Dwa dni historycznych lotów kobiet w Vikersund dowiodły, że panie też je potrafią. Nie było upadków, ale wizerunkowo ich konkurs był odarty z emocji. Co zrobi FIS, skoro w kolejce na debiut czekają też kombinatorzy norwescy? Przyszłość lotów narciarskich można analizować w różnych kierunkach. Ale żądni rewolucji raczej muszą schłodzić głowy.
Sześć serii razy piętnaście zawodniczek, czyli dziewięćdziesiąt prób w dwa dni – tak w skrócie można podsumować pierwszy oficjalny, historyczny weekend lotów narciarskich kobiet. Zawody, których FIS bała się przez półtorej dekady, nie przyniosły żadnego upadku. Obyło się bez kontuzji, nie było też problemów z ustaniem prób. Zwolennicy skokowej ekspansji pań podkreślają także, że żadnej skoczkini nie wypadła przy lądowaniach macica. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, jeszcze kilka lat temu ten wątek był naczelnym argumentem działaczy, którzy ich latania się bali. Tymczasem od niedzieli żeński rekord świata wynosi już 226 metrów, a ustanowiła go Ema Klinec, która fruwała jak natchniona.
Na pierwszy rzut oka: nie ma przeciwwskazań, żeby loty kobietom umożliwić na stałe. Tyle że rzutów oka musi być więcej. I nie wszystko, niestety, poszło w Vikersund cukierkowo.
15 razy 200 metrów. Skoczkinie pokazały, że umieją latać. Ale tylko pięć zawodniczek
Bo chociaż Klinec, a także m.in. Alexandria Loutitt czy Maren Lundby szybko wyczuły, jak należy latać, to ogółem test żeńskich możliwości na lotach wypadł dość blado, jeśli patrzeć wyłącznie na jakość sportową. Oczywiście, momentami niezjadliwa "ostrożność" jury przy doborze belki na rozbiegu zrobiła swoje i zabiła sporo emocji. Decyzje delegata technicznego chwilami zakrawały o sabotaż. Niemniej, wśród 15 szczęśliwców na Vikersund znalazły się topowe obecnie skoczkinie. I nie wszystkie dały sobie radę. Zawodniczki spędziły te dni w Norwegii, wzajemnie się motywując i wspierając. Gołym okiem było widać, jak bardzo są szczęśliwe, że w końcu FIS pozwoliła im zmierzyć się z jakimś mamutem. Ten klimat podkreślały nie tylko same narciarki, ale również obecni na miejscu reporterzy czy skoczkowie, którzy otwarcie wspierali je w ich debiucie.
Niestety, statystyka jest nieubłagana. Jak wyliczył Andrzej Żurawski – autor poczytnego konta "Ski Excel" na Twitterze – przez oba dni lotów kobietom udało się w sumie tylko 15 razy dofrunąć do punktu konstrukcyjnego albo dalej. "Z tego aż pięć takich prób miała Klinec, po trzy Silje Opseth i Yuki Ito, a po dwie Loutitt i Lundby" – wymienia statystyk. To pięć z piętnastu zgłoszonych, słowem: raptem jedna trzecia stawki, a mówimy o ekstremalnie okrojonym składzie, dobranym na podstawie klasyfikacji turnieju Raw Air.
Ile dokładnie radości odebrał kobietom niekompetentny delegat FIS, nie sposób sprawdzić. Niemniej, nawet między stojącymi na podium w niedzielę wyszły druzgocąco duże różnice punktowe. Z drugą zawodniczką Klinec wygrała o 41 pkt, a z trzecią o 62,1 pkt. Najsłabsza Josephine Pagnier za oba skoki uzbierała notę niewiele wyższą niż Słowenka za tylko jeden. A przecież Francuzka to nie byle kto, tylko aktualna nr 16 w rankingu Pucharu Świata.
Naczelny problem lotów: im większa skocznia, tym większe różnice w stawce. I mniejsze show
Można zatem bić paniom brawo i historyczny test z Vikersund uznać za sukces. Bo w istocie nim jest, zwłaszcza jeśli spojrzeć na drogę, jaką zawodniczki przeszły, aby być w końcu traktowane na równi z mężczyznami. Jednak wyszło również na to, że w FIS mieli słuszne przeczucie: loty to jedno, a efektowność rywalizacji to drugie. A w niedzielę żadnej batalii o wygraną, żadnych większych emocji nie było.
To jednak kłopot niezwiązany z płcią startujących. Bo u mężczyzn dysproporcja poziomu na mamutach też bywa gigantyczna.
– Niestety, im większy obiekt, tym bardziej nienaturalne zobaczymy różnice. Obserwujemy to [u panów] od lat. Małe skocznie sprawiają, że stawka się wyrównuje, a szanse na sukces zachowuje więcej skoczków. Mamuty temu nie sprzyjają – to słowa Waltera Hofera, którego kilka lat temu pytaliśmy o to, dlaczego FIS nie chce co roku korzystać ze wszystkich skoczni do lotów. U mężczyzn i tak w elicie jest ciaśniej, więc przy względnie spokojnym wietrze jury próbuje udawać na mamutach walkę, stopniowo obniżając belkę. To wątpliwe rozwiązanie, ale dobre dla telewizji i show, niestety u pań obecnie nawet to nie ma racji bytu. Bo na za wysoką nikt się nie zgodzi – ze strachu i asekuranctwa w imię bezpieczeństwa.
Kobiety kontra FIS – 1:0. Teraz pora na kombinatorów norweskich. I co z "Kontynentalem"?
Niewykluczone, że pod koniec marca przebojowa Klinec otrzyma od FIS zgodę na rolę przedskoczkini w Planicy. W ramach ciekawostki, o ile w ogóle zrodzi się taki pomysł. Tyle że skoczkinie na pewno nie chcą, żeby ich loty w przyszłości wciąż traktować w takich kategoriach. Chcą walczyć, najlepiej o punkty PŚ, a docelowo być może i małą kryształową kulę. Ale wydaje się, że FIS, która zapewne poprze kontynuację finału Raw Air w Vikersund, pozostanie ostrożna z torowaniem drogi do włączania tych zawodów do głównego cyklu w sezonie. Jeśli to zrobi, wstęp dla trzydziestki najlepszych może być na tę chwilę maksimum. Albo nawet mniej, dwudziestki, bo wśród nieobecnych jest tylko kilka tych ze ścisłego topu. Powtórka za rok z TOP15 byłaby odebrana jako potwarz, szczególnie w tak solidarnym środowisku. Z drugiej strony, nagłe otwarcie lotów pań – bez stopniowego wyczekiwania poprawy poziomu całej stawki – to nie mniejsze ryzyko.
Dla jasności: nie ryzyko utraty zdrowia przez słabsze skoczkinie, lecz ryzyko słabych sportowo zawodów.
Z tego samego powodu w kalendarzu męskiego PŚ trudno spodziewać się wszystkich czterech mamutów naraz. I to pomimo że w 2020 roku Planica dowiodła, iż da się być gotowym na loty nawet w grudniu. Mimo że widok latających na ćwierć kilometra narciarzy jest ekscytujący, to wcale nie jest fakt, że duża część zgłoszonych ma problemy z osiągnięciem choćby punktu K. Nie brakuje emocji, ale brakuje widowiska. Tego samego obawiają się w kombinacji norweskiej. Najlepsi dwuboiści mieli już okazję przedskakać na mamutach, zresztą w czwartek Jarl Magnus Riiber ustał aż 240 m. Ale na oficjalny własny start nadal czekają. Możliwe, że debiut przydarzy im się w przyszłym roku, najpewniej w Oberstdorfie. I dla działaczy będzie tak samo stresujący, jak teraz ten kobiet w Norwegii.
To, czego z pewnością można żałować w kontekście lotów, to ich brak w Pucharze Kontynentalnym. Ostatnie odbyły się w 2004 roku, także w Vikersund.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.