| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
Marcin Lijewski został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Jednym z tych, który najmocniej wspierał jego kandydaturę był Artur Siódmiak. Znają się od ponad ćwierć wieku, wspólnie zdobywali medale MŚ 2007 i 2009. – Bardzo się cieszę z tego wyboru. Jestem przekonany, że reprezentacja pod jego skrzydłami wykona krok naprzód – mówi Siódmiak. Przy okazji sugeruje, kto mógłby się znaleźć w sztabie nowego trenera kadry.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kim jest nowy selekcjoner? "Szeryf" i jeden z "Orłów Wenty"
Damian Pechman, TVP Sport: – Mocno lobbowałeś w środowisku, aby Marcin Lijewski został selekcjonerem.
Artur Siódmiak: – Nie jest to żadną tajemnicą, bo się z tym nie kryłem. Chciałem, aby Marcin został trenerem kadry. Znamy się od lat i wiem, jaki ma warsztat. Mamy za sobą wiele godzin rozmów, podczas których dowiedziałem się, co chciałby osiągnąć i jaki ma pomysł na piłkę ręczną. Uważam, że był bardzo dobrym kandydatem.
– Niektórzy woleliby na tym stanowisku trenera z zagranicy.
– Tak, bo to teraz modne. Zdaję sobie sprawę, że w naszym środowisku wybór Marcina zostanie różnie odebrany. Przecież mówiło się między innymi o Roberto Parrondo czy Manolo Cadenasie. Moim zdaniem to była jednak tylko zasłona dymna. Od początku najwięcej szans mieli Marcin Lijewski i Rafał Kuptel.
– Czujesz się trochę ojcem sukcesu? W końcu wygrał twój kandydat.
– Wiesz, na pewno bardzo się cieszę. Może rzeczywiście dołożyłem do tego małą cegiełkę. Nie robiłem jednak nic przeciwko poprzedniemu trenerowi. Chcę to wyraźnie podkreślić: uważam, że Patryk Rombel wykonał bardzo dobrą robotę. Tyle że zmiana była konieczna. Każdy trener ma zadania do wykonania i cele, które stawia przed nim związek. Później przychodzi czas na rozliczenie.
– Dlaczego akurat Marcin zasłużył, abym przejąć teraz reprezentację?
– Ponieważ ma ogromną charyzmę i doświadczenie. Ma też dobre podejście, zwłaszcza do młodych zawodników, takie metodyczne i wychowawcze. Potrafi doskonale czytać grę. Ma przewagę nad częścią trenerów, bo był znakomitym zawodnikiem, zdobywał medale MŚ, wygrał Ligę Mistrzów. To u niego procentuje. Często w meczach o wyniku decydują detale, wygrywa się różnicą jednej bramki. W takich momentach Marcin, mając doświadczenie, będzie mógł pomóc zawodnikom i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
– Dużo tych zalet...
– Mógłbym dodać jeszcze kilka. Marcin jest też znakomitym motywatorem. Cieszy się dobrą opinią w środowisku. Nie da sobie w kaszę dmuchać. W jego zespole zostaną dokładnie określone reguły. Zawodnicy muszą wiedzieć, kiedy jest czas na pracę, a kiedy na zabawę. Proszę tylko dać mu trochę spokoju, a on odpłaci to dobrą grą reprezentacji.
– Z czego wynika twój optymizm, że Marcinowi na pewno się uda?
– Bo jestem przekonany, że reprezentacja pod jego skrzydłami wykona krok naprzód. Oczywiście Marcin ma świadomość, że praca selekcjonera to nie jest łatwy chleb, ale też nie boi się ciężkiej pracy. Dobrze, że umowa została podpisana do 2028 roku. Marcin będzie miał więc komfort pracy podobny do tego, jaki miał Patryk Rombel.
– Marcin jest twoim kolegą od ponad 20 lat. Ale twoimi kolegami z boiska są też Bartosz Jurecki i Rafał Kuptel. Ich tak mocno nie wspierałeś.
– Wszyscy oni byli i będą moimi kolegami. Ale nie o to chodzi. Wybór selekcjonera to jedna rzecz. Niezwykle ważne jest, jaki dobierze sobie sztab. Nie mam na to żadnego wpływu, ale... Jeśli mogę wyrazić swoje zdanie, to mam pewne sugestie. Uważam, że zarówno Bartek, jak i Rafał powinni być przez niego brani pod uwagę. Na razie Marcinowi pomaga Michał Skórski, ale on na swojej głowie ma także pion szkoleniowy, w tym Szkoły Mistrzostwa Sportowego. W środę nie chciałem przeszkadzać Marcinowi, ale może w czwartek uda nam się porozmawiać. Bardzo chciałbym, aby przynajmniej jeden z tej dwójki – Bartek lub Rafał – znalazł się w sztabie reprezentacji. Chyba, że Marcin ma zupełnie inny plan. Jeśli tak, to ja na razie o nim nie słyszałem.
– Sugerujesz, że nasz sztab powinien wyglądać tak, jak u Słoweńców? Tam Uros Zorman ma obok siebie kolegów z reprezentacji.
– W ostatnich latach piłka ręczna bardzo się zmieniła. Porównując z tym, co było jeszcze 10-15 lat temu, to przepaść. Nastąpił ogromny skok pod względem sportowym, organizacyjnym, marketingowym czy technologicznym. "Lijek" musi się otoczyć doświadczonymi i zaufanymi ludźmi. Takimi, którzy mają nie tylko wiedzę teoretyczną, ale również praktyczną. Do takich zaliczam Rafała Kuptela i Bartka Jureckiego. W dodatku Bartek byłby łącznikiem między "starą" a "nową" kadrą, w końcu przez kilka lat był asystentem.
– Myślisz, że udałoby się pogodzić w sztabie tak mocne charaktery?
– Oczywiście! "Lijek" ma świadomość, że sztab jest niezwykle ważny. Od razu jednak zaznaczył, że to on zawsze podejmuje ostateczną decyzję i to on później odpowiada za końcowy wynik. Znam go i wiem, że nie rzuca słów na wiatr. Na pewno nigdy nie zrzuci odpowiedzialności na sztab, tylko będzie pierwszy do tego, aby uderzyć się w pierś. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby któryś z moich kolegów, jeden z "Orłów Wenty", nie znalazł się w sztabie. Kogo wybierze Marcin? Nie wiem, ale – jak już wspomniałem – w czwartek zadzwonię do niego i może dowiem się czegoś więcej.
– Oczekiwania wobec nowego trenera są ogromne. Niektórzy liczą, że reprezentacja już za chwilę powalczy o medale.
– No nie, bądźmy realistami. Przed Marcinem trudna droga. Awans do ME jest rzeczą naturalną i nie powinien raczej przysporzyć problemów. Pierwszym poważnym sprawdzianem będzie więc przyszłoroczny turniej. Wówczas będziemy mogli powiedzieć więcej na temat kadry prowadzonej przez Marcina. Proszę, nie żądajmy tylko od niego, żeby w ME nasza drużyna walczyła o medale. Patrząc realnie: myślę, że w ciągu kilku lat stworzy drużynę, która będzie w stanie grać w ćwierćfinałach wielkich imprez. Wiem, że Marcin będzie dbał też o szkolenie, do którego wprowadzi elementy z Danii, Niemiec czy Szwecji. Warto się uczyć od najlepszych.
Następne