Krzysztof Głowacki (32-4, 20 KO) przegrał ostatni zawodowy pojedynek z Richardem Riakporhe'em (16-0, 12 KO) w Anglii, ale wbrew temu co pojawiło się ostatnio w mediach, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. "Główka" w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o swoich przemyśleniach po ostatniej walce, planach na przyszłość i ewentualnym zakończeniu kariery.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Niedawno umieściłeś w mediach społecznościowych emocjonalny wpis, domyślam się, że to efekt przemyśleń po ostatniej walce?
Krzysztof Głowacki, były dwukrotny mistrz świata w boksie zawodowym: – Tak jest. Walka wyglądała, jak wyglądała, niemożliwe by po takim występie nie było żadnych przemyśleń. Zdaję sobie sprawę, że o najwyższym poziomie i walkach o mistrzostwo świata mogę już chyba zapomnieć. Rozmawiałem na ten temat z promotorem Andrzejem Wasilewskim, rozwiązaliśmy umowę i rozchodzimy się w zgodzie. Tak, jak napisałem w tym poście, dziękuję grupie za te wspólne lata, z których wspomnienia pozostaną na zawsze.
– To była wasza wspólna inicjatywa, by zakończyć współpracę?
– To wyszło z mojej inicjatywy, a tak naprawdę ze strony mojej żony. Ania nie chce, bym dalej walczył. Ani w boksie, ani w klatce. Tylko że ja nadal czuję się na siłach, by tutaj na swoim podwórku jeszcze powalczyć.
– Z drugiej strony trudno się dziwić żonie, która po prostu się martwi.
– Oczywiście, Ania powtarza, że zdrowie jest najważniejsze. Długo rozmawialiśmy na ten temat, ale postawiłem na swoim i jeszcze trochę powalczę. Jeszcze nie zakończyłem kariery.
– Co poczułeś, gdy zobaczyłeś w mediach nagłówki informujące o tym, że zakończyłeś karierę? Pojawiło się mnóstwo takich artykułów.
– Najpierw zacząłem się śmiać, ale nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro, bo to wygląda tak, jakby ktoś kończył mi karierę. Tak nie powinno być. Jak będę chciał definitywnie skończyć ze sportem to po prostu o tym powiem. Powtórzę jeszcze raz: zakończyłem współpracę z grupą KnockOut Promotions, ale nie zakończyłem kariery.
– We wspomnianym wpisie napisałeś, że "czas ustąpić miejsca młodszym".
– Tak, ale chodziło mi o walki o mistrzostwo świata. Wiem, że takiej już raczej nie dostanę. Ale przecież dalej napisałem, że niewykluczone iż nasze drogi z KnockOutem jeszcze się zejdą. Mogę wrócić na ich gali, albo gdziekolwiek, wszystko zależy od tego czy pojawi się ciekawa oferta. Oczywiście, nie chcę już taki walk jak w Wałczu (w kwietniu 2022 roku Głowacki pokonał Francisco Rivasa Ruiza przez techniczny nokaut w 4. rundzie. Rywal praktycznie nie zadawał ciosów – red.). Nie ma mowy, żeby to się powtórzyło. Jak będzie fajna oferta finansowa, ciekawy przeciwnik i minimum 7 tygodni przygotowań, to od razu biorę.
– Mówiąc fajna oferta masz na myśli walki zagraniczne czy krajowe?
– Jedno i drugie. Nie mam problemu, by walczyć poza krajem, o ile pojawi się ciekawa propozycja.
– Co jeśli pojawi się propozycja z innej grupy promotorskiej?
– Mogę podpisać na jeden gościnny występ, ale nie chcę już wiązać się z nikim kontraktami.
– Na ten moment bliżej ci do MMA?
– Nie ukrywam, że tak. Niedługo spotkam się Martinem Lewandowskim z KSW, na pewno po tym spotkaniu będę coś wiedział.
– Widziałem, że rozpocząłeś już treningi MMA. Jak się czujesz w tej dyscyplinie?
– Tak, trenuję już od pewnego czasu. To coś innego, przede mną dużo nauki, ale bardzo mi się podoba. Na treningach na pewno się nie nudzę. Taka nowa zajawka.
– Rozważasz starty w tzw. freak-fightach?
– Nie ma mowy. To jednak nie oznacza, że nigdy nie wystąpię na gali organizowanej przez federację freak-fightową. Tylko zaznaczam, że w grę wchodzi tylko i wyłącznie walka z innym sportowcem. Pojedynków z Youtuberami i krzykaczami nie biorę pod uwagę.
– Czujesz się spełnionym sportowcem po tych niemal 15 latach w grupie KnockOut Promotions?
– Zdecydowanie. Byłem dwa razy mistrzem świata, spełniłem swoje marzenia w tym sporcie. Każdy, kto zaczyna przygodę z boksem to mierzy bardzo wysoko. Sportowo jestem spełniony, ale teraz trzeba bardziej pomyśleć o finansach.