| Piłka nożna / Inne ligi

Turcja. Szokujące wyznanie Karola Angielskiego: asystentowi pierwszego trenera zginęło piętnastu członków rodziny

Karol Angielski (C),
Karol Angielski (L) i katastrofa w Turcji (fot. Getty/PAP)

Od razu jak zbiegliśmy na dół, to zadzwoniłem do klubowego tłumacza, bo nie wiedziałem, co się dzieje. Ludzie z bloku mówili tylko po turecku. Jedyne odgłosy, jakie rozumiałem to "Allah! Allah!". Powiedział mi, że było trzęsienie ziemi i żeby uważać na siebie – relacjonuje Karol Angielski, piłkarz Sivassporu. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o katastrofie, która w ostatnich dniach dotknęła Turcję. 

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Psycholog w klubie Ekstraklasy: jestem im potrzebna

Czytaj też

Anna Cieślak, dotychczasowy psycholog klubowy Radomiaka Radom po meczu

Psycholog w klubie Ekstraklasy: jestem im potrzebna

Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Nie możemy zacząć inaczej. Jak wygląda sytuacja w Sivas? Jesteście bezpieczni?
Karol Angielski, piłkarz Sivassporu: – Obudziliśmy się w poniedziałek około czwartej rano i słyszeliśmy dziwne huki. Jakby ktoś uderzał w ścianę albo kogoś bił. To było takie stukanie ale bardzo głośne. O tej godzinie po przebudzeniu człowiek racjonalnie nie myśli. Przez wizjer zobaczyliśmy, co się dzieje na klatce. Tam ludzie zaczęli się ewakuować, krzyczeli. Lidia (partnerka piłkarza – przyp. red.) powiedziała, że ubieramy się i uciekamy. Ubieramy się? Tak naprawdę wzięliśmy tylko kurtkę, buty w rękę i zbiegliśmy jak najszybciej na dół. Mieszkamy na 14. piętrze. Ostatnie piętro w bloku. Na samej górze było to bardzo mocno odczuwalne, bo czułeś się, jakbyś był na łódce. Wszystkim bujało i dodatkowo te odgłosy z zewnątrz i ludzie, którzy siali panikę. Wszystko się skumulowało. Wychodząc, nawet nie wziąłem telefonu dziewczyny. Gdzieś go położyłem w mieszkaniu, nie myślałem wcale o tym. Dobrze, że chociaż Lidia wzięła mój, bo przynajmniej mieliśmy z kimkolwiek kontakt.

Od razu jak zbiegliśmy na dół, to zadzwoniłem do klubowego tłumacza, bo nie wiedziałem, co się dzieje. Ludzie z bloku mówili tylko po turecku. Jedyne odgłosy, jakie rozumiałem to "Allah! Allah!". Powiedział mi, że było trzęsienie ziemi i żeby uważać na siebie. Stwierdził, że to trzęsienie powinno już być za nami. Poszliśmy za cała grupą sąsiadów do takiej recepcji, która jest całkowicie oddzielnym budynkiem. Siedzieliśmy tam co najmniej dwie godziny. Gdy tam przebywaliśmy, to pomyślałem sobie, żeby wrócić do domu. Zapaliła mi się lampka i poszedłem sprawdzić, czy mieszkanie jest zamknięte. W bloku, w którym mieszkamy, nie ma klamek od zewnętrznej strony ze względów bezpieczeństwa. Wszedłem szybko na to 14. piętro. Po drodze gdzieś na siódmym lub ósmym piętrze zauważyłem jeszcze wystawiony przed drzwiami wózek inwalidzki. Pomyślałem sobie, że taką osobę spotyka dodatkowa tragedia, bo to kolejne problemy z wydostaniem się z budynku. Mniejsza z tym. Był to po prostu przerażający widok.

Wszedłem na górę i zobaczyłem, że nasze mieszkanie jest zatrzaśnięte. Nie mieliśmy do niego kluczy, a z zewnątrz – tak jak powiedziałem wcześniej – nie było klamek. Klucze zostały w mieszkaniu, bo zbiegaliśmy tak szybko, że nawet nie myśleliśmy o tym, żeby je zabrać ze sobą. Wróciłem później na dół, siedzieliśmy tam jeszcze w tej recepcji z godzinę czasu. Zaczęliśmy wypytywać ochroniarza, jak możemy się dostać do domu, ponieważ drzwi były zatrzaśnięte. Na szczęście tak się złożyło, że była tam osoba z firmy, która wstawiała drzwi mieszkalne. Po wszystkim z nami poszła i pomogła. Podważyli po prostu drzwi i tak je otworzono. A co zostaliśmy w mieszkaniu, to szok. Weszliśmy i mówię: "co tak zimno?", a to po prostu od tych wstrząsów aż się balkon otworzył na oścież.

– Jestem zaskoczony. Byłem przekonany, że ty akurat nie doświadczyłeś tego aż tak, bo epicentrum było na południu kraju, a Sivas jest w jego północnej części.
– No tak, bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Na drugi dzień była podobna sytuacja, tylko my byliśmy w sklepie. Odwołano trening. O 10 rano dostałem informację, że nie ma treningu. Wyszliśmy z Lidią, żeby kupić jakieś rzeczy na obiad, bo miasto było nieprzejezdne. Zasypało je śniegiem i auta, która się poruszały, to praktycznie wszystkie wpadały w poślizgi. Nie wiem, dlaczego ludzie tutaj nie są przygotowani do zimy, skoro wiedzą, że co roku są obfite opady. Wyszliśmy więc do sklepu, który jest oddalony o około 300 metrów od naszego bloku. Lidia w sklepie źle się poczuła. Powiedziała, że kręci jej się jakoś w głowie i że coś jest nie tak. Pomyślałem, że to może z głodu, bo nic nie jedliśmy przez kilka dobrych godzin. Wyszliśmy z tego sklepu, wszyscy ludzie rozmawiają przez telefon. Widzieliśmy, że coś jest nie tak. Podeszliśmy do naszego bloku pod tą recepcję i już zobaczyliśmy, że ludzie się znowu ewakuują. Płacz, strach w oczach. Pomyśleliśmy, że pewnie znowu to samo i właśnie podeszła do nas kobieta anglojęzyczna, która przekazała, że znów są trzęsienia ziemi o bardzo podobnej sile i że trzeba się znowu ewakuować, nie można wracać do mieszkania, więc jak wyszliśmy z domu o godzinie 13, to wróciliśmy do niego o 23. Weszliśmy tylko na chwilę, dosłownie na pół minuty, żeby wziąć koce, ładowarkę i paszporty, bo chcieliśmy być gotowi na wszystko.

– W Sivas były ofiary śmiertelne?
– Nie, na szczęście w naszym mieście nie było żadnych ofiar śmiertelnych. Tylko tyle, że były wstrząsy. Większych strat nie było. Dzisiaj jedynie widzieliśmy ulicę, gdzie była dziura. Jedna strona całkowicie nieprzejezdna. Z tej drogi asfalt był po prostu wyrwany.

– Jak wyglądają prognozy na najbliższe dni?
– Kompletnie nic nie wiemy. Trzęsienia ziemi mają to do siebie, że wracają przez 2-3 dni. Trzeba być gotowym, że w najbliższych dniach mogą pojawić się jakieś wstrząsy. Nam oficjalnie nic nie powiedzieli. Jutro mamy stawić się w klubie. Będziemy mieć trening i odprawę. Mają nam powiedzieć, do kiedy trwa przerwa. Z tego co słyszałem, mamy grać mecz ligowy dopiero w następny weekend.

Psycholog w klubie Ekstraklasy: jestem im potrzebna

Czytaj też

Anna Cieślak, dotychczasowy psycholog klubowy Radomiaka Radom po meczu

Psycholog w klubie Ekstraklasy: jestem im potrzebna

Płonący port
Płonący port Iskenderun w prowincji Hatay, gdzie w wyniku trzęsienia ziemi zginęło najwięcej ludzi (fot. Getty)
Nadzieja Radomiaka: Bruno Fernandes chciał mnie w Manchesterze United!

Czytaj też

Francisco Ramos w barwach FC Porto (fot. Getty) oraz podczas wakacji ze swoim przyjacielem Bruno Fernandesem (fot. Instagram/

Nadzieja Radomiaka: Bruno Fernandes chciał mnie w Manchesterze United!

– A jak wygląda sytuacja w przypadku twoich kolegów z drużyny? Masz w zespole kilkunastu Turków, którzy zapewne mają rodziny w różnych częściach kraju.
– Tak, mam kontakt z kolegami z drużyny. Na grupie napisali, że rodzina asystenta pierwszego trenera zginęła niestety w Hatay. Piętnaście osób z jego rodziny. Na dodatek na drugi dzień rozmawiałem z kolegą z drużyny, który mieszka w tym samym bloku tylko że na dole. Powiedział mi, że on w zasadzie nie wiedział, co się dzieje, czy śpi, czy to jest realne, co się dzieje. Generalnie ja też tak miałem. Gdyby dziewczyna nie wstała i nie spojrzała przez wizjer, to myślę, że też ciężko, żebym sam z siebie się obudził. Inny kolega z kolei przespał wszystko, ale on akurat mieszka na parterze. Leke James, który mieszka na piątym piętrze, stwierdził, że nie był świadomy. Nie wiedział, czy śpi, czy to trzęsienie jest naprawdę. Mówił, że czuł się, jakby był na łódce. Leżał, a jego łóżko jakby pływało po całym mieszkaniu. Zamiast się ewakuować, to zaczął się modlić, ale na szczęście nic się nie stało. Blok się nie zawalił. Na drugi dzień wstał, poszedł wziąć prysznic. Wchodzi, a tu nagle "łup". Znowu zaczęły się trzęsienia. Wtedy zrozumiał, że trzeba uciekać. Ubrał się i wybiegł z bloku. Zbiegł na dół do tej recepcji i wtedy mi wszystko opowiedział.

– Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. W Hatay przecież ucierpiał Christian Atsu, o którym było głośno w poniedziałek. Na szczęście przeżył.
– Tak, tam oprócz niego ucierpiał też dyrektor sportowy. Nawet niedaleko Sivas jest takie miasto jak Kayseri, gdzie po prostu budynki się waliły. Nie tak dawno graliśmy mecz w Malatyi. Nie mieliśmy dobrze przygotowanej murawy i nasz klub wynajął tam stadion na mecz. To jest około dwie i pół godziny jazdy autokarem od Sivas. W tym mieście niestety bramkarz zmarł pod gruzami.

– Jak te wydarzenia z ostatnich dni wpłynęły na twoją pracę? Wspominałeś, że odwołano jeden z treningów. Zajęcia zostaną zawieszone na dłuższy czasy czy będziecie normalnie przygotowywać się do wznowienia ligi?
– Na ten moment nie wiemy nic. Dzień po meczu z Besiktasem był wolny, a kolejne dwa dni mieliśmy odwołane treningi ze względu na warunki atmosferyczne. Jutro mamy się stawić w klubie, jeżeli po drodze nic się nie stanie. Będzie też spotkanie, na którym zostaną nam przekazane wszystkie informacje.

– Przejdźmy do przyjemniejszych, piłkarskich wątków. Jesteś w Turcji już ponad pół roku. Zdążyłeś przyzwyczaić się już do tempa na treningach i w meczach?
– Z biegiem czasu, jak się trenuje z zawodnikami o innej jakości, innym tempie gry, to organizm się przyzwyczaja, więc tak, już zdążyłem się dostosować. Tu już nie ma problemu. Problem jest inny, bardziej złożony. Miasto, w którym mieszkam, nie jest europejskie, a muzułmańskie. Europejskie miasta w Turcji są w zasadzie dwa lub trzy: Stambuł i miasta wypoczynkowe – Alanya i Antalya. Tam człowiek czuje się jak w Europie. Tutaj jest miasto muzułmańskie. Jako Europejczyk i chrześcijanin nie przyjmę wielu rzeczy, które tu są. Chodzi o wiarę i obyczaje. Nie zamierzam tego praktykować. Teraz już troszkę do tego przywykłem. Rozumiem to, szanuję, ale nie będę tego praktykował. Generalnie przed wyjazdem wydawało się człowiekowi, że będzie całkowicie inaczej, niż jest na miejscu. Rzeczywistość odbiega nieco od tego, co było mówione, gdy przyszedłem do klubu i rozmawiałem z trenerem. Realia są inne. Sam wiesz, że jak występowałem w Radomiaku, to grało dwóch napastników. Wtedy przyszedłem i powiedziałem trenerowi, że będę na boisku tym drugim napastnikiem. Tutaj nawet jednego meczu nie zagraliśmy na dwóch napastników. Może jakieś końcówki, gdzie trzeba było gonić wynik i na ostatnie 5-10 minut trener wpuszczał. Nie było jednak choćby jednego spotkania, żebyśmy od początku grali z takimi założeniami, jakie przedstawiano mi w rozmowach. Też obserwowali mnie w Radomiaku, wiedzieli, na co mnie stać, na jakiej pozycji się najlepiej czuję.

– Rozumiem, że czujesz się zawiedziony. Nie wiem, czy można powiedzieć, że w pewien sposób oszukany.
– Zawiedziony... No na pewno nie tak sobie to wyobrażałem i to wszystko wpływa na to, jak skuteczny jestem na boisku. W ostatnich meczach, w których grałem, dochodziłem do okazji bramkowych, ale ja jestem z siebie niezadowolony, bo tych sytuacji nie wykorzystałem. Teraz sobie zdaję sprawę, jak na to wszystko wpływa głowa. Jak człowiek jest nie do końca zadowolony, to też nie może wykrzesać z siebie takiego maksa.

Nadzieja Radomiaka: Bruno Fernandes chciał mnie w Manchesterze United!

Czytaj też

Francisco Ramos w barwach FC Porto (fot. Getty) oraz podczas wakacji ze swoim przyjacielem Bruno Fernandesem (fot. Instagram/

Nadzieja Radomiaka: Bruno Fernandes chciał mnie w Manchesterze United!

Karol Angielski walczący z obrońcą Besiktasu (fot.
Karol Angielski na treningu Sivassporu przed meczem Ligi Konferencji UEFA (fot. Getty)
Chwile grozy polskiego klubu w Turcji. "Zdążyliśmy wrócić"

Czytaj też

Piłkarze Podbeskidzia (fot. 400mm.pl).

Chwile grozy polskiego klubu w Turcji. "Zdążyliśmy wrócić"

– Często się w środowisku piłkarskim podkreśla, jak ważna jest w drużynie rywalizacja. Piłkarze publicznie przytakują, ale jak rozmawia się z nimi prywatnie, to przyznają, że tak naprawdę zdecydowanie lepiej czują się, gdy mają pewność, że trener im ufa i nie odstawi po dwóch czy trzech gorszych występach.
– Rywalizacja w piłce nożnej to mit. Nie ma nigdzie zdrowej rywalizacji. Co do reszty, to się zgadzam. Tutaj ze strony trenera nie było żadnego zaufania. Grałem w meczach tylko, gdy kogoś brakowało albo ktoś miał kontuzję. Zdawałem sobie z tego sprawę, bo to też jest normalne, ludzkie, że każdy trener ma jakieś relacje z różnymi zawodnikami. Są piłkarze bardziej faworyzowani, bardziej lubiani. Na więcej sobie mogą pozwolić u danego trenera niż piłkarz, który przychodzi i coś musi sobie wywalczyć, pokazać. To ma bardzo duży wpływ. Gdy to widzisz i odczuwasz na własnej skórze, to masz poczucie, że to nie do końca fair, ale takie jest przysłowiowe życie. Czy to w sporcie, czy w każdym innym zawodzie.

– Co miałeś na myśli, mówiąc, że nigdzie nie ma zdrowej rywalizacji?
– Jestem w piłce kilka lat na tym czołowym poziomie w Polsce i teraz za granicą. Po prostu nie zawsze gra zawodnik, który na treningach wygląda lepiej od drugiego czy zasługuje na granie. Mówi się o tej zdrowej rywalizacji, ale nie do końca tak to wygląda, bo można przytoczyć wiele przykładów, w których trener na jednego zawodnika liczy bardziej, na drugiego mniej. Jak dostaniesz zaufanie, to możesz zagrać słabszy mecz, a i tak cię trener nie zmieni, a drugi dostanie 30 minut i trener powie, że nic nie zrobił. Myślę, że każdy zawodnik, który gra w piłkę na jakimś poziomie, zgodzi się w stu procentach i zrozumie to.

– Zimą władze Sivassporu wypożyczyły z meksykańskiego Tigres Jordy'ego Caicedo. Ty też odbierasz to jako taki sygnał niezadowolenia władz i trenera z postawy napastników?
– Trener na pewno trzyma się swoich zasad, zawodników, formacji. Czy szło, czy nie szło, czy mieliśmy mecze fatalne, czy słabe, to i tak nie chciał nic zmieniać, bo trzyma się swoich założeń. Dodatkowo ma bardzo mocną pozycję w klubie. Wiadomo, zrobił wyniki w Europie. Przez trzy lata z rzędu Sivasspor gra przecież w europejskich rozgrywkach. Nie od dziś wiadomo jednak, że w piłce nie ma sentymentów. To, czy ktoś miał wyniki dwa lata temu, rok temu czy miesiąc temu, to już dziś nie ma żadnego znaczenia. Liczy się to, co jest teraz i myślę, że w Polsce żaden trener nie utrzymałby się z takimi wynikami. W pewnym momencie mieliśmy mniej punktów niż rozegranych meczów. To wiadomo, że coś w zespole jest nie tak. Nie wiem, czy to wina tego, że napastnik nie zdobywa bramek, czy może przez to, że dużo bramek traciliśmy i to często bardzo łatwo. Każdy może sobie to przeanalizować i swoją tezę wysunąć.

– W sobotnim meczu z Besiktasem zmieniłeś Caicedo już w 36. minucie. To było spowodowane jakąś kontuzją?
– Tak, miał problemy z kolanem lub z mięśniem. Nie wiem dokładnie, bo miał zderzenie z przeciwnikiem i widać było, że coś mu dolega. Ponadto miał dużo strat w tej połowie i się po prostu położył na boisku. Zmiana wymuszona poprzez kontuzję. Trener właściwie wpuścił mnie na boisko prosto z ławki. Miałem sytuację, żeby wpisać się na listę strzelców, ale niestety bramkarz ją wybronił. Wiadomo, mogłem zachować się lepiej, lepiej ją wykończyć, bo była bardzo dobra. Brakło szczęścia. Jestem pewien, że brakuje mi tego szczęścia, bo ostatnio w wielu sytuacjach – czy to w życiu zawodowym, czy prywatnym – ciąży nade mną jakieś fatum, mam jakiegoś pecha.

– Tak to czasami jest w życiu napastnika, że jak się coś zatnie, to trudno się przełamać, a jak już do tego dojdzie, to później strzela się hurtowo.
– Tak, właśnie ostatnio jakoś nasiliło się zbyt dużo tych negatywów. Nie wpływa to dobrze na głowę. Gdy głowa nie jest ułożona, to nie jest to korzystne. Obecnie nie jest to mój najlepszy okres, ale właśnie teraz trzeba pokazać charakter i wyjść z tego. Nieważne, jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Na końcu zobaczymy, ile z tego wyciągnę.

– Z kryzysu można wyjść silniejszym i moim zdaniem akurat to nie jest mit.
– Oczywiście, że tak, dlatego nie chcę się zamykać na jakieś rozmowy, że jest źle, że nie idzie. Czasami, gdy w tym życiu zawodowym coś nie wychodzi, to niestety później przekłada się na życie prywatne, różne sprawy. Jest wiele aspektów, które wpływają na to, że nie jesteś tą samą osobą.

Chwile grozy polskiego klubu w Turcji. "Zdążyliśmy wrócić"

Czytaj też

Piłkarze Podbeskidzia (fot. 400mm.pl).

Chwile grozy polskiego klubu w Turcji. "Zdążyliśmy wrócić"

Karol Angielski celebrujący strzelenie gola w meczu Legii Warszawa z Radomiakiem Radom (fot. 400mm.pl/Jacek Prondzyński)
Karol Angielski celebrujący strzelenie gola w meczu Legii Warszawa z Radomiakiem Radom (fot. 400mm.pl/Jacek Prondzyński)
Piłkarz nadal pod gruzami po trzęsieniu ziemi w Turcji

Czytaj też

Christian Atsu

Piłkarz nadal pod gruzami po trzęsieniu ziemi w Turcji

– Chyba możesz patrzeć z nadzieją w przyszłość, bo niedługo znowu zagracie w Lidze Konferencji, a ty w tych rozgrywkach radziłeś sobie całkiem nieźle.
– Patrząc na to, na ile minut mnie trener wpuszczał, to jakieś tam liczby zrobiłem. Zdobyłem bramkę, dwa karne wywalczyłem, więc pod tym względem na pewno zespołowi pomogłem. Cieszyłem się bardzo z tego powodu, że pomagałem drużynie, mimo że nie dostawałem sygnałów od trenera, że będzie na mnie stawiał. To jest najgorsze, gdy poczujesz, że już pomagasz drużynie, jesteś potrzebny, robisz coś dobrego na boisku, to przychodzi mecz za trzy dni i dostajesz "dzwona". Wchodzisz na trzy minuty albo wcale się z ławki nie podnosisz. To jest trudne, ale myślę, że to będą właśnie takie życiowe lekcje, z których zostaną wyciągnięte wnioski, co mi pomoże w przyszłości.

– Jak obecnie wygląda wasza sytuacja kadrowa? Zostałeś jedynym zdrowym napastnikiem? Bo jak tak patrzę, to Caicedo z urazem, Yatabare z kontuzją, a co z Jamesem? On też kontuzjowany?
– Nie, James już wrócił do treningów z drużyną. Czy trener bierze jego pod uwagę, czy bierze mnie, to ciężko mi powiedzieć. Ja też wcześniej miałem lekki uraz. Miałem problem ze stawem skokowym i nie trenowałem przez dwa tygodnie. Nie brałem udziału w kilku meczach i nie mam pojęcia, jak to trener teraz poukłada. Teraz też jest przerwa, więc ci zawodnicy z urazami mają szansę, żeby wyzdrowieć przed kolejnym meczem ligowym. Jeżeli chodzi o Caicedo, to moim zdaniem on szybko wróci, bo to była jakaś "mięśniówka". Zderzył się z obrońcą. Co do Yatabare, to szczerze w klubie jest taki przepływ informacji, że jak ktoś ma kontuzję, to mało się o nim wie. Tu nie ma szatni europejskiej, w której wszyscy się spotykają. Tu wszyscy mamy swoje prywatne pokoje. Z pokoju wychodzisz prosto na boisko i tam się tylko widzimy, tam trenujemy. Po treningu każdy jedzie w swoją stronę.

– Słyszałem o tym, ale wciąż mnie to lekko dziwi. Drużyna to nie dział w korporacji, w której każdy przychodzi zrobić swoje i patrzy tylko na własne ręce, a w tym przypadku ta możliwość nawiązania jakichkolwiek relacji wykraczających poza pracę jest utrudniona.
– Generalnie nic tak nie łączy jak szatnia. Tutaj nie ma tych żartów, nie ma jakichś rozmów, bo każdy skupia się tylko na sobie. Każdy słuchawki i swoje sprawy. Są grupy tak jak w każdym innym klubie. Turcy trzymają się razem, zawodnicy francuskojęzyczni razem. No i Grecy też trzymają się ze sobą, a ja tak właśnie z tymi Grekami. Chcę, żebyśmy jakiś ten kontakt mieli. Ogólnie wygląda to jednak inaczej niż w Polsce. Nawet porównując do Radomiaka, to gdy tam przychodzili nowi zawodnicy, to my próbowaliśmy ich wprowadzić, żeby mieli łatwiej w komunikacji, żeby potem łatwiej dogadać się na boisku.

– Zaskoczyło cię to, że w Turcji drużyny nie są taką wspólnotą jak w Polsce?
– Trochę tak. Jestem tutaj pół roku i przez ten czas nawet jednej kolacji drużynowej nie mieliśmy. Nie ma czegoś takiego. Nie wiem, jak jest w innych klubach tureckich. U nas czegoś takiego nie ma. Myślę, że najbardziej zaskoczył mnie ten brak szatni, że tu nie ma czegoś takiego, żebyśmy się spotykali przed treningiem czy po treningu, posiedzieć, porozmawiać. Idziesz na trening, robisz swoje, a po też każdy zajmuje się sobą. Nikt nie zwraca na drugiego uwagi.

– To chyba całkowicie inaczej niż w Radomiaku.
– Oczywiście. To przede wszystkim buduje trener. Sprowadza ludzi o odpowiednich charakterach. Zawsze jest kilku zawodników, którzy budują atmosferę, a reszta do tego pasuje, dołącza się. Jaką szatnię zbudował w Radomiaku trener Banasik, to można powiedzieć po prostu "chapeau bas". Tam wszystko grało. Przed sezonem, w którym awansowaliśmy z I ligi do Ekstraklasy przyszli zawodnicy, którzy świetnie się wkomponowali. W tym byłem też ja. Bardzo szybko zostałem wprowadzony. Wcześniej znałem tylko kilku chłopaków z boiska, a bardzo szybko złapaliśmy kontakt i później to też świetnie funkcjonowało na boisku. Wynik, który zrobiliśmy w Ekstraklasie, był ponad miarę.

– Miałem już o trenera Banasika nie pytać, ale skoro zacząłeś, to muszę. W pewnym momencie w jego drużynie jednak coś się zepsuło. Co zadecydowało o tym, że ostatecznie wyszło tak, jak wyszło?
– Chodzi o to, że trenera zwolniono?

– O to, że wiosną wyniki znacznie się pogorszyły i ostatecznie doszło do zwolnienia trenera.
– Po pierwszej rundzie mieliśmy czwarte miejsce i na pewno apetyt urosły. Nie wiem do końca, co tam nie zatrybiło. Zimą zostało sprowadzonych wielu piłkarzy. Jedynym Polakiem z tej grupy był Daniel Łukasik, gdzie o niego zabiegał mocno trener Banasik. Nie wiem, na jakiej podstawie została sprowadzona reszta zawodników. Pewnie dyrektor sportowy miał w tym spory udział. To byli przecież zawodnicy zagraniczni z Portugalii czy tam z innych krajów. Co nie zagrało? Myślę, że było za mało spokoju wobec trenera Banasika. Mieliśmy czwarte miejsce po jesieni, a trener Banasik odchodząc, zostawił zespół na szóstym. To wciąż był bardzo dobry wynik. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś Radomiak taki wynik osiągnie albo nawet lepszy. Myślę, że na tamten moment trener Banasik wyciągnął maksa z tego klubu i z tamtych zawodników. Uważam, że gdyby został, gdyby w niego wierzyli, to moglibyśmy jeszcze "powąchać" tej Europy w Radomiu.

Piłkarz nadal pod gruzami po trzęsieniu ziemi w Turcji

Czytaj też

Christian Atsu

Piłkarz nadal pod gruzami po trzęsieniu ziemi w Turcji

Karol Angielski sfaulowany w meczu Sivassporu z CFR Cluj (fot. Getty)
Karol Angielski sfaulowany w meczu Sivassporu z CFR Cluj (fot. Getty)
Nowy klub Janczyka. "Nie mam nawet czasu myśleć o alkoholu"

Czytaj też

Dawid Janczyk w barwach Sadownika Waganiec (fot. 400mm.pl)

Nowy klub Janczyka. "Nie mam nawet czasu myśleć o alkoholu"

– Wróćmy jeszcze do Turcji. W tamtejszej lidze występuje wielu piłkarzy z niezwykle bogatą przeszłością. Który wywarł na tobie największe wrażenie?
– Na pewno Marek Hamsik. Jak graliśmy z Trabzonsporem, to zawsze było tak, że on był wolnym zawodnikiem. To był dla mnie szok. Wiemy, że to zawodnik z innej półki, a i tak za każdym razem potrafił ustawić się tak, że był niekryty. To jest coś, co wynika z lat doświadczenia. Na pewno nauczył się tego u któregoś trenera. Ktoś musiał mu to wytłumaczyć, jak ma się zachowywać, bo oczywiście umiejętności ma swoje, ale poruszanie się po boisku to co innego niż przyjęcie piłki czy strzał. Oprócz niego wrażenie zrobił też Mario Balotelli. Jego postura, zachowanie, nonszalancja. Robił show. Wchodzi, truchta, a obrońcy nie mogą mu piłki zabrać. Kibice to lubią, a on jest świetnym piłkarzem. Na żywo wygląda to też całkowicie inaczej niż w telewizji. Też jestem trochę zdziwiony, że taki zawodnik, który grał w Manchesterze City czy lidze włoskiej, zjechał do tureckiej ligi. Coś tam chyba nie zagrało, ale na pewno nie decydowały o tym umiejętności piłkarskie.

– W tym przypadku rozwój mentalny nie poszedł za rozwojem piłkarskim.
– Prawdopodobnie, ale nie chcę mówić, bo piłkarsko przewyższał tę ligę. Kolejny to Dries Mertens. To są zawodnicy, którzy mają swobodę w poruszaniu się, w kontrolowaniu przeciwnika. Myślę, że właśnie kontrola nad piłką i to mądre poruszanie się na boisku robi największą różnicę.

– Wspominałeś, że nie jesteś do końca zadowolony ze swojej obecnej sytuacji. Zakładając, że twoja pozycja w zespole się nie zmieni, to zamierzasz latem odejść z Sivassporu?
– Jakieś sygnały do mnie dochodzą. Wpłynęło ostatnio nawet zapytanie o mnie z klubu, który gra w Lidze Konferencji, ale nie wyraziłem chęci przejścia do tego klubu. Liga po prostu nie jest tam najmocniejsza, a myślę, że na taki kierunek będzie jeszcze czas w przyszłości. Są zapytania z innych klubów, ale na podstawie moich doświadczeń chciałbym, żeby wybór kolejnego klubu był zdecydowanie bardziej przemyślany.

– Ale przede wszystkim wciąż nie wywieszasz białej flagi i na razie walczysz w Sivassporze o miejsce w pierwszej jedenastce!
– Oczywiście, że nie wywieszam. Czasami jest jednak tak, że niezależnie od tego, co zrobisz, czy jesteś w formie, czy nie, to nie wpływa to na decyzje trenera. Byłem już w kilku klubach w Polsce, teraz jestem w Sivas i widzę to po prostu, że nie zawsze jest tak, że forma zawodnika ma wpływ na to, czy będzie grał, czy nie.

Nowy klub Janczyka. "Nie mam nawet czasu myśleć o alkoholu"

Czytaj też

Dawid Janczyk w barwach Sadownika Waganiec (fot. 400mm.pl)

Nowy klub Janczyka. "Nie mam nawet czasu myśleć o alkoholu"

Co z Manchesterem City? Grozi im nawet zawieszenie [WIDEO]
(fot. Getty)
Co z Manchesterem City? Grozi im nawet zawieszenie [WIDEO]

Zobacz też
Piątek zmarnował kolejnego karnego [WIDEO]
Krzysztof Piątek nie zdołał pokonać bramkarza Fenerbahce z rzutu karnego (fot. Getty Images)

Piątek zmarnował kolejnego karnego [WIDEO]

| Piłka nożna / Inne ligi 
Kłopoty reprezentanta Meksyku. Czeka go kara więzenia
Rodrigo Huescas (fot. Getty Images)

Kłopoty reprezentanta Meksyku. Czeka go kara więzenia

| Piłka nożna / Inne ligi 
Klimala z 11. golem w sezonie! Zespół Polaka rozbity przez wicelidera [WIDEO]
Patryk Klimala (fot. Getty Images)

Klimala z 11. golem w sezonie! Zespół Polaka rozbity przez wicelidera [WIDEO]

| Piłka nożna / Inne ligi 
Polski piłkarz zagra w finale Ligi Mistrzów!
Z prawej Mateusz Bogusz (fot. Getty)

Polski piłkarz zagra w finale Ligi Mistrzów!

| Piłka nożna / Inne ligi 
Klęska Messiego! Stracił szansę na kolejne trofeum
Lionel Messi (fot. Getty Images)

Klęska Messiego! Stracił szansę na kolejne trofeum

| Piłka nożna / Inne ligi 
Najnowsze
Grube miliony dla Ancelottiego. Specjalna premia za mundial
Grube miliony dla Ancelottiego. Specjalna premia za mundial
| Piłka nożna 
Carlo Ancelotti (fot. Getty)
Sportowy wieczór (12.05.2025)
Sportowy wieczór (12.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (12.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Liderka gra dalej! Pewny awans rywalki Świątek
Aryna Sabalenka awansowała do ćwierćfinału na kortach Foro Italico (fot. Getty Images)
Liderka gra dalej! Pewny awans rywalki Świątek
| Tenis / WTA (kobiety) 
MŚ Elity: komplet zwycięstw medalistów sprzed roku
Reprezentacja Czech w meczu z Danią (Fot. EPA)
MŚ Elity: komplet zwycięstw medalistów sprzed roku
| Hokej 
Sezon na Ligi Regionalne Polskiej Ligi Żeglarskiej rozpoczęty pełną parą
Załoga MKŻ Mikołajki (fot. Mariusz Kluk)
Sezon na Ligi Regionalne Polskiej Ligi Żeglarskiej rozpoczęty pełną parą
| Inne / Polska Liga Żeglarska 
Eksperci wybrali! Oto najlepsi zawodnicy PKO BP Ekstraklasy [WIDEO]
(fot. TVP SPORT)
Eksperci wybrali! Oto najlepsi zawodnicy PKO BP Ekstraklasy [WIDEO]
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
GOL – magazyn piłkarski po 32. kolejce PKO BP Ekstraklasy (12.05.2025)
GOL – magazyn piłkarski po 32. kolejce PKO BP Ekstraklasy (12.05.2025)
GOL – magazyn piłkarski po 32. kolejce PKO BP Ekstraklasy (12.05.2025)
| Magazyn "Gol" 
Do góry