| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
To nie są dobre miesiące dla Jagiellonii Białystok. Klub boryka się z dziurą budżetową, a ponadto wisi nad nim wizja spadku do pierwszej ligi. O ostatnich miesiącach pracy w klubie oraz o celach krótko i długoterminowych rozmawialiśmy z Przewodniczącym Rady Nadzorczej Jagiellonii Białystok Wojciechem Strzałkowskim.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Grę Jagiellonii źle się ogląda. W czym pana zdaniem leży problem?
Wojciech Strzałkowski, Przewodniczący Rady Nadzorczej Jagiellonii Białystok: – Według mnie to kwestia wieloaspektowa. W trakcie bardzo niefortunnej dla Jagiellonii rundy jesiennej na nieco słabszą formę sportową nałożyły się ogromne problemy zdrowotne. Trener nie miał dotychczas ani jednej okazji, by mieć do dyspozycji wszystkich zawodników. W rundzie jesiennej były mecze, gdzie nie miał do dyspozycji ani jednego zdrowego zawodnika na prawą obronę i skrzydło. Powodowało to, że nasza defensywa praktycznie co tydzień występowała w eksperymentalnym ustawieniu.
Takich niekorzystnych kumulacji było znacznie więcej. Oczywiście, zawodnicy później wracali na boisko, ale przecież doskonale wiemy, że piłkarz po powrocie także potrzebuje nieco więcej czasu, aby dojść do odpowiedniej formy. Przy tylu problemach udawało się mimo wszystko zdobywać punkty. Wiosnę rozpoczęliśmy od dwóch remisów na trudnych terenach i zwycięstwa nad drużyną, która jest przez wszystkich traktowana jako murowany kandydat do zdobycia medalu. W umownej tabeli za rundę wiosenną jesteśmy na trzecim miejscu i ten pozytywny trend chcemy utrzymać.
– Kibice widzą problem w trenerze Stolarczyku. Jak duża jest wasza cierpliwość do trenera?
– Oczywiście nie tylko kibice widzą słabe wyniki. Widzieli to również właściciele, władze klubu, jak i sam trener. Maciej Stolarczyk jest doświadczonym szkoleniowcem i ma pełną świadomość, że im słabsze wyniki, tym pozycja trenera w żadnym klubie na świecie nie będzie bezpieczna. Każdy trener czuje odpowiedzialność w sytuacji, kiedy nie ma wyników. Chcemy jednak, aby trener Stolarczyk widział w nas ludzi, którzy mają do niego zaufanie. Między spotkaniami ligowymi szkoleniowiec ma odpowiednio dużo czasu, by poświęcić go na poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji sportowej. Ja rzecz jasna najmocniej zwracam uwagę na aspekt psychologiczny i wolicjonalny. Wola walki i chęć zwycięstwa są moim zdaniem kluczowe.
– Czy macie państwo plan awaryjny, na wypadek, gdyby trzeba było zrezygnować z zatrudnienia Macieja Stolarczyka?
– Na dzisiaj nie widzimy takiej potrzeby, żeby zmieniać trenera. Maciej Stolarczyk ma nasze zaufanie, a pierwsze mecze rundy wiosennej potwierdzają, że jesteśmy na dobrej drodze, by wyjść z kryzysu.
– Jak bardzo klubowa kasa jest pusta?
– Sytuacja nie jest zbyt komfortowa. Wynika ona z trzech czynników. Po pierwsze, większość ekstraklasowych drużyn w Polsce jest wspomaganych finansowo przez lokalny samorząd. Miasto Białystok wycofało się natomiast z inwestowania w promocję przez sport. 15 spośród 18 klubów ekstraklasy ma nad nami tę przewagę, że korzysta z poważnych pieniędzy publicznych, to znaczy albo dzięki lokalnym samorządom albo dzięki Spółkom Skarbu Państwa. Miasto Białystok w poprzednim sezonie znacznie ograniczyło zakres umowy promocyjnej, a w trwających rozgrywkach wykupiło pakiet promocyjny o wartości 800 tys. zł. To skromny dodatek porównując go z innymi klubami, których nazw oczywiście nie wymienię, ale przecież wszyscy wiemy, jak wygląda piłkarska rzeczywistość w Polsce.
Drugim elementem wpływającym na obecny stan rzeczy jest brak dochodowych transferów wychodzących. Trzecim powodem negatywnego wyniku finansowego są kłopoty głównego sponsora, który podpisał kilkuletnią umowę z Jagiellonią i nie był w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań. Z tego co się orientuję, to sytuacja właściciela marki Cyber Quant w najbliższym czasie ulegnie poprawie. I mam nadzieję, że zostaną spłacone zaległe zobowiązania na rzecz naszego klubu.
– Jak to się stało, że klub tak bardzo się zadłużył?
– Teza, którą zawarł pan w pytaniu, jest nieprawdziwa. Podkreślam z całą stanowczością, że klub się nie zadłużył. Prezes Wojciech Pertkiewicz po rozpoczęciu pracy w klubie z zaskoczeniem stwierdził, że ma do uregulowania każdego miesiąca wynagrodzenie ponad 90 zawodników. To jest bardzo duże obciążenie dla budżetu. Wpływa to również na możliwości dalszego wydatkowania środków przez klub. Z częścią wspomnianych zawodników udało się wynegocjować zgody na rozwiązanie kontraktów. Wszyscy pracujemy nad tym, aby sytuacja uległa poprawie.
– Niedawno białostocki Hotel Branicki został nowym sponsorem klubu. Na jakich warunkach jest ta umowa?
– Oczywiście moje przywiązanie do Jagiellonii jest bardzo mocne, czego dowodem jest wspomniana decyzja, którą chciałem precyzyjnie wytłumaczyć. W związku z kłopotami spółki Cyber Quant obie strony doszły do porozumienia, że w rundzie wiosennej logo tej firmy zostanie zdjęte z koszulek. Porozumienie zostało zawarte dosłownie na kilka dni przed zawartym w regulaminie terminem zgłoszenia wzoru koszulki. Prezes Pertkiewicz rzutem na taśmę zaproponował kilku dużym lokalnym firmom skorzystanie z możliwości, by rundzie wiosennej wystąpić jako sponsor główny.
Z powodu braku odpowiedzi od największych firm, w tym również od akcjonariuszy Jagiellonii. Wraz z moją córką Weroniką Strzałkowską-Molską pełniącą funkcję prezesa zarządu HBG, do której należy Hotel Branicki, rozważyliśmy możliwość dobrej i obustronnie korzystnej umowy o sponsorowaniu klubu. Hotel Branicki przekazuje środki finansowe do klubu, zyskując w zamian bardzo dobrą promocję. W sytuacji, kiedy Cyber Quant ureguluje swoje zaległe zadłużenie, sytuacja budżetowa Jagiellonii stanie się korzystniejsza, bowiem każda kwota wpływająca od Hotelu Branicki będzie dodatkowym zyskiem ponad środki przewidziane w umowie pomiędzy Jagiellonią a Cyber Quant.
– Pada jednak zarzut ze strony kibiców, że Jagiellonia stała się dla pana nieco prywatnym folwarkiem. Chodzi też między innymi o zatrudnienie w Jagiellonii pana zięcia, który zajmuje się marketingiem.
– Fraza, której raczył Pan użyć, obraża mnie jako przewodniczącego Rady Nadzorczej i największego współudziałowca Jagiellonii. Jestem przedsiębiorcą, który zainwestował prywatne pieniądze w klub i podejmuje decyzje, zawsze mając dobro klubu na pierwszym miejscu. Tak, Adrian jest moim zięciem, ale ponad wszelką wątpliwość zna się świetnie na swojej pracy. Jest kibicem Jagiellonii z krwi i kości, bardzo dobrze czuje oczekiwania środowiska naszych fanów i jest profesjonalistą. Ma swoją wizję rozwoju marketingu Jagiellonii, którą zaprezentował na radzie nadzorczej, a ta go zaakceptowała. Na co dzień to nie ja oceniam wyniki jego pracy, a robi to prezes Wojciech Pertkiewicz. Warto też zapytać kibiców tych, którzy przychodzą na stadion, organizują oprawy i od lat współpracują z klubem. Z tego co słyszałem, to opinia o pracy nowego dyrektora marketingu jest co najmniej dobra, jeśli nie bardzo dobra.
– Co się stało ze spółką Cyber Quant?
– Nie jestem wspólnikiem Cyber Quant, nie zasiadam także we władzach firmy i nie mam wiedzy, jaki był powód finansowych kłopotów tej spółki. Wiem tylko, że są obecnie na dobrej drodze, by w ciągu najbliższego miesiąca uregulować zaległe zobowiązanie wobec Jagiellonii.
– Władze klubu odroczyły umowę sponsorską z Cyber Quant, ale liczycie się z tym, że tych pieniędzy nie zobaczycie?
– Powtórzę, z mojej wiedzy wynika, że spółka będzie w stanie uregulować swoje zobowiązania w stosunku do Jagiellonii w ciągu następnego miesiąca.
– Dlaczego szef Cyber Quanta Paweł Poleński został członkiem rady nadzorczej Jagiellonii Białystok? I czy nadal pełni tę funkcję?
– Obecność Pawła Poleńskiego w strukturach wynikała z jego zaangażowania w finansowanie Jagiellonii. Jednak w ciągu ostatniego roku, kiedy firma Cyber Quant popadła w kłopoty finansowe, jej prezes sam złożył rezygnację z zasiadania w Radzie Nadzorczej.
– Czy spadek do pierwszej ligi oznaczałby koniec Jagiellonii?
– Oczywiście martwią mnie wyniki, kiedy Jagiellonia przegrywa bądź popada w kryzys. Jestem jednak zaangażowany w klub od wielu lat. Pamiętam różne momenty i wiele historii związanych z nasza Jagiellonią. Pozwoli Pan, że wtrącę bardzo osobisty, ale ważny dla mnie wątek. Przed dwudziestoma laty, kiedy wraz z kolegami przejmowaliśmy Jagiellonię, nie było tu niemal niczego oprócz długów, odciętego prądu i wody z tytułu niezapłaconych rachunków. Stadion przy ul. Słonecznej zarośnięty był krzakami, a na obiekcie przy ul. Jurowieckiej funkcjonował bazar, który na pewno nie był chlubą ani dla klubu, ani dla miasta. Drużyna grała wówczas na trzecim poziomie rozgrywkowym i uzyskała awans do drugiej ligi, którego to awansu nie była w stanie skonsumować. Klub nie mógł otrzymać wówczas licencji z powodu potężnego zadłużenia. My to zadłużenie wspólnie z kolegami spłaciliśmy. Później został zbudowany stadion, który spełnia niezbędne wymagania do rozgrywek zarówno na poziomie krajowym jak europejskim.
Przez wiele lat pracowaliśmy, aby Jagiellonia miała na tyle silne fundamenty, by jej los egzystencjalny nie był zagrożony. Mamy akademię piłkarską i piękny obiekt treningowy. Co do obecnej sytuacji, liga jest bardzo wyrównana, ale mam nadzieję, że te pięć punktów wywalczonych w trzech pierwszym meczach rundy wiosennej zwiastuje lepszy czas dla Jagiellonii. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Jagiellonia wpływa na codzienny nastrój wielu białostoczan i mieszkańców województwa podlaskiego. To duma naszego miasta i regionu. Nie dopuszczamy myśli o ewentualnym spadku. Mamy dobry skład, który jest w stanie zająć miejsce w środku tabeli. Natomiast doskonale zdajemy sobie sprawę, jak nieprzewidywalne są rozgrywki ekstraklasy. Przed poprzednim sezonem nikt nie powiedziałby przecież, że trzecim spadkowiczem okaże się Wisła Kraków…
– Co, jako szef rady nadzorczej klubu, zrobiłby pan inaczej w ostatnich latach, co mogłoby wpłynąć na inną, lepszą jakość drużyny?
– W ostatnich kilku latach klub rozwinął się w wielu kluczowych aspektach funkcjonowania, czego najlepszym dowodem jest, chociażby nasza akademia, działająca od wielu lat. Pamiętajmy, że owoce jej funkcjonowania dopiero przyjdą. Jeśli chodzi o pierwszy zespół, to o przyczynach obecnej sytuacji mówiłem wcześniej. Chcę tylko zwrócić uwagę, że na podobne pytania muszą odpowiadać władze kilkunastu innych klubów Ekstraklasy, które w danym sezonie nie odnosiły sukcesów. My na przestrzeni ostatnich ośmiu lat takie sukcesy mieliśmy. Oczywiście, tak jak mówiłem wcześniej, nikt nie pudruje obecnej rzeczywistości, mierzymy się bowiem z wieloma trudnymi wyzwaniami. Natomiast warto doceniać też to, co osiągnęliśmy w ciągu ostatnich 20 lat.
– Nie odpowiedział Pan na pytanie, co by pan zmienił w swojej pracy dla klubu w ostatnich latach?
– Wszystko, co robiłem dla Jagiellonii przez ostatnie 20 lat, robiłem z największym zaangażowaniem dla białostockiego środowiska. Starałem się zawsze wykorzystać zebrane doświadczenie i wiedzę, na podstawie praktyki menadżerskiej, którą zdobyłem, prowadząc wiele firm. Czy coś bym zmienił w moich decyzjach przez te 20 lat i jakie były najważniejsze decyzje, które podejmowałem? Za kluczowe uważam zaproszenie Cezarego Kuleszy do Jagiellonii. Pokazało to następne 10 lat, gdy Jagiellonia odnosiła swoje największe sukcesy w historii. Powołanie Agnieszki Syczewskiej na stanowisko prezesa, która pracowała wspólnie z Cezarym przez dekadę, także było naturalną decyzją. Czy powinniśmy podjąć inną? Pewnie można było znaleźć inne rozwiązania. Można było również powołać drugiego członka zarządu zaraz po odejściu Cezarego z Jagiellonii… Natomiast ja nie nazwałbym tego błędem, ponieważ zawsze uważałem i dalej będę uważać, że najlepsze są tzw. awanse wewnętrzne. Czyli sytuacja, w której awans uzyskują osoby przez wiele lat związane z organizacją.
Pewnie można było zrobić coś lepiej, ale wtedy wkraczamy już w dziedzinę teorii zarządzania zbliżoną do rachunku prawdopodobieństwa i kategorii większego lub mniejszego szczęścia w prowadzeniu firmy, organizacji czy klubu. Czy zmieniłbym coś w mojej pracy? Tak, teoretycznie mógłbym być bardziej zaangażowany w szczegóły zarządzania klubem. Praktycznie byłoby to dublowanie pracy zarządu, a to oznaczałoby podważanie autorytetu zarządu. Myślę więc, że najlepiej będzie pozostać przy wypełnianiu funkcji zgodnych z Kodeksem Spółek Handlowych, czyli zarząd wypełnia funkcje wykonawcze a rada nadzorcza funkcje kontrolne i nadzorcze.
– Jak ocenia pan dotychczasową pracę prezesa klubu Wojciecha Pertkiewicza i dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego?
– Osobiście jestem bardzo zadowolony z pracy i z postawy obu panów. Wojtka Pertkiewicza nazywam niekiedy prezesem excelowskim, bo opiera swoją pracę na tabelkach i dokładnych wyliczeniach budżetowych. Jest niezwykle precyzyjny, bardzo sobie chwalę taki tryb działania. To dobrze wpływa na klub, jeśli decyzje są opierane na racjonalnych możliwościach finansowych. Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski jest natomiast autorem kilku transferów do klubu, które są bardzo ciekawe i do tego bezgotówkowe. Pozyskani przez niego piłkarze podnoszą jakość naszej drużyny. Przypomnę tylko, że takiej funkcji w Jagiellonii nie było przez ostatnie lata, a precyzując, obowiązki dyr. sportowego były formalnie przekazane Cezaremu Kuleszy.
Uważam natomiast, że dzisiejsza sytuacja, gdy obie funkcje są rozdzielone pomiędzy dwóch sprawnych managerów, jest zdecydowanie lepsza. Przypominam również, że to nie tylko oni stanowią trzon pionu sportowego. Do tej grupy zaliczam także trenera pierwszego zespołu oraz dyrektora akademii. Ten czteroosobowy team powinien dbać i dba nie tylko o wyniki zespołu, ale również wspierany wiedzą moją oraz członków Rady Nadzorczej, czuwa nad nadawaniem odpowiedniego kierunku rozwoju całego klubu. Na grudniowym spotkaniu powiedzieliśmy sobie o wzajemnych oczekiwaniach. Chcielibyśmy, aby akademia regularnie, przed każdym sezonem dostarczała jednego, dwóch, a może trzech zawodników do pierwszej drużyny. Tak, aby ci zawodnicy mogli ogrywać się i rozwijać przy bardziej doświadczonych piłkarzach.
– Jaka czeka nas runda wiosenna ekstraklasy w wykonaniu Jagi?
– Oczywiście bardzo zależy nam na jak najszybszym zapewnieniu sobie utrzymania w Ekstraklasie. Od momentu, kiedy Jagiellonia uzyskała awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, z obecnych 18 drużyn tylko trzy występują nieprzerwanie na ekstraklasowych boiskach. Są to Legia Warszawa, Lech Poznań i właśnie Jagiellonia Białystok. Jesteśmy wszyscy niesamowicie zmotywowani, aby taki stan trwał dłużej. To jest minimum naszych oczekiwań. Celem długoterminowym jest powrót do okresu sprzed kilku lat, kiedy to Jagiellonia biła się o najwyższe lokaty. Jestem przekonany, że zarówno dzięki wsparciu ze strony kibiców, jak i osób zatrudnionych w strukturach klubu będzie to możliwe.
Na samym końcu chciałbym jeszcze dodać jedno moje osobiste przemyślenie. Celem prowadzenia klubu piłkarskiego nie jest wyłącznie zdobycie tytułu Mistrza Polski jako cel sam w sobie. Jest to nasze marzenie, ale chcemy dawać przede wszystkim radość i satysfakcję kibicom oraz mieszkańcom naszego regionu z uczestnictwa w meczach piłki nożnej na najwyższym krajowym poziomie. To fenomenalne zjawisko społeczne, jakim jest futbol, które ściąga tysiące ludzi na każdy mecz i generuje niepowtarzalne emocje, tworzy więzi społeczne. Moim dalekosiężnym założeniem jest przekazanie w przyszłości naszym następcom Jagiellonii w dużo lepszym stanie, na dużo wyższym poziomie sportowym i organizacyjnym niż ten, który zastaliśmy, przejmując i ratując klub 20 lat temu.