Władze FIS, na czele z odpowiedzialnym za skoki narciarskie Sandro Pertile, postanowiły być Robin Hoodem – od sezonu 2023/24 zabiorą mocnym, ale dadzą słabszym. Obcięcie limitów kwot startowych, które zatwierdzono, są bardzo niebezpieczne dla rozwoju dyscypliny. A przecież na stole od dawna leży pomysł, który mógłby ten trend odwrócić – połączenie Pucharu Świata i Pucharu Kontynentalnego w jeden organizm. Pod warunkiem, że potraktowano by go poważnie.
» WARTO PRZECZYTAĆ: POTRZEBNA PRZEBUDOWA. TAK SZCZYRK BĘDZIE SZYKOWAŁ SIĘ DO DEBIUTU W PŚ
W świecie skoków wrze. FIS – bez konsultacji środowiskowej i szerokiego planu, który broniłby decyzji – wprowadził reformy dotyczące skoków narciarskich. DOKŁADNIE OPISALIŚMY JE W TYM ARTYKULE, ale w skrócie przypomnijmy, że od kolejnego sezonu najlepsze reprezentacje będą mogły wystawiać w męskim Pucharze Świata i Letnim Grand Prix o jednego skoczka mniej. Stracą też nacje-gospodarze zawodów. Bo chociaż te dotąd mogły nominować na domowe zawody sześciu dodatkowych reprezentantów, już od lata ta liczba ma zmniejszyć się do tylko czterech.
Wszystko – podobno – żeby aktywizować mniej zamożne i słabsze obecnie nacje biorące udział w rywalizacji. Te mają zyskać dodatkowe miejsce w konkursach elity, w dodatku ma ono być opłacane przez organizatorów danych zawodów. Tylko że to rozwiązanie dobrze wygląda jedynie na papierze.
FIS zmniejsza limit skoczków w Pucharze Świata. Czyli biedni jeszcze zbiednieją
W praktyce bowiem i tak będą wygrywać ci najmocniejsi, a z wyższego niż dotąd miejsca w zawodach skorzystają nieliczni. Symulacja, którą przeprowadził prowadzący serwis "Ski Excel" statystyk Andrzej Żurawski, obnaża to w całości. Wynika z niej, że na liście punktujących w PŚ pojawiłyby się tylko trzy nowe nazwiska, w tym dwie i tak z czołowych reprezentacji. Czyli tych, którym ma być od teraz teoretycznie gorzej.
Co więcej, niektóre kraje – m.in. Słowenia, Norwegia czy Polska – od lat wspierają outsiderów, organizując im szkolenie czy urządzając u siebie całoroczne bazy treningowe. Teraz "w nagrodę" na tym stracą. Jedno miejsce mniej w PŚ, tzw. rozwojowe, oznacza, że zdolni z drugiego szeregu zostaną zmuszeni na byt w Pucharze Kontynentalnym, bo będą bez szans, żeby już na starcie karier podgryzać gwiazdy. Przy mocnym i szerokim składzie pierwszej drużyny być może ani razu na dłużej nie zagrzeją miejsca w elicie. Nie nabiorą doświadczenia takiego, na jakiego zdobycie mieli szansę do tej pory. A przypomnijmy, że dotychczasowe limity (6 skoczków na podstawie rankingu światowego + 1 miejsce za wyniki w drugiej lidze + ew. 6 miejsc na domowych konkursach) i tak były już pomniejszone względem obowiązujących jeszcze na początku wieku. W maksymalnym okresie historii PŚ jeden kraj mógł wystawić nawet 20 swoich asów. Teraz doszliśmy już do dwukrotnego zmniejszenia tej sumy.
Ilu skoczków, którzy zostaną strąceni do drugiej ligi zakończy karierę, mimo że mieli duży potencjał, dopiero się przekonamy. A czemu jest takie ryzyko? Dlatego, że z powodu braku perspektyw na zarobek taki odpływ miał miejsce już wcześniej. I trudno się dziwić. To zwykle dorośli ludzie, którzy poświęcają życie sportowi, ale chcieliby na nim cokolwiek zarabiać. Niestety, sami tego nie zrobią, tymczasem działacze nadal nie dają im ku temu odpowiednio nakręconego marketingowego narzędzia. Cała uwaga produkcyjna, sponsoring i kreacja skupia się na występach elity – tak, jakby żadna inna seria FIS nie miała znaczenia. Słowem: FIS nie czyni skoków sportem, który chciałoby się śledzić szerzej, tak jak ma to miejsce w przypadku sportów-gigantów: tenisa, piłki nożnej itd. A to błąd, bo w skokach, podobnie jak w każdej innej dyscyplinie, nie wszyscy są urodzonymi mistrzami. W futbolu – wykreowanym marketingowo do granic – na pensję mogą liczyć nawet słabeusze w ligach regionalnych. W skokowym cyklu nr 2 na świecie za zawody premie dostaje ledwie szóstka, z czego ta najwyższa wynosi 500 franków szwajcarskich minus podatek. Sponsorzy w gruncie rzeczy też nie mają po co tam iść, bo nie mają jak i gdzie pokazać swojego logo szerszej widowni.
Różnica pomiędzy futbolem a skokami jest tymczasem taka, że braki w umiejętnościach piłkarza widać gołym okiem. A trochę słabszemu skoczkowi wystarczy ustawić wyżej belkę i kibic obecny na trybunach nie zauważy różnicy. Tym bardziej, że do Pucharu Kontynentalnego bynajmniej nie trafiają cieniasy z przypadku, tylko zupełnie dobrze wyszkoleni wyczynowcy. Często to tam, a nie w PŚ, padają rekordy skoczni. Znamienne w kontekście skupiania uwagi jest, że FIS tych spoza konkursów elity nawet nie uwzględnia. Liczy się tylko to, co przed kamerami.
Spytaliśmy o produkcję sygnału TV z Pucharu Kontynentalnego. "Każdy się na to czai"
– Ostatni sezon w COC był generalnie szalony. Momentami czołówka była tak ściśnięta, że nikt nie miał gwarancji zdominowania całej zimy. Sportowo ta liga zawsze była niezła, ale teraz już w ogóle bardzo urosła. Niełatwo się tam przebić – przyznawał niedawno Adam Małysz, prezes PZN.
Niestety, znakomitej większości sezonu COC (wyjątek stanowiło Zakopane) nie dało się obejrzeć, nie będąc fizycznie pod skocznią. Telewizje nie dostają nawet szansy kupić sygnału, bo ten nie powstaje.
– Te prawa musiałby ktoś jeszcze chcieć kupić. Nakładanie na organizatorów drugiej ligi obowiązku produkcji sygnału to ryzyko, że część obecnych gospodarzy COC zrezygnuje z uwagi na rosnący koszt, który by się nie zwrócił. To ekonomia, musi się bilansować, chociaż chyba wszystkim marzy się, aby ktoś wreszcie podjął taką decyzję i spróbował otworzyć rynek. Albo przynajmniej go przeanalizował – mówił nam w tym temacie jeden z najważniejszych działaczy FIS przy skokach. Jako że była to nieformalna rozmowa, nie publikujemy jego nazwiska. Nasz rozmówca zgodził się jednak, że marketingowa zapaść tego cyklu jest hamulcem do rozwoju i zarobku dla tzw. drugiego szeregu stawki. A skoro tak, to również i nacji-outsiderów, których starań nawet nie da się śledzić. – A dlaczego federacja nie chce wziąć tego kosztu na siebie i postarać się przynajmniej o prosty streaming na swoich kanałach internetowych? – pytaliśmy jeszcze w trakcie ostatnich MŚ w Planicy. Odpowiedź brzmiała: – nie wiem. A takie rozwiązanie, choćby częściowe, właśnie zaproponował również Małysz w rozmowie z Interią.
W sprawie medialnego niebytu cyklu COC zwróciliśmy się z pytaniami również do czołowych firm świadczących usługi telewizyjne dla FIS. Część z nich współpracuje przy różnych projektach od lat. Niestety, nie udało nam się uzyskać informacji, ile kosztuje produkcja sygnału. Natomiast trzech naszych rozmówców jednoznacznie przyznało, że temat transmisji drugiej ligi w skokach to "gorący ziemniak, który każdy na rynku chce obrać i zjeść". Niezależnie, kto by za to zapłacił.
– Turniej Czterech Skoczni w Oberstdorfie robią na 32 kamery, ale to Bizancjum. "Kontynental" dałoby się zrobić na cztery, relatywnie małym kosztem. Potem FIS mógłby wrzucić to na YouTube i zakładać geoblokadę na kraje, z których telewizje uznałyby, że chcą to pokazać na własność – mówi jedno z naszych źródeł.
Do tego jednak potrzebny jest plan, środki i chęci. Stan na dziś: nie ma niczego z wymienionych.
Skokom na lepsze wyszłoby pójście wzorem tenisa – w jeden ranking. Tak już było
Uratowanie wadliwej reformy, skoro FIS bardzo chce być Robin Hoodem, może też nastąpić w inny sposób. O niej też wspomina prezes PZN. Podstawą rzecz jasna jest powiększenie premii finansowych, chociaż nawet to nie sprawi, że kibice nagle będą zapamiętywać zwycięzców na zapleczu. Ci i tak skaczą tam obecnie wyłącznie po to, żeby pokazać się trenerom pierwszych drużyn i awansować wyżej. Wygranymi sezonów są często ludzie z przypadku, którzy akurat wystąpili najczęściej, bo nie dostawali się do PŚ. Jeśli dostaną, to nawet będąc w czubie rankingów na zapleczu, nieszczególnie martwią się, że ominą kolejne zawody i stracą tam punkty.
Ale przecież mogliby brać udział w PŚ, będąc jednocześnie w drugiej lidze.
To umożliwiłaby zbiorcza klasyfikacja dla obu najważniejszych serii FIS – na wzór rankingu ATP i WTA. Zasady awansu do PŚ mogłyby pozostać bez zmian (awans do II serii w niższym rangą cyklu), ale gdyby na zapleczu też dało się zarabiać punkty na poczet głównego rankingu, to z automatu ta rywalizacja zyskałaby na znaczeniu. I może wówczas stałaby się atrakcyjniejszym produktem telewizyjnym. Zawodnicy wracający po kontuzjach nie skakaliby "o pietruszkę" niżej, tylko od razu trafiali do rywalizacji o Kryształową Kulę. Organizatorzy potencjalnych zawodów COC dostaliby dodatkowy argument, aby kreować i posiadać takie konkursy na własnej skoczni zamiast z nich rezygnować. I w końcu ułatwiono by rywalizację mniej zamożnym drużynom, którym nie zawsze jest po drodze na PŚ, np. z uwagi na koszt wyjazdu. W skrócie: ważnych skoków i zawodów byłoby w sezonie więcej. Znacznie więcej.
Co ciekawe, taki system w FIS już działał. W latach 90. i na początku XXI w. Puchar Świata w kombinacji dzielił się na A i B. Za wygraną w tym drugim zdobywało się do głównego rankingu tyle punktów, co za 16. miejsce w elicie. Wtedy, poza zbiorczym rankingiem, cykle posiadały także oddzielne. Teraz też mogłyby mieć, choć to temat do analizy. To zresztą sprawa drugorzędna.
Kłopot w tym, że aktualnie w FIS większych dyskusji nie ma, podobnie jak strategicznego myślenia długofalowego. A decyzja o obcięciu kwot startowych dla elity w imię ułatwienia życia słabszym tylko tę opinię potwierdza.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.