Choć Fernando Santos zgłosił już szeroką listę powołanych na najbliższe zgrupowanie, to wciąż nie zdecydował się, kogo tak naprawdę będzie potrzebował. Wybór 26-osobowej kadry okazał się trudnym wyzwaniem. Z pustego to i Salomon nie naleje...
Selekcjoner, jako człowiek religijny, wiedział o tym doskonale. Dlatego też, licząc na cud, ogłoszenie ostatecznej kadry przesunął na 17 marca. Dał sobie czas do namysłu, a piłkarzom na powrót do formy.
Na trzy tygodnie przed rozpoczęciem eliminacji sytuacja nie wygląda bowiem najlepiej. Niektórzy reprezentanci zmagają się z problemami zdrowotnymi, a inni mają kłopoty z regularną grą w klubach.
Santos stoi tym samym przed zadaniem, z którym nie poradziłby sobie nawet biblijny król Izraela. Musi zbudować reprezentację od nowa, nie mając do tego odpowiednich środków. Bez pójścia na kompromis się nie obejdzie.
Wody w wino przecież nie zamieni, o czym boleśnie przekonał się już jego poprzednik. Wybierając skład, będzie musiał zadowolić się tym, co znajdzie pod ręką. A to może zapędzić go w niebezpieczną alejkę...
O tym, że w reprezentacji powinni grać najlepsi polscy piłkarze, wiedzą wszyscy. Z tej oczywistości sprawę zdają sobie nie tylko kibice, ale i kolejni selekcjonerzy. A przynajmniej tak im się wydaje.
Ostatnie lata pokazały bowiem, że boiskowa dyspozycja nie zawsze jest dla nich najważniejsza. O tym, kto uchodzi za "najlepszego", decyduje często nazwisko, a nie to, co prezentuje się na murawie. Zeszłoroczny mundial tylko to potwierdził.
W Katarze podstawowym graczem biało-czerwonych był szeregowy pomocnik z ligi saudyjskiej, co jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się nie do pomyślenia. Gwiazdor tych samych rozgrywek nie mógł się przecież doczekać powołania – występował na peryferiach futbolu.
Podczas mundialu kluczową rolę odgrywał też stoper z drugiej ligi włoskiej. Ten sam, którego dwa lata wcześniej z kadry usunąć starał się Paulo Sousa. Po nieudanym debiucie w Budapeszcie przywrócił go jednak do składu, rezygnując z rewolucji. W imię wyników wolał pozostać w strefie komfortu.
Teraz z podobnym dylematem przyjdzie zmierzyć się jego rodakowi. Przed marcowym zgrupowaniem Fernando Santos musi odpowiedzieć sobie na pytanie – zaryzykować czy wybrać bezpiecznie? Od odpowiedzi zależeć będzie przyszłość kadry.
Santos musi poważnie się zastanowić. Zwłaszcza że ryzyko może paradoksalnie oznaczać bezpieczeństwo, a sprawdzony wybór może okazać się tym, który wpędzi go w kłopoty...
Jeśli nowy selekcjoner zdecyduje się podjąć rękawice, może wyjść na tym lepiej. Dotychczasowi liderzy reprezentacji – będący bezpiecznym wyborem – zmagają się z problemami. Te zaś mogą być szansą dla nowych, niekoniecznie młodszych, kadrowiczów.
Santos zapowiedział już bowiem, że wiek nie ma dla niego znaczenia. Na miejsce w kadrze liczyć mogą zarówno juniorzy, jak i gracze zbliżający się do czterdziestki. Wystarczy, że będą w odpowiedniej dyspozycji.
A skoro tak, to wrota do reprezentacji powinny otworzyć się dla kilkudziesięciu potencjalnych kadrowiczów. Których konkretnie? Postanowiliśmy to sprawdzić. Przeanalizowaliśmy blisko setkę piłkarzy, zastanawiając się nad tym, którzy z nich mogliby przykuć uwagę selekcjonera.
Wzięliśmy pod uwagę ich dyspozycję w tegorocznych meczach. Przeglądając statystyki indywidualne, uwzględniliśmy też ranking ELO rozgrywek, w których występują. Tak, by nieco gorsze liczby gracza z Premier League, znaczyły więcej, niż te lepsze piłkarza z PKO Ekstraklasy. Dzięki temu stworzyliśmy listę graczy znajdujących się – statystycznie – w najlepszej dyspozycji.
Jak więc mogłaby wyglądać lista powołanych, gdyby liczyły się tylko liczby, a nie wpływ na grupę, status czy nazwisko? Kilku zasłużonych graczy z pewnością by się zdziwiło...
Jednym z nich byłby Wojciech Szczęsny. Bohater zeszłorocznego mundialu, który ugruntował swoją pozycję w kadrze, nie znalazłby się wśród powołanych. W liczbach wypadał bowiem znacznie gorzej od konkurentów.
Najlepiej prezentował się za to Kamil Grabara. W tym roku nie dał się pokonać rywalom ani razu, broniąc wszystkie uderzenia lecące w jego bramkę. Choć – podobnie jak Szczęsny – grał w czołowym klubie swojej ligi, był w stanie wykazać się między słupkami.
Jeszcze więcej pracy mieli Łukasz Skorupski, Rafał Gikiewicz czy Bartłomiej Drągowski. Wszyscy bronili z większą częstotliwością od Szczęsnego i Grabary, ale niekoniecznie lepiej. Zwłaszcza ostatni z nich.
Drągowski, strzegący bramki bijącej się o utrzymanie Spezii, interweniował częściej od bramkarza Juventusu, ale procentowo wypadał słabiej. Tego samego nie można było powiedzieć o dwóch kolejnych golkiperach.
Skorupski radził sobie znakomicie, będąc w tym sezonie jednym z najlepszych specjalistów w Europie. Na linii wykazywał się refleksem, a w powietrzu nie miał sobie równych. By trafić do jego bramki, rywale musieli wygenerować xG (statystyka goli oczekiwanych) na poziomie 1,6.
Dzięki tak wysokiej skuteczności Skorupski zapobiegł utracie blisko pięciu goli. Tylko jedenastu bramkarzy z pięciu najsilniejszych lig radziło sobie lepiej od niego. Nie było wśród nich żadnego Polaka.
Czterdzieste miejsce w tej klasyfikacji zajmował za to Gikiewicz, który wpuścił blisko dwa gole mniej, niż wynikało to z sytuacji stworzonych przez przeciwników. Szczęsny i Drągowski byli na minusie. Kolejno o jedną i aż pięć bramek.
Poza skuteczną grą na linii bramkarz Augsburga wykazywał się czymś więcej. Często interweniował poza polem karnym, łącząc w sobie cechy klasycznego i nowoczesnego golkipera. Podawał też najczęściej ze wszystkich kandydatów do kadry. Zarówno krótko, jak i długo.
Jak do tej pory jedynym bramkarzem, który grał w ten sposób, był Szczęsny. Dlatego też Sousa od razu zadeklarował, że bluza z numerem jeden przypadnie właśnie jemu. Bardziej zachowawczy Łukasz Fabiański nie miał szans w tym starciu.
Gikiewicz najprawdopodobniej skończy tak samo. Podobnie zresztą, jak i dwaj pozostali bramkarze – Grabara i Skorupski – którzy wypadali w tym roku lepiej od Szczęsnego. Bo choć każdy z nich skuteczniej bronił na linii – a czasem nawet i poza nią – to żaden nie grał nogami tak dobrze, jak zawodnik Juventusu.
A to w nowoczesnym futbolu ma kolosalne znaczenie. Dlatego też Szczęsny gra w Juventusie, a Skorupski, Grabara czy Gikiewicz bronią barw słabszych klubów.
Santos wie o tym doskonale. Wie też, że Szczęsny – przy odpowiedniej pomocy kolegów – może wznieść się na wyżyny. Choćby tak, jak podczas ostatniego mundialu. By grać na takim poziomie, potrzebuje jednak dobrej pracy defensywy. Po raz kolejny potwierdzają to liczby.
Podczas Euro 2020 każdy strzał celny rywali miał 39 procent szans, by wpaść do bramki (PSxG – 0,39) Szczęsny w reprezentacji musiał zmagać się więc ze znacznie trudniejszymi uderzeniami niż w klubie. Nic dziwnego, że nie dawał rady.
Gdy jednak podczas mistrzostw świata defensywa grała skuteczniej – przeciwnicy mieli średnio 22 procent szans na trafienie do bramki (PSxG – 0,22) – Szczęsny mógł błyszczeć. Kilka dobrych interwencji pozwalało mu się nakręcić, co skutkowało fenomenalnymi paradami przy rzutach karnych.
Sztab Santosa zdaje sobie sprawę z tego ukrytego potencjału. Dlatego też, z całą pewnością, powoła Szczęsnego na najbliższe zgrupowanie. Kto znajdzie się w kadrze oprócz niego? Zapewne ktoś z tej trójki.
Podobnie jak w bramce – na prawej obronie trudno doszukiwać się jakiejkolwiek rywalizacji. Matty Cash jest podstawowym zawodnikiem reprezentacji i najpewniej tak zostanie. Na początku roku miewał jednak swoje problemy. A statystyki bezwzględnie to potwierdzały.
Po powrocie z mistrzostw świata nie radził sobie najlepiej. Przegrywał rywalizację z Ashleyem Youngiem, a na boisko wchodził wyłącznie z ławki rezerwowych. W tym okresie lepiej od niego prezentowali się zarówno Robert Gumny, jak i Kamil Piątkowski.
18 lutego Cash wrócił jednak do podstawowego składu Aston Villi. I zrobił to z przytupem. Już w pierwszym meczu z Arsenalem zanotował asystę. Zagrał na tyle dobrze, że w kolejnych dwóch spotkaniach wybiegał w podstawowym składzie.
Niezłe występy przeciwko Evertonowi i Crystal Palace pozwoliły mu odzyskać należne miejsce w hierarchii reprezentacyjnych prawych obrońców. W ostatnich tygodniach to on podawał z największą dokładnością, tracił najmniej piłek, odbierając ich przy tym najwięcej. Najczęściej wygrywał też pojedynki i stwarzał partnerom najwięcej sytuacji.
W analogicznym okresie nie najgorzej radził sobie też Piątkowski. Choć poza bokiem obrony grywał też na środku, to i tak najlepiej prezentował się w statystykach ofensywnych. Dośrodkowywał najczęściej z całej trójki, a także z największą częstotliwością wymieniał podania.
Gumny wyróżniał się jedynie w liczbie podań kluczowych. W pozostałych aspektach radził sobie gorzej od konkurentów. Tomasz Kędziora rozegrał za to zbyt mało minut, by realnie rozpatrywać go w kontekście reprezentacji.
Czasy się zmieniają, a z lewą obroną zawsze są problemy. Reprezentacja Polski wciąż nie doczekała się lewonożnego piłkarza, który rozwiązałby je raz na zawsze. Dlatego też, od kilku lat, pozycję tę zajmują gracze prawonożni. A to nie do końca może spodobać się nowemu selekcjonerowi.
Bo choć Bartosz Bereszyński był jednym z objawień mundialu, to grał inaczej niż dotychczasowi zawodnicy Santosa. Świetnie spisywał się w defensywie, ale w ataku nie był tak aktywny. Rzadziej obiegał schodzących do środka skrzydłowych i nie oferował dośrodkowań spod linii końcowej.
Tuż po mistrzostwach świata zmienił też klub. W tym roku rozegrał zaledwie dwa spotkania, co z pewnością wpłynęło na jego dyspozycję. Santos zapowiedział już jednak, że bez względu na wszystko, powoła go na marcowe zgrupowanie.
Gdyby Bereszyński zajmował inną pozycję, mógłby drżeć o miejsce w kadrze. Konkurencja na lewej obronie jest jednak tak niewielka, że nawet nie grając, stanowi wartość dodaną dla zespołu. W razie czego może przecież zagrać na prawej obronie lub w środku.
Pomimo licznych zalet nie jest jednak lewonożny. A Santos może kogoś takiego potrzebować. Tym samym powołanie dla Michała Karbownika wydaje się mało prawdopodobne. Dwóch prawonożnych lewych obrońców to zdecydowanie za wiele.
Kto więc może znaleźć się w reprezentacji? Szansę na powołanie mogą mieć Tymoteusz Puchacz, Dawid Abramowicz, Arkadiusz Reca lub Patryk Kun. Ostatni z nich wydaje się faworytem tego wyścigu. Od początku roku gra bowiem najlepiej.
Przede wszystkim oferuje coś, czego brakuje Bereszyńskiemu – ciąg na bramkę. Z całego grona to on najczęściej dośrodkowuje i drybluje. Dogrywa też najwięcej kluczowych podań i z największą częstotliwością oddaje strzały.
W klubie gra jednak jako wahadłowy, a nie typowy lewy obrońca. Podobnie zresztą jak drugi w kolejce do powołania – Reca. Ten lepiej radzi sobie w obronie, co może mieć kluczowe znaczenie. Gra też w lepszej lidze, co również działa na jego korzyść.
Paulo Sousa na PKO Ekstraklasę spoglądał przecież z politowaniem. Jeśli jego rodak ma o niej takie samo zdanie, obok Bereszyńskiego w kadrze najpewniej znajdzie się Reca. Jeśli jednak Santos zdecyduje się sprawdzić gracza z polskiego podwórka, Kun będzie najlepszym wyborem. Abramowicz i Puchacz nie mają z nim szans.
Problemy reprezentacji nie kończą się jednak na lewej obronie. Sytuacja w środku defensywy nie wygląda wcale lepiej. Glik wciąż nie doszedł do siebie po operacji kolana, a drugi z podstawowych stoperów – Jakub Kiwior – nie zadebiutował jeszcze w ligowym meczu Arsenalu.
O powołanie może być jednak spokojny. Santos zapowiedział już bowiem, że bez względu na wszystko nie zrezygnuje ani z niego, ani z Bereszyńskiego. I trudno się mu dziwić. Bo choć obaj nie grają w piłkę, to pozostają piłkarzami kolejno lidera ligi włoskiej i angielskiej.
Kiwior jest więc niemal pewny tego, że znajdzie się w samolocie do Pragi. Jako że Santos zwykł powoływać dokładnie czterech środkowych obrońców, to do obsadzenia pozostają jeszcze trzy miejsca. Kto może je zająć?
Jeśli Glik nie wykuruje się przed zgrupowaniem, nie znajdzie się w kadrze. Jego los najpewniej podzieli inny z uczestników mundialu – Artur Jędrzejczyk. Mateusz Wieteska i Jan Bednarek, którzy również byli w Katarze, zachowają za to szanse na powołanie. W przypadku pierwszego z nich – czysto iluzoryczne.
Defensor Clermont nie prezentuje bowiem najlepszej formy. Tego samego nie można powiedzieć za to o Bednarku, który – nareszcie – wraca do żywych. Mimo że w Premier League nie wystrzega się błędów, to w tej chwili – pod nieobecność Glika i przy braku gry Kiwiora – jest najpewniejszym punktem polskiej obrony.
W gronie kandydatów do zajęcia dwóch kolejnych miejsc wymieniani byli między innymi Paweł Dawidowicz, Michał Helik czy Damian Michalski. Żaden z nich nie grał jednak tak równo, jak Paweł Bochniewicz. Gdyby wybór kadry zależał wyłącznie od liczb – to on powinien się w niej znaleźć.
Bo choć w żadnej ze statystyk nie był najlepszy, to w każdej wyróżniał się na plus. Grał równo, zapewniając odpowiedni poziom. Pojawiał się też na boisku najczęściej ze wszystkich stoperów wymienianych w kontekście reprezentacji. Jako gracz lewonożny mógłby ewentualnie zastąpić nieogranego Kiwiora.
Jak wskazują dane, czwartym do brydża mógłby zostać Maik Nawrocki. Santos oglądał go już z trybun i z pewnością zapisał sobie jego nazwisko. Młody stoper Legii wymieniał najwięcej podań spośród wszystkich przeanalizowanych środkowych obrońców. Najlepiej radził sobie też w ataku.
Gdyby jednak Santos nie chciał stawiać na młokosa, a wolałby gracza o profilu zbliżonym do nieobecnego Glika, mógłby spojrzeć w kierunku wymienionych już Michalskiego i Helika. Obaj królowali w powietrzu, nieco gorzej radząc sobie z piłką przy nodze.
Przemysław Wiśniewski rozegrał za to zbyt mało meczów, by zostać uwzględnionym.
Czy Fernando Santos zbuduje defensywę na którymś z wymienionych graczy? Czy zdecyduje się na zupełnie innych piłkarzy? To okaże się już 17 marca.
Na kolejną część rozważań o powołaniach zapraszamy już jutro na stronę TVPSPORT.PL. Przyjrzymy się w niej sytuacji środkowych pomocników. Odpowiemy też na pytanie, czy Grzegorz Krychowiak powinien znaleźć się w kadrze na najbliższe mecze...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.