Choć od finału Pucharu Polski minęło już kilka dni, wciąż o nim się mówi, niestety nie w kontekście sportowym. Po meczu Legii z Rakowem skandalicznie zachował się Filip Mladenović, który tuż po serii rzutów karnych zaatakował fizycznie piłkarzy Rakowa. – Sam robiłem wiele kontrowersyjnych rzeczy, ale nawet jak na moje standardy, to była przesada – powiedział Jakub Kosecki, który nie przebierał w słowach, mówiąc o zachowaniu serbskiego piłkarza.
Kosecki był gościem programu "Stan Futbolu", w którym podsumowano wtorkowy mecz pomiędzy Legią a Rakowem w finale PP. Po trofeum ostatecznie sięgnęli legioniści, którzy wygrali 6:5 w rzutach karnych (w regulaminowanym czasie był wynik 0:0), niestety więcej mówi się o szokującym zachowaniu Filipa Mladenovicia, który po konkursie jedenastek postanowił... bić piłkarzy rywali. Uderzył trzech piłkarzy Rakowa.
– Dziwię się Mladenoviciowi. Kilka dni przed meczem oglądałem z nim program, w którym dziennikarz pytał go, dlaczego tak się zachowuje. Opowiadał, że już zrozumiał, że jest za stary i że na pewno już tak nie będzie robić. Dwa dni później dzieją się takie rzeczy... Sam robiłem wiele rzeczy pod publiczkę, żeby się popisać, ale nikomu nie chciałem wyrządzić krzywdy. To, co zrobił Mladenović było głupie. Wstyd. Nawet jak na moje standardy, osoby kontrowersyjnej, to była przesada. Nigdy bym się czegoś takiego nie dopuścił. Można się powyzywać, podokuczać, ale żeby bić i uciekać, a później chować się za plecami innych zawodników? Ja bardziej dokuczałem i potem się chowałem, ale nikogo nie uderzyłem! – podkreśla Kosecki.
Komisja Dyscyplinarna PZPN nałożyła na Mladenovicia karę dyskwalifikacji na trzy miesiące w rozgrywkach ligowych i pucharowych. W teorii kara wygląda na dotkliwą, lecz w praktyce – będzie obowiązywała w czasie, kiedy piłkarze wylegują się na plaży, a nie grają. Dodatkowo, piłkarz ma zapłacić 120 tysięcy złotych:
– Kara jaką nałożyła komisja jest śmieszna. 120 tysięcy złotych jest już bardziej dotkliwe, ale ciekawe czy to on zapłaci? Zanim ogłosili tę decyzję, byłem pewien, że pół roku to będzie minimum za taki wybryk. Zdarzają się głupie rzeczy na boisku i poza nim, ale czy kiedykolwiek widzieliście, żeby ktoś komuś trzy razy przyłożył w ryj i sobie po trzech miesiącach wrócił do gry w piłkę? – pyta piłkarz występujący obecnie w klubie KTS Weszło (mazowiecka V liga, szósty poziom rozgrywkowy – red.). Co więcej, "Kosa" sugeruje, że to klub powinien nałożyć karę na zawodnika:
– Gdybym był prezesem Legii, nie chciałbym mieć takiego zawodnika w zespole. Sam byłem krytykowany za styl życia, za wypowiedzi, widziałem jak z miesiąca na miesiąc ludzie się ode mnie odsuwali. W pewnym momencie zostałem wypchnięty z zespołu i oczekuję wręcz tego samego w stosunku do Mladenovicia. Ile on już szans dostawał? Ile on już takich rzeczy zrobił? Rozumiem, gdybyśmy rozmawiali o tym pierwszy, czy drugi raz. Ale o tym zawodniku praktycznie cały czas się mówi w kontekście jego zachowania. Oczekuję, że w Legii wyciągną wobec niego konsekwencje – przekonuje.
Kosecki został zapytany również o to, jak w praktyce wygląda opłacanie kar nakładanych na zawodników. Czy to możliwe, żeby to klub płacił za piłkarza?
– Powiem tak, zazwyczaj mówi się, że to płaci zawodnik, ale nigdy nie byłem świadkiem, żeby piłkarz przyniósł pieniądze, czy pokazał, że zrobił przelew. Czy zapłaciłbym za Mladenovicia jako prezes klubu? Nigdy w życiu. Czego by to go nauczyło? Że może lać po mordzie, a prezes i tak zapłaci. Jeśli robisz coś głupiego, to ponoś konsekwencje swoich czynów. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na tak głupi i żenujący pomysł, by płacić za niego tę karę – podsumował.