Dominik Biniek to jeden z talentów reprezentacji Polski U19, która niedawno awansowała na mistrzostwa Europy. Prawie całe życie spędził w Anglii, a obecnie występuje w juniorach Blackburn Rovers – choć już trenował z pierwszą drużyną. W rozmowie z TVPSPORT.PL piłkarz opowiedział o wyborze kadry narodowej, testach w Manchesterze City, a także poważnej kontuzji, po której się podniósł. Zdradził również, który z polskich zawodników imponuje mu najbardziej.
Dominik Biniek (ur. 2004) – reprezentant Polski U19, który urodził się i większość życia spędził w Anglii. Obecnie występuje w juniorach Blackburn Rovers (w tym sezonie 22 występy, cztery gole i sześć asyst w kategorii U18 i Premier League 2). W młodym wieku był testowany przez między innymi Manchester City.
***
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Urodziłeś się w Anglii?
Dominik Biniek, piłkarz Blackburn Rovers: – Tak, ale gdy miałem trzy miesiące, rodzice zdecydowali na jakiś czas wrócić do Polski. Ale nie byliśmy długo. Rodzice uznali, że lepiej im się pracuje w Anglii, dlatego później zamieszkaliśmy tam na stałe. Spędziłem tam dzieciństwo i prawie całe moje dotychczasowe życie.
– Masz brytyjskie obywatelstwo?
– Mam, ale nie wyrobiłem paszportu tego kraju. Gdybym jednak chciał, mógłbym go wyrobić.
– Czyli teoretycznie wciąż mógłbyś reprezentować Anglię...
– Nigdy o tym nie myślałem. Zawsze chciałem grać dla Polski. Czuję się Polakiem – polski to mój pierwszy język. Kilka razy koledzy mnie o to pytali – za każdym razem im mówiłem, że Anglia to tylko moje miejsce urodzenia i zamieszkania. Jestem Polakiem.
– Często bywasz w Polsce?
– Od kiedy gram profesjonalnie, nie mamy za dużo przerw, dlatego przez ostatnie dwa lata rzadko miałem okazję przylecieć. Wcześniej jednak odwiedziałem Polskę w miarę często. Po pięć-sześć razy rocznie.
– Pamiętasz swoją pierwszą drużynę?
– Rodzice czasami wspominają, że gdy miałem trzy-cztery lata, nie rozstawałem się z piłką. Wychodziłem z nią do parku, kopałem także w domu. Jako sześciolatek chciałem grać w drużynie, występować w meczach – tak, jak dorośli. W każdą sobotę odbywały się zajęcia dla dzieci organizowane przez trenerów Manchesteru United – mógł wejść każdy, za opłatą dwóch funtów. Przychodziłem na treningi przez kilka miesięcy. Okazało się, że tata jednego z kolegów miał własny klub – Deans, niedaleko od mojego domu. Zapisałem się tam. Treningi mieliśmy w czwartki, mecze – w soboty. Spędziłem tam kilka lat.
– W jaki sposób czas spędzony w Deans wpłynął na ciebie?
– Dzięki trenerom, z którymi pracowałem, jeszcze bardziej pokochałem piłkę. Bardzo mi pomagali. Nie myślałem o tym czy kiedyś będę grać profesjonalnie. Nawet nie byłem świadomy tego, że dorośli piłkarze zarabiają. Ale gdy wracałem ze szkoły, chciałem jak najszybciej wyjść z domu, żeby pograć. Dziś uważam, że miałem olbrzymie szczęście, że trafiłem na takich ludzi. Wielu moich kolegów potem chodziło na zajęcia do osób, które zniechęciły ich do gry – teraz już nie mają nic wspólnego z piłką. Muszę też podziękować rodzicom, którzy wozili mnie po całej Anglii. Jeździli ze mną na każdy trening, bo widzieli, jakie szczęście mi to sprawia.
– Miałem przyjemność poznać twoich rodziców – są z ciebie bardzo dumni.
– Zawsze mogę na nich liczyć. Na przykład, tata specjalnie wziął wolne w pracy i przyleciał do Polski na eliminacje mistrzostw Europy. Widzę też, że moi rodzice lubią mnie oglądać.
– Motywują cię w ten sposób?
– Bez ich wsparcia nie grałbym tak, jak gram. Poświęcali mi cały swój wolny czas – tata woził mnie na treningi, a mama w tym czasie gotowała, żebym po powrocie od razu mógł zjeść – choć także czasami była ze mną na treningach. Teraz chciałbym im ten czas "odkupić". Chcę dojść jak najdalej i pokazać im, że ten czas, który mi oddawali, nie pójdzie na marne.
– Co było dalej?
– Trafiłem do grupy, która była związana z akademią Manchesteru City. Trenowaliśmy po dwa razy w tygodniu. Na nasze zajęcia często przychodzili trenerzy City, dlatego była to okazja, żeby się tam przebić. Pewnego dnia się udało. Byłem na testach. Niestety nie dostałem propozycji pozostania u nich na stałe.
– Byłeś rozczarowany tym, że nie wyszło?
– Kibicuję City, dlatego bardzo chciałem tam grać. Szło mi dobrze, ale usłyszałem od trenerów, że jestem za mały.
– Znam kilku piłkarzy, którym powiedziano to samo, ale nie zdemotywowało ich to – przebili się na najwyższy poziom.
– Zawsze myślałem, że z czasem będzie lepszy fizyczny i bardziej przygotowany na to, jak grać z większymi od siebie. I rzeczywiście, zdarzało się, że ci, którzy w najmłodszych latach byli dobrzy fizycznie i w wieku 12-15 lat dominowali, później nagle przestało im wszystko wychodzić, gdy inni nadrobili braki. Nie rosłem tak szybko, ale to mi pomogło – dzięki temu nauczyłem się, jak wygrywać pojedynki z rywalami. Teraz nie jestem jakiś wielki, ale gra mi się łatwiej.
– Po testach w City, trafiłeś w inne miejsce.
– Chciało mnie Bury, które wtedy grało w trzeciej lidze angielskiej. Po testach zdecydowali, żebym został u nich. I grałem tam przez cztery lata. Niestety, klub upadł w wyniku problemów finansowych.
– Jak na to zareagowałeś?
– Gdy się dowiedziałem, byłem na wakacjach w Polsce. Nie mogłem zasnąć, płakałem. Nie wiedziałem, co dalej ze mną będzie. Pojawiły się nawet takie myśli, że może to być mój koniec z piłką. Nie mogłem zasnąć. Czułem się podłamany.
– To właśnie wtedy trafiłeś do Blackburn?
– Wcześnie rano, następnego dnia, mama mnie obudziła, wołając mnie z pokoju obok. Gdy do niej przyszedłem, była bardzo szczęśliwa. Nie wiedziałem o co chodzi, wciąż byłem przygnębiony upadkiem Bury. Wtedy mama mi powiedziała, że dzwonili do niej z Manchesteru United – zaprosili mnie na testy. Dwie minuty później usłyszałem także o propozycji Blackburn. Było jeszcze z kilka kolejnych klubów – między innymi Sheffield United, Fleetwood, Rochdale... Dostałem kilka opcji. Najbardziej jednak chcieli mnie w Blackburn – od razu powiedzieli, że chcą mnie na stałe, bez żadnych testów. Dlatego długo się nie zastanawiałem...
– Nie czekałeś na Manchester United?
– Dostałem już od nich maila z informacją o planie moich testów. Ale gdy miałem pewność, że w Blackburn grałbym od razu, nie myślałem o tym. Pierwszego dnia po przylocie do Anglii, klub podpisał ze mną kontrakt*. Tam już trenowałem codziennie. To była dobra decyzja, bardzo lubię ten klub. Po dwóch latach zaproponowano mi już profesjonalną umowę.
– Na co trenerzy w Blackburn zwracają najwięcej uwagi?
– Mówimy sobie, że musimy pracować bardziej niż każdy inny klub. Trenerzy kładą nacisk na szybkość gry, mamy dużo zajęć z piłką. Nasze sesje treningowe składają się z dwóch części – w trakcie drugiej sami wybieramy, co chcemy robić. Możemy popracować z trenerem motorycznym, na siłowni albo na boisku – na przykład poćwiczyć strzały.
– Twój klub od ponad dekady jest poza Premier League. Czy w Blackburn wciąż żyją historią?
– Trochę tak – to klub z bardzo bogatą historią, który był mistrzem Anglii. Mam wrażenie, że w ostatnich dwóch latach poszedł do góry – drużyna seniorów walczy o awans do Premier League. Bardzo się cieszę, że to idzie w dobrą stronę. Tym bardziej, że my – młodzi zawodnicy – mamy okazję trenować z pierwszym składem. To jest bardzo dobre, bo możemy się wiele nauczyć. A jak nam dobrze pójdzie, możemy przyciągnąć oko trenera.
– W drużynie U18 zdobyłeś w tym sezonie cztery gole i zaliczyłeś sześć asyst. Jesteś zadowolony z tych liczb?
– Nie są złe, ale mogłyby być lepsze. Przydałoby mi się więcej goli. Ale najważniejsze, że gram regularnie – albo w drużynie U18, albo U21. W innych klubach piłkarze w moim wieku już są w dorosłej ekipie, ale nie grają w żadnych meczach, jedynie tam trenują. Dlatego jestem zadowolony z miejsca, w którym jestem. Chcę dojść do seniorów, ale nie tylko móc z nimi trenować, ale także grać w meczach obok nich.
– Powiedziałeś, że już miałeś okazję uczestniczył w treningach z pierwszą drużyną – czym się one różniły od zajęć w młodszych kategoriach?
– Tempo gry jest o wiele szybsze – dlatego trzeba też szybciej myśleć. Trudniejsze jest utrzymanie piłki przy nodze – inni doskakują szybciej. Ale uważam, że te treningi dużo mi dają – mogę się przetestować i przekonać, ile mi brakuje fizycznie. Choć czasami szło mi lepiej niż na zajęciach U18. Może dlatego, że grałem z bardziej doświadczonymi piłkarzami – z ich pomocą więcej mi wychodziło.
– Jaki styl gry najbardziej lubisz?
– Lubię rozgrywać, długo utrzymywać piłkę. Stosować szybkie kombinacje i "trójkąty", prędko reagować. Wiem, że nie jestem bardzo szybki, dlatego wolę podanie do nogi niż na dobieg.
– Co uważasz za swoje wady?
– Jeszcze za mało strzelam i za rzadko wdchodzę w pole karne. Muszę też popracować nad sprintem, żeby szybciej się przemieszczać.
– Czy masz piłkarzy, na których się wzorujesz?
– Zacząłem kochać piłkę ze sprawą Cristiano Ronaldo. Ale gdy już poznałem swoje możliwości i styl gry, bardzo lubię przyglądać się Kevinowi De Bruyne'owi albo Bernardo Silvie. Pierwszy ma świetny przegląd pola i bardzo dobrze podaje zza obrońców, czego mógłbym się od niego uczyć. A drugi – gra na wielu pozycjach, tak samo jak ja w U18, i wszędzie czuje się komfortowo. Umie także się dostosować do gry – wie, kiedy długo prowadzić piłkę i kiedy nieco przyspieszyć rozegranie.
– A spośród polskich piłkarzy masz wzór do naśladowania?
– Podoba mi się gra Zielińskiego. Za każdym razem, gdy dostaje piłkę, można wstać z siedzenia i powiedzieć: wow, jak on to zrobił. Bardzo dobrze się obraca z piłką, a także nieźle podaje.
– Kiedy polska federacja nawiązała z tobą kontakt?
– Już pod koniec gry w kategorii U15 zadzwonił do moich rodziców Przemek Soczyński. Dostałem zaproszenie na spotkanie do polskiej ambasady w Londynie. Niestety, na grę w kadrze musiałem poczekać. Straciłem rok przez kontuzję.
– Co się stało?
– Miałem pękniętą kość w plecach. Byłem załamany, bo wtedy bardzo dobrze mi szło. Jako szesnastolatek miałem trafić do drużyny U18, a trenerzy zaczęli nawet coś mówić o U21. Oczywiście, nie chciałem tak długiej przerwy. Ale mówiłem sobie, że może dzięki temu jeszcze bardziej będzie mi się chciało grać. Przez pierwsze trzy miesiące nie mogłem trenować. Co najwyżej wyjść na spacer, ale też nie za długi. Ani siłowni, ani biegania.
– Jak spędziłeś ten czas?
– Chodziłem do szkoły, uczyłem się. Ale także jeździłem na mecze U18, mogłem analizować grę z innej pozycji. Po trzech miesiącach mogłem rozpocząć rehabilitację na siłowni. Musiałem aktywować wszystkie mięśnie, co było bardzo trudne. Ten czas był chyba najtrudniejszy – odczułem mentalnie, że nie mogłem grać. Czasami miałem takie dni, że emocjonalnie nie było najlepiej. Ale rozmawiałem z rodzicami i psychologiem w klubie, jakoś ten czas minął... Po kolejnych trzech miesiącach już mogłem brać udział w zajęciach na siłowni, wychodzić na boisko. A dokładnie po jedenastu miesiącach i trzech tygodniach zagrałem w pierwszym meczu od dłuższego czasu.
– Kawał czasu.
– Za długo.
– Niektórzy piłkarze po tak długiej przerwie twierdzą, że "wrócili silniejsi". A jak było w twoim przypadku?
– Fizycznie na sto procent byłem silniejszy, ale nie na boisku. Chciałem grać znów tak dobrze, jak wcześniej. Myślałem, że wszystko będzie tak samo – będę grać w pierwszej jedenastce, i tak dalej. WIerzyłem w siebie, ale musiałem od nowa wejść do drużyny i dawać z siebie wszystko na treningach. Ale dopiero w połowie tego sezonu zacząłem grać tak jak przed kontuzją.
– Przejdźmy do tematu kadry U19 – czy widzisz różnice w grze oraz podejściu między tobą, a kolegami wyszkolonymi w Polsce?
– Dostrzegam, że są bardziej fizyczni. Nie wiem czy to dlatego, że bardziej trenują na siłowni albo może jest to główny cel trenerów w Polsce. Dużo z nich w tym wieku występuje też regularnie w rozgrywkach seniorskich. Więcej niż w Anglii.
– Jakie wrażenie zrobił na tobie trener Marcin Brosz?
– Widzę, że ma bardzo wielką pasję do piłki. Cały jego sztab chce, żeby każdy z nas się rozwijał i spełniał marzenia. Odprawy trenera są czasami długie – to dlatego, żeby dokładnie wyjaśnić detale i powiedzieć, co mamy robić. Dzięki temu jesteśmy bardziej pewni siebie, bo wiemy, gdzie być na boisku w każdej sytuacji. Trener zwraca także uwagę, jak ważna jest pozycja ciała i ustawianie się tak, żeby przeciwnicy nie mogli nas przejść.
– Jak was motywował w trakcie finałowego turnieju eliminacji Euro?
– Przed meczem z Izraelem – nie mówił nam o tym, że gramy z wicemistrzem Europy. Wierzył w nas – tak jak my był podekscytowany, że rywalizujemy z tak silnym rywalem. Przeciwko Łotwie nie narzucał nam dodatkowej presji – widział, że presja była w głowie każdego z nas. Po pierwszej połowie meczu z Serbią, gdy przegrywaliśmy 0:1, wszedł do szatni i powiedział: panowie, bardzo dobrze – to jest prawdziwa piłka, prawdziwy mecz – przegrywamy, ale możemy zrobić coś pięknego.
– Potem straciliście drugiego gola, ale ostatecznie zremisowaliście 2:2 i awansowaliście na Euro.
– Myślę, że nawet gdy było 0:2, trener wiedział, że możemy coś z tym zrobić. Chociaż trener był na trybunach, cały sztab bardzo nam pomagał. Trenerzy nie naciskali na wynik, tylko po prostu dawali nam dobre rady. To się przydało.
– Widać u was pewność siebie. Po meczu Tomasz Pieńko powiedział mi, że chcecie wygrać mistrzostwa Europy.
– Po co mielibyśmy jechać na Euro, gdybyśmy uważali, że nie jesteśmy w stanie wygrać? Wierzymy w siebie i chyba wszyscy jesteśmy zdania, że na Maltę polecimy, żeby powalczyć o puchar.
– Z którymi kolegami z kadry masz najlepszy kontakt? Słyszałem, że trzymasz się z Maxim Oyedele.
– To prawda, z Maxim mamy dobry kontakt, jesteśmy bliskimi kolegami. Przez zgrupowanie byliśmy razem w pokoju. Piszemy ze sobą często, także gdy jesteśmy w Anglii. Dobry kontakt mam też z Igorem Drapińskim, z którym moglibyśmy godzinami grać w Fifę, ale także ze Szczepanem Muchą i Levisem Pitanem. Ale w kadrze ze wszystkimi dobrze się dogaduję i nie ma nikogo, z kim w ogóle nie rozmawiam albo rozmawiam mniej.
– Jakie są twoje cele na najbliższe miesiące?
– Chcę pojechać na Euro, a potem przywieźć z niego puchar. Osobiście liczę na dobre liczby w ostatnich meczach sezonu oraz jak najwięcej trenować z seniorami. I żebym miał nadal tak dużą chęć do gry.
– Myślisz o debiucie w Championship już w tym sezonie?
– Chciałbym zadebiutować w pierwszej drużynie, mam to z tyłu głowy. Ale wiem, że do tego nie dojdzie, jeśli nie będę się dobrze pokazywał na treningach.
– Zdarza ci się patrzeć daleko w przyszłość?
– Czasem mi się to zdarza. Ale na szczęście mam rodziców, którzy pomagają mi "zejść na ziemię". Koncentrować się na najbliższym meczu, najbliższym treningu. Co będzie za kilka lat? Samo przyjdzie do mnie to, co wypracuję.
* – w Anglii młodzi zawodnicy zanim podpisują kontrakt profesjonalny, otrzymują scholarship – umowę na zasadzie stypendium.
2 - 0
Leicester City
0 - 2
Manchester City
1 - 3
West Ham United
1 - 1
Crystal Palace
2 - 0
Aston Villa
0 - 1
Everton
0 - 1
Chelsea Londyn
1 - 2
Arsenal Londyn
1 - 4
Brighton
1 - 1
Brentford