Debiut Fernando Santosa w roli selekcjonera reprezentacji Polski nie był udany, ba, okazał się meczem do zapomnienia. Biało-czerwoni już po trzech minutach przegrywali z Czechami 0:2, a trener starał się ich… uspokoić. Nie stronił też od nerwowych wymachów rękami i pretensji do Matty’ego Casha, który chwilę później opuścił boisko. Kamera TVP Sport zwrócona była na Portugalczyka. Oto efekty.
Gdy Fernando Santos obejmował reprezentację Polski, głosy zadowolenia mieszały się z głosami niedowierzania. Z tyłu pozostawali nieco tzw. "śmieszkowie", którzy cieszyli się z zatrudnienia Portugalczyka, bo jego mimika jest bardzo charakterystyczna – i może służyć za doskonałą bazę do memów. Aura zniszczonego życiem człowieka, raczej pozbawionego radości istnienia, komentowana była w sieci bardzo mocno. Trener Santos powodów do uśmiechu w meczu z Czechami również nie miał, a jego gesty pełne były i niedowierzania, i pretensji. Na całą reprezentację albo i cały świat.
Selekcjoner nietęgą minę miał już od 30 sekundy meczu, gdy na listę strzelców wpisał się Ladislav Krejci. Fatalne zachowanie całej obrony w polu karnym zdenerwowało Santosa. Chwilę później i on, i nasza kadra dostała kolejny cios. A Portugalczyk zaczął… uspokajać przerażony wydarzeniami boiskowymi zespół. Chwilę później dostało się Matty’emu Cashowi, któremu trener zasugerował, że za łatwo został minięty przez Davida Juraska. A gdy Anglik w służbie Polski musiał zejść z boiska ze względu na kontuzję.
Wtedy to selekcjoner mobilizował do wejścia Roberta Gumnego, ba, poprawiał mu getry, bo zawodnik Augsburga nie kwapił się do tego, by się pośpieszyć. Potem lepiej nie było. Widok zmęczonego i przygnębionego grą Polaków Santosa był co najmniej smutny. Trener często artykułował też swoje pretensje do członków sztabu. Przysłuchiwali się temu reprezentanci Polski. Ich zachowania kamera też uchwyciła – i to, co może dziwić, to uśmiech Tymoteusza Puchacza przy golu na 0:3.
Do śmiechu nie było za to Santosowi. Nie pojawił się on nawet przy golu Damiana Szymańskiego. I – po prawdzie – trudno się temu dziwić. Oby tego uśmiechu pojawiło się w poniedziałek nieco więcej. Bo przerażenia i znużenia dużo więcej być nie może.