| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lechia w miniony weekend oficjalnie spadła z PKO Ekstraklasy. Gdańszczanom pozostały do rozegrania trzy spotkania na najwyższym szczeblu, po których pożegnają się z elitą. O przyczynach klęski porozmawialiśmy z Jackiem Grembockim. – Dzisiaj, z Davidem Badią w roli trenera, jesteśmy dwadzieścia metrów pod mułem – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL 58-letni wychowanek klubu, który wygrał z nim Puchar i Superpuchar Polski w 1983 roku.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jak czuje się pan dzisiaj, gdy myśli o tym, że Lechia po sezonie pożegna się z Ekstraklasą?
Jacek Grembocki: – Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej zdarzyło się, by zespół grający w europejskich pucharach i mierzący w miejsce w trójce, następnie żegnał się z ligą. 10 marca miałem urodziny i to wtedy Lechia odniosła ostatnie zwycięstwo w Ekstraklasie (tego dnia gdańszczanie pokonali Miedź Legnica 4:0). Powiem szczerze, że wszyscy ci ludzie są mistrzami. Bo trzeba być mistrzem, żeby w taki sposób sp***ć się z Ekstraklasy. Takiego zakończenia nie spodziewał się chyba nikt. Jestem zniesmaczony.
– Co miało największy wpływ na obecną sytuację?
– Przyczyn jest kilka. Żeby klub odpowiednio funkcjonował, potrzebne są następujące elementy: władze klubu, sztab szkoleniowy, piłkarze oraz kibice, bo bez nich nie ma to sensu. Wszystko w pewnym stopniu zawiodło. Adam Mandziara zarządzał klubem na odległość. Teoretycznie, funkcję prezesa pełnił kto inny, ale wszystko w Lechii działo się za zgodą Mandziary. Klubowi działacze regularnie się zmieniali, niemalże tak, jak jakiś czas temu zawodnicy w kadrze. Gdy czasami analizowałem rotację piłkarzy, do której w Gdańsku dochodziło parę lat temu, to nawet nie zdawałem sobie sprawy, że niektórzy z tych zawodników podpisywali kontrakty z Lechią. Nie wiem, po co pojawił się w klubie Paweł Żelem. Miał to uporządkować, wyczyścić, pewnie poprzez cięcia finansowe. To wyczyścił, ale w taki sposób, że klub znalazł się w pierwszej lidze.
– W tym sezonie Lechię prowadziło aż trzech szkoleniowców…
– Od pewnego czasu w Polsce panuje trend na zatrudnianie anonimowych trenerów. Kilka lat temu kimś takim był Adam Owen. Jak można powierzyć prowadzenie drużyny w roli pierwszego szkoleniowca komuś, kto zajmował się przygotowaniem motorycznym? Ironicznie przyznam, że rzeczywiście trzeba mieć doskonałe rozeznanie w rynku trenerskim, by zatrudnić kogoś takiego jak David Badia. Cofnąłbym się jednak do momentu, w którym rozstano się z Piotrem Stokowcem. Był to szkoleniowiec o niemałym dorobku, z dobrymi wynikami w Lechii. Postawił solidne fundamenty, ale jeśli już dalszą budową miał się zająć ktoś inny, to powinien być to trener co najmniej na tym samym poziomie lub lepszy. Z niewytłumaczalnych względów zatrudniono Tomasza Kaczmarka, który nie prowadził samodzielnie drużyny na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Brak szkoleniowca o określonej renomie był dużym błędem. Oczywiście, widzieliśmy już w świecie piłki historie, w których trenerski "wynalazek" może sobie poradzić. Niestety jednak, zazwyczaj na krótkim dystansie. Nie inaczej było w Gdańsku. Kaczmarek przejął dobrze funkcjonujący zespół po Stokowcu. Czas okazał się dla niego jednak zabójczy. Przykładem właściwego działania w tej sytuacji jest Górnik. Zabrzanie w trudnej sytuacji pozbyli się niedoświadczonego szkoleniowca i zatrudnili Jana Urbana. Władze klubu przyznały się w ten sposób do błędu, ale zdołały też uratować Ekstraklasę dla Górnika.
– Później pojawił się Marcin Kaczmarek. Gdy spojrzymy na tabelę Ekstraklasy od momentu przyjścia tego szkoleniowca do chwili jego zwolnienia, Lechia jest na siódmej pozycji.
– Wydaje mi się, że Marcina sprowadzono po to, by uspokoić nastroje wśród kibiców. To człowiek z Gdańska, cieszący się dużym szacunkiem. Komuś zabrakło cierpliwości, bo gdyby został na stanowisku, być może uratowałby Lechię. Nawet gdyby spadł, bylibyśmy w innej sytuacji. W klubie byłby trener otoczony grupą fachowców, którzy znają to miejsce i pracowali tutaj przez określony czas. Wiedzieliby, jakich zmian potrzeba. Dzisiaj jesteśmy dwadzieścia metrów pod mułem. Zastąpiono go anonimowym trenerem z zagranicy, za kadencji którego drużyna zdobyła punkt i spadła z ligi. Nie wyobrażam sobie, że Badia będzie tu w przyszłym sezonie. To wszystko tylko pogarsza sytuację. Teraz będzie trzeba znowu myśleć nad zatrudnieniem odpowiedniego, kompetentnego sztabu szkoleniowego i budowaniu zespołu od nowa.
– Jak dużą winę ponoszą piłkarze? Dużo mówiło się chociażby o tym, że wielu z nich mogło obawiać się o swoją przyszłość w klubie, bo po sezonie wygasały ich umowy.
– Jeśli jesteś głodny sukcesów, wokół masz odpowiednie warunki i widzisz świetlaną przyszłość, to oddasz serce. Jeśli widzisz piętrzące się problemy, a dodatkowo być może ktoś nie jest też wobec ciebie do końca w porządku, będzie całkiem inaczej. Gdyby jeszcze ci zawodnicy byli związani z regionem… Wtedy zrobiliby wszystko, by nie spaść, bo przez kolejnych kilkadziesiąt lat w drodze do sklepu kibice, będący ich sąsiadami i znajomymi, widzieliby w nich nieudaczników. A teraz? Sezon się skończy, a większość z nich rozjedzie się już do nowych klubów. Nie mam dokładnej wiedzy dotyczącej tego, jak wyglądało to w Lechii. Pamiętam jednak, jak swego czasu zostałem oszukany przez jednego z prezesów Górnika Zabrze, klubu, który kochałem. Gdy dajesz z siebie wszystko, a ktoś traktuje cię w taki sposób, zaczynasz zmieniać podejście. Tutaj nie chodzi nawet o same pieniądze, a o kwestię podejścia i traktowania. W takiej chwili popadasz w obojętność, momentami chcesz zrobić coś, by ludzie, którzy ci to zrobili, poczuli chociaż trochę tego, co czujesz ty. Lechia miała za sobą bardzo dobry sezon. W chwili, gdy kontrakty kończą się tak dużej liczbie zawodników, trzeba usiąść i nakreślić jakiś plan. Skoro klub nie przedstawił żadnej propozycji tym piłkarzom, być może poczuli się niedocenieni? To mógł być też dla nich sygnał, że ten projekt powoli się kończy.
– W mediach głośno było o konfliktach wewnątrz zespołu, a także o tym, że Tomasz Kaczmarek nie dogadywał się z Flavio Paixao. Jeśli te pogłoski były prawdą, to musiało odbić się na atmosferze.
– Wracamy do pozycji trenera. Być może nie każdy piłkarz lubił Piotra Stokowca, ale jego i zespół broniły wyniki. Nie było też doniesień o jakichś poważnych problemach. Jeśli ktoś sprawiał kłopoty wychowawcze, wylatywał z zespołu. Trener musi mieć autorytet, a do autorytetu potrzebny jest dorobek. Jakie szanse mógł mieć Tomasz Kaczmarek w potencjalnym konflikcie z Flavio Paixao? Kiedy decydujesz się na takie coś, musisz mieć za sobą władze klubu, kibiców… Musi przemawiać za tobą bogata kariera, piłkarska lub szkoleniowa. Co zrobił Tomasz Kaczmarek dla Lechii, jeśli zestawimy to z dokonaniami Flavio? Jeżeli faktycznie doszło do czegoś takiego, to stał na straconej pozycji. Kiedy chcesz się kogoś pozbyć, możesz to zrobić też inaczej i sprowadzić mu rywala, który okaże się lepszy. Tutaj wychodzi jednak mądrość i doświadczenie szkoleniowca. Co do informacji o słabej atmosferze, pojawiały się one regularnie. Czy słyszał pan, by takie sprawy wyciekały z szatni Rakowa Częstochowa? Nie, bo nikt na to nie pozwoli. Wiadomo, kto tam jest szefem, jaki ma autorytet i jakie byłyby konsekwencje. Trener, który pozwala na konflikty i sam w nich trwa, nie popracuje za długo. W Gdańsku dość dawno stracili nad pewnymi kwestiami kontrolę.
– Drużynie z pewnością nie pomagał też konflikt kibiców z władzami klubu…
– Znam fanów, szkoda mi ich. Trzeba pamiętać, że w Lechii nie zawsze było tak dobrze, jak w ostatnich latach. Kibice budowali ten klub od zera, od A klasy. Są bardzo zżyci, natomiast nie mam wątpliwości, że baner obrażający Mandziarę był przesadą (w styczniowym meczu z Wisłą Płock kibice zaprezentowali "sektorówkę" wzorowaną na filmowej trylogii "Ojciec chrzestny" uderzającą we władze klubu – przyp.red). Nie powinno się rozwiązywać tego w ten sposób. Proszę postawić się teraz na miejscu potencjalnego przyszłego inwestora. Nie zdecydowałbym się przyjść do Lechii, bo obawiałbym się, że również zostanę zaatakowany w ten sposób i oskarżony o pranie pieniędzy. To był również atak na rodzinę, co tym bardziej nie ma prawa się wydarzyć. Z drugiej strony świadczy to o desperacji kibiców. Ich wściekłość jest uzasadniona, ale nie powinna być okazywana w takim stylu.
– Trudno było nie odnieść wrażenia, że Lechia od kilku lat jest cały czas osłabiana. Nowi zawodnicy nie prezentowali odpowiedniego poziomu.
– Już o tym wspomniałem – mnóstwo pieniędzy wydano na nietrafione transfery i na pensje dla słabych piłkarzy. Gdyby chociaż część tych środków zaoszczędzono, zimą byłoby na trzy-cztery solidne wzmocnienia. Spójrzmy jednak na to, kogo dostał Marcin Kaczmarek, który wiosną miał bronić się z Lechią przed spadkiem… To nie powinno tak wyglądać. Dziwi mnie, że Mandziara to doświadczony menedżer, a w jego klubie tak często mylono się co do zawodników. Okresu rządów obecnych właścicieli nie można postrzegać tylko negatywnie. Były takie sukcesy jak trzecie miejsce i zdobycie Pucharu Polski za kadencji Stokowca. Ostatnio do Gdańska ponownie zawitały europejskie puchary. Boli jednak to, że na bazie tych sukcesów nie udało się zbudować niczego trwałego, w zespole nie ma ludzi z akademii, z regionu. Pod tym względem na pewno można mówić o rozczarowaniu.
– Bardzo dziwną decyzją było odsunięcie Dusana Kuciaka i Mario Malocy od wyjazdowego spotkania z Rakowem Częstochowa. Władze tak naprawdę zrobiły krzywdę swojemu zespołowi.
– W piłkarskich szatniach widziałem różne rzeczy. Piłkarze bywali odsuwani, bo podburzali szatnię przeciwko działaczom, awanturowali się między sobą czy też wprowadzali niezdrową atmosferę w inny sposób. Odsunięcie od zespołu rozumiem, ale co miało na celu przywrócenie ich do gry po tym meczu? Pierwszy raz zobaczyłem coś takiego. Dla mnie to absurd, komedia.
– Myśli pan, że ten spadek w jakikolwiek sposób będzie ciążył na piłkarzach? W rozmowie z portalem Trojmiasto.pl przekonywał pan, że w pana przypadku "ciągnie się to jak smród".
– Gdy grałem w piłkę, nie zdawałem sobie sprawy, że większość meczów w karierze i tak przegrywasz. Na koniec zrobiłem sobie podsumowanie i uświadomiłem, ile tytułów mi uciekło. W Gdańsku czy w Zabrzu więcej przegrałem niż wygrałem, chociaż mogłoby wydawać się inaczej. Pamiętam spadki z ligi z Lechią i Petrochemią Płock. W tym drugim przypadku mówimy jednak o kompletnie innym stylu niż dzisiaj w Gdańsku. Tam o pozostanie biliśmy się do ostatniej kolejki. Takie historie zostają jednak z człowiekiem do dzisiaj i jeszcze śnią się po nocach. Podobnie, jeśli chodzi o pracę w roli trenera. Pewne sprawy mogły potoczyć się inaczej, lepiej, a wystarczyło naprawdę niewiele. Uważam, że obecni zawodnicy Lechii na koniec kariery będą rozmyślać o tym, co stało się w tym sezonie.
– Jest pan spokojny o przyszłość Lechii?
– To klub, który ma mnóstwo sympatyków i zawsze będzie najważniejszy w Trójmieście. Lechia będzie istnieć, niezależnie od poziomu rozgrywkowego. Jeśli pojawi się nowy właściciel, to kluczowe będzie porozumienie się z kibicami. Inaczej to się nie uda. Widzę dwie opcje: pierwszą ligę z obecnymi właścicielami, ale być może bez kibiców. Druga: rozpoczęcie wszystkiego od czwartej ligi i budowanie od nowa, ale w innej atmosferze, bez dzisiejszych władz. Za nami piętnaście fajnych, czasami wręcz tłustych lat, jeżeli chodzi o Ekstraklasę. Kibice powinni jednak zachować spokój w obecnej sytuacji. Prędzej czy później to wszystko wróci.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.