| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
O niektórych piłkarzach mówi się, że sport dał im wszystko. W przypadku Gerarda Bieszczada mogło być zupełnie odwrotnie. 19 lipca 2021 roku, w trakcie treningu, został trafiony kolanem w głowę. Gdyby nie interwencja klubowego fizjoterapeuty, Łukasza Strzępka, a później lekarza, który go operował, mógłby być niepełnosprawny lub nawet nie przeżyć. – Z relacji kolegów wiem, że wszyscy usłyszeli trzask. Zacząłem mieć drgawki – wspomina bramkarz Stali Rzeszów.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Od feralnego dnia, w którym doznałeś kontuzji, minęło półtora roku. Jak teraz z twoim zdrowiem?
Gerard Bieszczad (bramkarz Stali Rzeszów): – Tak, jak wspomniałeś, minęło sporo czasu, ale nadal trudno mi się o tym myśli. Na szczęście po wypadku zostały mi tylko bóle głowy. Wróciłem do treningów na pełnych obrotach i gram teraz w kasku. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Choć nie pamiętam momentu, gdy się to stało, to strach pozostał i kask pozwala mi być pewniejszym.
– Jak w ogóle doszło do tego zdarzenia?
– Mieliśmy małe gry. Po jednej z serii któryś z bramkarzy spytał, czy zmieniamy się stronami. Odpowiedziałem, że nie. Zostałem w bramce. Ruszyła gra i na samym początku wyszedłem, by złapać piłkę. Dostałem kolanem w głowę. Z relacji kolegów wiem, że wszyscy usłyszeli trzask. Zacząłem mieć drgawki, coś jak niektórzy zawodnicy MMA po ciężkich nokautach.
Fizjoterapeuta Łukasz Strzępek, który teraz pracuje w Widzewie, szybko zareagował i podbiegł do mnie. Miałem szczękościsk. Otworzył mi usta i włożył palce, żeby wyciągnąć język. Później powiedział mi, że liczył się z tym, że mogę mu je odgryźć. Na szczęście udało mu się przywrócić mi oddech. Gdyby nie tak szybka reakcja, mogłoby dojść do niedotlenienia mózgu. Jestem jego wielkim dłużnikiem.
– Jaka była ostateczna diagnoza?
– Cztery złamane kości. Ciemieniowa, jarzmowa, skroniowa i oczodół. Część skroniowa była wklęśnięta i doszło do stłuczenia mózgu. Był to kolejny etap po wstrząśnieniu. Części ze złamane kości wpadły do środka. Wiem, że trener Daniel Myśliwiec wraz z asystentami trzymali mnie, gdy doszedłem do siebie po interwencji fizjoterapeuty, żeby nie doszło do większego rozlania. Byłem w szoku i chciałem kontynuować normalną grę. Ich zachowanie okazało się bardzo pomocne, bo mogło dojść do przemieszczenia się tych uszkodzonych części. Tak samo w trakcie transportu do szpitala. Jedna nierówność na drodze mogłaby mnie wtedy kosztować całkowitą utratę zdrowia.
– Pamiętasz pierwszy moment po wybudzeniu?
– Pierwsze przebłyski mam z karetki. Pamiętam tylko, jak ktoś dawał mi dokumenty, żebym zabrał je do szpitala. Później totalna dziura. Przeszedłem badania i czekając na wyniki, lekarz powiedział, że po ich otrzymaniu podejmie decyzję, co dalej. Operacja była pewna.
– Rodzina musiała być przerażona…
– Nawet teraz, gdy do tego wracamy, to przechodzą ciarki. Nie chcę sobie wyobrażać, co musiała przejść cała rodzina, ale głównie żona, bo ona cały czas była przy mnie. Oprócz tego opiekowała się wtedy naszym dwuletnim synkiem. On też doskonale o tym pamięta. Zimą mieliśmy spotkanie z jego przedszkolem. Zaprosiliśmy dzieci na stadion i oprowadziliśmy po klubie. Pokazaliśmy im sprzęt i zacząłem tłumaczyć, do czego służą ochraniacze. Opowiedziałem, że piłka nożna to sport kontaktowy i zdarzają się kontuzje. Można np. kopnąć kogoś w nogę. Po tych słowach mój syn nagle wyrwał się i krzyknął: „albo w głowę!”. Byłem w szoku. Dla mnie był to znak, że nadal w nim to siedzi.
– Pytał, czy tata jeszcze kiedyś zagra w piłkę?
– Gdy się to stało, był jeszcze za mały, by zadawać pytania. Nie do końca był świadomy całej sytuacji. Mimo wszystko dzielnie sobie z tym poradził. To pytanie natomiast padało z ust innych, a także sam je sobie zadawałem.
– Przed tym pytaniem pewnie padało inne – o normalne funkcjonowanie…
– Mam nadzieję, że to była pierwsza i ostatnia sytuacja, kiedy bałem się położyć spać. Było to w dniu wypadku. Na następny dzień miałem operację. Nie wiedziałem, co będzie, gdy się obudzę. Do końca jeszcze nie byłem świadomy. Przed operacją słyszałem, że można spodziewać się wszystkiego. W drodze na salę operacyjną, nie miałem pewności, czy po wybudzeniu będę mówił, chodził, ruszał rękoma. Mogłem nawet stracić pamięć. To był największy strach w moim życiu.
– Co myśli człowiek, jadący na operację, po której może być niepełnosprawny do końca życia?
– Co myśli? Nie da się tego określić słowami. Poza strachem myślisz przede wszystkim o rodzinie. Zastanawiałem się, czy za chwilę nie będę dla nich ciężarem. Dzięki Bogu nie sprawdził się najczarniejszy scenariusz i wróciłem do pełni sprawności.
– Pamiętasz pierwsze słowa lekarza po operacji?
– Kiedy wybudziłem się i lekarz przeprowadzał pierwsze testy, by sprawdzić, czy mam czucie w kończynach, powiedział, że wyjdę z tego. Wciąż mam przed sobą ten obraz. Po rekonwalescencji każdy z lekarzy przecierał oczy ze zdumienia, że to wszystko tak się goi.
– Te słowa to największa ulga w życiu?
– Ucieszyłem się, ale to jeszcze nie był koniec. Dostałem informację, że pierwszy miesiąc po operacji jest kluczowy. Jeśli nie wydarzy się nic złego, to powinno być w porządku. Istniało jednak ryzyko, że wystąpią napady padaczki. Została uszkodzona część mózgu, która za to odpowiada. Jeśli by do tego doszło, zostałoby to ze mną już do końca życia.
– Nie wyobrażam sobie, jak funkcjonowałeś przez ten miesiąc.
– Siedziałem na beczce z prochem, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Dzięki Bogu obyło się bez tego. Dłuższego miesiąca w życiu jednak nie miałem…
– Powrót do zdrowia też był ciężki?
– Przez pierwszy okres rehabilitacji, jeszcze w szpitalu, zastanawiałem się, czy w ogóle wrócę do piłki. Trudne dla mnie było pogodzenie się z tym, że może to być koniec. Początkowo miałem wstręt do futbolu. Po wyjściu ze szpitala jednak wiedziałem, że zaczynam walkę o powrót na boisko w jak najszybszym czasie.
– Lekarze dawali ci szanse na powrót do piłki?
– Na początku walczyliśmy o powrót do normalnego funkcjonowania. Lekarz, który mnie operował, miał już podobne sytuacje z żużlowcami. Gdy zobaczył w trakcie operacji, co jest w mojej głowie, to wiedział, że będę mógł grać w piłkę, tylko w kasku.
– Czułeś kiedyś większy strach przed piłką, niż w czasie pierwszego treningu po wypadku?
– Lekarz, który mnie prowadził, nie potrafił do końca sprecyzować, co mogę robić na treningach. Powiedział tylko, czego mi nie wolno. Zacząłem badać swoje ciało, jak reaguje na różne bodźce. Sam dokładałem sobie obciążenia. Wypadek miał miejsce 19 lipca. 1 września pierwszy raz wsiadłem na rowerek stacjonarny. Zrobiłem nawet pamiątkowe zdjęcie. Potraktowałem to jako duży sukces. Wtedy uwierzyłem, że na pewno wrócę na boisko. Zacząłem wracać do treningów. Nie mogłem przez jakiś czas chodzić na mecze, bo doszło do uszkodzenia słuchu i hałas nie był wskazany.
Pierwszy prawdziwy trening z drużyną odbyłem po przerwie zimowej. Zacząłem wchodzić w gierki. Chciałem za wszelką cenę udowodnić sobie, że nie mam już strachu. Doskonale pamiętam, że przy pierwszej okazji dostałem kolanem w głowę (śmiech). Na szczęście delikatnie. Oczywiście, nie było to celowe. Uznałem wtedy, że tak, to jest ten moment, kiedy zaczynam się przełamywać.
– Bardzo ładnie względem ciebie zachował się zarząd klubu, bo przedłużył twój kontrakt do 2025 roku.
– Jestem niesamowicie wdzięczny prezesowi Rafałowi Kaliszowi. On robił wszystko, by mi pomóc w najtrudniejszym momencie tego wypadku. Żona mi opowiedziała, że dostała od niego telefon z informacją, że uruchamia wszystkie kontakty, by zapewnić mi jak najlepszą opiekę. Po uspokojeniu sytuacji dostaliśmy zapewnienie, że klub nie zostawi nas samych. Mimo tego, że w tamtym momencie było pewne, że prędko nie zagram, to wszyscy mnie wspierali w powrocie na boisko.
– Takie zachowanie jak w przypadku prezesa Kalisza wydawałoby się naturalną sprawę w tej sytuacji, ale pewnie w niektórych klubach nie mógłbyś na to liczyć…
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, jak to wygląda w innych klubach w Polsce. Byliśmy wtedy w 2. lidze. Wydaje mi się, że nie mogłem znaleźć się wtedy w lepszym miejscu, jeśli chodzi o tego typu sytuację. Stal Rzeszów jest wyjątkowa pod tym względem. Tu czuć, że to jedna wielka rodzina.
– Śledziłeś trochę biografię Petra Cecha, żeby dowiedzieć się, jak to jest grać po urazie głowy?
– Sprawdzałem pod kątem tego, jaki wybrać kask. Dowiedziałem się, że jedyny wybór, to ten do rugby.
– Taki kask to duże utrudnienie w trakcie gry?
– Największy problem jest w upalne dni. Ciężko się do tego przyzwyczaić, ale daję radę. Wolę się trochę pomęczyć, ale czuć się bezpiecznie.
– Stawiasz sobie jakieś cele na najbliższe lata?
– Jestem w zespole i znam swoją rolę. Od momentu wypadku pojawiam się sporadycznie w kadrze meczowej. Inaczej patrzę na życie. Zrozumiałem, co jest najważniejsze. Staram się bardziej doceniać to, co mam. Cieszę się z tego, co daje los. Uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny i ten wypadek też tak traktuje. On był po coś, tylko potrzeba czasu, by zrozumieć po co.
– Kariera trenerska to alternatywna opcja?
– Nie ukrywam, że ciągnie mnie do tego. Staram się podpowiadać młodszym chłopakom. Myślę, że całkiem nieźle mi to wychodzi.
2 - 0
Miedź Legnica
16:00
Wieczysta Kraków
18:30
Znicz Pruszków
12:30
Stal Rzeszów
15:30
BS Polonia Bytom
17:35
Miedź Legnica
12:30
Wisła Kraków
15:00
Odra Opole
15:00
Polonia Warszawa
17:00
Ruch Chorzów
16:00
PGE FKS Stal Mielec
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.