Nasz dziennikarz postanowił zostać działaczem w klubie B klasy i złapał się za głowę. Tu nic nie jest proste. Zapraszamy do świata, gdzie wszystko się zaczyna, na sam dół tej wątłej piramidy, którą jest polska piłka. Tym razem o alkoholu, który leje się od B klasy po Ekstraklasę.
Nasz klub kontynuuje przygotowania do rundy wiosennej. To chyba najdłuższe przygotowania na świecie. Ruszyliśmy jeszcze w grudniu, ale to był tylko dodatek, forma podbudowy. Nie wiem, nie byłem tam ani razu, podobno pracowali na siłowni. Teraz gramy już sparingi, choć do ligi jeszcze... trzy tygodnie. Trzy miesiące przygotowań, 2,5 miesiąca grania. Trochę dziwne, ale no dobra, niech będzie. Są też inne wydarzenia w naszych życiach, które trwają znacznie krócej od przygotowań do nich.
Na przykład małżeństwo.
W sobotę zagraliśmy więc kolejny sparing. W Rabce-Zdroju, przy jupiterach (tylko w drugiej połowie, ale jednak) zmierzyliśmy się z drużyną z ligi okręgowej. Brzmi poważnie. I poważnie było, bo rywal dał nam lekcję, po bardzo długim meczu (graliśmy tak długo, jak długo wynajęte było boisko) przegraliśmy 1:5 i na własnej skórze przekonaliśmy się, jak boli różnica dwóch klas.
Mecz był częścią drużynowej eskapady. Zespół uznał, że chce spędzić ze sobą nieco czasu, więc piłkarze zorganizowali wyjazd integracyjny. Zrzucili się po 100 złotych na pensjonat, po meczu była wspólna kolacja, potem nocleg, w niedzielę termy. Świetna okazja, by spędzić ze sobą nieco czasu w innych okolicznościach niż stricte piłkarskich. I o dziwo, nie doszło do żadnej bijatyki.
Mecz był przygrywką do wieczornej imprezy, więc już na ławce dało się odczuć nieco luźniejszą atmosferę. Przegrywaliśmy już 1:5, gdy jeden z zawodników wykluczony tego dnia z gry filozoficznie stwierdził:
– Możliwe, że jesteśmy lepsi, ale tego w ogóle nie widać.
Wspólnie uznaliśmy, że to mogłoby być hasło naszego klubu. Na autokarze:
Z jednej strony: Możliwe, że jesteśmy lepsi
Z drugiej: Ale tego w ogóle nie widać
I niewiele osób poznałoby pełną treść.
Inna sprawa, że pewien wpływ na wygłoszoną opinię miały spożyte wcześniej napoje wyskokowe.
No sami wiecie, wyjazd integracyjny... A jak Polacy się integrują? Wiadomo. Ale co ważne, u sportowców wygląda to nieco inaczej, bo najpierw wspólny wysiłek fizyczny, a dopiero potem słynne uzupełnianie płynów.
Alkohol w piłce płynie od zawsze. W 2021 roku, przy okazji ostatnich wyborów prezesa PZPN Marek Koźmiński zaatakował delegatów.
– Przytoczę trzy rozmowy. Pierwsza: Marek, ty jesteś fajny, ale jakbyś przyjechał napił się wódeczki... Ale nie padło, że mam przyjechać i pogadać o sporcie – mówił do sali. Wiedział już, że przegrał, więc zdecydował się na samobójczy wręcz atak. Dotknął istotę, zachwiał fundamentem polskiej piłki. Zaatakował tzw. posiadówki przy wódce. A to przecież właśnie podczas nich zapadają najważniejsze decyzje. Wytyczane są kierunki. Wizje.
O, wizje. To dobre słowo.
W sam raz, by po porażce skonstatować, że byliśmy lepsi. Tylko – niestety – nie było tego widać.
W naszej piłce jest mnóstwo alkoholu, przede wszystkim tego wysokoprocentowego. Futbol nie różni się pod tym względem od innych płaszczyzn naszego życia. A nawet można chyba stwierdzić, że sprzyja. Ten świat taki jest, tu pije się służbowo.
Szanuję dystans do siebie. Bardzo lubię, gdy ktoś potrafi się śmiać ze swoich błędów. W niedzielny wieczór w programie Liga+ Extra Michał Żewłakow nawiązał do wypadku, podczas którego po pijaku uderzył samochodem w autobus. I to zabrzmiało w pierwszej chwili śmiesznie, ale nie minęła sekunda czy dwie, by zrozumieć grozę sytuacji. I nie ma tu znaczenia, że na wstępie przeprosił.
Bo to przecież takie zabawne, usiąść za kółkiem na podwójnym gazie. Usiąść za kierownicą dwutonowego żelastwa, zapominając, że minimalny błąd może się skończyć czyjąś śmiercią. "Kto nigdy nie jechał na fleku, niech pierwszy rzuci kamieniem" – napisał kiedyś na Twitterze Ryszard Niemiec broniąc Kamila D. Niemiec, czyli człowiek polską piłką, polskim sportem, tym środowiskiem wręcz przesiąknięty. Piwko na meczu, bania i samochodem do domu? Czemu nie. Tylko uwaga na autobusy. Ale skoro można na fleku...
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba