Choć Ricardo Sa Pinto wyjechał z Polski już jakiś czas temu, to kibice wciąż mają go w pamięci. Bardziej od znakomitych wyników wspominają jednak kolejne afery z jego udziałem. Podobne zdanie o Portugalczyku zaczynają wyrabiać sobie w Iranie...
I nic w tym dziwnego. Były szkoleniowiec Legii Warszawa, prowadzący obecnie teherański Esteghlal, nie przestaje szokować. Po ostatnim meczu z Mes Kerman znów dał upust emocjom. Sprowokował kilkadziesiąt tysięcy kibiców gospodarzy, samemu wpędzając się w kłopoty.
Jego zachowanie doprowadziło do masowej konfrontacji pomiędzy sztabami szkoleniowymi obu drużyn. Sytuację starał się opanować sędzia, który wyrzucił Sa Pinto z boiska. To nie uspokoiło jednak trybun. Atmosfera na stadionie w Kerman zrobiła się tak gorąca, że Portugalczyk musiał opuszczać murawę w asyście ochroniarzy. Ich obecność nie zdała się jednak na wiele.
W drodze do szatni Sa Pinto nie przestawał prowokować. Unosił pięść w geście zwycięstwa, coraz bardziej rozsierdzając lokalnych kibiców. Nie tylko tych zasiadających na trybunach, ale i tych... dbających o porządek na stadionie.
Jeden z ochroniarzy okazał się bowiem oddanym fanem lokalnego klubu. Gesty Sa Pinto rozwścieczyły go tak mocno, że postanowił przedrzeć się przez kordon i zaatakować trenera Esteghlal. Udało mu się go kopnąć, co tylko pogorszyło sytuację...
Awantura z udziałem Sa Pinto stała się sportowym tematem numer jeden w Iranie. O wyjaśnienie sprawy poprosił prezydent Esteghlal, oburzony wydarzeniami na stadionie w Kerman.
Pomimo niecodziennej końcówki Portugalczyk mógł być zadowolony z czwartkowego spotkania. Jego drużyna wygrała na wyjeździe 3:2, dzięki czemu awansowała na trzecie miejsce w tabeli ligi irańskiej. On sam zadbał za to o swoją gospodarkę hormonalną, dostarczając sobie sporej dawki adrenaliny.