Było zupełnie inaczej niż przed rokiem, gdy po rejteradzie Paolo Sousy trzeba było na gwałt szukać selekcjonera. Wtedy nie było ani czasu, ani przyzwolenia kibiców na selekcjonera z zagranicy, tak duże było oburzenie po zachowaniu Sousy. Kilkanaście miesięcy później biało-czerwonych obejmuje inny Portugalczyk, ale na narodowości cechy wspólne się kończą.