Planica 2023. FIS zrewiduje wyniki konkursu MŚ! Interwencja polskich statystyków

Sędziowie mogli wypaczyć medal MŚ! Powtórka ze skoków Polaków?

Miała trenować u nas. Złote dziecko polskiego trenera

Czytaj też

Miała trenować u nas. Złote dziecko polskiego trenera

Korespondencja z Planicy

O nieścisłościach w wynikach zawodów kobiet na dużej skoczni w Planicy jako pierwszy poinformował statystyk Tomasz Golik. SZCZEGÓŁOWY OPIS JEST DOSTĘPNY TUTAJ, ale w skrócie: w trakcie 1. serii środowego konkursu rekompensata za obniżenie belki z nr 20 do nr 19 (i niższych) była inna niż ta, którą dzień wcześniej dla takiego samego najazdu zastosowano w pierwszym treningu. Wyliczenia na podstawie protokołów PDF wskazywały jasno, że to wartość z treningu była prawidłowa. Ale gdy późno wieczorem po zawodach sprawa trafiła do delegata technicznego, a następnie do firmy Swiss Timing odpowiedzialnej za pomiary, na stronie internetowej federacji ukazał się poprawiony raport. Tyle że nie konkursowy, lecz ten z treningu.

Można było odnieść wrażenie, że firma oraz jury woleli przykryć pomyłkę w najmniej inwazyjny sposób. Gdyby po czasie trzeba było zmieniać wyniki, sprawa odbiłaby się szerokim echem w środowisku.

Przed publikacją artykułu wyjaśniającego nieścisłość poprosiliśmy o spotkanie z delegatem technicznym FIS na te MŚ – Hubertem Mathisem.

– Jeżeli nawet wystąpił błąd, ale był używany przez cały konkurs, to nie zmanipulowało to rezultatów i kolejności miejsc – ostrożnie zaczął Mathis, gdy wyjaśniliśmy problem. Ale później odkopał dokumentację z wtorku i środy i wspólnie przeliczyliśmy to raz jeszcze. Swiss Timing bowiem po pierwszym alarmie przyznał, że doszło do pomyłki. Tyle tylko, że za niepoprawny uznano raport treningowy, a to bezsprzecznie błąd. W PDF-ie z zawodów jasno stoi, że za każdy metr długości najazdu przyznaje się na Velikance K125 dokładnie 7,45 punktu. Można też w nim przeczytać, że różnica długości między belką nr 20 a 19 wynosi 68 centymetrów, a zatem łatwo policzyć, że za taką zmianę powinno się dodawać albo odejmować 5,066 punktu. Czyli w zaokrągleniu: 5,1 pkt. Tymczasem Swiss Timing przyjął, że to jednak 5,3 pkt.

Mathis po ponownym przeliczeniu tego współczynnika pokiwał znacząco głową. I potwierdził, że to polscy statystycy, a nie Swiss Timing, mają rację.

– Robimy to nie z satysfakcji "dokopania" FIS, tylko z chęci naprawienia błędów i przestrogi na przyszłość – zaznaczyliśmy podczas rozmowy w biurze zawodów. Choć ta dotyczyła najważniejszej imprezy dwulecia, Mathis (i inni pracownicy biura, którzy zainteresowali się tematem) rozmawiali spokojnie o całej sprawie. Przypomnieliśmy, że to nie pierwsza taka pomyłka. W 2012 roku w Klingenthal na LGP całkowicie pomylono wartość rekompensat za wiatr i belkę. Wyniki w tym absurdalnym kształcie nie zostały zmienione. W 2013 roku na MŚ w Predazzo o mały włos Polacy niesłusznie straciliby medal za drużynówkę. A w 2014 roku jury na PŚ w Wiśle zmieniło w trakcie weekendu wartość 95 procent rozmiaru skoczni (ze 127,3 metra na 127 m), co – jak zauważył dziennikarz skijumping.pl Adam Bucholz – pozbawiło zwycięstwa Kamila Stocha. – Nie pracowałem przy tamtych zawodach, więc nie będę odnosił się do tych kwestii – uciął Mathis.

Delegat obiecał, że po wspólnej analizie wyników zwróci się do Swiss Timing z prośbą o zrewidowanie wyników konkursu kobiet na dużej skoczni. Różnice punktowe między zawodniczkami z topu były duże, więc jeśli nawet firma przyzna się do błędu, nie zmieni to kolejności na podium.

Dość powiedzieć, że w 2006 roku w Pragelato Thomas Morgenstern zdobył złoto na dużej skoczni o ledwie 0,1 punktu. Gdyby wtedy były przeliczniki za belkę i wtedy doszło do pomyłki, skoki wystawiłyby się na pośmiewisko.

Miała trenować u nas. Złote dziecko polskiego trenera

Czytaj też

Miała trenować u nas. Złote dziecko polskiego trenera