W piątek na gali Dzierżoniów Boxing Night do ringu wraca Tomasz Nowicki (10-2, 3 KO), który skrzyżuje rękawice z Białorusinem Jewhenijem Makarczukiem (6-0, 3 KO). Pięściarz z Obornik udzielił nam ostatnio mocnego wywiadu, w którym otwarcie opowiedział o walce z depresją. Swoją opinią na temat zawirowań w życiu "Jokera" podzielił się jego nowy-stary trener, czyli Mariusz Koperski. Walka Nowicki – Makarczuk w piątek 10 marca w TVP Sport, online na stronie TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej. Początek transmisji od godziny 19:35.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Kiedy po raz pierwszy Tomasz przyszedł do pana na salę?
Mariusz Koperski, trener Tomasza Nowickiego: – To było w 2017 roku, miał wtedy 22 lata. Sądziłem, że to ulicznik, bo taka legenda się za nim ciągnęła. Wiedziałem, że miał za sobą jakieś ekscesy w walkach ulicznych. Pamiętam, że na następnych zajęciach mieliśmy zaplanowane sparingi, dlatego poumawiałem się ze "starszyzną", czyli chłopakami, którzy dłużej trenują, na konkretne godziny. O Tomku nawet nie wspomniałem, bo przecież miał za sobą dopiero pierwszy trening w życiu.
Odwiedziłem dziś w Szamotułach Tomasza Nowickiego i trenera @KoperskiMariusz. To były mocne rozmowy, bez owijania w bawełnę. Znaków zapytania jest wiele, ale wierzę, że Tomek wychodzi na prostą. Trzymam za to kciuki.
— Mateusz Fudala (@m_fudala) March 6, 2023
Reportaż z wizyty w piątkowym magazynie #RingTVP @sport_tvppl pic.twitter.com/TjrAAd9zHB
– W 2021 roku pana zawodnik efektownie znokautował Tomasa Reynoso, a te zakończenie okrzyknięto mianem nokautu roku. Zaledwie pół roku później to wszystko się posypało i przyszła pierwsza porażka w karierze z Louisem Greene'em (techniczny nokaut w 5. rundzie – red.). Co wtedy się działo z Tomkiem?
– Przed tym pojedynkiem Tomek był już mocno zagubiony. Im bliżej było walki, tym coraz dziwniej się zachowywał. W pewnym momencie zaczął podważać moje pomysły taktyczno-techniczne, choć do tej pory zawsze byliśmy chwaleni za naszą współpracę. Wiele razy słyszałem, że Tomek w ringu prezentuje się tak, jakby był sterowany za pomocą joysticka – co mu powiedziałem, on to wykonywał. Później zaczął pojawiać się na treningach z jakimś facetem, jak się okazało to człowiek z jego miasta, były pięściarz, ale bez żadnego doświadczenia trenerskiego. Widziałem, że ma na Tomka duży wpływ.
Nie jestem zaborczy, nie twierdzę że zawodnik ma być wpatrzony we mnie jak w obrazek. Dlatego sobie to wszystko z boku obserwowałem. Tomek coraz częściej zaczął podważać moje zdanie. Dochodziło do tego, że nagle ten facet brał go na boczek, nie było ich godzinę. Nie miałem zawodnika. Czułem się tak, jakbym tam był tylko po to, by potrzymać ręcznik i podać wodę. To bardzo mi się nie podobało, ale przed samą walką nie chciałem już robić zamieszania.
W trakcie walki wyglądał fatalnie. Po pojedynku spotkaliśmy się na obiedzie i szczerze mu powiedziałem, że jeśli ten człowiek nadal będzie się wtrącał, to ja odchodzę. Nie wchodzę w żadne takie trio. Tomek miał zadecydować i bardzo szybko powiedział, że chce współpracować z tamtym człowiekiem. Zdziwiło mnie jego zachowanie po tylu latach fajnej relacji, ale powiedziałem: OK.
– Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w kolejnym pojedynku przegrał ze Stanisławem Gibadłą, również przed czasem w 5. rundzie.
– Wiedziałem, że to się źle skończy, ale dałem mu się przejechać. Już jak się przygotowywał do tej walki, dochodziły mnie słuchy, że na sparingach dostaje lanie od przeciętnych pięściarzy. Znam go, wiem nad czym powinien pracować, a słyszałem że pracował nad czymś zupełnie innym. W walce ze Staśkiem Tomka w ogóle nie było. Tomek był do tej walki fatalnie przygotowany fizycznie i jak się później okazało, także mentalnie.
– Tuż po walce w rozmowie z Aleksandrą Piką jeszcze w ringu po raz pierwszy opowiedział o depresji. Pan wcześniej o tym wiedział?
– Nie, o tej depresji dowiedziałem się z jego monologu po walce. On to ukrywał i nigdy wcześniej nie otworzył się tak, jak wtedy w tym ringu. To też przyczyniło się do tego, że nasze drogi się zeszły. Kiedyś się zarzekałem, że jak ktoś ode mnie odejdzie, to jest to bilet w jedną stronę. Ale gdy usłyszałem, że przez tyle lat zmagał się ze swoimi demonami to wiedziałem, że nie mogę się od niego odwrócić. Gdybym to zrobił, mogłoby być z Tomkiem bardzo źle. Powiem wprost, bałem się, że jak mu odmówię, to po prostu coś sobie zrobi i będę go miał na sumieniu. Dzwonił od razu po walce ze Staśkiem, zapewniał, że zrozumiał swój błąd i prosił, by mógł wrócić pod moje skrzydła. Zaprosiłem go najpierw na dłuższą rozmowę. Chciałem zobaczyć, czy po tym wszystkim w ogóle uda nam się dogadać.
– Jak przebiegało to spotkanie?
– Długo rozmawialiśmy o jego depresji. Wiedziałem, że jej podstawowym źródłem w przypadku Tomka były używki. To był mój pierwszy warunek, że ma zapisać się na terapię od uzależnień. Zaznaczyłem również, że jeśli chce ze mną współpracować, to musi zgadzać się na wszystko, co mówię, bo już mu raz dałem wolną rękę i wszyscy widzieliśmy, jak to się skończyło. Oczywiście powiedziałem mu też żeby skończył z tym pseudotrenerem, który jak przyszło do walki z Gibadłą, to nawet się na niej nie pojawił. Prawdopodobnie wiedział, że przygotowania były fatalne i mogę się tylko domyślać, że nie chciał pokazywać swojej twarzy. To też przestroga dla młodych zawodników, żeby nie ufać byle komu. Tomek zaakceptował te reguły.
– Jak wyglądał na pierwszym treningu po powrocie?
– Był na sali dwa dni po walce, czyli jakąś tam formę powinien mieć, prawda? A wyglądał jak emeryt! Był zapuszczony, widać było że prawie w ogóle nie trenował. W kilka miesięcy stracił wszystko to, nad czym tyle pracowaliśmy. Szczerze? W duchu pomyślałem sobie, że raczej już z tego nic nie będzie. Nie chciałem wyrzucać go z sali, bo mi szkoda chłopaka, ale jak zobaczyłem w jakim jest stanie to sądziłem, że ma już raczej po karierze. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek wróci do formy, w jakiej był.
– Wrócił?
– Odstawił główny problem, czyli używki. Przychodził na treningi regularnie. Bardzo szybko wrócił do wysokiej formy. Wrócił stary Tomek, którego znałem.
– Jak wygląda pod względem mentalnym?
– Wcześniej wszyscy widzieli, że coś z nim jest nie tak, a on zapewniał, że jest ok. Teraz już nie ukrywa swoich problemów. Gdy miewał gorszy nastrój od razu o wszystkim mówił. Przyznawał, że czasem jego myśli nadal błądzą, ale im dalej w las, tym zdarzało się to rzadziej. Gdy dostaliśmy propozycję występu u Tomka nastąpiła już znaczna poprawa. Pomyślałem, że to również może mu pomóc, że w końcu ma cel. Gdyby odebrano mu ten boks, który przecież tak mocno kocha, to mógłby zagubić się jeszcze bardziej.
– Rywalem Nowickiego będzie niepokonany Białorusin Jewhenij Makarczuk, który przynajmniej na papierze, zapowiada się na trudnego rywala. Nie zbyt trudnego dla Tomka po takich przejściach?
– Zdaję sobie sprawę, że to mocny rywal, ale uważam, że jeśli Tomek będzie w dobrym stanie psychicznym to poradzi sobie z takim zawodnikiem spokojnie. On już nie raz był skazywany na pożarcie, a jednak wygrywał bez problemów z bardziej doświadczonymi rywalami.
– Co jeśli demony wrócą przed samą walką?
– Jeśli będzie w złym stanie psychicznym to przegra z każdym. To nawet byłby większy wstyd, gdyby przegrał z jakimś słabym rywalem. Po tym jednak co widziałem w trakcie przygotowań, wierzę że będzie dobrze. Tomek wygląda bardzo dobrze - jest szybki i świetnie przygotowany kondycyjnie. Fizycznie jest w życiowej formie, a to napawa mnie wielkim optymizmem. Dlatego trzeba brać takie walki, choć mogą wydawać się ryzykowne. Sądzę, że bardziej bym zaryzykował, gdybym się nie zgodził na ten pojedynek, bo wtedy Tomek mógłby wrócić do starych nawyków...