Po trzynastu latach dojdzie do zmiany na stanowisku prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Andrzej Kraśnicki podjął decyzję o braku startu w kwietniowych wyborach. Jedynym kandydatem na to stanowisko będzie obecny prezes PZKosz, Radosław Piesiewicz. Na konferencji prasowej doszło już do przypieczętowania zmiany pokoleniowej. – Plany są dalekosiężne. Liczę, że realizacja ich po 22 kwietnia będzie możliwa – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
– Moja decyzja wynika z kilku powodów. Po 22 kwietnia będę dalej w ruchu olimpijskim. Decyzja jest bardzo przemyślana. Moja kategoria jednoznacznie mówi, że czas na zmiany. Do kierownictwa muszą dojść ludzie młodsi. Zawsze będę wspierał polski sport – powiedział na wtorkowej konferencji prasowej Andrzej Kraśnicki, który ogłosił, że nie wystartuje w kwietniowych wyborach na prezesa PKOl.
74-latek był prezesem PKOl od 20 kwietnia 2010 roku. Przejął stanowisko po tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej Piotrze Nurowskim. Na kolejne kadencje wybierany 13 kwietnia 2013 i 22 kwietnia 2017 roku. Wcześniej, w latach 2003–2005 pełnił funkcję prezesa Polskiej Konfederacji Sportu, a w latach 2006–2021 rządził Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce. W 2017 roku, po raz trzeci, został wybrany największą liczbą głosów spośród kilkunastu kandydatów, na członka Komitetu Wykonawczego Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich (EOC).
Jest członkiem i ekspertem wielu międzynarodowych komisji w obszarze Międzynarodowego Ruchu Olimpijskiego, m.in. Komisji ds. Sportu i Środowiska MKOl, Komisji ds. Otoczenia Zawodników MKOl, Komisji ds. Równości Płci w Sporcie EOC, opiekunem z ramienia Komitetu Wykonawczego EOC Komisji ds. Środowiska i Sportu dla Wszystkich.
CZYTAJ TAKŻE: Niemcy za wykluczeniem Rosji i Białorusi. Nie chcą jednak bojkotu
– Jest to pewien smutek i żal, ale z drugiej strony jest taka refleksja, że trzeba mieć świadomość zmian pokoleniowych, że można ten Komitet Olimpijski prowadzić w inny sposób. Życie pokaże, czy to jest możliwe, czy nie. Jest to dla mnie trudny dzień, ale przemyślany i uważam, że ta decyzja jest słuszna – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL, a następnie ocenił 13 lat swojej pracy i to, co udało się w tym czasie osiągnąć.
– Nasza pozycja międzynarodowa jest wysoka. Udało się wprowadzić Maję Włoszczowską do Komisji Sportowej MKOl, Witold Bańka jest szefem WADA, do wielu organów międzynarodowych wprowadziliśmy swoich przedstawicieli. Nie udało nam się zorganizować Zimowych Igrzysk Olimpijskich, natomiast zorganizujemy Igrzyska Europejskie. Spowodowały, że budżet na sport wynosi 3,5 miliarda złotych. Wpłyną jeszcze środki z praw telewizyjnych i z Unii Europejskiej. Co nie jest tak widoczne, to praca edukacyjna z młodzieżą, wiele imprez, które kierują wartości olimpijskie. Tych zadań było wiele i to nie jest jednoosobowa działalność. To jest wspieranie przez komisje, zespoły, wielu wolontariuszy. Nie pobierałem żadnego wynagrodzenia, robiłem to z pasji.
CZYTAJ TAKŻE: Polski sędzia: nie pojadę do Paryża, jeśli będą tam Rosjanie i Białorusini
Zmiana na stanowisku prezesa PKOl odbędzie się w pokojowych warunkach. Jedynym kandydatem w kwietniowych wyborach będzie prezes PZKosz, Radosław Piesiewicz. Choć wydawało się, że dojdzie między nim a Kraśnickim do rywalizacji, taki scenariusz nie będzie miał miejsca.
– Dzielenie rodziny olimpijskiej byłoby błędem. Ważne, żebyśmy wspólnie razem, jako środowisko razem realizować zadania. Te rozmowy były dobre i jestem przekonany, że to ogromna szansa, żeby w nowych realiach ruch olimpijski miał satysfakcję – powiedział Kraśnicki w rozmowie z TVPSPORT.PL. Na konferencji prasowej ogłoszono, że od teraz będzie honorowym prezesem komitetu. W rozmowie z TVPSPORT.PL ogłosił swoje plany na przyszłość.
– Chcę się skupić na polityce zagranicznej i na wykorzystanie mojego udziału i relacji w organizacjach międzynarodowych w których jestem i będę przez lata.
CZYTAJ TAKŻE: Szermierczy bojkot Rosji. "Pieniądze ważniejsze niż olimpijskie zasady"
– Cieszę się, że rozmowy z Andrzejem Kraśnickim doprowadziły do tego, że będziemy współpracować, a ta zmiana odbędzie się w duchu olimpizmu. Plany są dalekosiężne. Pomysłów, które chodzą mi po głowie, te, które były przedyskutowane z prezesami wielu związków sportowych – liczę, że realizacja ich po 22 kwietnia będzie możliwa. Liczę na to, że będziemy w stanie wszyscy razem zmienić cały polski sport i cieszę się, że zaangażowałem dużą rzeszę sportowców, osób, działaczy, którzy uwierzyli w wizje nowego Polskiego Komitetu Olimpijskiego – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL, Radosław Piesiewicz.
Od stycznia 2018 roku jest Prezesem Zarządu Polskiej Ligi Koszykówki S.A., a w listopadzie 2018 wybrano go również Prezesem Zarządu Polskiego Związku Koszykówki. Teraz przed nim nowa rola, ale z obecnej również nie zamierza rezygnować.
– Będę łączył te dwa stanowiska. Uważam, że koszykówka jest dziś rozpędzona, a do 22 kwietnia będzie zabezpieczona na długie lata. Duże umowy przed nami, ale nie można zasypywać gruszek w popiele. Tworzyłem team osobowy w PZKosz i PLK, żeby móc powiedzieć, że te osoby są odpowiednie i dadzą sobie świetnie radę. Ja tylko będę drogowskazem, który będzie tylko wskazywał. Wiadomo, że jeśli wygram wybory na prezesa PKOl, to będę tutaj 90% czasu spędzał i poświęcał, żeby cały polski sport miał korzyści z tego, że zostałem wybrany – dodał.
Jak podkreślił Piesiewicz, w jego harmonogramie nie ma miejsca na odpoczynek. Jest skoncentrowany na działaniu już teraz, choć wybory na prezesa PKOl planowane są dopiero na 22 kwietnia.
– Cały czas w kalendarzu mam wpisane spotkania z prezesami związków, nic nie odwołuję. Jestem sfokusowany, mam kalendarz do 22 kwietnia zapchany. Już teraz jest ciężko z terminami, a po 22 kwietnia czeka mnie jeszcze więcej pracy – powiedział dla TVPSPORT.PL.
CZYTAJ TAKŻE: Polska zorganizuje MŚ? "Jesteśmy poważnym kandydatem"