| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kończy mu się kontrakt. W Jagiellonii gra od czterech lat. Sam chciałby w kolejnym sezonie reprezentować barwy żółto-czerwonych, ale jak mówi nie doszło do obustronnych rozmów pomiędzy nim a klubem. Tomas Prikryl odnosi się również do meczu z Legią Warszawa i zachowania kolegi z drużyny Marca Guala.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Porażka z Legią to twój najgorszy mecz w karierze?
Tomas Prikryl, Jagiellonia Białystok: – Na pewno jeden z gorszych. Stracić pięć bramek w jednym spotkaniu, to duża sztuka, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Przypomina mi się jeszcze inny tak zły mecz. To było w 2019 roku, gdy przy Łazienkowskiej przegraliśmy z Legią 0:3.
– W pierwszej połowie spotkania zagraliście przyzwoicie.
– To trudny mecz do oceny. Rzeczywiście, pierwszą połowę mieliśmy udaną. Ja miałem swoją okazję na zdobycie bramki, Jesus Imaz podobnie. Wydawało się, że nie będzie aż tak źle. Niestety po przerwie Legia strzeliła gola i to nas kompletnie wybiło. Zostaliśmy zdominowani.
– Kibice tym meczem są bardzo rozczarowani.
– W ogóle się nie dziwię. Przez te cztery lata w Białymstoku dostrzegłem, że Legia jest największym rywalem Jagiellonii. Bardzo mi przykro, że kibice musieli być świadkami takiego spotkania, zwłaszcza że przez ostatnie kilka meczów graliśmy nieźle i nie wskazywało nic na to, że przegramy tak wysoko.
– Piłkarską Polskę obiegło jedno zdjęcie. Ty z Jesusem Imazem w geście triumfu unosicie w stronę swoich kibiców rękę w górę po pokonaniu bramkarza Legii. A pomiędzy wami strzelec gola Marc Gual, który przeprasza sympatyków swojego przyszłego klubu, że zdobył bramkę.
– Nie chcę zbyt dużo mówić o tej sytuacji. Próbuję zrozumieć obie strony. Kibice mają prawo być wściekli na naszego kolegę z drużyny, zwłaszcza że Legia jest największym sportowym rywalem. Z drugiej strony znam Marka. Rozmawiałem z nim jeszcze przed meczem z Legią. Mówił mi, że jeśli zdobędzie bramkę, to nie będzie jej celebrował. To już po prostu taki typ zawodnika. On miał to w głowie już znacznie wcześniej, kiedy podpisał kontrakt. Myśl o niecelebrowaniu gola, to nie był efekt oficjalnego przedstawienia go, jako nowego zawodnika Legii. Jednego tylko nie rozumiem. Takie zachowanie miałoby sens, gdyby Marc za rok pokonał bramkarza Jagiellonii i zwrócił się z przeprosinami w stronę kibiców Jagi, a nie na odwrót. Pierwszy raz widziałem sytuację, że piłkarz nie celebruje gola strzelonego swojej przyszłej drużynie.
– Dziennikarz Polskiego Radia Białystok Jerzy Kułakowski napisał na Twitterze, że Marc miał dostać za to zachowanie reprymendę od swoich kolegów Jesusa Imaza i Israela Puerty.
– Bardzo możliwe. Tego nie widziałem, ale oni często rozmawiają ze sobą w języku hiszpańskim, krzyczą do siebie i wymieniają się uwagami. Bardzo możliwe, że zwrócili Markowi uwagę w przerwie meczu. No i nie zdziwiłbym się, gdyby tak było, bo chłopaki wiedzą, jak ważnym rywalem dla Jagi jest Legia. Marka zachowanie było trochę nie na miejscu… Żeby już ten temat jednak zamknąć, to nie możemy Markowi odebrać jego zasług. Dwukrotnie dzięki niemu Jagiellonia utrzymała się w ekstraklasie. W tym sezonie jest niesamowitym napastnikiem. Szesnaście goli, kilka asyst, to wielkie osiągnięcie. Musimy o tym pamiętać.
– Zaraz skończymy, ale czy ciebie, jako piłkarza Jagiellonii to zachowanie dotknęło?
– Ja się tym nie przejmowałem. Każdy pracuje na swoją karierę. Mam w głowie to, że Marc w Jadze ma dwa mecze do rozegrania, a w Legii trzy sezony.
– Będziesz rywalizował za rok z Markiem jeszcze jako piłkarz Jagiellonii Białystok?
– Trudne pytanie.
– Kibice widzą, że w ostatnich tygodniach zacząłeś lepiej grać.
– Odzyskałem radość z gry.
– Po zmianie trenera?
– Nie notowaliśmy dobrych wyników, ja nie grałem dobrze. To się nakręcało i powodowało spadek formy. Czekałem na jakiś impuls. W moim przypadku impulsem była zmiana trenera. My jesteśmy tymi samymi piłkarzami, jakimi byliśmy podczas pracy Macieja Stolarczyka. Czasami po prostu niuans sprawia, że człowiek się odblokowuje. Trener używa innych słów, wprowadza nieco inne zajęcia… Wiedziałem, że gram słabiej, niż na to, co mnie stać. To nie dawało mi spokoju w głowie. Zmiana trenera miała na mnie pozytywny wpływ.
– Co z tym kontraktem?
– Nie doszliśmy jeszcze do porozumienia.
– Chodzi o pieniądze, czy długość kontraktu?
– Nie chcę wdawać się w szczegóły.
– Negocjowanie umowy, to czasami sztuka kompromisu.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że to moje ostatnie lata, by móc grać na dobrym poziomie w piłkę. Sprawa nowego kontraktu jest na razie otwarta.
– Chciałbyś zostać?
– Wyobrażam sobie sytuację, że mógłbym kontynuować grę w Jagiellonii, ale wszystko musi się ze sobą zgrać. W Białymstoku dobrze się żyje. Z rodziną nauczyliśmy się nowego języka, moja córka będzie szła teraz do szkoły. Jestem otwarty na rozmowy o nowym kontrakcie.
– Trochę przeżyłeś w tym mieście.
– Miałem tu wystarczającą liczbę trenerów do obsłużenia piłkarza na całą karierę. Przyszedłem w roku, gdy były ambicje gry w europejskich pucharach. Niestety zaczęło się coś sypać…
– Inne kluby zgłaszają się po ciebie?
– Zostawiłem ten temat menadżerowi. Wiem tylko, że są kluby, które się pytają, ale nie interesowałem się jeszcze konkretami, bo na razie jestem skupiony na końcówce sezonu. Po rozgrywkach na pewno przysiądę do tematu z menadżerem.
– Zgłosił się ktoś z Ekstraklasy? Krążą plotki, że jednym z kierunków jest Śląsk Wrocław, ten jednak jest jeszcze bez utrzymania.
– To pewnie nie będzie satysfakcjonująca odpowiedź, ale powtórzę, że zostawiłem na razie temat zmiany klubu mojemu menadżerowi.
– Jagiellonia ma pustki w kasie.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Wówczas trzeba zadać pytanie, co klub może gwarantować? Grę młodymi? Mieliśmy już taki sezon. Wówczas też walczyliśmy o utrzymanie… Jagiellonia zaproponowała mi kontrakt dwa miesiące temu. Od tamtej chwili się nie spotkaliśmy.
– Piotr Wołosik pisał, że otrzymałeś ofertę, ale nie raczyłeś na nią odpowiedzieć.
– Ktoś mi to wysłał i czytałem o tym. To nie prawda. Może ktoś chce mnie postawić w złym świetle? Że to ja nie dałem odzewu klubowi. Spotkaliśmy się w sprawie nowego kontraktu raz. Przedłożono mi ofertę. To nie jest tak, że ktoś położy dokument, a ja go podpiszę. Naturalne jest to, że w takich sprawa się rozmawia, by dojść do porozumienia. Nie rozmawialiśmy więcej, a nagle w mediach pojawiła się informacja, że to ja nie odpowiedziałem. Nikt nie zaprosił mnie na spotkanie, żeby porozmawiać o kolejnej umowie.
– Masz nadzieję na to, że będziesz dalej grał w Jagiellonii?
– Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji. Dlaczego? Bo chciałbym o nowym kontrakcie porozmawiać. Jeśli ambicje moje i klubu oraz warunki kontraktu zgrają się, to jestem otwarty, na przedłużenie.
– Parszywy to sezon dla Jagiellonii?
– Niestety. Nieźle zaczęliśmy. Czasami brakowało nam szczęście. Wszystko posypało się po meczu w Pucharze Polski przegranym z Lechią Zielona Góra.
– Poniekąd doprowadziło to do zmiany trenera.
– Zmiana trenera w konsekwencji nam pomogła.
– Teraz mecz z Cracovią. Nie macie jeszcze pewnego utrzymania.
– Dla mnie mecze z Cracovią zawsze były bardzo trudne. To zespół, który gra bardzo fizycznie.
– Jak zagrać z Pasami? Zachowawczo o jeden punkt, by się utrzymać, czy skorzystać z potencjału ofensywnego i spróbować wysoko pokonać rywali?
– Lubię, kiedy mój zespół narzuca warunki meczu. Nie możemy kalkulować, bo to się w piłce często nie opłaca. Gra zachowawcza, to nie jest styl Jagiellonii. Czy patrzeć przed siebie, czy patrzeć w tył? Na pewno musimy zapewnić sobie utrzymanie. Śląsk w ostatniej kolejce wygrał i trochę nam tym skomplikował sytuację, ale jestem dobrej myśli. Wiem, że ma nas dopingować wielu sympatyków, więc może być tylko dobrze. Chcemy wymazać z pamięci kibiców naszą wysoką porażkę z Legią. Zapewnienie utrzymania i zwycięstwo byłoby jakimś wynagrodzeniem tamtej porażki.