| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Siatkówka. Walczył w dole tabeli, zagra w finale Ligi Mistrzów. Moustapha M’Baye: czułem, że to sklep ze słodyczami, siatkarski raj

Moustapha M’Baye (fot. CEV)
Moustapha M’Baye (fot. CEV)

Sezon 2022/2023 Moustapha M’Baye zaczął w Cuprum Lubin, a skończy go w grającym w finale Ligi Mistrzów Jastrzębskim Węglu. W TVPSPORT.PL środkowy opowiada o swoim pochodzeniu, dzieciństwie, autorytetach i słowach Mariusza Wlazłego, które wiele dla niego znaczyły.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Kiedy poznamy skład kadry? Trener Grbić komentuje

Czytaj też

Nikola Grbić (fot. Getty)

Kiedy poznamy skład kadry? Trener Grbić komentuje

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: Często słyszysz pytanie: "Skąd jesteś"?
Moustapha M’Baye: Zdarza się, że kibice mówią do mnie: "Can I take a picture?". To zabawne. Czasami nawet nie wyprowadzam ich z błędu, bo widzę, że jakiś dzieciak jest zestresowany, że w ogóle odważył się coś do mnie powiedzieć. Innym razem mówię po polsku, że jasne, robimy fotkę, nie ma problemu. Zdziwienie wtedy jest wielkie (śmiech). Jeśli jednak ktoś orientuje się w środowisku wie, że jestem Polakiem. Mam mamę Polkę, mój ojciec był Senegalczykiem, a ja jestem "mieszanką".

Słyszałam, że twój tata przyjechał na studia, poznał mamę i powstałeś ty. 
Tak mniej więcej było. Urodziłem się w Polsce, wychowałem się tutaj. Z rodziną od strony taty raczej kontaktu nie było. Im jednak byłem starszy, tym bardziej stawałem się ciekawy swoich korzeni. Nawet był plan, żeby wybrać się do Senegalu, ale przez pandemię to nie wypaliło. 

Czy w czasach młodości czułeś, że jesteś troszeczkę inny od rówieśników, czy było tak, że dzieci są mądrzejsze od niektórych dorosłych?
Jeżeli ktoś miał okazję mnie poznać, to nie miało znaczenia. Może mój kolor skóry niekiedy wzbudzał sensację, ale kiedy wpadłem z innymi dziećmi w wir zabawy nigdy tego nie odczuwałem. Poza tym mocno nie analizowałem tego, czy ktoś patrzy się na mnie, bo mam inny kolor skóry, czy dlatego, że po prostu chce się ze mną zapoznać. Nawet jeżeli zdarzała się jakaś nieprzyjemna sytuacja, wynikała ona zazwyczaj z niewiedzy, głupoty. Wiedziałem też, że dla dzieci dostatecznym powodem do dokuczania było to, że ktoś miał inny kolor koszulki, włosów, czy nie wymawiał "r". 

Nie dawałeś sobie wejść na głowę?
Nie dawałem sobie wejść na głowę. Wydaje mi się też, że dzieciaki zwyczajnie chciały się ze mną bawić. Kumplowałem się nawet z największymi chuliganami.

Byłeś jednym z nich?  
Nie, ale byłem w tej grupie. Lubiłem i lubię różnorodne środowiska. We Wrzeszczu "na blokach" biegało się z tymi dzieciakami po podwórku, rozrabiało, grało w podchody, dzwoniło się do domofonów i uciekało. To były szczeniackie, głupie zabawy. Byłem skory do interakcji, a dzieciaki mnie lubiły. Dlatego właśnie zawsze czułem się ze sobą dobrze i nie odczuwałem negatywnego nastawienia ze strony innych ludzi. Nie wytykano mnie palcami, bo wyglądałem inaczej. Poza tym mówiłem płynnie w języku polskim i myślę, że to wiele zmieniało.

Niedawno wywiadu udzieliła Paola Egonu, która wspominała, że spotykała się z wieloma rasistowskimi komentarzami. Z tego, co mówisz, jesteśmy o wiele bardziej tolerancyjni niż niejeden naród.
Jeżeli takie sytuacje były, a na pewno się zdarzały, to ich nie zapamiętywałem i się na nich nie skupiałem. Wolę pamiętać to, co jest dobre i tych ludzi, którzy są fajni, ponieważ mogą mieć realny wpływ na moje życie. Sytuacje, które wynikały z głupoty, z niewiedzy, z własnych kompleksów nie są godne uwagi. Niestety świat tak wygląda, że nie wszyscy ludzie potrafią z innymi żyć na jednym podwórku. Nie zmienia to faktu, że nawet nie jestem w stanie wymienić momentu, który utkwił mi w pamięci, bo był bardzo przykry. 

A po kim jesteś taki wysoki? 
Chyba po tacie. Miał może z metr osiemdziesiąt dziewięć. Wydaje mi się jednak, że to siatkówka mnie wyciągnęła. Ci, którzy zabierają się za sport, nagle rosną, tym bardziej, jeżeli uprawiają dyscyplinę, w której wzrost jest dość istotny. Ja miałem czternaście lat kiedy zająłem się siatkówką. Trener Wojciech Kasza i trener Mariusz Łobacz zebrali w jednym miejscu grupę przyszłych siatkarzy. Byłem zdziwiony, kiedy zobaczyłem dwumetrowego chłopaka. Zapytałem się go, ile ma lat, a on odparł, że jest w moim wieku. Nie sądziłem, że takie rzeczy są w ogóle możliwe! Całe szczęście później jeszcze urosłem. 

Wspomniałeś, że trzymałeś się z łobuzami. Największe kłopoty, w które wpadliście?
Pamiętam, że raz kolega zorganizował karteczkę z prośbą o wydanie zapałek. Była ona koniecznością, kiedy rodzic wysyłał dziecko do pobliskiego spożywczaka po bardziej "niebezpieczne" zakupy. Wzięliśmy te zapałki, by coś podpalić. Ułożyliśmy gazety w stertę i rzuciliśmy na nie zapałkę. To była głupota totalna. Ognisko szybko wymknęło się spod kontroli. Na szczęście nie było to w pobliżu bloków czy czegoś co mogłoby się zająć ogniem, bo skończyłoby się to tragicznie. Uratował nas jeden z rodziców, który przybiegł i opanował sytuację.

Do dziś pamiętam nasze przerażenie, kiedy ogień się rozprzestrzeniał, a my nie potrafiliśmy go zgasić. Miałem wrażenie, że wszystko się spali. Całe szczęście większych ofiar nie było (śmiech). 

Czyli strażakiem w dzieciństwie nie chciałeś zostać. 
Był ze mnie bardziej piroman (śmiech). Kiedy wróciłem do domu, byłem przerażony. Mama nawet nie musiała się pytać, czy coś się wydarzyło, moja mina jej wystarczyła. 

Kiedy poznamy skład kadry? Trener Grbić komentuje

Czytaj też

Nikola Grbić (fot. Getty)

Kiedy poznamy skład kadry? Trener Grbić komentuje

Semeniuk zmieni klub? Siatkarz wszystko wyjaśnił

Czytaj też

Kamil Semeniuk (fot. Getty Images)

Semeniuk zmieni klub? Siatkarz wszystko wyjaśnił

Żyliście tam trochę w "komunie"? Karmiło się kolegów dziecka, bo i tak siedzili u niego w pokoju, każdy wiedział gdzie kto jest, panowała wspólnota? 
Jak najbardziej. W tamtych czasach często jadło się u kolegów albo ci przychodzili do mnie i mama przygotowywała dla nich jedzenie. Każdy wiedział o innych wszystko. Przykład? Jeden z moich kumpli był wysyłany przez swojego tatę na karate, choć za bardzo tego sportu nie lubił. Sam miał chodzić na zajęcia, nie był przez nikogo odprowadzany, co dzisiaj dla niektórych może być szokiem. Po jakiś czasie zaczął jednak przychodzić do nas i spędzał z nami całe popołudnie zamiast ćwiczyć sztuki walki. 

W pewnym momencie jego tata zorientował się, że coś jest nie tak. Zadzwonił do drzwi, otworzył mu mój brat. Zapytał się, czy jest u nas Marcin. Brat odpowiedział, że nie i chciał zamknąć mu drzwi przed nosem. Ojciec przytrzymał je jednak i powiedział, że wie, że jest u nas jego syn. Kolega nie wytrzymał, wychylił się i poszedł do domu. To pokazuje, jak bardzo na naszym osiedlu domy były otwarte. Wszyscy trzymali się razem, rodzice wiedzieli kto gdzie jest, choć nie było telefonów.

Wyobrażasz sobie w dzisiejszych czasach prowadzić dom otwarty dla kolegów twojego dziecka?
Jestem przekonany, że kiedy Bruno podrośnie będzie energicznym dzieckiem. Gdybym miał jeszcze dostać do opieki w domu kolejnego aktywnego dzieciaka, jego kolegę, zastanowiłbym się, czy zostawiać otwarte drzwi (śmiech). Czasy trochę się jednak zmieniły. 

Jak twój tata zaadaptował się w Polsce?
Wychowywałem się z nim bardzo krótko, nawet średnio to pamiętam. Pracował za granicą. Kiedy wrócił i próbował z nami żyć, nie było tak samo jak wcześniej. Rodzice się rozstali. Mogę więc powiedzieć, że żyłem bez ojca. Wychowanie zawdzięczam mojej mamie oraz dziadkom. Nie miałem jednak do taty żadnych pretensji czy żalu. Tak potoczyło się życie. Trudno. Jakiś czas temu zmarł, miał problemy tam z sercem. To było jak grałem w Pucharze Polski z Warszawą, tuż przed meczem dostałem te informację. 

Wyszedłeś wtedy na parkiet?
Bardzo mi zależało na tym meczu. Byłem wtedy w pierwszoligowej Stali Nysa. Starcie z Warszawą to było święto z udziałem Bartosza Kurka czy Antoine Brizarda. Sala była wypełniona po brzegi, po prostu pulsowała. Graliśmy totalny freestyle, lataliśmy po ścianach. Pojawiła się tamta informacja, a ja chciałem grać. Siatkówka była ze mną w najtrudniejszych chwilach w życiu.

Teraz jako ojciec bardziej widzisz czego ci brakowało i chcesz to dać swojemu synowi? 
Jasne, że tak. Chcę być ojcem, który ze swoim synem się przyjaźni. Chcę być dla niego dużym oparciem i po prostu spędzać z nim czas. Mam nadzieję, że mi się to uda.

Szukałeś męskiego wzorca, którego brakowało w domu?
Poniekąd był nim mój dziadek, ale dziadek to dziadek (śmiech).

Przepaść pokoleniowa? 
Tak, tak. Autorytetów szukałem więc wśród trenerów. Uprawiałem różne sporty grałem w piłkę nożną, trenowałem lekkoatletykę. Miałem też epizod w rugby. Jak tylko słyszałem, że jakiś kolega chodzi na konkretną sekcję, z ciekawości pytałem czy też mogę przyjść. Próbowałem więc różnych rzeczy. Patrzyłem na tych trenerów i nie do końca wiedziałem, jak powinienem się zachować w stosunku do nich. Szkoleniowiec to zawsze była figura, męska postać, której w domu nie miałem. Dzięki trenerom uczyłem się jednak wielu rzeczy. 

Poza tym jeździłem też na "Obozy wschodzącego słońca". Dzieci pełnosprawne spotykały się na nich z dziećmi niepełnosprawnymi i wspólnie spędzały czas. To rozwijało większą wrażliwość, a tamtym pokazywało, że nie są w żaden sposób inne. To właśnie tam poznałem pierwszy w życiu prawdziwy autorytet, czyli świętej pamięci księdza Krzysztofa Małachowskiego. Niestety nie ma go już między nami. To był najlepszy człowiek, którego spotkałem w życiu. Wszystko robił dla innych z wielkim zaangażowaniem, poświęceniem. Prowadził fundację "Dzieci dzieciom". 

Na obozach stawiał nie tylko na rozrywkę i zabawę dla dzieci, ale również na rozwijanie ich intelektualnie. Zapraszał różnych gości. Jednym z nich była pani doktor Kasia Kujawska, która była w Armii Krajowej i walczyła w Powstaniu Warszawskim. Opowiadała niesamowite historie z tamtego okresu. Ksiądz Krzysztof sam też dzielił się przeżyciami ze swojego dzieciństwa. Brał udział w walce o wolność naszego kraju w duchu patriotycznym, chrześcijańskim. Okres życia, w którym go poznałem, bardzo mnie ukształtował. 

Semeniuk zmieni klub? Siatkarz wszystko wyjaśnił

Czytaj też

Kamil Semeniuk (fot. Getty Images)

Semeniuk zmieni klub? Siatkarz wszystko wyjaśnił

Leon odpowiada ekspertowi tv. "Powinien wiedzieć, że..." [WYWIAD]

Czytaj też

Co dalej z Leonem? "Nikt ze mną nie rozmawiał na temat zmian" (fot. Getty)

Leon odpowiada ekspertowi tv. "Powinien wiedzieć, że..." [WYWIAD]

Skąd pojawił się pomysł, żebyś na ten obóz pojechał? 
Moja siostra ma porażenie mózgowe. Mama posłała ją na ten obóz, a my jako rodzeństwo też tam pojechaliśmy. Wydaje mi się, że pierwszy raz byliśmy tam w 1998. Jeździłem tam co roku. To był niesamowity czas. 

Twoja siostra jest od ciebie młodsza czy starsza?  
Młodsza.

Twoja mama jest i była bohaterką. 
Tak jest, jak najbardziej. Moja mama była dla mnie autorytetem. Teraz sam mam syna i widzę, jak bardzo pochłania on uwagę. A to przecież tylko jedno dziecko!

A was było ile?
Czwórka. tym bardziej widzę więc, jak silnym człowiekiem musiała być moja mama, by przekazać odpowiednie wartości. Kiedy do niej dzwonię, czuję w jej głosie taką niezachwianą siłę mimo różnych problemów i trudności.

Pytałeś ją skąd brała siłę, by wychowywać czwórkę dzieci sama?
To przede wszystkim była miłość. Poza tym jest też bardzo mądra. Kiedy ostatnio opowiadam jej, że Bruno płakał, nie widzieliśmy co mu jest i próbowaliśmy różnych rzeczy, odpowiedziała, że byłem taki sam i podpowiada rozwiązania. Gdybym zapytał się skąd ma i miała tę siłę, chyba by powiedziała, że po prostu ona w niej była i wynikała między innymi z miłości.

Było dla niej zaskoczeniem, że zdecydowałeś się być siatkarzem?
Absolutnie nie. Wiedziała, że ciągnęło mnie do sportu. Kiedy wracałem do domu, rzucałem plecak w kąt i szedłem na podwórko, gdzie z kolegami graliśmy w piłkę, bawiliśmy się w podchody, czy coś tam kombinowaliśmy. Zdawała sobie sprawę z tego, że chciałem być sportowcem. Zawsze mi się marzyła radość po bramce, po zdobytym punkcie. To mnie najbardziej przyciągnęło do sportu. 

Grałeś w Krispolu Września, Siedlcach, poźniej była Częstochowa i Nysa, która awansowała do PlusLigi. Czy miałeś moment w karierze, w którym pomyślałeś, że być może będzie ona na poziomie dobrym, ale nie wybitnym? 
Szczerze? Nie. Miałem wrażenie, że późno zacząłem grać siatkówkę i czułem, że nie mam talentu jak koledzy. Zauważyłem, że wiele rzeczy nie przychodzi mi łatwo jak im. Atletyka była jednak moją mocną stroną, byłem też dynamiczny. Czułem się mocny i wiedziałem, że z każdym rokiem robię postępy. Szedłem do przodu, cały czas się wspinałem może nie tak szybko jak inni, ale wiedziałem, że jestem na dobrej drodze. Jestem jednak coraz starszy i wypadałoby przyśpieszyć (śmiech). 

Który moment był dla mnie przełomem? Trefl Gdańsk i wicemistrzowski sezon. Byłem tam dodatkiem, trenowałem z zespołem, jeździłem na mecze, siedziałem za bandami, ale byłem cały czas częścią tej drużyny i wiedziałem jak między zawodnikami "kliknęło". Nikt wtedy się nie spodziewał, że to będzie taki wielki sukces. Maszyna ruszyła, trybiki się ze sobą zazębiły.  

Nie zapomnę pierwszego meczu po awansie do PlusLigi. Rywalem była Skra Bełchatów z Mariuszem Wlazłym w składzie. Byłem wtedy chłopakiem od piłek. Razem z kolegami mieliśmy rozłożyć siatkę przed spotkaniem, ale mieliśmy z tym wielki problem. Bełchatowianie mieli za moment wyjść na rozgrzewkę, a my nie byliśmy w stanie sobie z tym poradzić (śmiech). Był stres.

Pamiętam też, jak zobaczyłem, że Mariusz przechodzi przez korytarz. Krzyknąłem do niego coś w stylu: "Mariusz, do zobaczenia na kadrze!". Roześmiał się i odpowiedział: "Zobaczymy". W tym roku graliśmy play-off z Treflem Gdańsk. Kiedy mnie zobaczył, klepnął mnie po ramieniu i powiedział, że cieszy się, że ktoś w końcu dostrzegł mój talent. To wiele dla mnie znaczyło. Marzenia wymagają czasu i cierpliwości. 

Wracając do pytania, to właśnie wtedy w Treflu zobaczyłem, gdzie chciałbym dojść. Wiedziałem jak niesamowite jest bycie w drużynie, która wygrywa. Wtedy postawiłem sobie za cel, że chcę być jej częścią. W kolejnych latach przy wyborach klubów kierowała mną perspektywa grania. Wiedziałem, że to da mi więcej niż trening z najlepszymi zawodnikami świata. 

Czy do Jastrzębskiego Węgla przychodziłeś jako trzeci, czwarty środkowy, czy też od razu kontraktowano cię z myślą o szóstce?
Nie było to powiedziane. Pojawiła się szansa i stwierdziłem, że muszę z niej skorzystać niezależnie od tego, czy będę grał, czy nie. Czułem się pewny swoich umiejętności, ale nie spodziewałem się, że tak szybko wejdę na parkiet. Przyjechałem i w pierwszym meczu z Zawierciem zostałem wrzucony od razu na głęboką wodę. To było dla mnie najbardziej emocjonujące spotkanie do tej pory!

Po zmianie klubu miałem wrażenie, że znowu jest to dla mnie pierwszy mecz w sezonie. Byłem wtedy tak naładowany, napompowany adrenaliną, że miałem wrażenie, że to nie jest siatkówka, a MMA. Na początku meczu szybko skończyłem atak i zablokowałem. Tak to celebrowałem, że sędzia mnie uspokajał, bym nie prowokował przeciwnika (śmiech). Nie to było rzecz jasna moim celem, po prostu nie kontrolowałem wyrzutu emocji. 

W ten pierwszy set wsadziłem tyle energii, że kiedy po nim usiadłem na chwilę na ławce, miałem wrażenie, że nie mogę wstać (śmiech). Wiedziałem jednak, że pokazałem, że mogę tej drużynie coś dać, sportowo jej pomagać. Przy takich zawodnikach łatwiej to robić. Kiedy uczestniczyłem w pierwszych treningach, czułem, że to sklep ze słodyczami, siatkarski raj. Umiejętności moich kolegów z zespołu naprawdę robią wrażenie. 

Jakimi słowami określiłbyś twoją historię polegającą właśnie na tym, że chwilę wcześniej walczyłeś w dole tabeli, a teraz jesteś w finale Ligi Mistrzów? Nie należy się poddawać? Marzenia lubią cierpliwość? Nigdy nie wiesz, co tak naprawdę cię czeka?
Wydaje mi się, że wszystkie pasują. Wierzyłem, że ciężka praca się opłaci. Mam wrażenie, że są trzy typy zawodników w naszej lidze wyrobnicy i talenciaki, ale też pracowite talenciaki. Kiedy talent spotyka ciężką pracę, uzyskuje się największych kozaków i najlepszych na świecie. Ja wiedziałem, że muszę ciężko i systematycznie pracować, dokładać coś ekstra, by tamtych dogonić. Całe szczęście jednak nie powiedziałem sobie, że to już mój maks. Do tego wszystkiego pomogło mi szczęście niestety kosztem nieszczęścia kogoś innego. Gdyby nie kontuzja Łukasza Wiśniewskiego, dziś moglibyśmy nie rozmawiać.

Zachowałem jednak niezachwiany optymizm i wiedziałem, że czeka mnie jeszcze coś fajnego. Nawet kiedy grałem w drużynie, która walczyła o utrzymanie, czerpałem z tego dużą przyjemność. Ze zdrową skromnością i pokorą przemierzam siatkówkę. Fajnie, że doprowadziło mnie to momentu, w którym zagram w finale Ligi Mistrzów.

Leon odpowiada ekspertowi tv. "Powinien wiedzieć, że..." [WYWIAD]

Czytaj też

Co dalej z Leonem? "Nikt ze mną nie rozmawiał na temat zmian" (fot. Getty)

Leon odpowiada ekspertowi tv. "Powinien wiedzieć, że..." [WYWIAD]

Zobacz też
Wielki sukces Polaka w Japonii. Nie może przeboleć jednego
Michał Mieszko Gogol i Vital Heynen (fot. PAP)
polecamy

Wielki sukces Polaka w Japonii. Nie może przeboleć jednego

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Polski gigant ma nowego trenera!
Andrzej Kowal (fot. PAP)

Polski gigant ma nowego trenera!

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Duże nazwisko w PlusLidze. Cuprum ma nowego trenera
Hubert Henno był wielokrotnym reprezentantem Francji (fot. Getty)

Duże nazwisko w PlusLidze. Cuprum ma nowego trenera

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
PlusLiga: okres transferowy nabiera rumieńców
Norwid Częstochowa (fot. PAP)

PlusLiga: okres transferowy nabiera rumieńców

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Wielki hit transferowy z udziałem Polki. Trafiła do giganta!
Agnieszka Korneluk zagra w Fenerbahce Stambuł (fot. Getty/Fenerbahce).

Wielki hit transferowy z udziałem Polki. Trafiła do giganta!

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Polecane
Najnowsze
Rumunia gra z Czarnogórą. Oglądaj mecz Euro U19! [NA ŻYWO]
transmisja
Rumunia gra z Czarnogórą. Oglądaj mecz Euro U19! [NA ŻYWO]
| Piłka nożna 
Rumunia – Czarnogóra. Mistrzostwa Europy U19, 1. kolejka fazy grupowej. Transmisja online na żywo w TVP Sport (13.06.2025)
Z Cypru do Ekstraklasy? Jagiellonia dopina transfer
Quentin Boisgard występował w barwach Llorient
Z Cypru do Ekstraklasy? Jagiellonia dopina transfer
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Hiszpania kontra Dania. Oglądaj mecz Euro U19! [NA ŻYWO]
Hiszpania – Dania. Mistrzostwa Europy U19, 1. kolejka fazy grupowej. Transmisja online na żywo w TVP Sport (13.06.2025)
transmisja
Hiszpania kontra Dania. Oglądaj mecz Euro U19! [NA ŻYWO]
| Piłka nożna 
"To było za aprobatą prezesa". Były reprezentant o odebraniu opaski "Lewemu"
Robert Lewandowski i Michał Probierz (fot. Getty Images)
tylko u nas
"To było za aprobatą prezesa". Były reprezentant o odebraniu opaski "Lewemu"
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Trener skoczków o zasadach w kadrze: wymagam szczerości
Maciej Maciusiak (fot. PAP/Grzegorz Momot)
Trener skoczków o zasadach w kadrze: wymagam szczerości
| Skoki 
Nie ma porozumienia. Reprezentant Polski zmieni klub!
Paweł Dawidowicz (fot. Getty Images)
Nie ma porozumienia. Reprezentant Polski zmieni klub!
| Piłka nożna / Włochy 
Były selekcjoner poprowadzi Legię Warszawa. Znane szczegóły umowy!
Edward Iordanescu został nowym trenerem Legii Warszawa. Jakie są szczegóły kontraktu byłego selekcjonera rumuńskiej kadry? (fot: Getty)
Były selekcjoner poprowadzi Legię Warszawa. Znane szczegóły umowy!
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Do góry