| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
Bartosz Jurecki poprowadził reprezentację Polski w dwóch meczach z Francją w eliminacjach ME. Czy zasłużył, aby dać mu szansę w kolejnych meczach? – To pytanie nie do mnie. Bartek pełnił rolę "tymczasowego" selekcjonera i miał niewiele czasu, aby przygotować zespół – przypomina jego brat, Michał Jurecki, były reprezentant. W rozmowie z TVP Sport odniósł się do sugestii, czy mógłby zostać jego... asystentem.
Damian Pechman, TVP Sport: – Jesteś zadowolony z gry naszej reprezentacji w meczach z Francją?
Michał Jurecki: – Trzeba szczerze powiedzieć, że obecny, tymczasowy selekcjoner – mój brat Bartek – nie miał czasu, aby coś zmienić i jakoś drastycznie wpłynąć na grę drużyny. Oczywiście, był wcześniej obecny w sztabie i znał zawodników, ale miał zaledwie dwa dni na treningi. Niewiele. O pierwszej połowie meczu w Gdańsku trzeba szybko zapomnieć, ale już druga połowa i mecz na wyjeździe mogły się podobać. Graliśmy dużo lepiej, ale to niestety nie wystarczyło na Francuzów.
– Czy mogliśmy w ogóle mieć nadzieję, że wygramy jeden z tych meczów?
– No właśnie – warto się zastanowić, czego oczekiwaliśmy po tych meczach? Moim zdaniem, zwłaszcza w sobotę, kadra pokazała swoje maksimum. Pewnego poziomu nie jest w stanie przeskoczyć. Trudno wycisnąć więcej. Oczywiście, może się zdarzyć jeden mecz, gdy wszystko ułoży się idealnie, rywal popełni więcej błędów, ale w dłuższej perspektywie trudno oczekiwać, że będziemy nagle seryjnie wygrywać z takim potentatem jak Francja.
– Trzeba docenić, że twój brat dał szansę młodym zawodnikom, Andrzejowi Widomskiemu czy Marcelowi Jastrzębskiemu.
– Na pewno ta dwójka mocno się wyróżnia w PGNiG Superlidze. To ich pierwszy sezon, ale prezentują wysoką formę i powołania nie były na wyrost. Dostali szansę w drużynie narodowej i pokazali się z bardzo dobrej strony. Dlaczego na nich postawił? Trzeba zapytać Bartka. Nie można zapominać o kontuzjach Michała Olejniczaka czy Ariela Pietrasika, którzy nie mogli zagrać z Francją. Bartek musiał trochę eksperymentować, czego też przykładem Damian Przytuła na prawym rozegraniu. Na pewno Bartek się nie bał i podjął ryzyko.
– Odpowiedz szczerze: czy Bartosz Jurecki powinien poprowadzić reprezentację także w następnych meczach?
– Wiesz... Cokolwiek odpowiem, to może zostać różnie odebrane przez środowisko. Bartek jest moim bratem i życzę mu jak najlepiej. Zastanawiam się, czy w ogóle związek bierze pod uwagę jego kandydaturę. Na pewno w ostatnich latach Bartek się rozwinął jako trener, pokazał z dobrej strony w Piotrkowie. Nie miał tam takich możliwości finansowych, aby sprowadzić doświadczonych zawodników. Pod jego skrzydłami rozwinęło się wielu młodych. Widać było pomysł w grze Piotrkowianina.
– Zapytam jeszcze raz: Bartek Jurecki selekcjonerem – tak czy nie?
– Proszę nie ciągnąć mnie za język, bo na pewno nie odpowiem w ten sposób. Powtórzę: z całego serca życzę mu, aby poprowadził kiedyś reprezentację Polski. Nie zależy to jednak ode mnie. Decyzję podejmie prezes związku, Henryk Szczepański, i do niego należy skierować takie pytanie. Bartek był projektem krótkofalowym, trenerem tymczasowym. Nikt nie mówił, że poprowadzi reprezentację dłużej niż tylko w dwóch meczach z Francją. Zadanie wykonał i zwłaszcza tego drugiego meczu nie musi się wstydzić.
– A wyobrażasz sobie, że moglibyście stworzyć duet trenerski?
– Oczywiście, bez dwóch zdań. Dlaczego nie?
– Wiem, że jesteś jeszcze zawodnikiem, ale przed tobą wkrótce decyzja "co dalej?".
– Nie ukrywam, że po zakończeniu kariery chciałbym zostać trenerem. Wykonałem już pierwsze kroki, uzupełniam stale swoją wiedzę, przede mną kolejne szkolenia trenerskie. Już teraz chcę się rozwijać. Układam sobie w głowie plan, jak miałaby grać moja drużyna.
– Nie miałbyś kłopotu, aby być numerem "dwa" i podporządkować się Bartkowi?
– Żadnego! Często rozmawiamy o piłce ręcznej. Mamy podobne spojrzenie na dyscyplinę. To chyba bardzo ważne, aby pierwszy trener i jego asystent mieli podobną koncepcję. Nie może być tak, że asystent jest zwolennikiem innego stylu niż pierwszy trener. Tymczasem u nas widać, że mamy podobne podejście do taktyki, treningów czy zawodników.