Karolina Kowalkiewicz kontynuuje fantastyczną serię w UFC. Była pretendentka do mistrzowskiego pasa wagi słomkowej odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu, pokonując jednogłośną decyzją sędziów Vanessę Demopoulos.
Kowalkiewicz liczyła na pozostanie na ścieżce zwycięstw, na którą wkroczyła po rozpoczęciu treningów w American Top Team na Florydzie. Wcześniej Polka miała na swoim koncie serię pięciu przegranych, lecz treningi w ATT pozwoliły jej się odrodzić i – jak sama to określa – na nowo pokochać MMA. Pod wodzą nowych trenerów Kowalkiewicz pokonała w ubiegłym roku Felice Herrig, a następnie Silvanę Gomez Juarez. Jej kolejną rywalką miała być Demopoulos.
Greczynka nie ma takiego doświadczenia – zarówno pod względem liczby stoczonych walk, jak i klasy przeciwniczek, z którymi się mierzyła. Starcie z Kowalkiewicz było dla niej ogromną szansą na dopisanie sobie zwycięstwa nad zawodniczką z uznanym nazwiskiem, jakim cieszy się w UFC Polka.
Kowalkiewicz rozpoczęła pojedynek agresywnie, narzucając presję i starając się zamykać Demopoulos na siatce. Była pretendentka do mistrzostwa od samego początku szukała kombinacji na głowę, atakując częściej i celniej od rywalki. Greczynka wkładała w swoje uderzenia większą siłę, lecz przez to były one o wiele bardziej obszerne i łatwiejsze do uniknięcia. W pierwszej rundzie Kowalkiewicz kilkukrotnie trafiła sekwencją lewy-prawy, dobrze pracując na nogach i starając się unikać kontrataków przeciwniczki. W połowie rundy Demopoulos poszukała obalenia. To zostało dobrze wybronione przez Kowalkiewicz, lecz Greczynka ponowiła mocnym lewym sierpem, który sięgnął szczęki Polki. W końcówce rundy nasza reprezentantka zamknęła rywalkę w klinczu pod siatką, a po rozerwaniu rozpuściła ręce, trafiając świetną kombinacją.
W drugiej i trzeciej rundzie Kowalkiewicz kontynuowała swoje dzieło. Słuchając rad narożnika, nie szukała nokautujących uderzeń, skupiając się na rozbijaniu jabem i dokładając sierpowe w kombinacjach. Greczynka starała się odpowiadać obszernymi sierpami, lecz nie udało jej się poważnie zranić Polki. Po trzech rundach werdykt był formalnością. Trzej sędziowie punktowi orzekli wygraną Kowalkiewicz (30-27, 30-27, 30-27). Zapytana o potencjalną kolejną walkę zwyciężczyni nie miała w głowie żadnego nazwiska, lecz zdradziła, że chciałaby ponownie pojawić się w oktagonie pod koniec sierpnia.