Przejdź do pełnej wersji artykułu

B-log nr 5. Ponad 70 klubów zniknęło z Małopolski. "Dzieje się to po cichu"

/ (fot. MARCIN SZYMCZYK/400mm.pl) "Zmiana daty meczu? 300 zł. Opłata za sędziego głównego 170 zł, za asystentów po 130, za obserwatora kolejne 130" (fot. MARCIN SZYMCZYK/400mm.pl)

Nasz dziennikarz postanowił zostać działaczem w klubie B klasy i złapał się za głowę. Tu nic nie jest proste. Zapraszamy do świata, gdzie wszystko się zaczyna, na sam dół tej wątłej piramidy, którą jest polska piłka. Tym razem o klubach, które muszą zniknąć, bo nie radzą sobie z problemami.

LEGENDA BEZLITOSNA DLA LECHII. "POKAZ CHAMSTWA"

Czytaj też:

Radosław Sobolewski (fot. 400mm.pl)

1. liga. Radosław Sobolewski: nawet z perspektywy przegranej jestem zadowolony z gry zespołu

Prowadzenie małego klubu piłkarskiego to coraz trudniejsza sprawa. Piotr Mrozek to trener świetnie znający realia piłki u podstaw futbolowej piramidy. Wyliczył, że w ostatnich latach z mapy Małopolski zniknęło ponad 70 drużyn piłkarskich. Z góry można założyć, że podobnie jest w innych regionach kraju.

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Opublikowałeś na Twitterze listę klubów, które w XXI wieku zniknęły z mapy małopolskiej piłki. Jak uważasz, dlaczego ta lista jest tak długa? Co dobija kluby?

Piotr Mrozek, trener Pychowianki: – Lista na chwilę obecną liczy ponad siedemdziesiąt drużyn, które z różnych przyczyn zostały rozwiązane. Myślę, że trudno byłoby znaleźć jedną wspólną przyczynę, bo mogą być bardzo różne. Brak własnej bazy, brak piłkarzy, czy ludzi, którzy gotowi są ciągnąć ten wózek czy wreszcie po prostu brak środków. Jeśli występuje kilka czynników jednocześnie, to może nie być innego wyjścia. Do tego nikt nie przejmuje się małymi klubami, zarówno na poziomie związku, jak i na poziomie lokalnej społeczności lub lokalnych radnych.

Myślisz, że ze względu na wzrost cen w zasadzie wszystkiego, ta lista szybko zyska nowe pozycje?

– To również złożona kwestia i zależy od wielu czynników. Czy klub ma swoją bazę, jak skonstruowany jest budżet, czy zawodnicy opłacają składki i ponoszą koszty działalności klubu? Jak jeszcze dodamy do tego konkurencję dla lig organizowanych przez związki piłkarskie, to małym klubom będzie bardzo ciężko.

Domyślam się, że ta konkurencja to różnego rodzaju ligi prywatne. Na czym polega ich przewaga?

– Biznes liga czy FLS. Te rozgrywki są znacznie lepiej opakowane, a co ważniejsze – nie wymagają od zawodników zaangażowania w życie klubu. Nie trzeba się martwić sprawami organizacyjnymi, wynajmem boiska itd. Przychodzisz, grasz kolejny mecz, a na koniec dostajesz skróty ze spotkania czy wywiady z zawodnikami.

Słyszę ten argument nie pierwszy raz. Co więc trzyma takie kluby jak Pychowianka przy tradycyjnych rozgrywkach organizowanych przez okręgowe ZPN?

– W naszym przypadku to przede wszystkim zaangażowanie paru osób, które reaktywowały klub w 2003 roku, a później przekazały pałeczkę kolejnym sportowym zapaleńcom, którzy nie bali się walki z wiatrakami. Najpierw była euforia związana z reaktywacją klubu, a potem zastąpiła ją odpowiedzialność za historię klubu. W tym rok mija 20 lat od reaktywacji, a przecież w tle jest znacznie dłuższa historia klubu. Nie można tego od tak odpuścić, bo gdzieś jest łatwiej i piękniej

Male kluby często narzekają na wysokie opłaty, między innymi transferowe. Która z nich jest najbardziej zawyżona lub po prostu absurdalna?

– Lista kar i opłat jest spora, nie sposób wszystkiego zapamiętać. Pierwszymi, które przychodzą na myśl są te, które najczęściej się powtarzają i są "obsługiwane" dość regularnie. Mam na myśli na przykład opłatę transferową na rzecz związku z tytułu bezpłatnego transferu, czy opłatę za wyrejestrowanie z jednego związku, by zgłosić do drugiego. W dobie extranetu, gdy wszystko dzieje się przy pomocy kilku kliknięć myszką. Do tego dochodzą opłaty sędziowskie, licencyjne, kary za kartki.

– Uchwała dotycząca kar, ryczałtów transferowych i opłat licencyjnych liczy ponad 20 stron. Nas interesuje B klasa. Zmiana daty meczu? 300 zł. Opłata za sędziego głównego 170 zł, za asystentów po 130, za obserwatora kolejne 130. Lista jest tak długa, że najlepiej samemu zobaczyć choć fragment. Uważam, że najbardziej absurdalne są opłaty transferowe i sędziowskie. A niestety regularnie obciążają klubowe budżety.

Kamil Grosicki: wierzę, że jestem reprezentacji potrzebny [WIDEO]

W przypadku Krakowa, a pewnie i wielu innych dużych miast, problemem jest brak boisk. Jak radzą sobie takie kluby jak Pychowianka, które na skutek różnych zawirowań, nie mają swojego obiektu?

– Można powiedzieć, że Pychowianka i inne kluby w podobnej sytuacji są pod wodą, a każdy zastrzyk gotówki, to dawka oddechu, który pozwala przetrwać. Składki członkowskie, sprzedaż pamiątek klubowych, darowizny i inne akcje angażujące społeczność dużo szerszą, niż ta na co dzień żyjąca Pychowianką. Tylko działając w ten sposób można przetrwać kolejne sezony, opłacając boiska, na których gramy i trenujemy, regulując należności w MZPN oraz wszelkie płatności wynikające z działalności klubu.

Czytaj też:

B-log nr 3. Podolski w B-klasie zginąłby momentalnie

Pychowianka od 2009 roku jest bezdomna. Na ilu obiektach grała przez ten czas jako "gospodarz"?

– Nie jestem pewny, czy wymienię wszystkie, ale Pychowianka gościła na boiskach Tramwaju, J&J Sport Center, SMS przy Szablowskiego, Korony, Opatkowianki i Borku Kraków. Biorąc pod uwagę, ile lat "Pycho" swoje mecze rozgrywa na wyjeździe, trzeba docenić determinację zaangażowanych ludzi, którzy trzymają klub przy życiu i za chwilę minie 20 rocznica reaktywacji. Na swoim boisku Pychowianka grała tylko przez sześć lat.

Nie brak w Krakowie klubów bezdomnych. Czy uważasz, że baza boisk w mieście jest wyraźnie za krótka? A te, które istnieją, często są poza zasięgiem finansowym najmniejszych klubów.

– Nie tylko w kontekście klubów bezdomnych baza boisk jest za mała. Ogólnodostępnych obiektów w zasadzie nie ma, pozostają obiekty komercyjne, ale to znów generuje koszty, których nie wszystkie kluby są w stanie dźwignąć i po cichu znikają.

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także