Paweł Raczkowski nawet nie gwizdnął. Kontrowersyjna sytuacja w meczu Wisły Kraków z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza

Trener Wisły zaskoczył po porażce. "Jestem zadowolony z gry"

Wisła lepsza w meczu na szczycie. Zadecydował kapitalny gol [WIDEO]

Czytaj też

Wisła lepsza w meczu na szczycie. Zadecydował kapitalny gol [WIDEO]

Sędziowie nie lubią takich sytuacji, w których być może trzeba podjąć decyzję zarówno niestandardową, jak i niepopularną, co oznacza prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że decyzja będzie uznana za błędną, dziwną i świadczącą niby o tym, że arbiter „sam sobie zaprzecza”. Celowo napisałem „być może trzeba podjąć decyzję”, ponieważ sędziowie bardzo często nie mają pewności, a czasem zwyczajnie nie mogą mieć pewności, co naprawdę się stało, jaka była sekwencja zdarzeń i jakie w związku z tym należy podjąć decyzje. Znacznie łatwiej jest decydować, gdy takiego ryzyka nie ma albo jest, ale znacznie mniejsze.

Wyobraźmy sobie zatem, że po jednej sytuacji sędzia gwiżdże, dyktuje rzut wolny dla drużyny występującej w strojach granatowych (goście), przeciwko drużynie grającej w czerwonych (gospodarze), ale zawodnikowi granatowych, który przed chwilą był sfaulowany, pokazuje żółtą lub czerwoną kartkę.

Do sytuacji, w której sędzia mógł mieć właśnie takie wątpliwości lub obawy, doszło w meczu Wisła Kraków – Bruk-Bet Termalica Nieciecza (2:1). Blisko linii bocznej boiska, za piłką biegli Tachi i Adam Radwański. Pierwszy spróbował ją zagrać Tachi, a widzący to Radwański przeskoczył nad prawą nogą zawodnika Wisły. Przeskoczył bardzo wysoko, z dużym zapasem, sięgającym od pół do blisko metra. W efekcie Tachi prawdopodobnie nawet go nie dotknął, sam się uchylił, aby nie zderzyć się z „przelatującym” rywalem.

Problem w tym, że lądując, Radwański wpadł na będącego na wprost jego toru biegu i skoku Bartosza Jarocha. Wiślak został trafiony korkami w okolice kolana i uda. Końcowa faza tego zdarzenia wyglądała jak nietypowy „flying tackle” z dwiema nogami wycelowanymi korkami w rywala. Pozory mogą wskazywać na to, że faul mógł zasługiwać na czerwoną kartkę, ale pozory mogą mylić.

Aby tak zakwalifikować ten faul i uznać, że Radwańskiego należało wykluczyć z gry, przydałoby się więcej danych – ujęcia z innych kamer, gdyż ta ustawiona wysoko na środku trybuny głównej po drugiej stronie boiska nie daje absolutnej pewności. Gdyby jednak sędzia pokazał czerwoną kartkę, nawet na podstawie tego jednego głównego ujęcia należałoby tę decyzję zaakceptować, uznając ją za dobrą albo najprawdopodobniej dobrą.

Przechodząc od kwestii prawdopodobieństwa i gdybania na poziom rzetelnej oceny, stwierdzić można zdecydowanie, że bez kartki żółtej w tej sytuacji nie powinno się obyć. Trafienie korkami w okolice kolana lub uda rywala było faulem co najmniej nierozważnym. W moim odczuciu wygląda to na faul, który w slangu sędziowskim określany jest jako „ciemnopomarańczowy”. Dlaczego więc sędzia nawet nie odgwizdał faulu? Być może stwierdził właśnie tak, że nie pokaże kartki zawodnikowi, skoro ten chwilę wcześniej sam być może został sfaulowany. To takie boiskowe zarządzanie ryzykiem. Zrozumiałe, ale często błędne. Możliwe też, że arbiter nie odgwizdał faulu dlatego, że nie widział zdarzenia w ogóle albo widział je niedokładnie, a sędzia asystent mu nie pomógł – to bardzo prawdopodobna wersja.

Szkoda tylko, że w tej sytuacji najwyraźniej nie interweniował VAR. Sędzia wideo miał podstawy do tego, aby uznać, że jest to potencjalna czerwona kartka, a to oznacza, że powinien zasugerować arbitrowi głównemu, aby przybiegł do monitora. Wtedy Paweł Raczkowski mógłby już sam podjąć decyzję i wybrać: kartkę żółtą albo czerwoną.

Wisła lepsza w meczu na szczycie. Zadecydował kapitalny gol [WIDEO]

Czytaj też

Wisła lepsza w meczu na szczycie. Zadecydował kapitalny gol [WIDEO]