| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Tata zaczynał od kopania rowów, był też kelnerem, a potem został informatykiem i międzynarodowym sędzią. Bałem się, że kontuzje będą rodzinną cechą. Kiedy ostatnio kładłem się na stół operacyjny to liczyłem na pomoc, a ostatecznie lekarz wszystko zepsuł. Teraz cieszy mnie każda minuta na boisku, podania, strzały. Chcę pomóc Pogoni w walce o podium – zapowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Alexander Gorgon, gracz szczecińskiej drużyny, która w sobotę zagra z Widzewem Łódź. Transmisja w TVP.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Czym jest tożsamość dla chłopaka z polskiej rodziny, ale urodzonego w Austrii?
Alexander Gorgon: – Urodziłem się w Austrii i tam spędziłem zdecydowaną większość życia. Rodzice wychowywali mnie po polsku, al pewnie łatwiej wysławiać mi się w ładny sposób po niemiecku. Jednocześnie jestem bardzo związany z rodziną. Mimo wszystko znam polskie sprawy i tradycje. Jeśli jednak miałbym zastanawiać się nad nazewnictwem, to prędzej powiem o sznyclu wiedeńskim, a nie o kotlecie schabowym.
– Jak zaczął się austriacki rozdział twojej rodziny?
– Mama z tatą zdecydowali się na emigrację do Austrii w czasach komunizmu. Znam ich opowieści dotyczące tego, że w latach osiemdziesiątych nie było w Polsce najprzyjemniej. Ojciec od razu zaczął robić wszystko, by rodzinie było jak najlepiej. Zaczynał od kopania rowów na ulicy. Potem był kelnerem w hotelu. Z czasem wspinał się coraz wyżej. Finalnie został informatykiem. Podziwiam go za taką drogę i jestem mu wdzięczny, bo zapewnił nam piękne dzieciństwo. Początkowo nie było wielkich środków, a jednak niczego nam nie brakowało.
– Tata Wojciech był też piłkarskim wzorem? W latach osiemdziesiątych grał w Wiśle Kraków i Zagłębiu Sosnowiec. Zdobył też trzecie miejsce na mistrzostwach świata U20. Potem jego karierę zakończyła poważna kontuzja.
– Od małego ciągnęło mnie do piłki. Często wspominał swoją karierę, sukcesy. To był początek fascynacji. Kiedy przechodziłem przez kolejne szczeble w Austrii Wiedeń, to tata zawsze był obok. Jednocześnie zdecydował się na karierę sędziego. Jako główny arbiter prowadził mecze trzeciej ligi, ale w roli asystenta, był ”dwójką”. W tym charakterze regularnie jeździł na poważne spotkania. Tak było w rozgrywkach austriackich, ale brał też udział w spotkaniach Ligi Mistrzów czy Pucharu UEFA. Do tego dochodziły rywalizacje międzypaństwowe.
Pozwiedzał świat, a przy okazji zapewniał mi dawkę pamiątek w postaci koszulek czy piłek. Jedną z nich dotykał nawet Zinedine Zidane. Zawsze miałem kontakt z futbolem, często się o tym dyskutowało i analizowało w domu. Tak zostało do dziś. Tata ma też rolę mojego najlepszego przyjaciela i mentora, który w dodatku jest bardzo obiektywny w swoich osądach.
– Częściej krytykuje czy chwali?
– Pamiętam jedno konkretne wydarzenie. Miałem 14 lat i nie poszło mi zbyt dobrze. Wracaliśmy samochodem i tata mnie spytał: jak się oceniam? Stwierdziłem, że było złe podanie, jakaś strata, ale próbowałem coś wypracować w ofensywie. Nastała cisza. Stwierdził, że to była katastrofa i wymienił mi wszystkie kwestie. Jako dzieciak nie byłem wówczas tak mocno dojrzały, by poradzić sobie z tą krytyką. Rozpłakałem się już w aucie. Odczułem też, że tata zaczął inaczej podchodzić do sprawy.
Nigdy mnie nie okłamywał. Nie mówił, że było dobrze, gdy było źle. Zmienił po prostu sposób ewentualnej krytyki. Potrafił dorzucić nieco neutralnego tonu, który tak mocno nie bolał. Jednocześnie profesjonalna piłka nożna wymaga zahartowania w kwestii krytyki z wielu stron. Cieszę się, że mam z tatą dobrą relację i nigdy nie próbuje mi kadzić. Jest źle? To powie po prostu, że ważne, że wróciłem do domu bez kontuzji. Lubię z nim rozmawiać o futbolu i mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej.
– Kariera piłkarska twojego ojca zakończyła się przez kontuzję. Nie miałeś momentu, w którym pomyślałeś, że z tobą może być podobnie?
– Był taki czas. Szczególnie tyczy się to kontuzji z czasów nastoletnich. Jako 19-latek miałem zapalenie kości łonowej, pojawiły się problemy z mięśniem przywodziciela. Bolało mnie praktycznie wszystko! Wiele mówiono o tym urazie, ale brakowało specjalistów, którzy wiedzieliby jak to leczyć. Miałem wówczas blisko dwuletnią przerwę. To trudny okres w życiu młodego zawodnika, istny dramat! Zamiast się rozwijać i grać, to mi zostawała siłownia i bieganie. Trudno było nie mieć negatywnych myśli. Bałem się, że może to jakaś rodzinna klątwa, bo tata kończył karierę mając 25 czy 26 lat. Udało się wyleczyć, choć po drodze zdarzyła mi się też jeszcze jedna poważna kontuzja. Do tego dochodzą ostatnie problemy zdrowotne już z czasów Pogoni. Nie miałem w życiu zbyt wielkiego szczęścia w kwestii kontuzji.
– Ostatnio było już łatwiej się rehabilitować, bo miałeś doświadczenia z takich sytuacji?
– W pewnym stopniu mi to pomogło. Wiedziałem, że kluczowa jest energia i trzeba włożyć wszystkie myśli w rehabilitację. Nie było też sensu niczego przyśpieszać. Z drugiej strony mowa o kontuzji, przy której liczyłem na pomoc. Kładłem się na stół operacyjny z myślą, że będzie lepiej. Skończyło się tak, że lekarz popsuł wszystko.
Sytuacja po zabiegu była tylko gorsza. W pewnym momencie zastanawiałem się już czy będę w stanie w ogóle truchtać, pograć w tenisa czy pobawić się w ogródku z dziećmi. Tak daleko to zaszło, że przez chwilę nie myślałem już nawet o profesjonalnym futbolu. To było bardzo dołujące. Były momenty, które można nazwać wręcz depresyjnymi, bo nie było wiadomo, jak to się skończy. Jednocześnie przekłada się to na wielką radość z teraźniejszości. Każda minuta na boisku mnie cieszy i budzi wdzięczność. Powiedziałbym, że złapałem profesjonalny luz.
– Doświadczony facet może przez takie przejścia zmienić podejście do piłki?
– Tak. Po prostu łapie się luz. Młody człowiek jest często zawzięty, chce być na boisku jak najdłużej i grać od deski do deski. Każą przebiec 50 metrów? To przebiegnie się 60. Nie chodzi o to, że teraz już mniej się chce czy pojawiają się myśli o obijaniu. Po prostu mam doświadczenie dotyczące tego, że wiem, jak szybko może się to skończyć. Tak, to ostatnia prosta przed zakończeniem kariery. To przyjemny luz dla profesjonalisty. Cieszę się każdym podaniem, strzałem i dniem. Raduje mnie spędzenie czasu w grupie świetnych facetów. Brakowało mi tego pobytu w szatni.
– Jak widzisz swoją rolę w Pogoni po takiej przerwie? Wszystko toczy się krok po kroku, ale ambicja zawsze zostaje.
– Fakt. Ambicją jest powrót do pierwszego składu. Jednocześnie powiedziałem sobie, że jestem gotów na każdą rolę. Sądzę, że potrzebuję kilku tygodni, paru występów w Ekstraklasie, by wrócić na swój poziom fizyczny. Jaka będzie moja rola? Może będę pomagał w momentach, w których będzie szło gorzej? Może dostanę okazję gry od początku? Jestem otwarty na wszystko.
– Trudność rundy wiosennej zwiększa kwestia kończącego się kontraktu.
– Następne dwa miesiące pokażą wiele lub… wszystko. Chcę się zaprezentować jak najlepiej, by pokazać klubowi, że jestem w stanie konkurować o miejsce w podstawowym składzie. Wierzę, że wciąż mogę być opcją dla trenera. Jak to wyjdzie? Zobaczymy, czekam na szansę. Muszę też z czystym sumieniem móc powiedzieć sobie, że mogę pomóc. Jeśli na koniec zrobię rachunek sumienia i ten nie będzie jasny, to dalsza gra może też nie mieć sensu. Na razie czuję wielką ochotę kontynuowania kariery. Tyle włożyłem w całą rehabilitację, że zależy mi na kolejnym sezonie.
– Mimo wszystko wyczuwam, że trochę patrzysz w przyszłość i nie będziesz chwytał się brzytwy, byle tylko dalej grać.
– Jeśli ciało pozwoli, a piłka będzie sprawiała przyjemność, to mogę grać cztery czy pięć lat. Kluczowy jest aspekt wspomnianej przyjemności, bo to pewna podstawa dla człowieka. Zależy mi na tym, by działo się to na profesjonalnym poziomie. Trzecia czy czwarta liga? Nie sądzę, że będzie mnie to bawiło. Wiele zależy od ciała, które sporo w życiu przeszło i zapamiętuje te kontuzje. Sądzę, że na razie jest dobrze i idzie to we właściwym kierunku.
– Alex Gorgon jako trener po zakończeniu kariery – realny scenariusz?
– Patrzę w przyszłość, więc czasem trzeba się zastanowić nad różnymi opcjami. Jeśli przez całe życie grało się w piłkę, to trudno znaleźć odpowiedź na to, czym się interesujesz. Zawsze robiło się wszystko, by na treningu lub w meczu jak najlepiej zaprezentować swoje umiejętności. Myślę, że w przyszłości będzie mi mocno zależało na zrobieniu licencji trenerskiej. To zawsze może się przydać. A czy zostanę szkoleniowcem? Nie wiem. Nie jestem jeszcze w stanie stwierdzić, że to będzie mnie najmocniej bawiło.
– Niektórzy piłkarze najbardziej cenią w trakcie kariery uporządkowanie, pewien rygor i dyscyplinę.
– Nie umiem sobie wyobrazić, że mam życie bez wysiłku fizycznego. Sądzę, że to wpływa na równowagę w moim życiu. Jeśli nie piłka, to znajdę po karierze coś innego. Być może nadejdzie też taki dzień, że będzie się miało wszystkiego dość. Może taki, w którym będzie chciało spędzić się jak najwięcej czasu z rodziną. Życie nie kończy się na piłce nożnej. Myślę, że zaczyna się dopiero po karierze.
Będąc piłkarzem, żyjesz w pewnego rodzaju bańce. Wszyscy się nami opiekują. Potrzebujesz czegoś? Idziesz do kierownika, wykona telefon i całość jest załatwiona. Czas po zakończeniu kariery będzie bardzo ciekawy. Sam jestem ciekaw, jak sobie wtedy poradzę.
– Masz coś, w co uciekasz, by nieco odpocząć od futbolu?
– Nie mam klasycznej pasji. Przede wszystkim poświęcam czas dwójce swoich dzieci. Zawsze znajdzie się coś do zrobienia. Przychodzę do domu i cieszę się tymi momentami. Nie ma czasu, by się smucić, lecz trzeba inaczej funkcjonować, zapewnić im uśmiech.
– Największy aspekt w kwestii niespełnienia to brak meczów w seniorskiej kadrze?
– Brakuje mi tego, nie wyszło z reprezentacją. Zaliczyłem jeden mecz w kadrze Austrii do lat 20. Potem byłem kontuzjowany i uciekł mi potencjalny czas w młodzieżówce. Kiedy z wiedeńskim zespołem zdobyliśmy mistrzostwo, to dostałem powołanie na listę rezerwową. W reprezentacji był wówczas trener, który zawsze stawiał na tych samych i uważał, że nowi potrzebują zbyt wiele czasu, by zrozumieć jego schematy. Nigdy nie dostałem szansy, o której marzyłem, ale co zrobić? Czasem tak bywa.
– Jesteś człowiekiem, który przywiązuje się do miejsc? Rzadko się zdarza, by przez całą karierę być raptem w trzech klubach.
– W każdym klubie byłem długo, bo odnosiłem też sukcesy i miałem dobrą pozycję. Czułem, że jestem ceniony przez ludzi, a to przekładało się na dobre występy. To wpływa na złapanie życiowego balansu. Trudno co pół roku czy rok zmieniać otoczenia i od nowa wszystko poznawać. Sądzę, że ta historia jest całkiem dobra.
– Trafiałeś do Pogoni Kosty Runjaica. Od lata trenerem jest Jens Gustafsson. Łatwo było odnaleźć się po zmianie pewnej epoki w historii szczecińskiego klubu?
– Tak. To taki biznes, że trenerzy się zmieniają. Czasem ma się szkoleniowca, który wszystko widzi w czarnym kolorze, a po nim pojawia się taki, który odmienia perspektywę i przedstawia ją na biało. Nie chodzi mi o porównanie, ale o zobrazowanie, że każdy ma inne podejście do treningów, meczów, analiz czy odpraw. To kwestia poznania się, ale to nie robi problemów żadnemu zawodnikowi.
– Zaczniecie rundę od spotkania z Widzewem Łódź. Da się wskazać jasny cel na wiosnę?
– Chciałbym, by Pogoń skończyła sezon na podium. Dwanaście punktów do Rakowa Częstochowa to przepaść, choć nie można skreślać żadnego scenariusza. Wiele w lidze będzie zależało od jakości startu. Znacznie mniejszą stratę mamy do Legii Warszawa. To tylko trzy "oczka". Marzy mi się mistrzostwo Polski, bo wcześniej triumfowałem w Austrii oraz w Chorwacji. Wyzwanie też jest największe, bo PKO Ekstraklasa jest najtrudniejszą z tych trzech lig.
– To ciekawe zdanie, bo Polacy mają tendencję do mocnej krytyki Ekstraklasy.
– Każdy naród uważa, że to co należy do nich jest słabe czy najgorsze. Mogę porównać ligi w Polsce, Austrii czy w Chorwacji. Wiadomo, że wszędzie są trzy-cztery topowe zespoły. Jednocześnie w Ekstraklasie jest tak, że każdy może wygrać z każdym. Jest osiemnaście zespołów, które wzajemnie sobie zagrażają. Zapewniam, że Polska jest poważnym wyzwaniem dla każdego zawodnika, który przyjeżdża tu grać.
Pogoń Szczecin rozpocznie rundę wiosenną od wyjazdowego spotkania z Widzewem Łódź. Pierwszy gwizdek sędziego w sobotę (28.01) o godzinie 17:30. Transmisja rywalizacji na TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej i przez Smart TV.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.