{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

Reprezentacja Polski (fot. Getty Images)
W poniedziałek 20 marca Fernando Santos po raz pierwszy pojawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski jako nowy selekcjoner. Portugalski szkoleniowiec rozpocznie z wysokiego "C", bo już w czwartek czeka nas wyjazdowe spotkanie z Czechami w Pradze, a w poniedziałek w Warszawie zmierzy się z reprezentacją Albanii. Dwa mecze, które zdefiniują początek kwalifikacji od mistrzostw Europy 2024.
Santos musi ekspresowo przebudować drużynę, a problemów ma co niemiara i w zasadzie na "dzień dobry" trzeba będzie załatać kilka dziur.
I teraz to jest temat numer jeden, a w martwym punkcie utknęły poszukiwania polskiego asystenta Santosa. Prezes PZPN Cezary Kulesza zaraz po zatrudnieniu Portugalczyka poinformował, że jest taki pomysł i można było nawet odnieść wrażenie, że to jeden z wymogów współpracy. Pierwszymi kandydatami byli Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek. Obaj pojawili się na rozmowach w PZPN, ale Piszczek zrezygnował sam, a kandydatura Kaczmarka nie wzbudziła zainteresowania selekcjonera.
Gdy odpadła możliwość współpracy z Piszczkiem, Santos zwrócił baczniejszą uwagę na Grzegorza Mielcarskiego, którego zna z czasów FC Porto i AEK Ateny. Kilka dni temu Mielcarski spotkał się z portugalskim trenerem i prezesem PZPN, ale do dziś nie ma żadnych konkretów.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Santos powiedział wprost, że widzi Mielcarskiego u swego boku.
– Spełnia te kryteria, ale oczywiście nie jest jedynym takim człowiekiem. Jego znam, jemu ufam, ale nie ja podejmę ostateczną decyzję. Zbyt liczny sztab oznacza bałagan i niepotrzebne zamieszanie. Mam już Kubę Kwiatkowskiego i Łukasza Gawrjołka, oni pomagają mi w życiu codziennym, w federacji i to w zupełności wystarczy. Potrzebuję osoby, która pomoże mi podczas zgrupowania, tylko nie wiem, czy PZPN zgodzi się na Grzegorza. Dyskusja trwa – zdradził.
Wyraził się jasno i wyraźnie, ale gdy w poniedziałek zapytaliśmy o tę sprawę w PZPN usłyszeliśmy, że sprawa... zależy od trenera. Z jednej strony mamy więc szkoleniowca, który już wybrał i czeka na odpowiedź związku. A z drugiej związek i oczekiwania na decyzję selekcjonera. Nieoficjalnie wiadomo, że Mielcarski nie jest faworytem Kuleszy, zresztą miało na tym tle dojść do poważnego zgrzytu.
Inna sprawa, że wzięty komentator telewizyjny nie wiąże przyszłości z zawodem trenera i nie ma licencji. Jeśli przy Santosie miałby szkolić się kandydat na przyszłego selekcjonera (tak jak było choćby z Adamem Nawałką u Leo Beenhakkera), to w tym układzie jest to droga donikąd.
Jak się skończy ta sprawa? Santos nie chce słyszeć o kolejnych nazwiskach, a z drugiej strony z PZPN nie ma wielkiego nacisku, by polski asystent w sztabie faktycznie się pojawił. – Nie będziemy w żaden sposób naciskać selekcjonera w tej sprawie. To on decyduje o składzie sztabu – usłyszeliśmy w poniedziałek. W umowie trenera nie ma zapisu o konieczności zatrudnienia polskiego asystenta. Wszystko wskazuje więc na to, że Santos rozpocznie pracę bez Polaka w najbliższym otoczeniu, ale temat może wrócić w przyszłości.
Na razie Santos niespecjalnie widzi potrzebę wzmacniania składu. Do Polski przeniósł się ze współpracownikami, którzy byli z nim w reprezentacji Portugalii i Grecji.
Fernando Santos jednak bez polskiego asystenta?
Mateusz Miga /
Za dwa tygodnie reprezentacja Polski po raz pierwszy zbierze się pod wodzą Fernando Santosa. Coraz więcej wskazuje na to, że w sztabie nie będzie polskiego asystenta.
"TO KONIEC KRYCHOWIAKA W KADRZE"
Ważny start
W poniedziałek 20 marca Fernando Santos po raz pierwszy pojawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski jako nowy selekcjoner. Portugalski szkoleniowiec rozpocznie z wysokiego "C", bo już w czwartek czeka nas wyjazdowe spotkanie z Czechami w Pradze, a w poniedziałek w Warszawie zmierzy się z reprezentacją Albanii. Dwa mecze, które zdefiniują początek kwalifikacji od mistrzostw Europy 2024.
Santos musi ekspresowo przebudować drużynę, a problemów ma co niemiara i w zasadzie na "dzień dobry" trzeba będzie załatać kilka dziur.
I teraz to jest temat numer jeden, a w martwym punkcie utknęły poszukiwania polskiego asystenta Santosa. Prezes PZPN Cezary Kulesza zaraz po zatrudnieniu Portugalczyka poinformował, że jest taki pomysł i można było nawet odnieść wrażenie, że to jeden z wymogów współpracy. Pierwszymi kandydatami byli Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek. Obaj pojawili się na rozmowach w PZPN, ale Piszczek zrezygnował sam, a kandydatura Kaczmarka nie wzbudziła zainteresowania selekcjonera.
Gdy odpadła możliwość współpracy z Piszczkiem, Santos zwrócił baczniejszą uwagę na Grzegorza Mielcarskiego, którego zna z czasów FC Porto i AEK Ateny. Kilka dni temu Mielcarski spotkał się z portugalskim trenerem i prezesem PZPN, ale do dziś nie ma żadnych konkretów.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Santos powiedział wprost, że widzi Mielcarskiego u swego boku.
Awantura o "Mielcara"
– Spełnia te kryteria, ale oczywiście nie jest jedynym takim człowiekiem. Jego znam, jemu ufam, ale nie ja podejmę ostateczną decyzję. Zbyt liczny sztab oznacza bałagan i niepotrzebne zamieszanie. Mam już Kubę Kwiatkowskiego i Łukasza Gawrjołka, oni pomagają mi w życiu codziennym, w federacji i to w zupełności wystarczy. Potrzebuję osoby, która pomoże mi podczas zgrupowania, tylko nie wiem, czy PZPN zgodzi się na Grzegorza. Dyskusja trwa – zdradził.
Wyraził się jasno i wyraźnie, ale gdy w poniedziałek zapytaliśmy o tę sprawę w PZPN usłyszeliśmy, że sprawa... zależy od trenera. Z jednej strony mamy więc szkoleniowca, który już wybrał i czeka na odpowiedź związku. A z drugiej związek i oczekiwania na decyzję selekcjonera. Nieoficjalnie wiadomo, że Mielcarski nie jest faworytem Kuleszy, zresztą miało na tym tle dojść do poważnego zgrzytu.
Inna sprawa, że wzięty komentator telewizyjny nie wiąże przyszłości z zawodem trenera i nie ma licencji. Jeśli przy Santosie miałby szkolić się kandydat na przyszłego selekcjonera (tak jak było choćby z Adamem Nawałką u Leo Beenhakkera), to w tym układzie jest to droga donikąd.
Jak się skończy ta sprawa? Santos nie chce słyszeć o kolejnych nazwiskach, a z drugiej strony z PZPN nie ma wielkiego nacisku, by polski asystent w sztabie faktycznie się pojawił. – Nie będziemy w żaden sposób naciskać selekcjonera w tej sprawie. To on decyduje o składzie sztabu – usłyszeliśmy w poniedziałek. W umowie trenera nie ma zapisu o konieczności zatrudnienia polskiego asystenta. Wszystko wskazuje więc na to, że Santos rozpocznie pracę bez Polaka w najbliższym otoczeniu, ale temat może wrócić w przyszłości.
Na razie Santos niespecjalnie widzi potrzebę wzmacniania składu. Do Polski przeniósł się ze współpracownikami, którzy byli z nim w reprezentacji Portugalii i Grecji.
Źródło: TVPSPORT.PL