| Koszykówka / Rozgrywki ligowe
Legia Warszawa dość łatwo ograła PGE Spójnię Stargard w drugim meczu ćwierćfinału Energa Basket Ligi. Gra przyjezdnych w drugiej połowie nie porywała. – Walczyliśmy do końca, ale czasami ręce opadały. U siebie musimy zagrać zupełnie inaczej – powiedział nam Paweł Kikowski.
Klub ze Stargardu nie może być zadowolony z pierwszej części ćwierćfinałowej rywalizacji. PGE Spójnia przegrała dwa mecze z Legią Warszawa (77:84 i 78:91). Drużyna trenera Sebastiana Machowskiego nie potrafiła dotrzymać kroku wicemistrzom Polski. Po dwóch kwartach miała tylko pięć "oczek" mniej od rywala. Fatalnie jednak rozpoczęła trzecią część spotkania. Gospodarze błyskawicznie odjechali i dość łatwo sięgnęli po drugą wygraną.
– Walczyliśmy do końca, ale czasami ręce opadały. Legia trafiała wiele trudnych rzutów, często w ostatnich sekundach, a to podcina skrzydła i zabiera energię. Mogło wyglądać z boku, że nie dawaliśmy z siebie maksa, ale tak nie było. Próbowaliśmy, szarpaliśmy, jednak przeciwnik był dużo lepszy. Legia gra bardzo ofensywną koszykówkę i musimy się temu przeciwstawić. U nas w hali na pewno nie będzie im tak łatwo. Chcemy dać jeszcze trochę radości naszym kibicom. Musimy zagrać zupełnie inaczej – powiedział nam Paweł Kikowski.
Spójnia w czwartek powalczy o przedłużenie ćwierćfinałowej serii. Dotychczas w swojej hali wygrał 10 z 15 meczów. W sezonie zasadniczym dwukrotnie potrafił ograć Legię (97:80, 69:71).
– Zagraliśmy lepiej niż w pierwszym spotkaniu ze Spójnią, szczególnie w obronie. Chcieliśmy zatrzymać tranzycję i wydaje się, że wykonaliśmy w tym aspekcie dobrą robotę. Na pewno popełniliśmy zbyt wiele strat w pierwszej połowie, ale wygraliśmy i z tego się cieszymy. To są play-offy, więc spodziewamy się, że każdy mecz będzie trudny. Wychodzimy na parkiet, by dać wszystko, co mamy najlepszego, tego samego spodziewamy się po przeciwniku. Tak więc byliśmy na to gotowi, że to nie będzie łatwe spotkanie – dodał najlepszy strzelec gospodarzy Kyle Vinales.