Dani Alves przebywa obecnie w areszcie tymczasowym po tym jak został oskarżony przez młodą kobietę o gwałt. Do bestialskiego czynu Brazylijczyka miało dojść w klubie nocnym w Barcelonie. Dotychczasowy pracodawca 39-latka – Pumas UNAM najpierw rozwiązał z nim kontrakt, a teraz żąda od niego wielomilionowego odszkodowania.
Śledztwo przeciwko Alvesowi wszczęto na początku stycznia. Piłkarz pojawił się w jednym z barcelońskich komisariatów, aby złożyć wyjaśnienia i został tam zatrzymany. Do gwałtu miało dojść w nocy z 30 na 31 grudnia ubiegłego roku. 2 stycznia policja zarejestrowała skargę kobiety oskarżającej piłkarza o dotykanie. Alves zaprzeczył zarzutom, twierdząc, że nie zna tej osoby.
Były piłkarz Barcelony w stolicy Katalonii spędzał krótkie wakacje po mundialu w Katarze, gdzie wystąpił w meczach z Kamerunem i z Koreą Południową. Tym samym stał się w wieku 39 lat najstarszym w historii reprezentantem Brazylii grającym w mistrzostwach świata.
Alves od wielu lat związany jest z Hiszpanią, gdzie występował w Barcelonie i w Sevilli. Do niedawna był zawodnikiem meksykańskiego klubu Pumas UNAM. Jego niedawny pracodawca w obliczu kłopotów piłkarza rozwiązał z nim kontrakt.
Teraz brazylijski portal uol.com.br poinformował, że Meksykanie zamierzają wyciągnąć poważniejsze konsekwencje wobec Alvesa. Domagają się od niego odszkodowania w wysokości 5 milionów dolarów. Wszystko wskazuje na to, że sprawą niebawem będzie musiała zająć się FIFA.
Władze Pumas UNAM twierdzą bowiem, że Alves naruszył warunki umowy. Według źródła w jego kontrakcie jest zapis, który pozwala Meksykankom ukarać Brazylijczyka. Chodzi o czyn, który jest uznawany za poważne przestępstwo zgodnie z zasadami państwa, gdzie miał się go dopuścić.
To nie jedyne zmartwienia Alvesa. Jego żona Joana Sanz wniosła pozew o rozwód.