Dwa konkursy, dwa zwycięstwa. Halvor Egner Granerud został królem niemieckiej części 71. Turnieju Czterech Skoczni i przed austriackimi etapami rywalizacji jest w komfortowej sytuacji. Dawid Kubacki i Piotr Żyła zajmują kolejne miejsca w klasyfikacji. Choć przewaga Norwega jest wielka, to jeszcze nic nie jest przesądzone. Po biało-czerwonych widać lekki niedosyt. Dlatego sztab Thomasa Thurnbichlera czeka trudna misja: nie pozwolić sobie poczuć, że coś się przegrywa.
>> WARTO PRZECZYTAĆ: TRENER TURECKICH SKOCZKÓW O REALIACH PRACY NAD BOSFOREM [WYWIAD]
Mógł nie wygrać kwalifikacji i atakować z dopiero szóstej pary, mógł odpuścić trening. Ale kiedy przyszło mu skakać o stawkę w zawodach, dwa razy nie pozostawił złudzeń. Halvor Egner Granerud w Garmisch-Partenkirchen potwierdził, że jego wyskok formy w Oberstdorfie nie był dziełem przypadku albo chwilowej mocy. Norweg – aktualnie najpiękniej skaczący zawodnik w Pucharze Świata – umocnił się na pozycji lidera 71. Turnieju Czterech Skoczni. Uciekł daleko, ale wciąż nie na tyle, aby nie udało się go złapać.
Mimo że Dawid Kubacki w noworocznym konkursie był trzeci, Piotr Żyła szósty, a Kamil Stoch ósmy, to w ekipie biało-czerwonych trudno o całkowitą radość.
Halvor Egner Granerud królem Niemiec. 15 metrów przewagi to sporo
– Jeżeli spojrzymy na sytuację w konkursie, to te zawody wyszły nam dobrze. Jeśli jednak ocenić ranking TCS, to oczywiście, formalnie rzecz ujmując straciliśmy sporo punktów. Ale to nie znaczy, że składamy broń – tuż po zawodach powiedział na antenie Eurosportu Thomas Thurnbichler.
Kiedy sztab na chłodno oceni to, co stało się na Olympiaschanze, pewnie dojdzie do wniosku, że to był kolejny udany dzień w biurze. Bo był. Cieszy nie tylko stabilność Dawida i skoki Piotrka na czołówkę, nawet jeśli słabsze technicznie, ale również fakt, że kontakt z elitą coraz śmielej łapie Kamil. Zresztą, jego odczucia najlepiej oddaje reakcja po drugim skoku. Choć równie dobrze mógł smucić się, że nie zaatakował podium, to jednak po lądowaniu uniósł w górę zaciśniętą pięść. Stał się powtarzalny, na wyższym pułapie niż dotychczas. A to fundament, na którym tej zimy można wciąż sporo zbudować. Co więcej, jest jeszcze Paweł Wąsek. 23-latek stał się już tak stałym elementem drugich serii w PŚ, że wyniki na trzecią dziesiątkę zaczynamy uznawać za nie oddające jego poziomu sportowego. To wszystko jest znakomitym kapitałem ekipy Thurnbichlera. Niezależnie od chwilowego niedosytu, którego odczuwanie potwierdził nawet Kubacki. I który było w niedzielę widać po Austriaku.
KLASYFIKACJA 71. TCS PO NIEMIECKIEJ CZĘŚCI:
1. Granerud 616,1 pkt
2. Kubacki -26,8
3. Żyła -40,1
4. Lanisek -51,4
5. Geiger -57,6
6. Wellinger -57,8
…
8. Stoch -67,3
20. Wąsek -128,9
47. Hula -437,7
54. Habdas -526,9
Oczywiście, biało-czerwoni jechali na tournée z nadziejami na końcowy sukces. I to, że ten się oddalił, z pewnością może być kamieniem w bucie. Punktowa przewaga Graneruda nad drugim Kubackim to już 26,8 punktu. Trzeci Żyła, który w niedzielę spóźnił drugi skok i stracił sporo punktów także po kiepskim lądowaniu, jest już za liderem aż o 40,1 pkt. To w przeliczeniu na odległość odpowiednio 15 i 22 metry. Złoty Orzeł – jak by nie zaklinać rzeczywistości i dmuchać w telewizory – się oddala, do tego Żyła dał się doścignąć Anże Laniskowi.
Bergisel bywa złośliwa, czasami ktoś nie dopnie wiązania. Tu karty wciąż są na stole
Uczciwie oceniając, nawet jeżeli do końca zostały jeszcze cztery skoki i w każdym Granerud lądowałby dużo bliżej, to nadrobienie strat będzie trudne. Co więcej, nie tylko przed Słoweńcem będzie trzeba się bronić Ale nie wolno zapominać, że to są skoki. W sezonie 2016/17 jednak też wydawało się, że Daniel Andre Tande będzie szalenie trudnym przeciwnikiem dla Stocha, tymczasem w finale w Bischofshofen zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Spadł na bulę i ledwo uratował końcowe podium. Wielu – w tym Granerud – poległo już również na Bergisel.
Nikomu nie warto życzyć wpadek, niemniej szczególnie Innsbruck bywa selektywnym, niekiedy niesprawiedliwym obiektem. O ile zawody tam w ogóle dojdą do skutku, bo przed rokiem – przypomnijmy – pogoda zupełnie storpedowała ten przystanek tournée.
Trudna misja Thurnbichlera – utrzymać wiarę. Ale po to właśnie wziął do sztabu specjalistę
Przed Thurnbichlerem i jego sztabem trudny moment. Mimo że szanse na wygranie Turnieju się oddalają, to on i jego asystenci muszą utrzymać w grupie optymizm – nie tylko licząc po cichu, że coś u rywali niespodziewanie się odwróci. Bo nawet gdyby los uśmiechnął się do biało-czerwonych, to oni sami będą musieli utrzymać energię, aby wykorzystać daną szansę. Punkty w TCS same się nie zbiorą, a porażka albo sukces będzie zależała od nawet tak drobnych elementów jak zachwiane lądowanie, o czym w niedzielę przekonał się Żyła. Drugą sprawą jest sam Puchar Świata. Niezależnie od aspiracji i marzeniu wygrania przez Thomasa imprezy we własnej ojczyźnie (to z pewnością kwestia ambicjonalna), TCS jest przecież dostarczycielem punktów do klasyfikacji generalnej. W tej polskie akcje wciąż stoją świetnie, ale nadal nie na tyle, aby Kubacki – wciąż posiadacz żółtego plastronu – mógł czuć się w pełni bezpiecznie.
– Wiem, że po to pracuję, aby wygranie kryształowej kuli było możliwe. Ale wiem też, jak długi jest sezon i ile w nim można nadal zrobić lub nie zrobić – trzeźwo oceniał po Engelbergu sam zainteresowany. TCS nie raz w przeszłości odwracał losy tej rywalizacji. Pozwalał uwierzyć albo wzbudzał wątpliwości. Nastawienie mentalne w tym maratonie, na które los Złotego Orła ma spory wpływ, będzie jednym z podstawowych aspektów. Na szczęście od tego w naszym sztabie jest odpowiedni człowiek. To m.in. po taką pomoc Thurnbichler zaprosił do współpracy psychologa Daniela Krokosza.
Trzeci konkurs 71. TCS 4 stycznia na Bergisel. W poniedziałek kadra już w Innsbrucku spotka się z dziennikarzami.