Bartosz Bereszyński drugą część sezonu spędzi w barwach SSC Napoli. Ekipa Luciano Spallettiego jest liderem ligowych rozgrywek i coraz pewniej zmierza po pierwszy od 1990 roku triumf na boiskach Serie A. – Trafić do zespołu, który lada moment może sięgnąć po scudetto i być jego częścią, takie coś pozostaje na całe życie – mówił w rozmowie z TVPSPORT.PL Tomasz Lipiński, ekspert ligi włoskiej.
To bez wątpienia był jeden z najgłośniejszych transferów z udziałem reprezentanta Polski w ostatnich sezonach. Bartosz Bereszyński, na zasadzie sześciomiesięcznego wypożyczenia, trafił z Sampdorii do Napoli. Lider Serie A ma opcję wykupu bocznego obrońcy. Jeżeli się na to zdecyduje, będzie musiał pozyskać kadrowicza z ekipy ze Stadio Luigi Ferraris za 1,8 mln euro.
– Jest to pewnego rodzaju forma nagrody za to, co do tej pory zrobił na włoskich boiskach. Jeżeli Giovanni Di Lorenzo zachowa ten stan zdrowia i formę, którą imponuje od początku sezonu, to nie wygląda to za różowo dla Polaka. Niemniej, trafić do zespołu, który lada moment może wywalczyć mistrzostwo Włoch i być jego częścią, takie coś pozostaje na całe życie – podkreślił Tomasz Lipiński.
– Czy Polak będzie żelaznym rezerwowym? Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Jako przykład można podać sytuację Arkadiusza Milika, który miał być jedynie zmiennikiem Dusana Vlahovicia w Juventusie, a tymczasem Polak jest obecnie napastnikiem numer jeden i to wokół niego najwięcej kręci się w zespole Massimiliano Allegriego. Zatem różne są przypadki – powiedział nasz rozmówca.
– Dla zawodników Luciano Spallettiego absolutnym priorytetem jest Serie A. Liga Mistrzów to jest jakiś tam kwiatek do kożucha i nikt nie będzie rozdzierał szat, jeżeli zespół odpadnie z tych rozgrywek. W tej chwili nie ma lepszej drużyny we Włoszech. Azzurri to najlepiej, najładniej grająca ekipa. Mająca najwięcej rozmachu, rozwiązań, najgłębszą ławkę rezerwowych. Same "naj". Jeżeli nie spalą się od strony mentalnej, to powinni odzyskać tytuł po 33 latach przerwy – stwierdził Tomasz Lipiński.
Nasz rozmówca porównał obecną sytuację Bartosza Bereszyńskiego do tej, w jakiej znalazł się Marcin Wasilewski, który był członkiem mistrzowskiego składu Leicester City z sezonu 2015/2016, mimo że na boiskach Premier League zaliczył wówczas zaledwie cztery występy.