Miała poprawić się transparentność, kibice mieli być informowani przez sędziów o przyczynach zmiany decyzji, miało być jaśniej, ciekawiej i lepiej – tymczasem eksperyment prowadzony przez FIFA w czasie Klubowych Mistrzostw Świata w Maroku jak na razie jest bardzo nieudany. Zakończony sensacyjnym wynikiem półfinał Flamengo – Al Hilal (2:3) był sędziowany znakomicie, ale każda kolejna wypowiedź sędziów do publiczności dowodzi, że nie tak to powinno wyglądać.
To był już trzeci mecz tego turnieju, w którym sędzia miał okazję przemówić bezpośrednio zarówno do kibiców siedzących na stadionie, jak i widzów obserwujących grę przed telewizorami na całym świecie. Trzeci raz wypadł lepiej od poprzednich pod względem technicznym, ale znowu bardzo blado merytorycznie. Eksperyment, który wydawał się skazany na sukces – bo większej transparentności ze strony sędziów od dawna domagają się kibice, piłkarze, działacze i dziennikarze – teraz wydaje się skazany na znaczące poprawki. Na razie dostarcza bowiem głównie rozczarowań i powoduje krytykę pod adresem FIFA.
Sędzia Istvan Kovacs z Rumunii w meczu brazylijskiego Flamengo z saudyjskim Al Hilal wypadł bardzo dobrze i udowodnił, że FIFA pomyliła się pomijając go przy obsadzie meczów ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze. W trzeciej minucie, w niezbyt łatwej do oceny sytuacji, bez pomocy sędziów wideo podyktował rzut karny dla klubu z Arabii Saudyjskiej. Matheuzinho z Flamengo próbował zachować pozory atakowania rywala ciałem, ale tak naprawdę subtelnie podstawił nogę Luciano Vietto z Al Hilal. Kovacs był znakomicie ustawiony i dostrzegł z bliska, że drużynie z Azji należy się rzut karny. Gwizdnął, Saudyjczycy wykorzystali okazję i po chwili było 0:1.
W 15. minucie Rumun podjął drugą poważną decyzję, ponownie bez pomocy sędziów wideo. Dostrzegł, że Gerson z Flamengo symulował – udawał, że jest faulowany, próbując wymusić rzut karny. Zamiast tego doczekał się żółtej kartki za oszustwo.
Później było trochę gorzej. Sytuacja w szóstej doliczonej minucie pierwszej połowy nie była łatwa dla sędziów. David Luiz z Flamengo walczył o piłkę z Vietto z Al Hilal. Na nich skupił uwagę arbiter Istvan Kovacs z Rumunii. Tymczasem kluczową rolę w tej akcji odegrał Gerson, który podbiegł do Vietto od tyłu i zaatakował go korkami prosto w ścięgno Achillesa. Być może zrobił to próbując zagrać piłkę, a być może sfaulował z premedytacją, bo w tej sytuacji miał szanse kopnąć piłkę. W każdym razie Kovacs to przeoczył.
Na szczęście czujność zachował sędzia wideo Juan Martinez Munuera z Hiszpanii, który szefował zespołowi VAR. Wezwał Kovacsa do monitora, po chwili Rumun wrócił na boisko i powiedział – najpierw "Move" do jednego z zawodników Flamengo, potem dodał coś niewyraźnie, a po chwili już wyraźnie: "Penalty, yellow card number 20" ("Rzut karny, żółta kartka numer 20"). Wtedy rozejrzał się szukając, gdzie jest Gerson, który miał numer 20, po czym pokazał mu żółtą kartkę, a za chwilę czerwoną, bo jedną żółtą ten zawodnik został już upomniany wcześniej.
Pal już licho ewentualną bezpośrednią czerwoną kartkę… Jednak ewidentnie zabrakło informacji o tym, jaki został popełniony faul i jak został przez sędziego zakwalifikowany, nawet jeśli według niego był to faul tylko nierozważny, kwalifikujący się do żółtej kartki, a nie poważny, rażący, za który należałaby się kartka czerwona.
Część widzów mogła też być skonsternowana faktem, że ledwo sędzia powiedział "yellow card", a już pokazana została czerwona. Czemu więc arbiter nie skorzystał z okazji i nie wytłumaczył tej decyzji krótko i zwięźle, ale w całości? Przed telewizorami łatwiej było zrozumieć tę sytuację, ale na stadionie – z daleka, bez powtórek – taki sposób werbalnej komunikacji ze strony sędziów nie jest – delikatnie to ujmując – żadną pozytywną wartością dodaną, a jedynie budzi konsternację na trybunach. O ile w ogóle komunikat sędziego jest na trybunach czy w telewizji słyszany…
Pierwszym arbitrem w historii, który po zmianie decyzji przemówił do kibiców, był Chińczyk Ma Ning. W 95. minucie meczu egipskiego Al Ahly SC z nowozelandzkim Auckland City FC podyktował rzut karny za faul, który został popełniony około metr przed polem karnym. Błąd był poważny, nawet rażący, więc interwencja VAR była niezbędna. Gdy Ma Ning przekonał się o tym przy monitorze, przemówił do publiczności: "Free kick" („rzut wolny”), a po chwili dodał: "Denying obvious goal scoring opportunity" ("pozbawienie oczywistej możliwości zdobycia gola"). Nie było słychać wytłumaczenia, że rzut karny jest odwołany, ponieważ faul został popełniony poza polem karnym – nie było też słychać, co dokładnie zrobił faulujący, czego sędzia nie zauważył, a jedynie to, do której kategorii przewinień faul został zakwalifikowany. Nawet jeśli arbiter powiedział coś więcej, to kibice tego nie usłyszeli, bo jakość techniczna przekazu była bardzo słaba. Było słychać, że coś przerywa – ale nie wiadomo, co jeszcze z ust sędziego padło, a czego kibice i telewidzowie nie usłyszeli.
Podobne kłopoty techniczne nastąpiły również w czasie ćwierćfinałowego meczu gospodarzy turnieju, klubu Wydad Athletic Club z Al Hilal (1:1, 3:5 w rzutach karnych). Sędzia Ivan Barton z Salwadoru pokazał żółtą kartkę nie temu zawodnikowi, któremu się należała. Dał się nabrać Gustavo Cuellarowi z Al Hilal, który był blisko miejsce popełnienia przewinienia i zasugerował arbitrowi, że sam faulował – najwidoczniej Cuellar miał świadomość i szybko skojarzył, że faulujący Mohamed Kanno ma już na koncie jedną żółtą kartkę w tym meczu i druga będzie oznaczać automatycznie czerwoną. Na szczęście VAR powiadomił arbitra o pomyłce, ten ją naprawił, ale gdy komunikował to publiczności, wszyscy usłyszeli, że coś znowu przerywa…
FIFA ma więc kilka problemów do rozwiązania. Po pierwsze musi rozwiązać problemy techniczne, żeby na stadionach i przed telewizorami było słychać, co sędziowie mówią. Po drugie powinna rozważyć, co arbitrzy mówią a co powinni komunikować, bo stwierdzenia oczywistości, czy tylko zapowiadanie tego, co wszyscy i tak za chwilę zobaczą, nie ma większego sensu i z pewnością nie ma nic wspólnego z większą transparentnością, której oczekiwał i oczekuje świat piłki nożnej i kibice na całym świecie.
Ostatni problem to poziom meczów i zachowania niektórych piłkarzy. Szczególnie spotkanie Wydad – Al Hilal to był prawdziwy antyfutbol – symulacji, pretensji, awantur i dyskusji z sędzią było tyle, że takie mecze zwyczajnie szkoda czasu oglądać, a już z pewnością takich "widowisk" nie powinny oglądać dzieci i młodzież. Bo to był festiwal złych przykładów od teoretycznie czołowych piłkarzy świata…
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba