Możemy stworzyć indywidualne warunki Dawidowi Kubackiemu. Wiemy, w jakiej jest sytuacji. Do tego to zawodnik, który wiele osiągnął i ma prawo do udogodnień – zaznacza Adam Małysz w rozmowie z TVPSPORT.PL. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego opowiedział też między innymi o zmianach, które czekają system szkolenia oraz o trudnych poszukiwaniach trenera kadry kobiet.
Mateusz Leleń (TVPSPORT.PL): – Dlaczego nie byłeś w Planicy na zakończeniu sezonu?
Adam Małysz (prezes PZN): – Miałem problemy zdrowotne, nie chciałem się narażać. Poza tym ta machina hula beze mnie. Nie jest tak, że prezes musi być wszędzie.
– W środę stawiłeś się za to w Warszawie u ministra sportu. Był też Dawid Kubacki. Mieliście okazję porozmawiać?
– Nie było za dużo czasu na rozmowy, ale wydaje mi się, że Dawid trzyma się bardzo dobrze. Najgorsze już chyba za nimi. Sam fakt, że Dawid wyraził chęć, aby wziąć udział w spotkaniu w Warszawie jest pozytywną informacją.
– Dawid deklaruje chęć powrotu do skoków. Czy jeśli zdarzy się tak, że będzie musiał ćwiczyć indywidualnym tokiem, to PZN jest gotowy stworzyć mu warunki?
– Właściwie mogę teraz wziąć to na barki i odpowiedzieć za cały zarząd. Nikt nie będzie miał z tym problemów. Możemy stworzyć indywidualne warunki Dawidowi. Wiemy, w jakiej jest sytuacji. Do tego to zawodnik, który wiele osiągnął i ma prawo do udogodnień.
– Co – z perspektywy byłego zawodnika – byłoby największym wyzwaniem takich przygotowań?
– Zawodnik jest w stanie się przygotować indywidualnie. Ja sam przygotowywałem się z własnym teamem. To nie jest proste, jeśli wyszłoby tak, że nie będzie wyjeżdżał... Na pewno musisz mieć porównanie do innych. Ale akurat tu jest na tyle dobrze, że Dawid mógłby porównywać się z naszymi chłopakami, a więc jedynymi z najlepszych na świecie. Sądzę, że trenując indywidualnie może przygotować się na najwyższym poziomie.
– Świat skoków narciarskich jest dziś pod wrażeniem gestu Anże Laniska.
– Nie no... to pokazuje, że można być sportowcem, ale można być też wielkim sportowcem. Anże pokazał, że to nie tylko sport, ale też uczucia. Myślę, że nie każdego byłoby stać na aż tak duży gest. Ja zawsze podkreślałem, że skoki to jednak mimo wszystko jedna wielka rodzina. Niby jest rywalizacja, ale nie ma zawiści. Zawsze jest tak, że jakby ktoś nie zapiął zapięcia, to druga osoba od razu mu powie. Nie ma działania za wszelką cenę.
– Na jakim etapie są zmiany, które planujecie w systemie skoków narciarskich (informował o nich Jakub z Balcerski ze sport.pl)? Ile z pomysłów pochodzi od Thomasa Thurnbichlera i jego ludzi?
– Przychodząc do kraju mieli przemyślenia, jakby mógł wyglądać system skoków narciarskich w Polsce począwszy od dołu. Można powiedzieć, że te plany w wielu stopniach są wspólne z tym co my myślimy. Teraz trzeba to wdrożyć. Oczywiście jest czas na zmiany, bo zaraz zaczną się przygotowania do kolejnego sezonu. Na razie układamy układankę. Myślę, że w kwietniu, gdy zarząd klepnie, przedstawiamy co stworzyliśmy.
– Podobno twoją intencją jest oparcie systemu na Szkołach Mistrzostwa Sportowego?
– Kadry juniorskie powinny być pod Szkołami Mistrzostwa Sportowego. My w tym momencie się mocno dublujemy. Wiemy, jak niektórzy reagują, gdy słyszą o szkołach. Na pewno będziemy chcieli dołożyć wszelkich starań, aby pomóc, ale też aby wprowadzić tam trenerów, którzy będą pracowali tam pod PZN i tworzyli system. Mam taki pomysł, ale nie wymyśliłem tego sam. Rozmawiałem z ludźmi z innych krajów, zobaczyłem jak to tam funkcjonuje. Chciałbym, abyśmy teraz my spróbowali. Uważam, że ma to sens. Oczywiście na koniec wszystko zależy od ludzi: czy uwierzą, czy będą chcieli pracować. Tego jak będą pracować: nie da się przewidzieć.
– Co z przyszłością Macieja Maciusiaka? Pozostanie trenerem kadry B?
– Na dziś nie odpowiem. Układanka jest rozpracowywana: co, gdzie, jak, co będzie najlepsze dla systemu? Szefem szefów jest pierwszy trener. To on musi wiedzieć, z kim chce współpracować, z kim mu się dobrze pracuje. Jeśli my zawierzamy mu, to musimy też wierzyć w jego zespół, że nie pojawią się klocki, które nie pasują. Musimy go słuchać, ale też na końcu jest zarząd PZN. To nie jest tak, że ja o wszystkim decyduję.
– Jednym z klocków w systemie może być Stefan Hula?
– Oczywiście, że tak. Po pierwsze Stefan musi jednak zrobić kurs trenerski. Wiem, że zapisał się na studia, a to dla nas teraz bardzo ważne. Na pewno będziemy chcieli wciągnąć go w jakiś program. Chcemy też odejść od drogi: ktoś kończy karierę i od razu wchodzi do zawodu. Chcemy bardziej kształcić trenerów. Procedury będą trochę dłuższe. Ale generalnie Stefan jest chętny, my jesteśmy na "tak". Wszystko jest na dobrej drodze.
– Podobno o wiele trudniej znaleźć wam trenera do kadry kobiet niż mężczyzn.
– Powiem szczerze... jest bardzo trudno. Pod każdym względem. Szukamy trenera, który ma duże osiągnięcia, ma wyrobioną pozycję, który nie tylko przekona dziewczyny, ale będzie wiedział jak się zachowywać w różnych momentach.
– Szukacie pierwszego trenera kadry, czy bardziej kogoś, kto stworzy system szkolenia w szkołach?
– Szukamy przede wszystkim kogoś do szkolenia. Rozmawiając z kandydatami mówię, że chodzi o skupieniu nie tylko na seniorkach, ale też na szkołach. Wiemy, że nie będzie tak, że nowy trener od razu da świetne wyniki. Jestem jednak przekonany, że można zrobić duży postęp z tymi dziewczynami, które są. Bo to nie jest tak, że nie mają talentu, albo ważą trochę za dużo i nic się nie da. Wszystko się da. Kandydaci to wiedzą, są przygotowani, czytają choćby w internecie o naszych skoczkiniach. Na pewno jeśli by się bali, to nie podejmowaliby rękawic.
– Jak blisko podpisania trenera pań jesteście?
– Mamy jednego kandydata – że tak powiem – godnego uwagi. Rozmawiamy. Mam nadzieję, że to wypali. A jeśli zatrudnimy topowego trenera i to dalej nic się nie zmieni, to ja już rozłożę ręce, bo nie będę miał pojęcia, co zrobić więcej...
– Czy to możliwe, że męska kadra A będzie miała w przyszłym sezonie więcej niż pięciu zawodników?
– Na pewno to wybierze pierwszy trener oraz sztab. Ogólnie jesteśmy za tym, aby kadry były węższe, ze względu na zaangażowanie i pracę. Ale jeśli Thomas uzna, że chce sześciu, siedmiu, ośmiu zawodników, to będzie ich miał tylu. Zatrudniając trenera pokroju Thurnbichlera, albo wcześniej Stefana Hornghachera, musisz mu ufać i rozumieć, co chce zrobić.
– W czerwcu igrzyska europejskie i skoki w Zakopanem. Polska wystawi najmocniejszy skład?
– Myślę, że tak. Jest to w planach trenera. Nam też będzie na tym bardzo zależało. Nie wyobrażam sobie, że nie.