Wrodzona charyzma i dziki styl walki – tak można scharakteryzować Alena Babicia (11-0, 10 KO), sobotniego rywala Łukasza Różańskiego (14-0, 13 KO). Chorwat nie może doczekać się starcia o mistrzostwo świata WBC w Rzeszowie, zapowiadając wystrzał niesamowitych emocji w ringu. – Jestem po to, by dać kibicom rozrywkę. Dlatego zakończę tę walkę wspaniałym nokautem – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL. Transmisja gali 22 kwietnia w TVP Sport.
Babić od tygodnia przebywa w Polsce, przywitał się z naszym krajem konferencją prasową w Warszawie. We wtorek dotarł do Rzeszowa i z niecierpliwością wyczekuje na sobotni wieczór. – Mój pobyt w Polsce przebiega bardzo dobrze. Nie mogę powiedzieć złego słowa na temat twojego kraju, kibiców, dziennikarzy. Tego potrzebowałem, by wczuć się w klimat walki. Kocham tę energię. Włączam tryb "dzikusa" – zakomunikował. 32-latek dostrzega mankamenty w boksie Różańskiego, ale spodziewa się po Polaku twardego oporu. – Różański walczy u siebie w mieście, przed swoimi ludźmi. Nie mogę spodziewać się łatwej roboty. Ten facet nie walczył jednak od dłuższego czasu, będzie miał z tym problem. Wiem jednak, że nie zrobi kroku do tyłu, liczę się z tym. Dlatego zakończę tę walkę wspaniałym nokautem.
Wraca również do czasów startów w boksie olimpijskim, był bowiem reprezentantem Chorwacji w kategorii do 91 kg. Marzył o olimpijskim starcie, ale tych planów nie zrealizował. – Jestem o wiele lepszym pięściarzem od niego, mam ponad sto walk w boksie olimpijskim na koncie, byłem blisko igrzysk olimpijskich, boksowałem na mistrzostwach Europy. Często nie mogłem zaprezentować pełni swoich możliwości, bo rywale szybko padali na deski. Chciałbym wam pokazać nowe rzeczy, których nauczyłem się z trenerem, ale być może znowu wyjdzie ze mnie dzikus? Chciałbym czysto pięściarskiego pojedynku, ale może z tego wyjść krwawa jatka. Wiem, że fachowcy nie spodziewają się po nas szermierki na pięści. Jestem po to, by dać kibicom rozrywkę, oni tego pragną. Dlatego jestem w tym miejscu, bo radowałem fanów.
Zanim trafił na bokserską salę, umiejętności szlifował w zupełnie innym anturażu. Były konfrontacje na gołe pięści na ulicy, były również próby rywalizowania w oktagonie. Wielka Brytania miała na niego fundamentalny wpływ. – Dzikus narodził się w Anglii, wiele zawdzięczam brytyjskiej scenie. Moim menedżerem jest Dillian Whyte, od dziesięciu lat skupiam się tylko na boksie. Wcześniej walczyłem w MMA, toczyłem mnóstwo walk ulicznych. Zresztą, wy w Polsce wiecie, co to znaczy. To były złe czasy, robiłem głupie rzeczy, podążałem złą drogą. W końcu rozumiałem, że to nie jest świat dla mnie, ale nie chcę wypierać się historii. Nigdy tam już nie wrócę. Anglia mnie naprawiła. Jestem im coś winny, cieszę się, że gala będzie transmitowana w Sky Sports.
W Chorwacji panuje już małe szaleństwo przed sobotnimi grzmotami. Babić może zostać pierwszym mistrzem świata WBC z tego kraju, wcześniejsze sukcesy sięgają jeszcze czasów Jugosławii. – Cała Chorwacja jest ze mną. To jest wielka walka dla mnie, dla sportowej historii mojego kraju. Tym pojedynkiem zapiszę się na stałe na kartach historii, to jest coś niesamowitego. Będę pierwszym mistrzem świata federacji WBC w historii niepodległej Chorwacji. Wcześniej czempionem był Mate Parlov, ale on walczył w barwach Jugosławii. Nie mogłem sobie wymarzyć takiego scenariusza. Boks jest dla mnie wszystkim, co mam.
Babić miał okazję fechtować się w ringu z elitą królewskiej kategorii wagowej, do dziś z rozrzewnieniem wspomina treningu u boku Tysona Fury’ego. – To był doskonały obóz treningowy. Tyson Fury jest naprawdę wielkim mistrzem. Żeby nie skłamać, myślę, że przeboksowaliśmy razem około 50 rund. Trenowaliśmy codziennie, byłem u niego przez miesiąc. Skoro boksowałem z Furym, to wiem, że mogę to robić z każdym na świecie. Wszyscy mówią, że Różański ma czym kopnąć… Stary, sparowałem z Joe Joycem, Dillianem Whytem, Agitem Kabayelem czy wspomnianym Furym. Biłem się z największymi osiłkami tego świata. Naprawdę nie boję się ciosów Różańskiego – zakończył.