Legia Warszawa jest o krok od finału Pucharu Polski. Na jej drodze pojawił się drugoligowy KKS Kalisz. Stołeczna drużyna ma miłe wspomnienia z tego miasta. Kosta Runjaic ma za to ranę do zaleczenia, a przy okazji szansę na przełamanie pucharowej klątwy.
Legia Warszawa punktuje w PKO Ekstraklasie na poziomie, który w kilku poprzednich sezonach mógłby gwarantować jej liderowanie w rozgrywkach. Tym razem na czele jest jednak Raków Częstochowa, a pokonanie 3:1 Medalików w ostatniej kolejce pozwoliło Wojskowym zmniejszyć stratę w tabeli do sześciu punktów.
Poprzedni sezon był dla Legii katastrofalny. Klub posmakował nawet pobytu w strefie spadkowej. Latem postawiono jednak na nową twarz – Kostę Runjaica, który miał być tym, który rozpocznie proces odbudowy. Tak się stało. Warszawianie złapali nowy oddech, a efektowna wygrana z liderem rozgrywek ostatecznie udowodniła, że ekipa z Łazienkowskiej wróciła do gry i będzie chciała zakończyć sezon z sukcesem. Temat mistrzostwa jest otwarty, choć bardzo trudny. Realniejsza jest za to walka o Puchar Polski. Na drodze do finału stoi KKS Kalisz. Drugoligowiec w teorii zdaje się niegroźną przeszkodą. W praktyce wielkopolski zespół zadał już rany niemieckiemu trenerowi, a w tym sezonie odprawił trzech ekstraklasowiczów: Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze oraz Widzew Łódź.
– Przegrałem już w Kaliszu – mówi Runjaic pytany o wylosowanie KKS-u Kalisz w półfinale Pucharu Polski. Niemiec doskonale pamięta to spotkanie z 2021 roku, bo mowa o porażce trzeciej drużyny PKO Ekstraklasy z drugoligowcem. Pogoń Szczecin prowadzona przez 51-latka prowadziła po golu Jakuba Bartkowskiego, ale jeszcze przed przerwą pojawiły się kłopoty.
Minęło 180 sekund od trafienia Bartkowskiego, a Filip Kendzia wyrównał. W 33. minucie do siatki trafił Nikodem Zawistowski. W drugiej połowie goli już nie było. KKS Kalisz awansował wówczas do kolejnej rundy zmagań. Obaj strzelcy goli wciąż grają w Kaliszu i znów zmierzą się z Runjaicem.
– To wstyd. Z całym szacunkiem dla KKS-u, ale zespół z Ekstraklasy nie może grać w ten sposób. Nie mieliśmy prawa przegrać. Wszystko kontrolowaliśmy i nagle nasza sytuacja diametralnie odmieniła się po wyrównaniu przez gospodarzy – mówił w Kaliszu Kamil Grosicki, dla którego był to pierwszy mecz w podstawowym składzie Pogoni po powrocie do Polski. – Graliśmy z mocną drużyną, która ma reprezentantów w składzie, a jednak… nie odstawaliśmy – cieszył się Kendzia.
Mecz Kaliszu podtrzymał złą serię Runjaica w Pucharze Polski. Kiedy Niemiec prowadził Pogoń, ta nigdy nie potrafiła nadmiernie rozwinąć skrzydeł w tych rozgrywkach. Najlepszy był sezon 20/21, kiedy Portowcy dotarli do 1/8 finału i odpadli po porażce z Piastem Gliwice. Do tego dochodziły przegrane z niżej notowanymi ekipami: GKS-em Katowice (18/19, po rzutach karnych), Stalą Mielec (19/20, 0:2) oraz KKS-em.
– Przyjmuję pełną odpowiedzialność za ten mecz. Liczyliśmy na więcej, ale nie muszę nikomu mówić, że drużyna jest bardzo zła i rozczarowana po porażce. Przykro mi, że tak się stało, ale nie zasłużyliśmy na awans. Puchary rządzą się swoimi prawami i nie jesteśmy pierwszą ekipą, która odpada z rywalem z niższej ligi. Nie powinno nam się to jednak przydarzyć. Powinniśmy przynajmniej doprowadzić do dogrywki – mówił Runjaic na gorąco po meczu w Kaliszu.
– Mam otwartą ranę, którą muszę zagoić – stwierdził trener Legii po wylosowaniu KKS-u w półfinale Pucharu Polski. – Naszym celem jest dotarcie do finału, co oznacza, że niezależnie z kim się zmierzymy, musimy go pokonać. Takie nastawienie nam towarzyszy – deklarował Niemiec.
Runjaic i jego zespoły nie były faworytami do zdobycia krajowych pucharów. Mimo wszystko Niemiec był o krok od awansu do finału. To wydarzyło się w sezonie 2013/2014, kiedy prowadził FC Kaiserslautern z 2. Bundesligi. Czerwone Diabły – w drodze do półfinału – wyeliminowały kilku przeciwników z najwyższej klasy rozgrywkowej. W 2. rundzie pokonały 3:1 Herthę Berlin, a w 1/4 finału sensacyjnie ograły Bayer Leverkusen (1:0).
Droga do finału była jednak niezwykle trudna, bo Kaiserslautern musiało skonfrontować się z Bayernem Monachium. Nadzieje nie mogły być wielkie, choć przez 24 minuty na Allianz Arenie utrzymywał się bezbramkowy remis. Pierwszy cios zadał jednak Bastian Schweinsteiger, a przed przerwą wynik podwyższył Toni Kroos. W drugiej połowie kolejne trafienia dla ekipy Pepa Guardioli zanotowali Thomas Muller, Mario Mandzukić, a także Mario Gotze. Zespół Runjaica stać było jedynie na honorową bramkę autorstwa Simona Zollera.
Półfinał Pucharu Niemiec jest najlepszym wynikiem Runjaica w tych rozgrywkach. Obecny sezon pozwolił 51-latkowi na wyrównanie tego rezultatu, choć w grze wciąż pozostaje awans. To też najlepszy wynik szkoleniowca w trakcie jego pracy w Polsce.
Runjaic ma gorzkie wspomnienia z Kalisza. Wtorkowy (04.04) mecz może zmazać jednak jego wspomnienia. Jednocześnie miasto w województwie wielkopolskim zapisało się w historii Legii całkiem dobrze. Warszawski klub tylko raz mierzył się z miejscową drużyną i doszło do tego ponad 50 lat temu.
W 1956 roku Legia zagrała z lokalnym Startem (Calisią) w… półfinale Pucharu Polski. Ówczesny trzecioligowiec zaskakiwał kolejnymi wygranymi i miał na rozkładzie Darzbór Szczecinek, Wawel Kraków, Hetmana Zamość oraz Polonię Gdańsk. Kolejnym wyzwaniem mieli być Wojskowi. Początek był idealny, bo miejscowi prowadzili od 5. minuty 1:0 po samobójczym trafieniu Marcelego Strzykalskiego. Potem było już tylko gorzej.
Legia wygrała w Kaliszu 7:1, a hat-trickiem popisał się Lucjan Brychczy. Swoje bramki zdobyli także Ernest Pol, Henryk Kempny, Edmund Kowal oraz Strzykalski. Jednocześnie nie był to pierwszy i ostatni mecz warszawian w wielkopolskim mieście W 1956 roku Wojskowi triumf ze Startem potraktowali jako drogę do finału i późniejszego zwycięstwa z Górnikiem Zabrze, co pozwoliło na zdobycie trofeum.
W 1981 roku Kalisz gościł finał Pucharu Polski. Legia zameldowała się tam po wcześniejszych wygranych z Motorem Lublin, Stalą Stalowa Wola, Śląskiem Wrocław oraz Odrą Opole. W finale warszawianie zmierzyli się z Pogonią Szczecin i przez 90 minut nie udało się wyłonić triumfatora. Potrzebna była dogrywka. Dopiero w 118. minucie bramkę zdobył Adam Topolski, co pozwoliło stołecznej drużynie na siódmy triumf w krajowym pucharze.
Teraz Legia ma na koncie dziewiętnaście wygranych w Pucharze Polski. Na celowniku jest dwudziesty triumf, ale kluczem do walki będzie wygrana w Kaliszu. Początek spotkania KKS-u z Wojskowymi we wtorek (04.04) o godzinie 20:30.
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa