Za kilka dni PZN oficjalnie powinien potwierdzić, że w kadrze A polskich skoków na sezon 2023/24 znajdą się obok wielkiej trójki także Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Kacper Juroszek. TVPSPORT.PL ustalił, że pozostałych obejmie niespodziewanie trener David Jiroutek. To duże roszady, ale za kulisami istotna jest też rola Łukasza Kruczka. Chyba każdy przewidywał, że Maciej Maciusiak zostanie zastąpiony którymś z Austriaków.
Polscy skoczkowie wrócili do treningów. Wszyscy – czyli kadra A, skoczkowie z grupy B oraz ci, którzy będą objęci tzw. szkoleniem bazowym – spotkali się w COS OPO w Spale. Chociaż w dokumentach i planach jeszcze niedawno dla zaplecza widniał w rozpisce obóz na Fuerteventurze z Maciejem Maciusiakiem przy sterze, to do takiego ostatecznie nie doszło. Bo na początku kwietnia w tym układzie przestał być już sam szkoleniowiec z Chochołowa.
Właśnie w PZN trwa ustalanie ostatnich elementów nowej układanki. Menedżerem ds. polskich skoków – zdaje się, że w rozszerzonej niż dotąd formie – będzie Łukasz Kruczek.
Można więc zastanawiać się, kto i jak łączy po nowemu puzzle, jeżeli za Maciusiaka do kadry B przychodzi David Jiroutek. Kruczek i Czech dobrze znają się z poprzednich lat, a relacje Thomasa Thurnbichlera z dotychczasowym szefem Włochów prawdopodobnie zaczęły się wyrabiać dopiero w ostatnim sezonie – w gnieździe podczas zawodów Pucharu Świata. Oczywiście, panowie mogli wspólnie tworzyć np. front w rozmowach z FIS i po prostu się zaprzyjaźnić, ale dużo bardziej realny jest scenariusz, że to Kruczek wrzucił to nazwisko na giełdę. Kiedy Jiroutek – jako że mieszkający w Harrachovie, to dobrze znający język polski – na nie trafił, dokładnie nie wiadomo, jednakże całe zamieszanie wokół zmiany w grupie B nie mogło trwać długo. Wszystko, dlatego że według informacji TVPSPORT.PL temat odejścia Maciusiaka wyklarował się dopiero po zakończeniu sezonu – w sporej mierze wskutek ogłaszanej reformy szkoleniowej w PZN, która ma sięgnąć aż do szkolenia juniorów. Szkolenia, które ma oprzeć się o Szkoły Mistrzostwa Sportowego, a nie centralną kadrę, jak było dotąd i – co ważne – z kimś w rodzaju trenera trenerów i menedżera, którym według niektórych wstępnych planów mógł zostać odchodzący z zaplecza specjalista. Jaka będzie jego przyszłość, na razie trudno powiedzieć. Sam zainteresowany, którego odejście ogłosił w czwartek Eurosport, nie chce na razie zabierać głosu w tej debacie.
Tak czy inaczej, postać Jiroutka w kontekście nowej układanki jest ciekawa nie tylko ze względu na okoliczności jego zatrudnienia. Te mogą być dość proste do zrozumienia – w Polsce trener dostanie może mniej eksponowane stanowisko niż w Italii, ale za to w poukładanej, profesjonalnej strukturze. Po ledwie roku, na własne życzenie, straci szansę poprowadzenia gospodarza następnych igrzysk. Wcześniej we Francji wytrzymał dwa lata, a na koniec powiedział, że w bałaganie nie chce się więcej użerać. Tu nie powinien mierzyć się z takimi komplikacjami. Wybrał Polskę. Nie od dziś wiadomo, że we Włoszech skoki to niższa ranga ważności, a dodatkowo wpakowane z innymi zimowymi dyscyplinami, nie mogą liczyć na środki na rozwój choćby porównywalne z tymi, jakie mamy u nas. Jako trener Jiroutek z niezłym skutkiem prowadził Czechów (jeszcze m.in. z Borkiem Sedlakiem czy Jakubem Jandą w ekipie), a ostatnio w ciągu roku skutecznie dźwignął Giovanniego Bresadolę czy Alexa Insama. Głośno o jego potencjalnym zatrudnieniu było też m.in. w Finlandii. Są podstawy, aby sądzić, że na podobną jakość będzie go stać nad Wisłą.
Interesujące jest, ile dostanie autonomii i jak dobrze dogada się z Thurnbichlerem. Coraz więcej wskazuje, że Austriak po roku pracy w PZN został obdarzony wielkim zaufaniem przy rekonstrukcji struktur szkoleniowych. 33-latek już wcześniej dał do zrozumienia, że jego zdaniem kadry powinny działać według podobnego sznytu, a nie jako oddzielne organizmy. To żadna tajemnica, że takiej autonomii chciał natomiast Maciuciak i to w praniu okazało się rozwiązaniem, które w istotny sposób rozjechało relacje pomiędzy tą dwójką.
Zmiany pod dyktando Thurnbichlera mogą przynieść zapleczu oczekiwany skok jakościowy. Oby, bo trzon drużyny nie będzie już młodszy, a właśnie – poza Dawidem Kubackim – przekroczył 35. rok życia. Thomas o tym wie, więc zagrał va banque i przedstawił w Krakowie szereg propozycji, na które o dziwo zgodzono się niemal jednomyślnie. Mimo wszystko przekreślanie dokonań Maciusiaka, a takie opinie od dawna można przeczytać w Internecie, są na wyrost. Tylko ostatniej zimy pięciu jego skoczków wywalczyło punkty PŚ, Jan Habdas zdobył medal MŚ juniorów, a Aleksander Zniszczoł spędził niemal całą zimę w elicie, notując po drodze m.in. występ w drużynówce na mistrzostwach w Planicy. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, w PZN zdają sobie sprawę, że przy skromnym rynku krajowych trenerów nie warto tracić takiego człowieka. Nawet jeżeli ten nie należy do największych konformistów i uchodzi za upartego, to od 2007 roku – czyli gdy zaczął pracę w strukturach PZN – żaden ze współpracujących z nim skoczków nie powiedział o nim złego słowa. Sam Dawid Kubacki przyznał, że to on nakłonił go do rewolucji w technice. Jeżeli pojawiały się konflikty lub różnice zdań, to na linii Maciusiak-inni trenerzy. Nie on-zawodnicy.
Jiroutek jako przychodzący do układu z rokiem opóźnienia z pewnością w pierwszym roku pracy będzie niejako podległy sztabowi Thurnbichlera. Będzie się wdrażał według wizji nakreślonej wyżej, a na tym Thomasowi również zależało – m.in. ze względu na łatwiejsze przechodzenie skoczków pomiędzy grupami w trakcie sezonu. To jeden z ważniejszych argumentów, jakie postawiono we wnioskach po sezonie 2022/23. Ciekawi, jak ta dwupaństwowa myśl szkoleniowa – choć nie austriacka, jak spekulowano wcześniej – sprawdzi się w pierwszym okresie pracy z zapleczem. Jeżeli Jiroutek przebije Polaka-poprzednika, to w dużej mierze zweryfikuje też jego pracę i dowiedzie, że zmiany były konieczne. Ale jeszcze bardziej ciekawi, jak długofalowa będzie to strategia. Bo trenerzy – to żadna tajemnica – tak jak sportowcy dążą do osiągania sukcesów również na własne nazwisko i zaspokajania w ten sposób ego.
Jiroutka czeka praca z dobrym pakietem osobowym. Usłyszeliśmy, że w jego grupie ma pozostać m.in. Habdas, dla którego nie znalazło się jeszcze miejsce w sześcioosobowej kadrze A. Tam, obok Kubackiego, Żyły i Stocha, ma znaleźć się jeszcze miejsce dla Kacpra Juroszka, Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła.