| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Nikogo nie kupimy, jeśli nikt nie odejdzie. Sytuacja Legii jest trudna, a musimy też liczyć się z letnim pożegnaniem Josue i Mladenovicia – przyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL Jacek Zieliński, dyrektor sportowy Legii Warszawa. Jak rysuje się najbliższa przyszłość wicelidera PKO Ekstraklasy?
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – W jakiej sytuacji jest Legia Warszawa? Nie jest tajemnicą, że transferowe pole manewru jest i będzie ograniczone przez brak środków.
Jacek Zieliński: – Sytuacja jest trudna, a obecny moment pod względem naprawiania finansów klubu jest wyzwaniem. To wszystko można zrobić, ale nie dokona się tego w trzy-cztery miesiące, lecz w 1,5-2 lata. To czas, kiedy trzeba podejmować racjonalne decyzje, a jednocześnie odnosić dobre rezultaty sportowe, które przełożą się na finanse. W tym jest moja rola ale też Kosty Runjaica, bo obaj mamy wpływ na efektywną grę, choć nie chcemy zapominać o efektowności. Początek rundy jesiennej był siermiężny, ale rozwijaliśmy się i w ostatnich ośmiu-dziewięciu spotkaniach wyglądało to dobrze. Pod względem stylu gry, ale i średniej liczby punktów.
– Czy to nie oznacza, że Legia będzie traciła do przeciwników? Można myśleć o stagnacji? Raków czy Lech są w stanie wydać milion euro na transfer jednego zawodnika.
– Legia nie jest w stagnacji. Od dawna powtarzam, że transfery są dopełnieniem rozwoju drużyny, ale nie jest to jedyny element wpływający na rozwój siły zespołu. Cały czas zapomina się o progresie indywidualnym zawodników. Tak samo jest z rozwojem organizacji czy modelu gry, a w obu aspektach poczyniliśmy spore kroki w ciągu ostatnich miesięcy. Wciąż mamy w tym zakresie rezerwy. Do tego dochodzi temat progresu fizycznego, w którym wykonaliśmy bardzo duży postęp. Wyniki testów sprawnościowych były aż zaskakujące, świetne. I dla mnie, i dla trenera bardzo ważne jest też tworzenie atmosfery. Tę można nazwać rodzinną, ale też wymagającą.
Proces rozwoju drużyny można nieco przyśpieszyć poprzez transfery. W tym aspekcie będziemy zimą trochę ograniczeni. Jednocześnie mamy plany na lato. Nie będą to nabytki warte wielkiej gotówki, ale będziemy chcieli ściągnąć dobrych zawodników, którzy są do pozyskania bez dużej kwoty odstępnego. Ważne będzie również zmieszczenie się w budżecie płacowym, w którym wciąż znajdują się duże rezerwy. Udało się już zaoszczędzić kilka milionów, a uważam, że mamy mocniejszy zespół niż wiosną.
– Gdzie jest obecnie Legia pod względem budżetu płacowego w lidze?
– Podejrzewam, że wciąż zajmujemy pierwsze miejsce w PKO Ekstraklasie. To optymistyczna informacja dla kibiców. Mając tę świadomość, fani nie powinni się tak mocno niepokoić. Pozostaje kwestia efektywnego wykorzystania tych środków. Podpisaliśmy sporo długich kontraktów, więc trzeba też czasu na optymalne zadbanie o te środki. Ktoś musi odejść, by w zamian pojawił się inny gracz i dał większą jakość.
– Bardzo istotnymi postaciami drużyny są Filip Mladenović i Josue. Obu po sezonie wygasa kontrakt z Legią. Jak jawi się przyszłość Serba i Portugalczyka?
– Mamy w drużynie wielu istotnych zawodników, którzy wywierają ogromny wpływ na naszą grę. Mladenović i Josue należą do czołówki także za sprawą statystyk. Wiele wnoszą, ale musimy liczyć się z tym, że potencjalnie będziemy potrzebowali alternatyw. Pracujemy nad tym wraz z działem skautingu. Zależałoby mi, by zostali z nami, ale zdaję sobie sprawę, że mają swoje oczekiwania, wiek i przed końcem kariery mogą chcieć podpisać jeden czy dwa bardzo dobre kontakty. Takie, które zabezpieczą ich przyszłość. Nie jesteśmy w stanie konkurować z klubami z Turcji czy Azji. To nie ta półka finansowa.
Wszystkie kluby PKO Ekstraklasy zarabiają na prawach telewizyjnych nieco ponad 50 milionów euro. Drużyny w Bundeslidze zarabiają ponad miliard, dwadzieścia razy więcej. Nie jesteśmy w stanie płacić pensji nawet na poziomie średniaków w Niemczech. W Azji zupełnie nie liczy się pieniędzy.
– Brzmi to tak, jakby obaj byli dalej niż bliżej pozostania w Legii.
– Patrząc realnie, tak jest. Nie chcę czarować, opowiadać i pozostawiać mnóstwa złudzeń. Żeby obaj zostali, musi się zgadzać dookoła kilka spraw. Jedną z nich jest to, by nie mieli bardzo wysokich ofert z innych klubów. Jeśli tak będzie, to Josue i Mladenović chcieliby u nas zostać.
– Josue to piłkarz, który może wpływać na budowanie drużyny w średnio lub długoterminowym planie?
– Jesteśmy obecnie bardzo zależni od Josue. Aktualne ustawienie i wcześniejsze zmiany spowodowały, że drużyna oraz Portugalczyk czują się na boisku lepiej. Na tych roszadach większe grono zyskało niż straciło. Nasz kapitan był elementem, który przyczynił się do decyzji o wyborze innej opcji taktycznej.
Chciałbym mieć w zespole kilku liderów i zawodników, którzy będą ciągnęli zespół do przodu i właśnie w ten sposób budować skład. Trudno mi sobie jednocześnie wyobrazić, by Josue opuścił Legię zimą. Docelowo? Wyobrażam sobie, że zbudujemy silny zespół bez niego, bo muszę liczyć się z taką alternatywą.
– Czy rolę Josue da się rozdzielić na przykład na dwóch zawodników?
– Na pewno nie da się go zastąpić w skali 1:1. W inny sposób? Na pewno można przenieść ciężar na innych graczy, co może spowodować, że nie stracimy na efektowności i efektywności gry. To może też pozwolić na utrzymanie większych możliwości rozwoju, bo będzie dawało to większą dawkę między innymi rotacji zawodników.
– Do lata pozostaje ograniczone pole działania z budżetem płacowym. Wydaje się, że będziecie najbliżej zrezygnowania z przedłużenia umowy z Mattiasem Johanssonem.
– Cenię sobie tego zawodnika. Ma znakomity charakter, to też inteligentny człowiek. W każdym przypadku musimy brać pod uwagę wiele czynników. Wśród nich są stosunek ceny do jakości zawodnika, jego zdrowie czy wpływ na zespół i wyniki. Nie powiedziałbym, że jego sprawa jest ostatecznie przesądzona.
– Szwedzi twierdzili, że Johanssonem interesuje się AIK Solna. Mógłby odejść zimą, gdyby pojawiła się konkretna propozycja?
– Na Łazienkowską nie trafiła żadna oferta dotycząca Johanssona. Czy mógłby odejść zimą? Miałbym problem z pozbyciem się tak dobrego zawodnika w tym momencie. Także w obliczu celów sportowych, które są przed nami. Chciałbym, by był z nami przynajmniej do końca kontraktu.
– Igor Charatin jawi się jako ten, który mógłby zwolnić część budżetu płacowego. Nie ma z niego wielkiego pożytku, ale zarabia solidnie. Jest szansa, że znajdzie się dla niego klub?
– Rozmawiamy z zawodnikiem i agentem. Prowadzimy trójstronną dyskusję, ale nie jest to temat, który będę poruszał publicznie.
– Odpocznijmy chwilę od kontraktów. Trudno gonić finansami, więc gdzie i jak inaczej Legia może najwięcej poprawić?
– W drugiej części rundy zwiększyły się współczynnik goli oczekiwanych, liczba strzałów i celnych uderzeń czy też głębokich dośrodkowań. Tworzymy wiele sytuacji, ale powinniśmy częściej z nich korzystać. W kwestii bramek i asyst z pewnością więcej może nam dostarczyć Paweł Wszołek. To wynika z tego, że konkretne statystyki wskazują na to, że wygląda podobnie do Mladenovicia. Nic nie stoi na przeszkodzie, by liczby wzrosły. Trochę zależy to też od szczęścia czy adresata zagrania, który może wykorzystać okazję.
Duży potencjał pod tym kątem ma też Maciej Rosołek, który daje nam bardzo dużo. Świetnie gra pomiędzy formacjami i tworzy linie podania, a do tego dochodzi do sytuacji strzeleckich. Miał bardzo dobrą rundę, ale wierzymy, że stać go na jeszcze większą liczbę goli i asyst. Kiedy to się stanie, to zmieni się ogólne zdanie na jego temat. To gracz, który potrafi zdobywać bramki. Robił to na każdym poziomie i nie inaczej będzie w Legii.
Kapustka dał jesienią sygnał, a jeśli wróci do formy z wiosny 2021 roku, to będzie grał jeszcze lepiej. Może dostarczać gole, asysty, ale też zapewniać mądrość w regulowaniu tempa gry. Ma doświadczenie i widzę potencjał do dalszego rozwoju. Nie inaczej jest z Maikiem Nawrockim, który nas zadowala, ale daje też wiedzę, że może zrobić postęp w aspekcie motorycznym. Ma za sobą wiele urazów czy kontuzji, a jeśli wejdzie na odpowiedni poziom fizyczny, to jego gra znajdzie się na dużo wyższym poziomie. Z kolei Makana Baku przegrał rywalizację z Wszołkiem, nie było mu łatwo, ale ma wiele do tego, by dostarczać Legii znacznie więcej. Nieco stracił na zmianie systemu, bo to zwłaszcza skrzydłowy, ale ma doświadczenie z wahadłem. Potrzebuje trochę czasu na adaptację, ale będzie mógł nam dać pole manewru.
Rozbijamy możliwości rozwoju Legii na potencjał poszczególnych zawodników, którzy mają duże rezerwy. Jednocześnie poprawiliśmy się w kwestii stwarzania sytuacji czy budowania ataków. W porównaniu do początku sezonu, robimy to znacznie lepiej. Jest synergia w wysokim pressingu, który funkcjonuje na dobrym poziomie. Mamy też rezerwy. Tak jest w fazach, w których chcemy stosować wysoki pressing, ale możemy też odpoczywać. To można robić posiadając piłkę na połowie przeciwników. Jest tutaj pole do poprawy. Drugą rzeczą jest ulepszenie obrony niskiej, co stosujemy rzadko. Jeśli zorganizujemy to skuteczniej i pojawi się większa pewność, to też da nam to szansę odpoczynku, bez większego ryzyka straty piłki.
– Dużo rozmawiamy o rozwoju indywidualnym zawodników. W jaki sposób wpływa na to Kosta Runjaic i jego sztab? To coś, co da się zauważyć, a przykładem niech będzie nawet Bartosz Slisz.
– To złożony proces. Większość ludzi, kiedy słucha o rozwoju indywidualnym zawodników, ma przed oczami po prostu dodatkowe jednostki treningowe, a to jedna ze składowych. Jeśli mamy dobrze sprofilowanych zawodników, to wiemy, czego wymaga się od nich w trakcie gry na danej pozycji. Znamy też zalety i wady poszczególnych graczy. Slisz? To terminator od strony fizycznej i ambicjonalnej. Ma wiele inteligencji w grze defensywnej. Prezentuje wysoki poziom. Ma za to rezerwy w kontekście dystrybucji podań, jakości wyborów i wykonania. Pracujemy nad tym w trakcie zajęć indywidualnych i między innymi za to odpowiada Aleksandar Rogić, który wraz z asystentami tworzy plany zajęć skrojone pod konkretnych piłkarzy.
Dochodzi też kwestia treningów i ich jakości. Myślę tu o merytoryce zajęć, jak i poziomie wszystkich zawodników. Jeśli byłoby kilku odstających graczy, to nigdy nie udałoby się wykreować wysokich wymagań dla najlepszych czy nawet tych będących w środku stawki. Tacy piłkarze nie mogliby się poprawiać. Rozmawialiśmy ostatnio o tym z Kostą Runjaicem i uznaliśmy, że mamy kilkunastu zawodników z wysoką jakością, a pozostali nie obniżają jakości treningowej, bo nie odstają od grupy.
To wszystko sprawia, że piłkarze rosną z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Do tego dochodzi też kwestia częstotliwości grania, ale większość utalentowanych graczy regularnie pojawia się na boisku. W tym gronie są Tobiasz, Nawrocki, Rosołek, Slisz czy Muci, który akurat wybiega na murawę nieco rzadziej. Kibice zawsze zapamiętują jedną czy dwie spektakularne lub nieudane akcje. Tak samo jest z dziennikarzami, choć to normalne, bo nie da się obiektywnie ocenić 22 zawodników z dwóch stron. Zawsze zapamiętuje się coś, co w jakikolwiek sposób odbiega od normy. Trenerzy mają tę przewagę, że robią dokładne analizy i czasem okazuje się, że gracze wyglądają lepiej lub gorzej w kontekście tej pierwszej oceny.
Jestem zadowolony z poziomu rozwoju naszej młodzieży. Jednocześnie doświadczeni zawodnicy wchodzą na maksymalne pułapy możliwości. Dobrze wygląda Jędrzejczyk, a pełnię możliwości znów pokazuje Mladenović. Bardzo ważną postacią jest też Josue.
– Skoro zahaczamy o Jędrzejczyka to wracamy do tematu umów. Co z nowym kontraktem reprezentanta Polski? Podobne pytanie mogę kierować w kwestii Kapustki.
– Rozmawialiśmy z Jędrzejczykiem, także już wcześniej. Uzgodniliśmy, że w trakcie zgrupowania w Turcji ustalimy szczegóły. Sądzę, że jest też szansa, że właśnie tam podpiszemy nową umowę z Kapustką. Wszystko jest na dobrej drodze, by to sfinalizować, bo od kilku tygodni negocjowałem z jego agentem.
– Na dobrej drodze jest też temat Igora Strzałka? W jego kontekście słyszy się o różnych planach na przyszłość.
– Negocjacje trwają od kilku tygodni i zbliżamy się do konsensusu. Dla jasności powiem, że nie chodzi o kwestie finansowe. To kwestia stworzenia odpowiednich perspektyw na przyszłość. Rozważałem różne opcje, bo szkoda, żeby nie miał okazji do regularnej gry na dobrym poziomie. Ma potencjał i umiejętności, które sprawią, że nie powinien odstawać na tle Ekstraklasy, lecz może nawet
Pewnymi akcjami pozytywnie zaskakiwać kibiców i trenera. Ale to na razie moje predykcje, które być może dopiero się zweryfikują w rundzie wiosennej.
Jesienią było mniej możliwości, by tacy juniorzy otrzymywali szansę. Praktycznie omijały nas kontuzje, a dział atletyki doskonale funkcjonował w pracy prewencyjnej z zawodnikami. Potrzebne było też zgranie zespołu, więc możliwość rotacji była ograniczona. Na tym ucierpiał też Strzałek, ale to wciąż 18-letni gracz, który dobrze rozwija się u boku takich zawodników jak Kapustka czy Josue i jeszcze przyjdzie jego chwila.
– W jego przypadku realne jest wiosenne wypożyczenie?
– Rozglądałem się w tym temacie, nieco nawet działałem. Pojawiło się zainteresowanie dwóch klubów z PKO Ekstraklasy. Byli chętni, by pomóc nam w rozwoju zawodnika, ale finalnie okazało się, że Kosta Runjaic chce go zatrzymać.
– Ktoś inny może się szykować na wypożyczenie? Może Cezary Miszta?
– Taka myśl zrodziła się ze względu na to, że przydałaby mu się regularna gra. W trakcie takich rund można zebrać też wiele doświadczenia, które jest nie do przeceniania.
– Mocną rundę ma za sobą Kacper Tobiasz. Jest szansa, że już zimą odejdzie z Legii?
– Nie ma możliwości, by rozstał się z nami przed końcem sezonu.
– To inaczej: jest szansa, że sprzedacie zimą zawodnika, który regularnie gra?
– Gdyby pojawiła się dobra oferta, to trzeba by się nad tym zastanowić, biorąc pod uwagę sytuację finansową klubu. Jednocześnie nie pojawiła się żadna zadowalająca propozycja. Nie brakuje za to zapytań. Największe zainteresowanie jest w kontekście Tobiasza. Są kluby, które podpytują o Nawrockiego. Jeden zespół z MLS sondował za to kwestię Rosołka. Fakt jest taki, że od zapytania do sprzedaży droga jest bardzo daleka.
– Macie jakieś widełki finansowe? Przykładowo: nie sprzedacie Tobiasza za mniej niż siedem milionów euro, a Nawrockiego przynajmniej za pięć?
– Docelowo można sobie przyjmować takie założenia, ale ważny jest moment sprzedaży zawodnika. Tobiasz pewnie będzie warty kilka milionów, ale na razie ma za sobą kilkanaście meczów w Ekstraklasie. Jak można myśleć o takich kwotach? Wiemy, że ma talent i jest dobry, ale wartość można zbudować. Na razie ma za sobą pobyt z kadrą na mundialu, ale w perspektywie są europejskie puchary, które też wpływają na budowanie kwestii finansowych. Fakt jest taki, że Tobiasz nie spieszy się z wyjazdem. Kibice go uwielbiają i w drugą stronę działa to tak samo.
Wydawało się przed sezonem, że Miszta tworzył sobie markę i logiczniej będzie go nadal budować. Latem doszło jednak do mocnej rywalizacji, a potem też do przemyślanej decyzji sztabu trenerskiego. Są w tym wszystkim ranni, bo Czarek jest bardzo wartościowym bramkarzem, a do tego dochodzi Hładun. Szkoleniowcy mieli do dyspozycji trzech bardzo dobrych golkiperów i wybrali jednego z nich, a teraz możemy myśleć o kolejnych ruchach.
– Transfery do klubu, a właściwie potrzeby, są dość oczywiste. Mowa o środkowym obrońcy, „ósemce” oraz napastniku.
– Tak. Chcemy też rozważyć kilka ruchów wewnątrz drużyny. Sądzę, że Yuri Ribeiro ma potencjał, by dobrze radzić sobie jako stoper grający bliżej lewej strony. Możliwe, że dodanie jeszcze jednego gracza do formacji obronnej będzie potrzebne. Przymierzamy się też do wahadła w związku z sytuacją Mladenovicia. Do lata, konieczne może być ściągnięcie gracza na tę pozycję.
Do tego dochodzi kwestia alternatywy dla Josue, czyli pozycja numer dziesięć. Mamy wiele szóstek, za to małą rywalizację pośród ósemek. Myślę o graczach o profilu Bartka Kapustki.
– Dużo mówimy o lecie, ale co z zimą?
– Jeśli nikt nie odejdzie, to nikogo nie ściągniemy. Nie chcę i nie mogę poczynić ruchu w stylu, że kogoś pozyskamy, a potem przez dwa miesiące będziemy starali się wypchnąć innego gracza. Gdyby to się nie udało, to zawaliłbym sprawę pod kątem budżetu płacowego.
– Kibic Legii powinien się nastawić, że zimą nie zobaczy żadnej informacji o transferze nowego zawodnika?
– To jasne, że wyobraźnia kibiców rozpala się przy transferach, ale nawet z ich strony pojawiały się opinie, że było za dużo zmian w kadrze w ostatnich latach i straciliśmy stabilizację. Może to będzie ewenement?
– Opinia publiczna się na was zezłości…
– Liczę się z tym. Jednocześnie wierzę, że wszyscy zapomną o tym, gdy zobaczą dobrze grający zespół. Może brak transferów będzie kłopotem względem oczekiwań kibiców, ale nie mam wpływu na opinie. Dodatkowo nie możemy bazować na zdaniu środowiska, pozostaje to przyjąć na klatę. Naszym usprawiedliwieniem mogą być tylko wyniki. Miałbym łatwiejsze zadanie, gdybym mógł ściągnąć dwóch zawodników już zimą, a nie dokonywać pięciu transferów latem. To byłby płynniejszy proces, który byłby jednocześnie łatwiejszy do przeprowadzenia.
– Legia negocjuje obecnie z jakimś zawodnikiem?
– Sondujemy kilku zawodników, by znać oczekiwania i realia. Gdyby pojawiła się jakaś opcja transferu, to moglibyśmy go szybko przeprowadzić.
– Wciąż postępujecie zgodnie z letnim schematem, kiedy szukaliście zawodników znających Ekstraklasę?
– Szukamy zawodników odpowiednich profilowo i charakterologicznie. To jest najważniejsze.
– Transfery wprost z naszej ligi są możliwe?
– Jest kilku ciekawych zawodników, ale wielu z nich trzeba zaliczyć do kategorii nieosiągalnych. Najlepsi grają w konkurencyjnych klubach.
– To spójrzmy na jeszcze inny kontekst. Kamil Glik kończy latem kontrakt we Włoszech. Możliwe, że rozejrzy się za opcją powrotu do Polski. Jego pozyskanie mogłoby być realne dla Legii?
– Bardzo cenię tego piłkarza, ma świetny charakter. Jednocześnie ma swoje lata. Szukamy obrońcy o innym profilu. Chcemy w grze drużyny wysokiego pressingu, dużej intensywności i zostawiania przestrzeni za linią defensywną. Potrzebujemy głównie szybkich zawodników. Może być jeden wolniejszy, ale to tyle.
– Mundial był dla was opcją do obserwacji graczy?
– Nie możemy tam zbyt wiele zobaczyć. To nie ta półka finansowa.
– Jakie kierunki szczególnie obserwujecie w kontekście skautingu?
– Zawsze ciekawym kierunkiem była Portugalia. Najlepszych zawsze zabierają trzy czołowe kluby, ale kiedy ktoś wyróżniający się zostaje, to można pomyśleć o takim kandydacie pod kątem Ekstraklasy. Szwajcaria i Austria to także interesujące rynki, choć priorytet zawsze ma tam Bundesliga. Spoglądamy też na Amerykę Południową i Japonię, choć to trudno dostępne lokalizacje.
W Japonii jest wielu obcokrajowców, to zwłaszcza Brazylijczycy. Jednocześnie miejscowi, jako nacja, to ciekawy materiał ludzki. Często są tam zdyscyplinowani zawodnicy, którzy są chętni do pracy. Ale pojawiają się tam kłopoty pod kątem finansowym. Uczymy się takich rynków, ale dostrzegamy możliwość zaistnienia na nich.
Rozglądamy się zwłaszcza za zawodnikami z kartą na ręku. Czasami jednak płacąc kwotę transferową, można doprowadzić do przenosin w tańszy sposób niż z teoretycznie darmowym graczem. To też kwestia oczekiwań dotyczących pensji czy kwoty za podpis przy umowie. Tak czy inaczej, potrzebne są do tego pieniądze.
– Może zarobicie chociaż w formie pieniędzy za transfery byłych graczy? Liczycie na 10 procent z kolejnych przenosin, na przykład, Juranovicia? To kwota, która trafi na transfery?
– Na pewno trafi do klubu. Trzeba też pamiętać, że istnieje budżet transferowy, ale i płacowy: dla zawodników i sztabu, a to nie są też małe środki. Gdzie dokładnie trafią fundusze? Ja dostaję zakres budżetu, zarządzam nim, ale go nie ustalam. Śledzenie sytuacji Bereszyńskiego czy Juranovicia nic nam nie daje. Jeśli coś się zimą dokona, to wtedy będziemy o tym myśleli. Mogę potwierdzić, że w przypadku Chorwata mowa o 10 procentach od różnicy między kwotami transferów.