W Zakopanem trwa pierwsza część mistrzostw Polski seniorów w biegach narciarskich. Na starcie nie pojawiła się główna kadra narodowa, która lada moment zaczyna Tour de Ski. PZN wiedział o tym od dawna, a mimo to feralny termin utrzymano w kalendarzu. – Nie mieliśmy innego wyjścia, te zawody dla klubów to być albo nie być – broni decyzji odpowiedzialny za organizację MP Wojciech Gawor.
O tym, że na trasach zakopiańskiego COS odbywają się jakieś mistrzostwa, wiedzą prawdopodobnie tylko zawodnicy, ich rodziny, trenerzy i działacze Polskiego Związku Narciarskiego. Oczywiście, bez Justyny Kowalczyk czy jakiegoś równie głośnego medialnie następcy trudno oczekiwać, żeby taka impreza przyciągnęła tłumy kibiców. Jednak ta edycja odbywa się wyjątkowo po cichu. Krytycy PZN kpią w Internecie, że zamiast z wolą promocji, czempionat wymyślono tak, jakby próbowano ukryć jego istnienie. I że jego jakość doskonale oddaje stan tego sportu w Polsce. Środowisko ma pretensje, że nawet ogłoszenie lokalizacji imprezy nastąpiło na kilka dni przed pierwszymi konkurencjami. W dodatku dobór terminu wykluczył występ pierwszej kadry narodowej, która w tym czasie szykuje się już do rywalizacji w Tour de Ski. Do Zakopanego przyjechały tylko kluby i kadra młodzieżowa, łącznie – licząc paru Słowaków – zgłosiło się raptem 108 zawodników. A seniorów w tych "MP seniorów" było tylu, że można ich policzyć na palcach rąk. Jakby tego było mało, do dyspozycji była wyłącznie pętla o długości 2,5 kilometra. W programie znalazły się krótkie biegi klasykiem (5 km dla kobiet i 10 dla mężczyzn) oraz 7,5/15 km łyżwą.
Czołówka kadry ma pojawić się dopiero w drugiej części MP – tej marcowej, którą mają gościć Jakuszyce. Tam do rozegrania będą sprinty, sztafety i długi dystans.
– A jeśli nie będzie wtedy śniegu, to kadra nie wystąpi wcale. Ale nie w tym problem. Gorzej, że jeśli faktycznie zima nadal będzie kiepska, to gdybyśmy teraz nie przeprowadzili tych zawodów, wiosną okazałoby się, że nie odbyły się wcale – mówi Jan Winkiel, sekretarz PZN.
Dzielenie biegowych MP na dwie części to już norma. Mamy za mało zawodników, żeby kluby były w stanie podzielić siły swych reprezentantów na wszystkie konkurencje, jeżeli postanowiono by je rozgrywać naraz, np. w okresie tygodnia. Trudno też byłoby wymagać od czołówki kadrowiczów, aby ta stawiła się we wszystkich biegach, mając już w nogach całą zimę startów. Tymczasem wypadałoby, bo to oni gwarantowaliby klubom medale, czyli tym samym punkty rankingowe i w efekcie pieniądze.
– I o to w tym wszystkim też chodzi, żeby mistrzostwa w ogóle rozegrać. Gdybyśmy zaryzykowali i przenieśli je na wiosnę, a następnie odwołali, to oznaczałoby zabójstwo finansów klubów. Tak – czy chcemy, czy nie – działa system sportu młodzieżowego, na tej podstawie, właśnie wyników MP, stypendia wypłacają gminy i inne organizacje – broni decyzji Winkiel i dodaje, że podobny dylemat kalendarzowy istnieje też przy organizacji mistrzostw dla alpejczyków czy nawet skoczków. Z tą różnicą, że ci ostatni są chętnie pokazywani przez telewizję. Dlatego jakoś trzeba ich wcisnąć, ostatnio w termin tuż przed Bożym Narodzeniem.
– W biegach bardzo trudno jest znaleźć dobry termin na mistrzostwa. Zawsze ktoś ucierpi, niestety. Chyba tylko Norwegowie mogą pozwolić sobie na odpuszczenie jednego weekendu PŚ kosztem krajowych zawodów. Inni, jak Polska, muszą jeździć i szukać punktów w elicie – mówi Wojciech Gawor, dyrektor ds. logistyki i programów młodzieżowych.
Główny odpowiedzialny za organizację MP uważa, że grudniowe zawody nawet bez gwiazd mają sens. I że o wszystkim od wiosny wiedzieli trenerzy kadry, czyli Lukas Bauer i Jan Antolec, a wszystko dodatkowo zostało skonsultowane z koordynatorem ds. biegów przy PZN Kamilem Fundaniczem. Nikt – przekonuje Gawor – nie miał pretensji, że terminy kolidują.
– To ciężki temat, ale proszę uwierzyć, że robimy co możemy dla środowiska biegów. Wierzę, że kadrowicze mają tego świadomość. Zresztą, mimo późnego wyboru lokalizacji i okresu, gdy większość miejsc noclegowych jest zajęta przez turystów, zapewniliśmy z zakopiańską szkołą sportową 80 miejsc dla przyjeżdżających klubów. Trenerzy, z którymi rozmawiałem o MP, są zadowoleni, że pomimo wysokich temperatur w ogóle udało się pobiegać i rywalizować. Chętnie zostaliby dłużej, żeby w ogóle być na nartach, bo np. Jakuszyce są obecnie całkowicie niezdatne dla biegówek. Śnieg spłynął, jak prawie wszędzie. W PZN wiemy, że sporo rzeczy da się zrobić lepiej. Niestety w realiach, w których się obracamy, takie mistrzostwa – bez liderów kadry i przedzielone na pół – to wciąż jedyne sensowne rozwiązanie – uważa Gawor.
Mistrzami Polski w biegach klasykiem zostali Weronika Kaleta i Mateusz Haratyk. W piątek dokończenie zawodów – dystanse łyżwą.