| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Dusan Kuciak zapewnia, że do postawy jego drużyny na treningach nie można mieć żadnych zastrzeżeń. – Widzę na nich ogień – powiedział po sobotnim meczu w Gdańsku z Cracovią słowacki bramkarz. Lechia przegrała 1:2 i jest poważnie zagrożona degradacją z piłkarskiej ekstraklasy.
Cracovią przełamała swoją wyjazdową niemoc. Ostatnie zwycięstwo na obcych boiskach "Pasy" odniosły 30 października, kiedy pokonały w Lubinie 2:0 KGHM Zagłębie. W tamtym spotkaniu po raz ostatni do siatki trafił fiński napastnik Benjamin Kallman, który w Gdańsku dwa razy pokonał Kuciaka. Za pierwszym razem już w 8. minucie.
– Mecz źle się dla nas zaczął. Pierwsze uderzenie rywali i gol. To była bramka z "niczego", ten co strzelił głową to wisiał w powietrzu jak kiedyś Ronaldo, a po jej stracie nasza reakcja była słaba. Znowu mieliśmy problem. W drugiej połowie chcieliśmy ruszyć, a tak się w tym spotkaniu zaprezentowaliśmy, a to było 60 procent tego co poprzednio z Pogonią, że nie mieliśmy prawa odnieść zwycięstwa. Na pewno nie zagraliśmy na miarę swoich możliwości i nie zasłużyliśmy na trzy punkty – stwierdził Kuciak.
W poprzednim meczu na własnym stadionie z Pogonią Szczecin gdańszczanie co prawda przegrali 0:1, ale zaprezentowali się z dobrej strony i rozbudzili nadzieje. Tymczasem w konfrontacji z Cracovią spoczęli na laurach i znowu zagrali bez wyrazu.
– Zdobyliśmy bramkę i to jest jedyny pozytyw z tego meczu. Powtórzę, bo nie wiem, czy pokazaliśmy 50-60 procent tego, co w poprzednim spotkaniu z Pogonią. Trzymam się tego, że jest mały plus, bo strzeliliśmy gola. Od następnego meczu zacznę od siebie – jeśli ja zagram na zero, a my zdobędziemy bramkę, to wygramy 1:0 – dodał.
Lechia zdobyła bramkę w 89. minucie po strzale głową Jakuba Bartkowskiego, kiedy przyjezdni prowadzili 2:0. Dzięki temu trafieniu gospodarze po 449 minutach zdołali wreszcie trafić do siatki.
– Gratuluję obu Kubom. Kałuziński super wrzutka, a Bartkowski super wykończenie. Więcej tego, to jest może nasza droga. Uwierzcie, na treningach pada zdecydowanie więcej bramek. I wtedy się zastanawiam, czy ja jestem taki słaby czy moi koledzy tacy dobrzy. Teraz to, co ćwiczyliśmy, a tych wrzutek jest dużo w treningu, dało efekt – zauważył.
Słowacki golkiper nie potrafi wyjaśnić dlaczego jego zespół przechodzi z meczu na mecz taką metamorfozę. – Sam chciałbym znać na to odpowiedź – co zrobić, aby znowu zagrać takie spotkanie jak z Pogonią, a nawet ciut lepsze. Z Pogonią zagraliśmy dobrze i mamy zero punktów, z Cracovią średnio i też jesteśmy bez punktów. Na treningach przed meczem z Cracovią znowu widziałem zapał i ogień. Każdemu zależało, każdy walczył o podstawowy skład – podkreślił.
Niespełna 38-letni bramkarz zapewnia, że nie ma żadnych zastrzeżeń do postawy zespołu oraz do wykonanej pracy na treningach. – Treningi wyglądają super, tam jest taki ogień. Przed Jagiellonią był ogień, ale w meczu już nie, przed Pogonią był ogień i udało nam się przełożyć to na ligowe spotkanie. Cały czas widzę, że bardzo chcemy. Matematycznie nie spadliśmy, mamy szansę się utrzymać. Jestem o tym przekonany. Wierzę w to, wierzę w drużynę i chłopaków. I to nie jest urzędowy optymizm. Ta wiara wynika z tego, co widzę na treningach – przyznał.
Kuciak zdradził, co powiedział w szatni kolegom z zespołu po porażce z Cracovią. – Powiedziałem, że już koniec. Czy będziemy się kłócić, czy będziemy ze sobą, mamy się przygotować na mecz z Rakowem w Częstochowie, abyśmy byli najlepszą wersją siebie. Zostało tylko pięć spotkań i ktoś może powiedzieć, że jestem naiwny, że nie wiem co mówię, ale ja naprawdę wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać pięć meczów. Oczywiście pod warunkiem, że będziemy prezentować się tak jak przeciwko Pogoni, a nie jak z Cracovią czy też Jagiellonią. To jest do zrobienia, wszystko w naszych głowach, rękach i nogach – zaznaczył.
Słowak nie widzi problemu, że po meczu kibice wyrazili swoje niezadowolenie, i to w dość wulgarny sposób, z gry i wyniku biało-zielonych. – Ludzie, którzy przyszli na mecz mają do tego prawo. Ale anonimowi ludzie z internetu nie. Przed nimi będę bronił drużyny i za swoją drużynę będę umierał do końca – podsumował.