| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W pierwszym sobotnim meczu 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy Wisła Płock wygrała 2:0 z Zagłębiem Lubin. Miedziowi stworzyli sobie więcej dogodnych okazji bramkowych, ale przez koszmarne błędy indywidualne, które popełnili w drugiej połowie, wrócili do Lubina na tarczy.
Początek sobotniego spotkania był bardzo intensywny. Obie drużyny zamierzały atakować, co skutkowało wieloma okazjami bramkowymi. Już w 2. minucie w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Łukasz Łakomy. Strzelił z okolicy szesnastego metra, ale zdecydowanie zbyt lekko i nieprecyzyjnie. Piłka przeleciała obok słupka. Gospodarze odpowiedzieli szybką akcją, którą finalizował Bartosz Śpiączka. Strzelił zewnętrzną częścią stopy, ale czujny w bramce był Sokratis Dioudis, który rzucił się i złapał piłkę.
Goście nie przejmowali się kontrami Wisły i wciąż angażowali spore siły w ataki pozycyjne. Bardzo blisko strzelenia gola w 26. minucie był Jarosław Jach. Po dośrodkowaniu Marko Poletanovicia z prawego sektora boiska uderzył głową. Piłka była poza zasięgiem bramkarza, ale przeleciała minimalnie obok bramki. Najlepszą szansę w pierwszej części spotkania zmarnował jednak Kacper Chodyna. W 36. minucie został idealnie obsłużony przez Damjana Bohara. Znalazł się z piłką tuż przed Bartłomiejem Gradeckim, strzelił, ale bramkarz Wisły wykazał się kapitalnym refleksem, odbijając futbolówkę.
Bohar mógł asystować, a pięć pięć minut później miał fantastyczną szansę, by samemu strzelić gola. Zagłębie przeprowadziło wielopodaniową akcję. Tomasz Pieńko świetnie dostrzegł wybiegającego na wolne pole Słoweńca. Ten miała wiele czasu, ale podjął prawdopodobnie najgorszą decyzję. Strzelił z pierwszej piłki, ale w sam środek bramki, przez co Gradecki spokojnie złapał futbolówkę.
Zagłębie dominowało i wydawało się, że zdobycie pierwszej bramki przez Miedziowych jest tylko kwestią czasu. Druga połowa zaczęła się nieco spokojniej niż pierwsza i właśnie tym spokojem Nafciarze uśpili czujność gości. Ogromny błąd popełnił Mateusz Grzybek, który stracił piłkę przed własnym polem karnym. Rafał Wolski błyskawicznie wypatrzył i podał do niepilnowanego Łukasza Sekulskiego, który z ogromnym spokojem przyjął piłkę w "szesnastce" i strzelił po ziemi obok interweniującego Gradeckiego. Piłka wpadła do bramki, Wisła na prowadzeniu.
Wolski ➡️ Sekulski ➡️ GOL ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 8, 2023
Wisła Płock prowadzi z Zagłębiem Lubin 1:0!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/cjXnBgkuOv pic.twitter.com/h1B2kYUw2s
Zagłębie po stracie gola nadal atakowało, ale już bez takiego animuszu jak w pierwszej połowie. Goście kilka razy strzelili na bramkę Wisły, ale zazwyczaj brakowało precyzji lub siły. Po siedmiu minutach od straty pierwszego gola na tablicy wyników było już 2:0. Bramka to efekt kolejnego koszmarnego błędu indywidualnego. Tym razem bramkarz podał na skraj własnego pola karnego do Jarosława Jacha. Obrońca nie obejrzał się jednak za siebie, skąd nadbiegał Bartosz Śpiączka. Obrócił się z piłką, a przed jego oczami stanął napastnik Wisły, który od razu podał do Damiana Warchoła. W sytuacji sam na sam rezerwowy Wisły strzelił podobnie do Sekulskiego. Mocno po ziemi i tym samym gospodarze wygrywali już różnicą dwóch bramek.
Ależ błąd Jacha! 🫢 Damian Warchoł 4 minuty po wejściu na boisko podwyższa prowadzenie Wisły Płock! 🐲
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 8, 2023
📺 Transmisja meczu z Zagłębiem Lubin w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/cjXnBgkuOv pic.twitter.com/eCDQtcxFzO
Nafciarze w ostatnim kwadransie spotkania cofnęli się na własną połowę i skutecznie odpierali ataki Zagłębia, które finalnie nie strzeliło żadnego gola. Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0. Trzy punkty sprawiły, że Wisła awansowała na 7. miejsce w tabeli. W następnej kolejce zmierzy się z Piastem Gliwice. Z kolei Zagłębie jeszcze bardziej pogrążyło się w walce o utrzymanie. Obecnie zajmuje 14. miejsce i ma tylko dwa punkty przewagi nad pierwszym w strefie spadkowej Górnikiem Zabrze. To właśnie zabrzanie będą za tydzień ich rywalami.