Adrianna Sułek wyrosła na jedną z największych gwiazd polskiej lekkiej atletyki. W trakcie zmagań w Stambule powalczy o podium. Być może po raz kolejny pokusi się o rekord kraju. Spokojny przed jej startem jest trener Marek Rzepka. W rozmowie z TVPSPORT.PL zdradził, na co stać prowadzoną przez niego zawodniczkę.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Spał pan spokojnie przed decydującym dniem?
Marek Rzepka, trener Adrianny Sułek: – Oczywiście! O start mojej zawodniczki jestem bardzo spokojny. Ada jest mocna, dobrze przygotowana. To profesjonalistka z wysokiej półki. Dzień przed startem, o godzinie 19:30 już spała. W piątek o 6:10 zjadła śniadanie. Potem był kierunek hala. W pięcioboju można się pomylić w trakcie kilku godzin pięć razy, ale zakładamy, że Sułek wchodzi w dorosły etap jako zawodnik. Widać to już było w 2022 roku. Osiągnęła stabilizację. Widać bardzo mocny rozwój motoryki. Głównym celem są igrzyska w Paryżu. Mamy jeszcze trochę czasu. Jesteśmy zadowoleni z rekordu Polski, ale Adę stać na więcej. Czujemy niedosyt. Wiemy, gdzie są niedociągnięcia. Życiówki to nie wszystko. Skupiamy się na poszczególnych konkurencjach. Wynik końcowy nie jest najważniejszy. Nie zastanawiamy się. Nie kalkulujemy. Chcemy być skuteczni.
– Adrianna powtarzała, że sypia po dziesięć godzin. Trzyma się ścisłego planu. Czujecie się trochę jak roboty?
– Ma wszystko uporządkowane. Mocno postawiliśmy na wypoczynek. Jest dużo ważniejszy niż trening. Regeneracja przebiega zgodnie z planem. Cały czas kontroluje parametry życiowe na zegarku. Budzi się wypoczęta. Nie dręczą ją kontuzje. Nie chcę jednak niczego obiecywać za nią. To tylko sport. W Stambule jest też Belgijka Nafissatou Thiam. Walka o złoto będzie trwała do końca.
– Dotarliście się na linii trener-zawodniczka?
– Miałem wiele wiadomości, że trafiłem na trudnego sportowca. Nie mam takiego poczucia. Wręcz przeciwnie! Współpracuje nam się bardzo dobrze. Wyczuliśmy się. Działamy jak w dobrym małżeństwie: ona ma mocny temperament, ja spokój. Uzupełniamy się doskonale. Dużo rozmawiamy na temat treningów, co jest do poprawy. Nie ma tematów tabu. Wyciągamy wnioski. Chcemy iść do przodu. Tylko to nas interesuje. Poprzedni rok był bardzo trudny, ale zaskakujący, jeśli chodzi o wyniki. Zrozumieliśmy, że Adę stać na wielkie rezultaty. Padają rekordy Polski, ale tak jak mówiłem, nadal są niedosyty. Kibice otrzymają od nas wielkie emocje i tak pozostanie.
– Jaka jest Adrianna poza kamerami?
– Oaza spokoju nie powalczy o rekordy. Ma swój mocny charakter. Wszędzie jej pełno. To dobre dla tej konkurencji. W wieloboju nie można być przewidywalnym. Jest natomiast skuteczna w trakcie startów. To bardzo cieszy. Świetną pracę z Adą wykonują profesor Jan Blecharz oraz fizjoterapeutka Julia Szczechowicz. Dodatkowo jest Maciej Topolewski. Stworzyliśmy świetny team. Staram się złożyć wszystko "do kupy" jako "szef". Takie treningi to czysta przyjemność.
– Trudniej było jej wejść na szczyt czy walczyć o kolejne medale?
– Przed nią trudne zadania. Walczy nawet z kontuzją (tak jak w Monachium – przyp. red.). Presja jest ogromna, a kibice wymagający. Świetnie sobie z tym radzi. Widać jej spokój i opanowanie w takich sytuacjach. Wie, po co przyjechała do Stambułu. Oby nie było niepotrzebnych błędów, chociaż to tylko rywalizacja. Mimo wpadek poprawia rekordy kraju. Potencjał jest bardzo duży. Nie trzeba mieć pięciu życiówek. Wystarczy ustanowić dwie-trzy i wynik będzie znakomity. W Turcji liczę na dwa najlepsze wyniki w karierze, ale nie będę zdradzał, w których konkurencjach.
– Gdy ja powiem "rekord świata", pan odpowie...?
– Nie jest to prosta sprawa. Start musiałby wyjść niemal idealnie. Na imprezach docelowych często walczy się po prostu o medale, nie rekordy. Nie myślimy o tym. Będziemy cieszyć się startem. Byle iść do przodu. Być może znowu przyjdzie z medalem, gdzie będzie wygrawerowany rekord kraju. W Belgradzie zapytała, czy byłem zaskoczony faktem, że mimo iż wywalczyła taki wynik była druga. Nie będziemy wróżyć z fusów. Nie gwarantujemy danego miejsca. Wrócimy do dyskusji po starcie.
– Jest pan bardzo zapracowanym człowiekiem. Wystarcza czasu, by skupić się w pełni na przygotowaniu Adrianny?
– Mam wiele obowiązków. Wiedziałem, że będę musiał zindywidualizować ćwiczenia z Adą. Pojawiła się Julia, która nam pomaga. Dziewczyny walczą ze sobą na treningach. Taka sparingpartnerka to skarb. Dopingują się. Mają czas na wspólną rozmowę. Uzupełniamy aspekty niewidoczne na bieżni. Jest z nami jeszcze Rafał Horbowicz – nadzieja olimpijska. Nie nudzimy się. W perspektywie półtora roku nasz poziom jeszcze się polepszy.
– Na koniec zapytam o cały sezon halowy. To tylko okres przejściowy?
– Wielu zawodników odpuściło te starty. Docelowa impreza będzie w lecie, w Budapeszcie. Pracujemy nad rzutem oszczepem. W tym roku nie powinno być słabych konkurencji. To, co najlepsze, jeszcze przed nami!