| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Francisco Ramos to nowy nabytek Radomiaka Radom. Portugalczyk w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o wyjątkowej relacji, która łączy go z Bruno Fernandesem, swoich piłkarskich początkach i trudnych momentach. Zdradził, co sprawiło, że postanowił dołączyć do radomskiej drużyny i wyjawił, kto najbardziej pomógł mu w procesie aklimatyzacji.
Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Na samym początku chciałbym porozmawiać trochę o twoim dzieciństwie, bo ty wychowałeś się w małym miasteczku w Portugalii. Povoa de Varzim jest kilkukrotnie mniejsze niż Radom. Jak wspominasz ten czas?
Francisco Ramos, piłkarz Radomiaka Radom: – Tak, tam się urodziłem i wychowałem. To akurat miejscowość położona niedaleko od Porto. Miejsce z duszą. Dziesięciu, jedenastu piłkarzy stamtąd gra w dobrych europejskich klubach. Przygodę z piłką zacząłem w tamtejszym klubie, Varzim SC. Później w wieku 10 lat zostałem zawodnikiem akademii Porto. Byłem tam łącznie przez ponad dziesięć lat. Miałem kilka klubów w seniorskiej karierze, a teraz jestem tutaj. Tak potoczyła się moja droga.
– Jak daleko jest z Porto do Povoa de Varzim?
– Pięćdziesiąt minut jazdy.
– Czyli ta zmiana klubu w wieku dziesięciu lat to nie było dla ciebie jakieś trudne doświadczenie, bo wciąż byłeś blisko domu.
– Ja się tam nawet nie przeprowadziłem. Codziennie dojeżdżałem pociągiem. Wciąż mieszkałem z rodzicami tylko musiałem tam jeździć na treningi.
– W jaki sposób zostałeś dostrzeżony przez Porto?
– Po prostu dostrzegli mnie w meczach Varzim. Zobaczyli, że jestem jakościowym zawodnikiem i wzięli mnie. Tak jak powiedziałem, grałem tam przez wiele lat i to były najlepsze lata mojego życia.
– Mówiąc o najlepszych latach twojego życia, masz na myśli, że to właśnie w Porto rozwinąłeś się najbardziej jako piłkarz?
– Tak. W Portugalii to marzenie, żeby zagrać w Porto. Jestem szczęśliwy, bo wystąpiłem w czterech meczach pierwszej drużyny. To dla mnie było coś niesamowitego. Dla mnie jako sportowca to były najlepsze lata.
– Co zrobiło na tobie największe wrażenie, gdy dołączyłeś do klubu?
– Myślę, że ta cała organizacja. Porto to jednak jeden z największych klubów, także w Europie. Warunki, profesjonalizm, stadion. Każda osoba odpowiedzialna za najmniejsze rzeczy. To zdecydowanie robiło wrażenie. To świetny klub, który ma świetnych kibiców. Ludzie na ulicy cię poznają. W tamtym czasie czułem się wielkim piłkarzem.
– Czułeś, że jesteś blisko tej największej sceny futbolowej na świecie?
– Zdecydowanie tak. Gdy grałem w pierwszej drużynie, miałem dwadzieścia lat. Widziałem przed sobą ogromną przyszłość. Teraz jestem tutaj, ale cały czas staram się iść swoją drogą i wzrastać jako piłkarz. Jestem z tego zadowolony.
– Oprócz tych rozegranych meczów byłeś także rezerwowym w meczu Porto w Lidze Europy. Ostatecznie jednak nie zdołałeś na stałe przebić się do pierwszego zespołu. Najpierw zostałeś wypożyczony, a następnie sprzedany. Jakie okoliczności towarzyszyły twojemu odejściu?
– Pojechałem na mistrzostwa Europy U21, które odbywały się w Polsce. Później Porto zmieniło trenera. On stwierdził, że lepiej będzie dla mnie, jeśli odejdę na wypożyczenie do innego klubu. Wtedy zgłosiła się po mnie Vitoria Guimaraes. Poszedłem, bo to także jeden z pięciu czołowych klubów w Portugalii. Podobnie jak Porto, ale nie aż tak duży. Byłem tam łącznie przez dwa lata. Miasto było piękne. Później zostałem wypożyczony do ekstraklasowej Santa Clary. Następnie grałem w Nacionalu. Na początku też w pierwszej lidze, ale ostatnio w drugiej, ponieważ spadliśmy. Teraz jestem tutaj.
– W przeszłości w Porto występowało wielu wybitnych graczy. Miałeś kogoś, kogo podziwiałeś i kto był dla ciebie takim boiskowy wzorem?
– Ja sam grałem tam z wielkimi piłkarzami jak Hector Herrera, Danilo czy Oliver Torres. Nie miałem jedna jednego konkretnego zawodnika, od którego się uczyłem. Patrzyłem na wszystkich i od każdego zaczerpnąłem coś wartościowego. Obserwowałem, jak zachowują się na boisku, co robią z piłką, co bez piłki, a potem próbowałem robić na boisku to samo.
– A który trener w twojej dotychczasowej karierze dał ci najwięcej? Przy którym zanotowałeś największy progres?
– Myślę, że ten, który nauczył mnie najwięcej, to Luis Castro, który obecnie pracuje w Botafogo. Jose Peseiro dał mi natomiast szansę gry w pierwszej drużynie Porto. Julen Lopetegui był jednak ważniejszy, bo z nim przepracowałem dwa okresy przygotowawcze. Tutaj nie ma jednego, któremu zawdzięczam wszystko, każdy z nich dał mi jakąś cześć, która sprawia, że jestem takim piłkarzem.
– Lopetegui przez pewien czas był nawet pierwszym trenerem Realu Madryt. Dostrzegałeś w nim coś specjalnego, co predestynowało go do pracy na najwyższym poziomie?
– Myślę, że miał wyjątkową osobowość i mentalność. To Hiszpan. Hiszpanie mają niezwykle bogatą kulturę piłkarską. On miał rozległa wiedzę na temat taktyki, treningu. Wiele razy mi pomógł. Dawał mi niezwykle mądre wskazówki dotyczące gry. Jestem wdzięczny, że mogłem go poznać.
– Wspominałeś, że po tym okresie spędzonym w Porto zostałeś wypożyczony do Vitorii Guimaraes. To tam dopiero zacząłeś regularnie grać i po raz pierwszy na poważnie spróbowałeś seniorskiej piłki?
– Tak, bo w Vitorii była też spora presja ze strony kibiców.
– To tak jak w Radomiu (śmiech)!
– Tak, wiem (śmiech). W pierwszym sezonie w Vitorii graliśmy w Lidze Europy z naprawdę dobrymi drużynami jak Marsylia, Salzburg oraz inne zespoły z Turcji. To było dla mnie bardzo dobre doświadczenie. W pierwszym sezonie zagrałem 23 lub 24 mecze. Liga Europy była bardzo ważna. Tak samo pierwszy mecz w portugalskiej ekstraklasie, ponieważ wcześniej miałem ponad sto występów na drugim poziomie rozgrywkowym w Porto B. Pierwsza liga to jednak pierwsza liga. Zawsze jako piłkarz dążyłem do tego, żeby grać na najwyższym poziomie. Dlatego Vitoria była dla mnie ważna. To tam dostałem tę szansę, by grać na tym poziomie regularnie.
– Na czym polegała ta presja ze strony kibiców?
– Dotyczyło to oczywiście wyników, ale to była presja dobra dla piłkarzy. W końcu w piłce nożnej chodzi o rezultaty. Z kolei futbol bez kibiców nie ma sensu. Nie byłby tym samym. Porto miało ogrom fanów. W Vitorii było to samo. Santa Clara i Nacional nie miały tyle kibiców. Na mecze przychodziło ich zdecydowanie mniej. Ja uwielbiam kibiców. Presję czułem od początku mojego życia. Grałem w Porto i też doświadczałem tego z innych stron. Ludzie to oglądają, angażują się emocjonalnie, wydają na to pieniądze, więc mają oczekiwania. To normalne. Ja się z tym dobrze czuję.
– Czyli w Guimaraes kibice nie ganiali cię po mieście?
– Nie, było spokojnie.
– Kontuzja, której doznałeś przed odejściem z Porto i proces rekonwalescencji były jednymi z najtrudniejszych momentów w twojej karierze?
– Tak. Na ostatnim meczu podczas igrzysk olimpijskich w 2016 roku doszło u mnie do złamania w stopie. W tamtym roku byłem na wypożyczeniu w pierwszoligowym Chaves. Po tej kontuzji musiałem jednak wrócić do Porto i tam się leczyć. Proces rehabilitacji był niezwykle żmudny. To był dla mnie naprawdę trudny czas. Najgorsze, że jesteś w tym wszystkim praktycznie sam. Codziennie jesteś tylko ty i fizjoterapeuta. Przy długim leczeniu tak naprawdę nawet nie wiesz, kiedy wrócisz. Każdy dzień to walka i ten czas w moim życiu wiele mnie nauczył.
– Kilka dni temu zostałeś oficjalnie ogłoszony piłkarzem Radomiaka. Post na Instagramie został udostępniony przez samego Bruno Fernandesa, kapitana Manchesteru United. Na tej podstawie w mediach pojawiło się nawet kilka artykułów. Możesz zdradzić, jak obecnie wygląda twoja relacja z Bruno?
– Grałem z Bruno w młodzieżowej reprezentacji Portugalii przez cztery lata. Braliśmy udział w mistrzostwach Europy U21, które zostały rozegrane w Polsce. Później pojechaliśmy także na igrzyska olimpijskie. Stworzyliśmy wzajemnie świetną relację. Nasze żony również. Na tę chwilę jest moim najlepszym przyjacielem. Cały czas śledzi moje poczynania piłkarskie. Akurat wczoraj rozmawialiśmy przez godzinę na FaceTime, pogadałem też z jego dziećmi. Co roku latamy razem na wakacje z naszymi rodzinami.
– Chyba nigdy nie byłem tak blisko piłkarskiego idola (śmiech).
– Nie dziwię się, że jest twoim idolem. To gość o niezwykle mocnym charakterze. Często mi podpowiada pewne rzeczy, a ja go słucham, bo wie, co mówi. Często opowiada mi o tym, co czuje na boisku, gdy z trybun obserwuje go kilkadziesiąt tysięcy kibiców, a on gra przeciwko Manchesterowi City czy Arsenalowi. Gdy o tym opowiada, sam odczuwam te emocje na własnej skórze. To coś pięknego.
– Udostępniając twój post, napisał, że musisz tylko pokazać to, co już potrafisz. Myślisz, że to wystarczy, by zostać liderem drużyny?
– Na pewno ciężko na to pracuję. Po pierwsze chciałbym powiedzieć, że bardzo się cieszę, że tutaj trafiłem i pracuję na to, żeby pomagać drużynie w każdym meczu. Gdy jestem na boisku, daję z siebie wszystko dla zespołu. Wiem, co potrafię, wiem, że mam wystarczającą jakość i teraz muszę to pokazać. Tylko tyle. Chciałbym, żeby ze mną ta drużyną osiągnęła więcej niż dotychczas jej się udało.
– A to prawda, że Bruno kiedyś chciał cię w Manchesterze United?
– (śmiech) Tak, powiedział to w jakimś wywiadzie telewizyjnym. Powiedział, że chce takiego zawodnika jako Francisco Ramos w United. Potem "The Sun" i wszystkie inne gazety na Wyspach o mnie pisały. Ludzie pisali do mnie "przyjdź do Manchesteru, przyjdź do Manchesteru", a to po prostu był żart. Kocha mnie jak przyjaciela i dla niego mógłbym polecieć w każde miejsce na świecie, ale nie jest to możliwe.
– Czy to oznacza, że Bruno Fernandes od kilku dni jest kibicem Radomiaka Radom?
– Zdecydowanie! Może jak będzie miał kilka dni wolnego, to wpadnie do Radomia, żeby obejrzeć jakiś mecz. Też chciał, żebym przyleciał na jakiś mecz do Manchesteru. To jeden z moich najlepszych przyjaciół. Oprócz niego mam jeszcze mojego kuzyna, który gra w Sportingu Lizbona (Luis Neto-przyp.red). Wcześniej grał też w Zenicie St. Petersburg. To środkowy obrońca.
Mam też bardzo dobre relacje z moim tatą, który również grał kiedyś w Varzim. Mój brat z kolei grał przez wiele lat w niższych ligach. Mam kilku innych znajomych, którzy też grają w Premier League. To dlatego, że występowałem z nimi w drużynach młodzieżowych. Portugalia kształci świetnych piłkarzy. W tych młodzieżowych rocznikach jest ogrom utalentowanych chłopaków. Dzięki temu właśnie się spotkaliśmy.
– Na Igrzyskach grałeś w jednej drużynie z Bruno, ale nie tylko. Był też Diogo Jota, Goncalo Guedes i inni zawodnicy, którzy kilka lat później zostali topowymi piłkarzami. Był wśród nich ktoś, na kogo spojrzałeś w młodości i pomyślałeś od razu "wow, on musi zrobić wielką karierę"?
– Bruno. Po raz kolejny podkreślę, że to ze względu na jego mentalność. Za każdym razem chce wygrywać. Na boisku jest niezwykle zaangażowany. To po prostu lider. Miałem przyjemność grać z nim przez cztery lata w młodzieżowej reprezentacji.
– Mówiłeś, że rozmawiacie niemal codziennie. Zapewne poruszacie też sprawy zawodowe. Jak on ocenia przyjście Erika ten Haga i to, co zmieniło się w Manchesterze United pod jego wodzą?
– Nie mówi o tym jakoś dużo.
– Nie kłam (śmiech)!
– Nie, naprawdę! Lubi nowego trenera. To też jest lider. Lubi, gdy inni też są zaangażowania tak jak on, lubi, gdy robią to, co on, dążą do wspólnie nakreślonego celu. To człowiek, który ma swoje zasady, wprowadził dyscyplinę. Bruno się to podoba. On zresztą kocha Manchester, kocha ten klub, tych kibiców i nie szuka w swoim życiu niczego innego. Chce wygrywać z tym klubem największe trofea. To jest jego cel.
– Za trzy, cztery lata możesz zacząć powoli namawiać go na przenosiny do Radomiaka.
– (śmiech) Nie jestem pewien, czy będzie tym zainteresowany! Możliwe jednak, że kiedyś wpadnie do Radomia na jakiś mecz. Będą go w tej kwestii naciskał!
– A ty co doceniasz w nim najbardziej? Myślę o nim jako o przyjacielu a nie o piłkarzu.
– Doceniam całokształt. Doceniam po prostu to, że jest moim przyjacielem. Gdy potrzebuję pomocy, dzwonię do Bruno. Gdy go potrzebuję, on zawsze mi pomoże. To doceniam w nim i w moim pozostałych przyjaciołach. Po prostu są ze mną.
– Porozmawiajmy wreszcie o Radomiaku. Na obozie w Turcji kontuzji doznał Filipe Nascimento. To uraz, który wyklucza go z gry do końca roku. Ty jesteś tym zawodnikiem, który ma go zastąpić jeden do jednego?
– Tak. Gdy tutaj przychodziłem, to zostałem poinformowany, że Filipe może zostać sprzedany do innego klubu. Chcieli mnie i tak wyszło. Filipe to mój stary kolega, bo też grałem z nim w Portugalii. Opowiadał mi o klubie, o drużynie. Jestem przygotowany na wszystko.
– Ty rozwiązałeś swój kontrakt z Nacionalem i trafiłeś tu jako wolny zawodnik. Miałeś kilka innych ofert, więc dlaczego zdecydowałeś się akurat na Radomiaka?
– Oni mnie po prostu chcieli. Zabiegali o mnie, doceniali moje walory piłkarskie, opowiadali mi o planie na moją osobę. To jest istotne, gdy piłkarz czuje się ważny, chciany. Teraz chce się odwdzięczyć klubowi i pokazać, że mogą na mnie polegać.
– Dyrektor musiał cię długo przekonywać?
– Nie. To był dosłownie jeden, dwa dni. Dostałem ofertę, poinformował mnie o takiej możliwości, szybko przemyślałem i tak się tu znalazłem. Cieszę się z tego i mam nadzieję, że przede mną dobry czas.
– Słyszałem, że w adaptacji pomogli ci portugalskojęzyczni piłkarze.
– Tak, to zdecydowanie wszystko ułatwia, bo ja nie rozumiem polskiego. Rozmawiam trochę po angielsku, a w takim przypadku życie w towarzystwie Brazylijczyków i Portugalczyków jest zdecydowanie łatwiejsze.
– Kto jest w takim razie dla ciebie najbardziej pozytywną postacią w szatni?
– Luis Machado jest osobą, z którą dużo rozmawiam. Gdy tutaj przyleciałem, to właśnie on pomógł mi w wielu sprawach. Pokazał mi miasto, pomógł z wynajęciem domu.
– Miałeś okazję dobrze zintegrować się z drużyną, bo dołączyłeś akurat podczas obozu w Turcji.
– Tak, chłopaki przyjęli mnie bardzo dobrze. Drużyna to dobra grupa. Polscy piłkarze także okazali się przyjacielscy i pomocni. Cieszę się, że dzisiaj tworzę z nimi jedną drużynę. Nie mogę już doczekać się meczów. Szczególnie tych, które rozegramy przed własną publicznością.
– Masz świadomość, że polska liga to trochę inna dyscyplina sportu w porównaniu do tego, jak gra się w piłkę w Portugalii?
– Rozmawiałem o tym długo z Oktawianem i z innymi zawodnikami. Mówili, że piłkarze w Polsce są bardzo silni, że to jest fizyczna liga. Mnie to nie przeszkadza. My musimy walczyć tak samo i przewyższyć ich jakością, żeby wygrywać. To mamy robić.
– Jesteś typem piłkarza, który lubi mieć piłkę przy nodze, który kieruję grą, dostrzega i wykorzystuje wolne przestrzenie na boisku do kreowania sytuacji strzeleckich?
– Chyba bym się tak nie określił. Gram na pozycji numer "osiem" oraz "sześć". Zdecydowanie ważniejsze od tego, co wymieniłeś, jest po prostu rozumienie gry. Ja zamierzam wykorzystać tę umiejętność dla dobra drużyny i dawać z siebie wszystko na boisku.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.