| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Rok temu rewelacja ligi. Zespół domykający serię 10 zwycięstw z rzędu, będący postrachem największych i aspirujący do medalu najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz to nawet nie cień tamtej Legionovii. To klub, który po miesiącach organizacyjnego i sportowego kryzysu znika z siatkarskiej mapy Polski. A przy okazji, do siatkarskiego grobu, zabiera ze sobą pieniądze niespłaconych do dziś zawodniczek i pracowników klubu.
16 stycznia 2022 roku. IŁ Capital Legionovia Legionowo gra u siebie z Budowlanymi Łódź. Po trzech setach przegrywa 1:2, ale w wielkim stylu wraca do gry, w tie-breaku wygrywa dwie najważniejsze piłki w meczu i zwycięża. Dziesiąty raz z rzędu. Już wtedy nikt nie ma wątpliwości. Zespół Alessandro Chiappiniego, zbudowany na siatkarkach z wielkimi aspiracjami, będzie liczyć się w walce o najwyższe cele.
14 stycznia 2023 roku. Mija rok bez dwóch dni, kompletnie przebudowana drużyna Legionovii przegrywa 11. starcie w Tauron Lidze. 11 spotkań, 11 porażek, bilans setów 3:33. Sportowo i organizacyjnie klub nie jest gotowy na najwyższą klasę rozgrywkową. Mimo tego po meczu zawodniczki idą do swoich kibiców i dziękują im za wsparcie, bo mają świadomość, że klub przekroczył rubikon. Stopniowo topiący się przez ostatnie miesiące okręt w końcu spada na dno i zakopuje w mieliźnie, z której nie ma już wyjścia. Legionovia parę dni później wycofuje się z rozgrywek Tauron Ligi.
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Sport staje się tylko dodatkiem, gdy w grę wchodzą duże pieniądze, jakie klub jest winien zawodniczkom i pracownikom klubu. Liczne problemy, których efektem jest wycofanie Legionovii z Tauron Ligi, to jednak nie tylko pokłosie działań w ostatnich miesiącach. Trzeba spojrzeć głębiej.
Jedną z osób, które pytamy o kulisy stopniowego finansowego upadku klubu, jest trener Alessandro Chiappini obecnie prowadzący ŁKS Commercecon Łódź, a w latach 2019-2022 będący u steru drużyny z Legionowa. Jak przyznaje, drobne kłopoty z pieniędzmi pojawiały się już wcześniej.
– Od mojego pierwszego sezonu w klubie były pewne problemy, ale sytuacja zdawała się pod kontrolą. Pod koniec pierwszego roku w Legionowie, jak pamiętam, pojawiło się wobec mnie 2-miesięczne opóźnienie, które zostało uregulowane przed rozpoczęciem nowego sezonu. W drugim sezonie sytuacja była porównywalna. Największe kłopoty zaczęły się w ostatnim sezonie – mówi.
– Spędziłam tam trzy ostatnie sezony, podczas których wypłatę "na czas" mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Chociaż myślę, że nawet to byłoby przesadą. W poprzednich sezonach spłacano nas z wielomiesięcznym opóźnieniem, więc wszyscy naiwnie wierzyliśmy do końca, że tym razem będzie podobnie – wtóruje Chiappiniemu w rozmowie z nami kapitan Legionovii z zeszłego sezonu – Izabela Lemańczyk.
Przełomowy okazał się sezon 2021/2022. Wówczas problemy finansowe zaczęły się zwiększać. Zespół grał jednak dobrze. W lidze walczył o czołowe miejsca, a w Pucharze Polski przegrał dopiero w finale. Gra była jednak odwrotnością tego, co działo się za kulisami.
Mimo tego klub zapewniał, że z czasem sytuacja wróci do normy. – Padało dużo słów i obietnic, ale wiele razy termin był przekładany – mówi Chiappini. – Dostawałyśmy zapewnienia, że mimo trudnej sytuacji, będzie ona na pewno rozwiązana. Nie było jednak żadnych konkretnych informacji – to z kolei słowa Darii Szczyrby. – Wszyscy byliśmy bardzo cierpliwi, wiele razy w przeszłości szliśmy klubowi na rękę podpisując różnego rodzaju porozumienia. Zapewniano nas: jeszcze chwila, bo czekamy na zaległą transzę od sponsora albo, że nowy sponsor jest już prawie podpisany… W każdym razie pieniądze zawsze były w drodze. A przynajmniej tak słyszeliśmy – przyznaje Lemańczyk.
– Jako kapitan tego zespołu odbyłam w ciągu ostatnich trzech lat wiele trudnych rozmów, które w większości dotyczyły oczywiście finansów. Wielokrotnie informowałam zarząd o tym, że dziewczyny muszą pożyczać pieniądze, żeby zapłacić za czynsz lub studia. Najczęściej słyszałam, że mam poprosić zespół o jeszcze chwilę cierpliwości. W pewnym momencie było mi głupio przed dziewczynami i przed sztabem, bo nikt już nie wierzył w słowa, które przekazywałam… Wtedy zaczęłam prosić o to, żeby prezes przychodził do zespołu osobiście informować o kolejnych potencjalnych terminach spłat, ale niestety robił to bardzo niechętnie, prawie wcale – dodaje siatkarka.
Legionovia ostatecznie skończyła sezon 2021/2022 w Tauron Lidze na piątym miejscu i z długą listą długów wobec pracowników. Zaległości były i są bardzo różne. Trener Chiappini przyznaje, że w trakcie sezonu dostał tylko jedną pensję, a drugą już po nim – latem.
– Klub posiada wobec mnie znaczne zaległości finansowe, które sięgają zeszłego sezonu. Wobec lekceważenia przez klub problemu oraz braku odpowiedzi na przedsądowe wezwanie do zapłaty złożyłam pozew do sądu. Ostatecznie od listopada mam tę kwotę zasądzoną, ale nie widzę realnych szans na egzekucję. Nie podpisałam z klubem żadnej ugody, ani listu czystości [dokument potwierdzający, że klub nie ma zaległości wobec zawodniczki – przyp.aut.] na koniec sezonu. Od początku próbowałam zainteresować sprawą PZPS oraz Komisję Licencyjną Ligi, niestety te wykazały się biernością oraz w moim odczuciu nie podjęły odpowiednich działań na czas – tak z kolei sprawę komentuje dla nas Maja Tokarska.
Jedną z form rozwiązania sytuacji miało być porozumienie podpisane z klubem po sezonie. Termin płatności minął jednak wraz z końcem ubiegłego roku, a zobowiązania nie zostały uregulowane.
– W ciągu ostatnich lat wielokrotnie zawierałam ugody z klubem. Ostatnia została podpisana chwilę przed startem obecnego sezonu. Dokładniej mówiąc były to porozumienia notarialne z poddaniem się egzekucji przez klub. Wiedzieliśmy, że bez tego nie otrzymają licencji i wierzyliśmy w to, że jeśli zespół przystąpi do rozgrywek, będziemy mieć szansę na odzyskanie swoich pieniędzy. Teraz wychodzi na to, że przedłużyliśmy sobie tylko nadzieję… – opisuje Lemańczyk.
– Zarówno PLS, jak i PZPS były informowane przez nas o zaistniałej sytuacji. Poza tym sam fakt niepodpisania przez nas listów czystości w maju powinien wzbudzić podejrzenia. Nikt się z nami nie skontaktował aż do momentu, gdy nasi agenci oraz prawnicy wyszli z inicjatywą rozwiązania tego problemu. Odbyło się to tuż przez rozpoczęciem ligi. Zastanawiam się co by się stało, gdybyśmy sami nie próbowali rozwiązać tej sytuacji? PZPS na naszą prośbę wstrzymał wydanie klubowi licencji do momentu otrzymania przez nas podpisanych porozumień, które dawały nam szanse na odzyskanie zaległości. Środki miały spłynąć od sponsora oraz z ministerstwa sportu z racji występów zespołu w europejskich pucharach. To była jedyna szansa dla klubu na dalsze istnienie oraz dla nas na odzyskanie naszych pieniędzy. Sponsor nie zapłacił nic, najwyraźniej pieniądze z ministerstwa też nie dotarły – dodaje 32-letnia libero.
Długi już w tamtym momencie były znaczące, a przecież wraz z nowym sezonem przyszły kolejne zobowiązania. Sytuacja z czasem nie ulegała zmianie. Na brak pieniędzy skarżyli się już nie tylko pracownicy klubu niespłaceni za sezon 2021/2022, ale też ci, którzy od tej kampanii zaczęli reprezentować barwy Legionovii Legionowo.
Jednym z poszkodowanych był związany z klubem od 2016 roku trener Paweł Kowal. O rozwiązaniu z nim umowy poinformowano w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia. – Zapewnienie ze strony klubu były tuszowane. Sytuacja, w jakiej się znalazłem i to, jak zostałem potraktowany, wynika z tego, że moja cierpliwość się kończyła. Nie akceptowałem sytuacji, w jakiej się znalazłem. Nie mogłem dłużej czekać. Wypowiedzenie, które dostałem z klubu, było tylko zatuszowaniem pewnych spraw. Ktoś sobie nie radził z sytuacją, a próbował dalej pokazywać swoją władzę. Brak szacunku dotyczył mnie, moich poprzedników i zawodniczek. To się powinno zmienić – mówi w rozmowie z nami.
– Prezesa na sali nie było. Spotkań z nim też nie. Nasze relacje w pewnym momencie się rozeszły, więc kontaktu między nami właściwie nie było. Problemy się nawarstwiały, więc nasze drogi zaczęły się rozchodzić. Nie przypominam sobie rozmów z prezesem, które mogłyby w jakimś stopniu nakierować sytuację na lepsze tory – opowiada. A kwestia zaległości? – One narastały z miesiąca na miesiąc i teraz tego naprawdę jest sporo – mówi krótko.
Do sprawy odniósł się prezes zarządu Legionovia S.A. – Konrad Ciejka. W magazynie "7. strefa" w Polsacie Sport opowiedział o powodach finansowego upadku klubu.
– Nikt się tego nie spodziewał. My również. Bardzo łatwo jest oceniać z perspektywy komputera, nie znając wszystkich szczegółów dotyczących funkcjonowania klubu. Iza Lemańczyk dużo mówiła o braku płatności, natomiast przypominam, że miasto Legionowo cały czas wspiera siatkówkę w mieście i chce nas dalej wspierać w działaniach. Chciałbym zdementować przede wszystkim jedną rzecz: to nie jest tak, że dziewczyny nie dostawały w ogóle żadnych środków na życie. Miały podpisane umowy stypendialne z miastem. Rozumiem, że to część wynagrodzenia, ale to było dobrych kilka tysięcy złotych miesięcznie, za które można było żyć i funkcjonować. Rozumiem obecny żal i rozgoryczenie oraz to że w kontraktach były inne kwoty. Ja też czuję żal. To też nie jest dla mnie łatwa sytuacja, bo dołączyłem do istniejącego projektu po kilku latach i zastałem klub z dużymi problemami finansowymi. Próbowaliśmy wybrnąć z zaistniałej sytuacji i problemów finansowych. Iza Lemańczyk, Maja Tokarska czy Ala Grabka były z nami przez trzy lata. To nie jest tak, że przyszły na jeden sezon i nie dostały wynagrodzenia. Przez ostatnie dwa sezony rozliczyliśmy się z dziewczynami w stu procentach. Zaległości są z ostatniego sezonu. I tak jak w poprzednich latach, mieliśmy rozliczyć je na początku następnego sezonu. Z wszystkimi podpisaliśmy porozumienia w sprawie spłat, mając w zanadrzu długoterminowy kontrakt ze sponsorem, z którego wywiązał się w stu procentach w sezonie 2021/22. Natomiast w obecnym sezonie nie otrzymaliśmy od naszego sponsora tytularnego ani złotówki – mówił. Jak zaznaczyła nam jednak Maja Tokarska, z nią porozumienia nie zostały podpisane.
Jak przyznaje prezes Ciejka, jeszcze przed sezonem budżet klubu miał pozwalać na pokrycie zobowiązań. Sytuacja zmieniła się jednak w jego trakcie. Związane to było z brakiem finansowania ze strony źródeł, które miały zapewnić klubowi stopniowe zmniejszanie długów.
– Trudno powiedzieć, z jakich przyczyn tak się stało. Sponsor powiedział, że nie da nam ani złotówki. Podpisaliśmy w końcu porozumienie o rozwiązaniu tego kontraktu. Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Powiedziano nam, że albo podpisujemy porozumienie, albo spotykamy się w sądzie i nie dostaniemy ani złotówki. W perspektywie mamy więc jakieś pieniądze zawarte w tym porozumieniu. Oczekuję, że sponsor się wywiąże i będziemy mogli część zobowiązań spłacić. Przed początkiem sezonu zaplanowany budżet pozwalał na spłatę większości zobowiązań. Nie zostały one jednak uregulowane wobec naszych zawodniczek i wierzycieli – mówił Ciejka.
A jak sytuacja wygląda obecnie? – Mamy ponad dwa miliony złotych długu. Mniej więcej półtora miliona złotych zobowiązań wobec zawodniczek i trenerów oraz około miliona złotych innych zaległości – przyznał prezes.
– Prawdopodobnie będziemy musieli ogłosić upadłość spółki, bo nie będziemy w stanie pokryć świadczeń wobec sponsorów i innych związanych z nami ludzi. Przed sezonem mieliśmy umowę na trzy lata z naszym sponsorem tytularnym. Wszystko było ustalone co do spłaty zobowiązania. Był przygotowany plan na wszystko. Obniżyliśmy wynagrodzenia członkom zarządu do płacy minimalnej, którą otrzymywaliśmy tak naprawdę od przypadku do przypadku. To nie jest tak, że ja zarabiam 20 tysięcy złotych miesięcznie i wkładam sobie do kieszeni – mówił.
Fakty zatem są takie, że długi pozostają bardzo duże, a perspektywy ich spłacenia niewielkie. Historia klubów, które w ostatnich kilkunastu latach musiały wycofać się z najwyższej klasy rozgrywkowej, też nie napawa optymizmem. Wiele siatkarek i pracowników klubów do dziś nie dostało należnego wynagrodzenia. Jak sytuacja wygląda obecnie i jakie są szanse na otrzymanie choćby części należności?
– Mamy już przeterminowane porozumienia, które musimy oddać do sądu, aby dostać klauzulę wykonalności. Możemy przy pomocy komorników dochodzić swoich wierzytelności. Nie wiem jednak, na ile to będzie możliwe, na ile starczy i dla kogo. Mamy nadzieję, że pieniądze, które są zadeklarowane przez sponsora, spłyną i będą rozdysponowane między wszystkich dłużników. Moim zdaniem całości nie jesteśmy w stanie odzyskać. I trudno powiedzieć, jaką część się może udać. Nie wiemy, jaka jest kwota od sponsora, ani co klub posiada. To wszystko robota sądu i komornika. Wszyscy dali klubowi szansę na to, żeby było lepiej. Ja też rozumiem w pewnym sensie prezesa, bo może zdarzyć się tak, że któryś sponsor nie zapłaci. Można wtedy iść z nim do sądu, ale to nie zmienia faktu, że on nadal nie zapłaci – tłumaczy nam agent Jakub Dolata.
Poszkodowani zaczynają już działać. Sprawy mają być kierowane do związku, a także przechodzić przez sąd. Na tym etapie trudno wyrokować jednak jaki będzie ich finał.
– Wiem, że nie będzie łatwo odzyskać pieniędzy, ale z adwokatem mamy wiele pomysłów. Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która wytoczy działa, tylko będzie ich więcej. To, co zrobili prezesi klubu, jest najprostszym wyjściem z sytuacji i odwróceniem plecami do całej sytuacji. Sprawa będzie kierowana do związku. Zajmuje się nią mój agent, ma moje pełnomocnictwa, więc na pewno na dniach dołączę do tych osób, które zostały pokrzywdzone i oszukane. Bo to jest jawne i świadome oszustwo. Tak się po prostu nie robi. Osoba, która to robiła, była świadoma swoich czynów i powinna ponieść ich konsekwencje – mówi trener Paweł Kowal.
– Przykre jest to, że kolejny klub znika z siatkarskiej mapy Polski, do tego z zadłużeniem wobec zespołu. Oczywiście, siatkówka to nasza pasja, ale także praca. Podpisując umowę na daną kwotę zawodniczka nie powinna się martwić, czy będzie miała za co opłacić w danym miesiącu mieszkanie. Kwestie pieniężne nie powinny w ogóle zaprzątać głowy w trakcie sezonu. Tutaj też jest kwestia systemu, jak zapobiegać takim przypadkom? W lidze francuskiej, jeśli klub nie będzie w stanie opłacić zespołu, to po sprawie w sądzie zaległe pieniądze i tak trafiają do zawodniczek. W Polsce niestety nie zawsze tak to wygląda… – opowiada Szczyrba.
Przypadek Legionovii Legionowo to nie ewenement. Podobnych historii polska siatkówka w ostatnich latach widziała co najmniej kilka. Może czas zatem, żeby kolejne tego typu wydarzenie położyło kres nieodpowiedzialnemu, bądź niefortunnemu kierowaniu polskimi klubami w siatkówce? – Myślę, że ta sytuacja, jako że jest to któraś z kolei, będzie precedensem. I będzie się jeszcze wokół tego dużo działo – kończy Kowal.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.