Dziwi mnie obsada sędziowska finału Pucharu Polski – stwierdził Marek Papszun przed finałem Pucharu Polski. Szkoleniowiec Rakowa Częstochowa pojawił się w stolicy i sprawił, że emocje od razu się podniosły.
Raków Częstochowa wyruszył do Warszawy już dwa dni przed finałem Pucharu Polski. Liderzy PKO Ekstraklasy nie chcieli zostawić niczego przypadkowi. W poniedziałek ekipa Medalików miała okazję trenować na PGE Narodowym przed konfrontacją o trofeum ze stołeczną Legią.
Marek Papszun, trener Rakowa, raptem pojawił się na PGE Narodowym i... od razu zrobiło się gorąco. Dziwi mnie obsada sędziowska. Zabraknie najlepszego arbitra i to dla mnie niezrozumiałe. Wierzę, że sędzia Lasyk sobie poradzi, choć ostatnio wyglądało to średnio. Mam nadzieję, że 2 maja stanie na wysokości zadania – stwierdził szkoleniowiec, który po sezonie pożegna się z Częstochową.
Sędzia kłopotem Papszuna?
Szkoleniowiec Rakowa ma złe wspomnienia z Lasykiem, bo krytykował go po ostatnim meczu z... Legią. Wówczas stołeczny klub wygrał 3:1, a Papszun podkreślał, że arbiter powinien podyktować rzut karny dla Medalików. – Nie rozumiem, czemu odwołano rzut karny. Potem opowiadano nam historię, że ktoś kogoś nie widział, a w sumie z tego wynika większość przewinień. Na szkoleniach sędziowskich pokazuje nam się takie sytuacje i wskazuje się na ewidentny faul, a potem interpretacja jest inna. To absurd! Chyba nie będę już w tym uczestniczył – grzmiał Papszun po meczu przy Łazienkowskiej.
Lasyk w tym sezonie prowadził zaledwie jedno spotkanie Rakowa. Częstochowianie przegrali wówczas 1:3 z Legią. Arbiter z Bytomia znacznie częściej był rozjemcą w konfrontacjach Wojskowych. Działo się to w tym sezonie ośmiokrotnie. Warszawianie trzykrotnie wygrywali i zanotowali pięć remisów. Możliwe, że trener Medalików w ten sposób chce wywrzeć swego rodzaju presję psychologiczną na działaniach Lasyka.
Papszun podkreślał, że finał Pucharu Polski powinien prowadzić "najlepszy polski sędzia". Nazwiska nie użył, ale można się domyślać, że trener Rakowa myślał o Szymonie Marciniaku. – Nie ma sensu rozdrapywać przeszłości. Decyzje dotyczące sędziów zapadły i trzeba iść dalej. To chyba jednak uzasadniona kwestia. Dlaczego spotkania nie prowadzi najlepszy sędzia z Polski, który prowadzi na przykład kluczowe mecze w Grecji? Sędzia Lasyk jest doświadczony i wierzę, że udźwignie wagę wtorkowej rywalizacji na PGE Narodowym – powiedział szkoleniowiec Rakowa.
Koniec pracy z przytupem?
– W Rakowie wciąż jest ogień i chęć zdobycia trofeów. Chciałbym, by moje pożegnanie z klubem odbyło się z przytupem. Kiedy zaczynałem pracę w Częstochowie, nie wyznaczaliśmy celów i oczekiwać w postaci mistrzostwa czy zdobycia pucharu. Michał Świerczewski, właściciel klubu, przemycał takie myśli, ale mnie trudno było to sobie wyobrazić. Możliwe, że jednak trzeba mierzyć w gwiazdy. Nawet, jeśli wyląduje się nieco bliżej. Wiara w sukcesy jest potrzebna, ale wymaga wielkiej dawki pracy i poświęcenia – powiedział Papszun.
– Wygraliśmy zasłużenie w poprzednich latach i tak samo chcemy teraz zrobić. Wyciągnęliśmy wnioski po ostatnim spotkaniu z Legią. Drużyna czuła to spotkanie na murawie. Za nami różne odprawy związane z założeniami taktycznymi. Wierzę, że zawodnicy wcielą nasz plan w życie i będą trzymali się strategii. Mamy za sobą wiele meczów o stawkę, a w kadrze nie brakuje zawodników ze sporym doświadczeniem – dodał trener Rakowa.
– Mecz z Legią w finale PP? To kolejne wyzwanie. Zostało mi jeszcze domknięcie tematu mistrzostwa, ale tym zajmiemy się po spotkaniu na PGE Narodowym. W działaniach sztabu i drużyny widać wiele spokoju. Zapewniam, że nie dotyczą nas myśli o poprzednim spotkaniu z Legią. To zespół, który okrzepł w bojach. Przegraliśmy raptem jedną bitwę, a wojna dalej trwała. A nasz przeciwnik? Nie za wiele mógł zrobić na polu boju – zakończył Papszun. Początek spotkania Legii z Rakowem 2 maja o godzinie 16:00 na PGE Narodowym.