Reprezentacja Polski czeka na nowego selekcjonera. Wciąż jednak nie wiadomo, kto zastąpi Czesława Michniewicza. – Moim zdaniem potrzebna jest mocna ręka, ktoś, kto byłby dla tych piłkarzy autorytetem – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL Jacek Bąk, 96-krotny reprezentant kraju.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Kto według pana byłby najlepszym kandydatem na selekcjonera reprezentacji Polski?
Jacek Bąk: – Wolałbym, by był to Polak, ale nie wiem czy udźwignie on ciężar pracy z zawodnikami tego poziomu. W mediach pojawia się sporo informacji dotyczących tego, że to piłkarze rządzą tą drużyną. Powinno to wyglądać inaczej. Piłkarz powinien grać i wykonywać polecenia trenera. Kto nie zostałby nowym selekcjonerem, nie może dać sobie wejść na głowę.
– Sporo mówi się o Vladimirze Petkoviciu, który przez lata prowadził reprezentację Szwajcarii.
– Musimy być świadomi jednego – niezależnie od tego, jak wielki kontrakt dostanie nowy trener, to nie mamy gwarancji, że awansujemy na mistrzostwa Europy i będziemy prezentować piękną piłkę. To, czy nowy trener zarobi milion, dwa czy dziesięć nie da żadnej gwarancji. Moim zdaniem potrzebna jest mocna ręka, ktoś, kto byłby dla tych piłkarzy autorytetem. Mówiono chociażby o Marku Papszunie, ja zastanawiam się za to nad Janem Urbanem. To człowiek o fajnym dorobku piłkarskim, być może okazałby się właściwą osobą.
– Nowy selekcjoner będzie musiał też chyba zrobić wszystko, by poprawić klimat wokół kadry...
– Delikatnie mówiąc, to wszystko wygląda średnio. Dużo mówiono o stylu, w trakcie meczu z Argentyną liczyliśmy bramki, kartki. Ostatecznie, cel osiągnęliśmy, ale radości nie było zbyt wiele.
– Po mundialu więcej mówiono o premii obiecanej przez premiera niż o wyniku.
– To wszystko było niepotrzebne. Wiemy, w jakim momencie jesteśmy, co dzieje się u naszych sąsiadów, na Ukrainie. Ludzie w naszym kraju mają poważne problemy, a nagle pojawia się temat wielkiej premii dla i tak zamożnych piłkarzy. Zawodnicy powinni zostawić to od razu. Później pojawiały się kolejne doniesienia. Zbieranie kont i inne sprawy... To brzmiało już śmieszne, ale można było uniknąć całego zamieszania. Teraz przez jakiś czas ludzie mogą podchodzić do reprezentacji z nieufnością. To wszystko naprawdę było zbędne i również miało wpływ na przyszłość Czesława Michniewicza.
– Wypowiedzi Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego po meczu z Francją były potrzebne? Jasno deklarowali, że chcą innej, ofensywnej gry.
– To oczywiste, że piłkarze z ataku czy pomocy wolą grać ofensywnie i strzelać gole. Gdy zapytasz o to Kamila Glika czy innych obrońców, na pierwszym miejscu postawią defensywę. Trzeba zastanowić się nad tym, jakich ludzi mamy i czy stać nas na wysokie ustawienie. Pamiętam Euro 2008, gdy miałem 35 lat. Też grałem wysoko, ale gdyby nie Artur Boruc, to pewnie wrócilibyśmy z dziesięcioma straconymi golami.
– Jak za kilka lat będzie postrzegał pan kadencję ostatniego selekcjonera?
– Bardzo dobrze, zrealizował wszystkie cele. Na awans do 1/8 finału czekaliśmy 36 lat i wreszcie to osiągnęliśmy. Potem więcej mówiono jednak o sprawach pozaboiskowych, nie było merytorycznej dyskusji chociażby o taktyce... Osobiście zostawiłbym Michniewicza na stanowisku. Zaznaczyłbym, że pewne rzeczy trzeba zmodyfikować, ale kontynuowałbym tę współpracę. Wydaje mi się, że decydujący wpływ mieli piłkarze, którzy zwolnili selekcjonera.
– Sporo mówi się o ewentualnym zatrudnieniu szkoleniowca spoza Polski. Pan współpracował z Leo Beenhakkerem, ale ostatnim selekcjonerem-obcokrajowcem był Paulo Sousa. Zachowanie Portugalczyka powinno być przestrogą?
– Porównanie Beenhakkera z Sousą to jak porównanie dnia do nocy. Beenhakker jako trener zapisał piękną kartę. Wygrywał mistrzostwa Hiszpanii z Realem Madryt, był selekcjonerem reprezentacji Holandii. Trudno porównywać jego CV do tego Sousy. Portugalczyk nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia, olał nas. Pocieszające może być to, że chyba drugi raz nie trafimy na takiego człowieka.
– Selekcjoner z zagranicy będzie potrzebował czasu.
– Wiadomo, że... to nie będzie Polak. Na pewno nie będzie miał takiego rozeznania wśród naszych piłkarzy. Jego wiedza o polskiej piłce będzie mniejsza. W takiej sytuacji trzeba będzie rozważyć dokoptowanie do sztabu polskich asystentów. Beenhakker mógł liczyć na podpowiedzi Adama Nawałki, Bogusława Kaczmarka i Dariusza Dziekanowskiego. To mocno pomogło.
– Jak duże zmiany trzeba przeprowadzić w drużynie przed eliminacjami? Czy dalej widzi pan w kadrze miejsce dla Grzegorza Krychowiaka czy Kamila Glika?
– Zmiany i ewolucja są potrzebne. Co do Glika czy Krychowiaka, to w mediach jest na ich temat sporo dyskusji. Uważam jednak, że ze swoim doświadczeniem mogą jeszcze tej drużynie pomóc. Być może nie w każdym spotkaniu i nie w pełnym wymiarze czasowym, ale ja bym z nich nie zrezygnował. Inna kwestia to to, czy byliby w stanie zaakceptować taką rolę. Zobaczymy, jaki pomysł będzie miał na to nowy selekcjoner.