Choć Sofian Kiyine rozegrał ponad pięćdziesiąt meczów na poziomie Serie A, to do świadomości kibiców trafił swoim pozaboiskowym występkiem. W czwartkowy wieczór wpadł samochodem do hali treningowej. Od tragedii dzieliły go sekundy.
25-letni Marokańczyk, występujący obecnie w belgijskim OH Leuven, pędził blisko dwieście kilometrów na godzinę. Nic więc dziwnego, że nie zauważył znajdującego się przed nim ronda. Wjechał na nie z impetem, tracąc panowanie nad pojazdem.
Jego samochód wzbił się w powietrze, minął barierki okalające jezdnię i wpadł do znajdującej się tuż przy drodze hali sportowej. Swój lot zakończył dopiero na boisku. Na szczęście nikogo na nim nie było.
Choć finalnie nie doszło do tragedii, to niewiele brakowało, by przez brawurę Kiyine'a ucierpiały niewinne osoby. Zdaniem belgijskiej prasy jedenaście sekund przed wypadkiem halę opuściło kilkanaście dziewczynek. Gdy piłkarz wpadał na boisko przez ścianę budynku, one były już w szatni.
– Byliśmy blisko katastrofy – powiedziała Sophie Themont, burmistrz miasteczka Flemalle, w którym doszło do wypadku. – Dziewczynki dopiero co zakończyły trening. Jedenaście sekund przed całym zajściem zeszły do szatni. Na szczęście udało się uniknąć dramatu – przyznała.
– Gdy to się wydarzyło, dzieci były już w szatni – powiedział Fabian Pavone, miejski doradca do spraw sportu. – Jeden z trenerów był jednak na zewnątrz i na własne oczy widział całe zdarzenie – dodał.
Na szczęście żadnej z postronnych osób nic się nie stało. Obrażenia odniósł jedynie Kiyine, który błyskawicznie trafił do szpitala. Jak poinformował jego klub – pomimo odniesionych obrażeń jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.