem był wybitnym, ale człowiekiem – skromnym. Żadnym szpanerem, który trzymał wysoko głowę. Wspaniały kolega, który wyjąłby z kieszeni ostatnią złotówkę, gdyby ktoś potrzebował. Zawsze mogłem na niego liczyć, a nasze rodziny się przyjaźniły. Jeszcze we wtorek widziałem się z jego synem Bartkiem na wigilii w Wiśle, rozmawialiśmy. Nie spodziewałem się, że kilka dni później będę rozmawiać z panem na temat śmierci jego ojca.
Marek Motyka (ur. 1958) – były piłkarz między innymi krakowskich klubów: Hutnika, Wisły i Cracovii, a także norweskiego SK Brann, ośmiokrotny reprezentant Polski. Jako trener pracował w pięciu klubach Ekstraklasy: Szczakowiance Jaworzno, Polonii Warszawa, Górniku Zabrze, Polonii Bytom i Koronie Kielce.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.