| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Śląsk Wrocław przystępował do rundy rewanżowej T-Mobile Ekstraklasy z czteropunktową przewagą nad Legią. Tymczasem w czterech wiosennych meczach zdobył tylko dwa oczka i musi gonić rywali. Czy podopieczni Oresta Lenczyka podzielą los zeszłorocznego mistrza jesieni, Jagiellonii Białystok, która zaliczyła wiosną podobny falstart i szybko straciła szanse na tytuł?
Obecna sytuacja w T-Mobile Ekstraklasie do złudzenia przypomina tę z 2011 roku. Po rundzie jesiennej niespodziewanym liderem – z trzypunktową przewagą nad Legią i Wisłą – była Jagiellonia. Białostoczanie fatalnie rozpoczęli jednak wiosnę i, podobnie jak dzisiejszy Śląsk, w czterech pierwszych meczach zdobyli tylko dwa punkty.
Dalsza część rundy nie była dużo lepsza. Zespół z Podlasia pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w kwietniu, a w sumie wygrał tylko pięć meczów i uzbierał 18 oczek. Łącznie z dorobkiem z jesieni wystarczyło to do zajęcia czwartego miejsca.
Jeżeli podopieczni Oresta Lenczyka chcą uniknąć powtórzenia tego scenariusza, muszą pozbierać się jeszcze przed następną kolejką. Na początku rundy nie wykorzystali atutu własnego boiska (trzy z czterech spotkań rozegrali we Wrocławiu), a w najbliższych tygodniach czekają ich trudne wyjazdowe mecze z Wisłą, Lechem i Polonią. Tymczasem rywale nie próżnują – Legia uciekła na trzy punkty, a po piętach depczą Śląskowi drużyny Ruchu i Korony, które mają już tylko po dwa oczka mniej.
Zobacz również: Trwa kryzys Śląska. Pomoc niebios dla Korony