Spokój – to słowo raczej mało znane w Motorze Lublin. Od lat zespół tuła się po niższych ligach i powstają wokół niego mniejsze lub większe afery. Nie tak dawno pisaliśmy o skandalicznym podejściu do byłych już piłkarzy. Od tego czasu zmieniła się władza i stery przejęli prezes Paweł Tomczyk oraz trener Goncalo Feio. Długo jednak ze sobą nie wytrzymają.
Tomczyk i Feio doskonale znają się w pracy w Rakowie Częstochowa. Razem osiągali sukcesy i zbierali doświadczenie. Portugalczyk przetrwał w klubie o rok dłużej. Powodem rozstania był wewnętrzny konflikt z jednym z pracowników. Bez zatrudnienia pozostawał ledwie dwa miesiące. Wtedy odezwał się Tomczyk i zaprosił do Lublina, by ratować tonący okręt.
Dla obu było to duże wyzwanie, bo klub znajdował się na dnie ligowej tabeli, a kibice mieli już dość nieudolnych rządów Arkadiusz Onyszki i zarządzania drużyną przez Stanisława Szyprkę. Były dyrektor sportowy wicemistrzów Polski przejął również funkcję prezesa od właściciela klubu, Zbigniewa Jakubasa i od razu zabrał się do działania, ściągając na pozycję bramkarza Łukasza Budziłka, będącego wówczas bez zatrudnienia.
Pierwsze miesiące były świetne. Motor zaczął od wygranej z Hutnikiem Kraków, a później pozostawał niepokonany w pięciu meczach z rzędu, po drodze eliminując z Pucharu Polski ekstraklasowe Zagłębie Lubin. W międzyczasie portugalski szkoleniowiec odpalił pierwszą bombę na konferencji prasowej, opisując to, co zastał w klubie.
– Co my zastaliśmy? 3-4 osoby oddające serce za klub, bez większego wsparcia. Pustynia. Nic. Okej, boiska treningowe mamy dobre, ale wsparcie drużyny w sprzęcie do treningu, rzeczach do regeneracji, praniu… Gdybyśmy nie mieli kierownika mega zaangażowanego, który siedem dni w tygodniu na okrągło pracuje, to mielibyśmy problem z praniem strojów. Kibice muszą to wiedzieć. Nie wiem, czy o tym wiedzieli, czy pan Jakubas wiedział, ale w tym klubie zastaliśmy spaloną ziemię, jak to prezes określił na konferencji. I tyle. Minęły trzy tygodnie, wiele rzeczy udało się wywalczyć, lecz nadal daleka droga przed nami – opowiadał Feio.
Wypowiedziami na konferencji szybko skradł serca kibiców. Film, na którym motywuje zawodników po pierwszej porażce za jego czasów z Polonią Warszawa, stał się popularny w całej Polsce. Później wyeliminował z Pucharu Polski Wisłę Kraków, niemal tym samym składem, którym poprzednik nie był w stanie zwyciężyć z takimi zespołami jak Górnik Polkowice czy Pogoń Siedlce (z całym szacunkiem dla obu drużyn).
Wydawało się, że w Lublinie w końcu jest normalnie. Nic z tych rzeczy. Przyszła zima i trener odpalił kolejny pocisk. Tym razem… w prezesa. Rozeszło się o wypowiedź po meczu sparingowym ze Stalą Rzeszów. Prezes rzekomo ją zablokował, bo Feio zaatakował w niej MOSiR, uważając go za wroga klubu. Od tej pory zaczęło robić się gorąco na linii trener – prezes.
Tomczyk wydał oświadczenie w tej sprawie. Podkreślał, że jako były zawodnik Motoru, zależy mu na dobru klubu i robi wszystko, by odbudować potęgę lubelskiej piłki. Mimo ataku ze strony trenera, zrezygnował z wbijania w niego szpileczek. Podtrzymywał to w kolejnych wywiadach. Skupił się po prostu na pracy, by wzmocnić drużynę w zimowym okienku transferowym. Jak sam mówił w rozmowie dla TVPSPORT.PL, plan udało się zrealizować.
– To było udane okienko w naszym wykonaniu. W 100 procentach zrealizowaliśmy plan. Pozyskaliśmy zawodników na pozycje, na których potrzebowaliśmy wzmocnień – stwierdził.
Do Motoru trafiło łącznie ośmiu zawodników, w tym dwóch na newralgiczną pozycję napastnika. Mało który prezes czy dyrektor sportowy jest w stanie powiedzieć po okienku, i to tym bardziej zimowym, że w 100 procentach udało zrealizować się plan. Tomczyk jednak to zrobił. Trener na skład nie narzekał, więc można było odnieść wrażenie, że był zadowolony.
Pokojowa relacja obu panów nie potrwała długo. Po aferze z wysokimi cenami biletów na pucharowy mecz z Rakowem, Portugalczyk ponownie uderzył w prezesa.
– Wiem, że kibice są z nami, wspierają nas i chcą nas dopingować. Wiem o tym ja, drużyna też o tym wie. Między mną, zespołem, a kibicami dzieje się bardzo dobrze. Problem nie leży tu, dlatego nie wiem czy mam apelować do kibiców, czy do kogoś innego… Jestem człowiekiem wiary i mam nadzieję, że to święto nie będzie zepsute – powiedział na konferencji.
Zaczęto zastanawiać się, czy nie kopie sobie powoli grobu. Kolejny cios w stronę przełożonego raczej nie polepszył jego pozycji. Jak się jednak okazało, jest on na równi w hierarchii z Pawłem Tomczykiem.
– W hierarchii klubu prezes jest na tym samym poziomie, co ja. Tylko właściciel Zbigniew Jakubas może zakończyć współpracę ze mną. Takie były nasze ustalenia na początku – mówił Feio w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Mimo dużego nacisku ze strony mediów, prezes nie chciał przenosić konfliktu do Internetu. Szybko ucinał dyskusję na ten temat i tylko dodawał, że obaj pracują, by osiągnąć wspólny cel. Druga strona jednak wciąż się rozkręca. Tym razem po meczu z Rakowem, przegranym 0:3.
– Jesteśmy chyba jedynym klubem w Polsce, którego prezes smuci się po zwycięstwach, a cieszy po porażkach. Gdy przychodziłem dziś z drużyną na stadion, to nie wiedzieliśmy, czy gra Motor Lublin, czy MOSiR Lublin. Na zewnątrz nie ma ani jednej flagi Motoru, są same MOSiR-u – wypalił Portugalczyk.
Jedno jest pewne – współpraca obu panów nie potrwa za długo. Kibice są po stronie trenera, który kupił ich serca wynikami oraz przemówieniami na konferencjach. Prezes natomiast zrobił skład, do którego szkoleniowiec nie ma zastrzeżeń. Szuka jednak zażaleń w innych aspektach. Ostatni konflikt w Rakowie zakończył się jego odejściem. Jak będzie teraz?
AKTUALIZACJA...
Po ostatnim ligowym meczu z GKS-em Jastrzębie wybuchła kolejna awantura. Najpierw odbyła się konferencja prasowa bez udziału rzeczniczki prasowej, Pauliny Maciążek. Jak napisał klub, zabrakło jej przez ataki słowne ze strony trenera.
Później doszło do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca. Trener pokłócił się z prezesem i uderzył go w głowę. W wyniku tego poszkodowany trafił do szpitala, gdzie potrzebne było założenie szwów. Klub zaplanował konferencję prasową na 6 marca, jednak odwołał ją po tych wydarzeniach. Sprawa jest poważna. Jeśli Paweł Tomczyk pozwałby Goncalo Feio, mogą grozić mu spore konsekwencje, w tym m.in. odebranie licencji trenerskiej.
3 - 4
Legia Warszawa
0 - 5
Legia Warszawa
0 - 3
Pogoń Szczecin
1 - 2
Puszcza Niepołomice
3 - 1
Jagiellonia
2 - 0
Piast Gliwice
2 - 0
Korona Kielce
0 - 3
Legia Warszawa
1 - 3
Jagiellonia
4 - 3
KGHM Zagłębie Lubin